Kraków i okolice albo le Spleen de Cracovie - mój subiektywny przewodnik po Krakowie

Kilka słów wstępu. 

Blog "Kraków i okolice" to mój subiektywny przewodnik po Krakowie, zapis wędrówek śladami historii, próba oddania atmosfery tego niezwykłego miasta, gdzie przeszłość jest ciągle obecna, gdzie architektura sprzed wieków splata się z przyrodą w alchemiczny amalgamat. 



Gotyk i secesja, kościoły i piękne kamienice, witraże i detale architektoniczne, Jama Michalika i inne klimatyczne wnętrza, Wawel - polskie Akropolis - i uliczki Kazimierza. Żywa historia i piękna przyroda - najstarszy polski Ogród Botaniczny.



Kraków i okolice to także blog o mieście w jego geograficznym, regionalnym kontekście - Tyniec, Ojców, cała przepiękna podkrakowska prowincja - moje rodzinne strony.

Kraków, Cracovie, mogę powtarzać te słowa i nie znaleźć innych, odpowiednich, by opisać to miasto. Tak jest, gdy się chce zamknąć w słowach przedmiot oczekiwania. Dane było miasto, ale niedosiężne - sparafrazuję Miłosza. Może obraz przybliży je lepiej.



Staram się pokazywać Kraków mi bliski, dzielić odkryciami, zachęcać do krakowskich wędrówek - postarajcie się patrzeć (mówię do fotograficznych profesjonalistów) na moje zdjęcia z wyrozumiałością :) jak na nośnik pewnej treści, forma jest daleka od ideału, to moje pierwsze kroki w fotografii a "Kraków i okolice" nie jest typowym fotoblogiem.

***
2012:
Ogromnie mi miło, że odwiedzacie to miejsce, towarzyszycie mi w krakowskich spacerach. Dziękuję za wszystkie przyjazne komentarze i maile - gdy zaczynałam pisać tego bloga, nie spodziewałam się, że będę mieć tak wyjątkowych czytelników. Wszystkim Wam serdecznie dziękuję za odwiedziny, wspólnie spędzony czas i miłe słowa - komentarze, maile, rozmowy, opinie... Dziękuję za wsparcie, gdy tego potrzebowałam. I oczywiście tym milczącym czytelnikom też dziękuję - jesteście zawsze mile widziani!

Życzę - Wam i sobie - jeszcze wielu wspólnych spacerów, wielu rozmów, odkryć, wzruszeń. Miłej lektury!

Ada

***



27 lutego 2015
Po dwóch latach nieobecności, po usunięciu i reaktywowaniu bloga "Kraków i okolice" przywracam powoli archiwalne wpisy. Szukam starych zdjęć w czeluściach dysku zewnętrznego, staram się przypomnieć, które z nich ilustrowały te wpisy sprzed sześciu lat. Memoria fragilis... i prace postępują powoli. Staram się też nie cenzurować, nie wprowadzać znaczących zmian, choć czasem naprawdę trudno mi odnaleźć jakieś pokrewieństwo z osobą, która to wówczas pisała. Jest to jednak ciekawa podróż w czasie i mimo wszystko warto to wydobyć z blogowej otchłani. Bywa też, że niespodziewanie spotykamy się: ja-teraz i ja-pisząca wtedy, duszną, parną i kolorową wiosną 2009 roku. Więc jeśli nawet nieciągłość "ja" jest niepodważalna, to przecież dla tych chwil bliskości, spotkań w czasie - warto. Może też niektórzy z czytelników wybiorą się w tę podróż wehikułem czasu, przywoła się wspomnienia, wrażenia, jakieś obrazy z przeszłości. 

Zdjęcia też pozostawiam takie, jakie były - zmniejszam tylko ich rozmiar, poprawiam ostrość i dodaję podpis, to wszystko. Nie będę pisała o tym, jakie są - to widać gołym okiem. Ale pamiętam, jak cieszyły mnie tamte pierwsze próby fotografowania, pamiętam, że to był całkowity przełom w moim patrzeniu na świat, na Kraków, na przyrodę, wielka szkoła uważności. Zresztą nie ma jakiejś wielkiej różnicy między zdjęciami sprzed tych sześciu lat i dzisiejszymi, aparat to wciąż kompakt  - choć już nie ten sam (dzień w którym skradziono mi ten pierwszy aparat pamiętam do dziś) - w każdym razie to nadal byle jaki aparat, jakaś tam hybryda, a ja wciąż nie jestem fotografem. ("Ona tego nie widzi, a ja nie jestem artystą" - tak mi się przypominają rozpaczliwe listy Witkacego do ojca, pisane w początkach wielkiej podróży na Antypody z Bronisławem Malinowskim). Nie jestem artystą. Między zamierzonym a nieosiągalnym zawiera się przestrzeń tego pisania. Ale miało być o zdjęciach: teraz, gdy oglądam je, dostrzegam również inną ich wartość. Pokazują Kraków takim, jaki był przed kilkoma laty, bez upiększeń. A okazuje się, że Kraków zmienia się coraz szybciej, choć nie zawsze na dobre - remontuje się coraz więcej, coraz bardziej wszystko jest kolorowe i jaskrawe i to miasto, które znałam, odchodzi nieuchronnie w przeszłość; te proste fotografie robione biednym, kompaktowym aparatem mają już (dla mnie) jakąś wartość dokumentu. 

