Pałac w Piekarach, przekornie, pół żartem.

Piekary, pałac projektu Pokutyńskiego. Przestrzeń pamięci, ponury przykład przemijania. Pustka pejzażu przywołuje pewne ponadczasowe prawdy, pamięć płynie powolnie, proste pantha rei.

Piekary, płaska przybrzeżna przestrzeń, le plat pays*, pusta przeprawa promowa - przepadło! - pójdziemy per pedes, polem, przykopą, potem przez podniszczony parkan. Patrz - przygnębiający park: pochyłe, przypadłe, połamane. Próchno. Picea pungens, Pinus ponderosa, Prunus padus, Populus, Prunus (s)pinosa, Philadelphus, pieris, Primula, Pulsatilla, poniżej pięciornik, porzeczka, pachnący pierwiosnek, przepiękny przebiśnieg...  Pomyłka! Przecież pustka, pustka, przeklęte przedwiośnie. 

Pałacowo-parkowy plan projektu Pokutyńskiego (prawie Padovano, powiedzmy, prowincjonalny). Pochyłe portyki podstemplowane przegniłymi podporami, powyżej posępne pinakle. Podejdźmy. Przez puste portale podglądam porozbijane paleniska, przybrudzone plafony pokryte pajęczyną... Połamane parkiety (palisander?) pamiętają pantofelki pięknych panien (peut-être, puisqu'on peut pas powiedzieć na pewno**). Parokonne powozy podjeżdżają pod pałac. Pardieu!*** Przygotuj papiloty, perły, pierścienie, pochowaj pergaminy, powieści, pamiętniki, perfumy paczuli poczuj - powietrze pachnie pudrem i piżmem, posłuchaj pianina, posłuchaj pamięci. Przywołaj poezję prowincjonalnego Parnasu.




Paleologia przemijania, pejzaż pamięci, pantha rei.



























Czuję się w obowiązku wyjaśnić (w końcu nie tylko stali czytelnicy tutaj zaglądają), że zarówno powyższy tekst jak i zdjęcia, to po prostu żart. Zabawa słowem, obrazem. Dlaczego akurat taka konwencja? Otóż poważnych opisów pałacu w Piekarach jest bez liku (tutaj mogę odesłać choćby do tej blogowej relacji, gdzie pałac w pełni lata, w żywych kolorach parku, na pięknych, słonecznych zdjęciach może się wydać wprost uroczym miejscem). Mnie nie była dana ani piękna pogoda, ani pora roku sprzyjająca piknikom, ani nawet światło, które, jak wiadomo, "robi" zdjęcia. Ani też cierpliwość do poszukiwania dokładnych opisów tego budynku, wklejania tutaj linków... kto będzie chciał znaleźć, ten z łatwością znajdzie. Nie lubię przeszukiwać internetowych zasobów, kopiować z innych źródeł. Książki to co innego, ale nie mam pod ręką żadnej publikacji o XIX. wiecznej architekturze. Warto poczytać o autorze projektu - zresztą było dwóch architektów czynnych w Krakowie o tym nazwisku: Filip Pokutyński ojciec i jego syn Józef - obaj pozostawili po sobie ważne projekty, budowle, które mijamy na co dzień przechodząc ulicami Krakowa. Naprawdę warto zajrzeć choćby do podlinkowanej wyżej Wikipedii. Willa Alfreda Mileskiego czyli tenże pałac w Piekarach powstała według projektu Filipa Pokutyńskiego.

Na pewno warto odwiedzić Piekary i zespół parkowo-pałacowy. Nawet jeśli neogotyk nie jest dla kogoś (podobnie jak dla mnie) jakimś porywającym pomysłem na architekturę. (Bogowie, nie uwolnię się od tego p!) We komentarzach do wpisu Łucji, który powyżej linkuję. można znaleźć kilka zdań aktualnych i bardzo przyziemnych wyjaśnień co do niedawnych losów tego niszczejącego zabytku. Cóż, sic transit gloria mundi, a takich zabytków jest wiele. Może jeszcze los okaże się łaskawy dla pałacyku w Piekarach. Pamiętam, jak zobaczyłam go po raz pierwszy z murów klasztoru w Tyńcu - biała wieża z krenelażem zatopiona w zielonych koronach drzew po drugiej stronie rzeki. Od tamtej pory minęło prawie dziesięć lat i oto zobaczyłam, jak się sprawy mają z bliska. Oczywiście - tu uwaga dla wszystkich planujących wyprawę do Piekar, póki jeszcze jest co oglądać - oczywiście prom nie działa już od wielu lat! Do Piekar należy kierować się jadąc po drugiej stronie Wisły (Kryspinów etc.)

A zatem niesprzyjająca pogoda uniemożliwiła mi zrobienie takich zdjęć, jak bym sobie życzyła - mając takie, jakie mam, postanowiłam trochę się nimi pobawić. I podobnie słowem, opisem. Wbrew pozorom to wcale nie było takie łatwe! Proszę popróbować, przekonacie się :-) 

Pomimo wszystkich tych przebieranek, podstępnych i (nie)potrzebnych, mam jednak nadzieję, że zdjęcia i tekst jakoś tam oddają pewien klimat. A jak w Piekarach jest naprawdę? Warto zobaczyć na własne oczy.

Słowniczek:
*le plat pays - płaski kraj, płaska kraina, nawiązanie do pięknej piosenki Jacquesa Brela
** być może, ponieważ nie można powiedzieć na pewno
*** Przebóg! Na Boga! - wykrzyknik.

I jeszcze aneks botaniczny, łacińskie nazwy roślin, które przydały mi się do tej opowieści. Myślę, że całkiem dobrze udało mi się skomponować ten wyobrażony park i szkoda, że w rzeczywistości nie rosną tam:

Picea pungens - świerk kłujący
Pinus ponderosa - sosna żółta;
Prunus padus - czeremcha pospolita;
Populus - topola
Prunus spinosa - śliwa tarnina
Philadelphus - jaśminowiec
Primula - pierwiosnek
Pulsatilla vulgaris - sasanka

Komentarze

  1. Pałacyk robi smutne wrażenie...Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sylvia Novak4 marca 2015 09:59

    Zabawę słowem

    OdpowiedzUsuń
  3. Sylvia Novak4 marca 2015 10:02

    Zabawę słowem uwielbiam, więc tylko mogłam odnieść pozytywne wrażenia nawet bez mrużenia oka.
    A ponadto , zdjęcia szare, trochę smutne i doskonale oddające ten stan: bo smutne jest to że takie spuścizny się marnują.
    Wiem też ile kosztuje odbudowa takich posiadłości, pochłania majątek.


    I Twoje zdjęcie na stronie głównej - zaczarowało mnie , nie wiem ile trwało nim się oderwałam i zaczęłam czytam post. Hipnotyzujące! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdjęcia oddają niestety stan budynku. Szkoda. Żal wielki w sercu.
    Ado, najważniejsze, że pokazujesz opisujesz tak, jak czujesz :)
    Dziękuję, za powolne dozowanie nam przyjemności z Twojej niedzielnej wycieczki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak właśnie jest, niewesoło to wszystko wyglądało. Jest jeszcze w stosunkowo dobrym stanie, więc jeśli coś się zmieni w kwestiach formalnych, to będzie go jeszcze można uratować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Magdalena Jastrzębska4 marca 2015 16:39

    Z tego co "gdzieś" i "kiedyś" czytałam pałacyk jest w rękach prywatnych, to niestety nie zawsze wróży coś dobrego. Czasem brak już pieniędzy na remont i zagospodarowanie. Mnóstwo obiektów w Polsce niszczeje, bo niby właściciel jest, a w zasadzie go nie ma.
    Zdjęcia - pełne tajemnicy, mrocznego romantyzmu... a zabawa słowem doskonała! Słowa płyną tak gładko, dopiero w pewnym momencie zorientowałam się, że mamy tu grę, a literka P stała się faworytką-przewodniczką po pałacu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Prawdopodobnie jest to najpiękniejszy opis tego pałacu ze wszystkich jakie istnieją. Plus te zdjęcia, na które nie mam pojęcia dlaczego narzekasz. Pewnie niedługo pojawię się w Piekarach, ponieważ po Twoim wpisie ciągnie mnie tak jeszcze bardziej. W jakie okolice wybierasz się teraz?:)