Tutaj można przeczytać więcej o blogu "Kraków i okolice"; w tym miejscu dodam jeszcze tylko, że w międzyczasie blog zyskał też drugą nazwę: "Le Spleen de Cracovie" - która dość dobrze opisuje moje widzenie Krakowa (to nawiązanie do Baudelaire'owskiego "Le Spleen de Paris" i w jakimś sensie również do jego "Malarza życia nowoczesnego", który był dla mnie, dla mojego patrzenia na miasto w pewnym sensie przełomowy) a przy tym może okazać się pierwszym krokiem do stworzenia francuskojęzycznej wersji tego  blogoprzewodnika.

Pozostaje mi życzyć wszystkim - dawnym i nowym czytelnikom - cierpliwości (potrzebna zdecydowanie w czytaniu tych dwustu kilkudziesięciu wpisów), wyrozumiałości i... mimo wszystko - miłej lektury!

Adrianna Grzegorzewska




Komentarze

  1. Sycę się obrazami, które drzemią w sercu i pod powiekami. Obrazy mojego miasta. Najpiękniejszego miasta na świecie. Kiedyś tu powrócę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znakomity blog! Dzisiaj trafiłam przez grającą na mandolinie żabę na Retoryka i czytam z zapartym tchem! Brawa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miłe słowa!

    Żaba i osioł z Retoryki nieodmiennie generują najwięcej wejść - to pewnie jakiś tajemny portal wejściowy ;)
    Muszę sprawdzić, czy nie ma tam jakichś karygodnych pomyłek czy nieścisłości - tamten wpis był jednym z pierwszych. Zresztą, Talowski zasługuje na to, by pisać o nim jak najwięcej i jak najlepiej. Na pewno jeszcze do niego wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Staram się pokazywać Kraków mi bliski, dzielić odkryciami,"

    Po nieomal roku przyglądania się: naprawdę udaje Ci się!!!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Telemachu - bardzo mi miło to słyszeć! Nie miałam pojęcia, że przyglądasz się mojemu blogowemu projektowi opowiadania o Krakowie, i to od tak dawna. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zaczarowałaś mnie "alchemicznym amalgamatem", zaczynam od początku :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja droga Jo, miłośniczko archeologicznych wykopalisk, za co Ty się zabierasz?! ;) Ja już sama nie pamiętam, co tam w archiwach się kryje. Czasem zdarza mi się wrócić do jednego czy drugiego archiwalnego wpisu, czasem czuję jakieś pokrewieństwo z osobą, która to pisała a czasem to po prostu zamknięta księga, jak zamknięta skrzynka, do której wyrzuciło się klucz. Boję się czytać więcej, bo pewnie zabawiłabym się w cenzora...
    Tak czy inaczej - miłej lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  8. I ja się zakopałam w archiwum tak, że zaczynam czytać od najstarszego postu. Pięknie tutaj jest. Tak rzadko trafiam na blog, na który wracam nie po to by zobaczyć nowy wpis, ale żeby starsze poczytać. Jak się cieszę, że dostałam w łapy taki piękny subiektywny przewodnik po okolicach, które skradły moje serce dawno temu. Dobra koniec tych słodkości, teraz sobie poczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, tam zaraz słodkości ;) Gdy mnie dopadnie kolejny kryzys twórczy i przekonanie o wątpliwym sensie tego pisania, o nieumiejętności fotografowania - to sobie wrócę tu i poczytam, o. I blog będzie uratowany.
      A poważnie: dziękuję!
      Inna sprawa, że te początki blogowe mają swoje lepsze i gorsze momenty. Nie chcę teraz ingerować, zmieniać, nie chcę robić korekty - niech to zostanie na pamiątkę.
      Miłej lektury :)

      Usuń

Prześlij komentarz