    OdpowiedzUsuń
  8. I to wszystko było tak idealnie monochromatyczne, woda, niebo. Minimalistycznie. Pejzaż w jednym kolorze.
    Lubię miejsca, gdzie jest dużo przestrzeni, powietrza. Chyba dlatego bardziej od Lanckorony spodobały mi się inne etapy, jakaś kapliczka na pustym polu, zagubiona wąska dróżka wysoko nad doliną.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak właśnie jest, a przy tym - jak gdzieś czytałam - są jakieś niejasności, co dodatkowo komplikuje sytuację. Oczywiście, że to wymaga wielkich funduszy, a nawet gdy wszystko skończy się dobrze (dla zabytku) często efekt jest taki, że powstaje zagrodzony i strzeżony teren, obsadzony wysokimi iglakami, z litą bramą i kolejny zabytek jest niedostępny, wręcz nie do zobaczenia z zewnątrz. Mijałam po drodze taki dwór, gdzieś za Istebną. To zresztą temat szeroki...
    Cieszę się, że spodobała Ci się moja słowna gra i że był efekt zaskoczenia :-) Taki pomysł przyszedł mi na myśl, gdy już zasypiałam i wtedy to się wydawało łatwe, ale już zapisanie tego później, nadanie jakiejś formy wcale łatwe nie było.
    P - przewodniczka po pałacu - przyjmuję! Piękne :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknie dziękuję! Trochę narzekałam, bo takie miejsce zasługuje na dobre zdjęcia, jakiś prawdziwy "hiperrealizm", i dobry obiektyw. Ale już nie narzekam, bo pasują do tekstu - jest gra słowem i zabawa niepoważnymi filtrami z picasy i jest przynajmniej spójnie.


    Piekary to świetny teren na fotograficzną sesję, naprawdę ciekawe miejsce do eksploracji. Warto, bo kto wie, kiedy teren zostanie zamknięty i czy nie zaczną się jakieś prace. Jeśli budynek jest w rękach prywatnych, to w każdej chwili tak się może zdarzyć. A jak już będziesz, to wiadomo, że widok na Tyniec jest wspaniały. Można się też wybrać nieco dalej, wokół zbiornika wodnego w Łączanach jest ścieżka ornitologiczna, są punkty obserwacyjne i występuje mnóstwo gatunków ptactwa. Tam mam właśnie zamiar się wybrać - jeśli nie w ten weekend (bo będzie raczej Ojców) to w następny. Te tereny nad Wisłą są wspaniałe, wąskie dróżki, przydrożne kapliczki. Zobaczę miejscowość Kamień, może Przeginię, a może nawet połączę to z zamkiem Tenczyn w Rudnie - to już na cały dzień.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za wskazówki! Czekam, jak przetrzesz te szlaki -> póki co jestem uwięziona w domu, bo chora. Zazdraszczam strasznie tych marcowych wędrówek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Intrygująca inicjatywa inicjałów. Istotnie imponująco irracjonalna i inspirująco interdyscyplinarna. Intymnie indywidualistyczny "ikonozbiór", inicjowany implozją istnienia indywiduów.

    OdpowiedzUsuń
  13. Łucja-Maria5 marca 2015 18:25

    Byłam u Ciebie wczoraj. Czytałam post. Zawstydzenie i zakłopotanie nie pozwoliło mi na napisanie komentarza.
    Ado, Jesteś WIELKA. Tak, to słuszne określenie. Nie musisz korzystać z żadnych pomocy by stworzyć coś fantastycznego. I do tego niepowtarzalna, pełna romantyzmu i tajemniczości seria zdjęciowa. To prawda. U Ciebie chce się bywać i bo są to prawdziwe relacje od serca.
    Właściwie to na temat pałacyku widziałam dwie, może trzy jakieś lakoniczne notki. Swoim opisem wzbogacisz informacje o neogotyckiej, zapomnianej perełce.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Imponująca improwizacja, ileż imaginacji! Ileżeś imćpan inicjałów, inteligentnie imaginując, inwitował impromtpu.
    Istnieją ironiczni idealiści!
    Igrce i igraszki intertekstualne ilustrować, imaginację inspirować - idylla.
    itd. :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ależ Łucjo, teraz Ty mnie zawstydzasz tak pochlebną o mnie opinią! Nie zasłużyłam, to przecież zwykłe gry słowne, zwykłe zdjęcia. Natomiast bardzo mi miło słyszeć, że znajdujesz tutaj dla siebie coś ciekawego, mimo że przecież opisuję miejsca w większości Ci znane i nie ma u mnie dalekich podróży w ciekawe strony.
    Widziałam kiedyś w internecie szerszy opis pałacyku, ale jakoś teraz nie mogę znaleźć - były ilustracje z książek, jakichś opracowań o architekturze, była ikonografia, sensowny opis, współczesne zdjęcia. Tak to jest z materiałami dostępnymi w internecie - dziś są a jutro ich nie ma. Nie ma jak książki!
    Dziękuję raz jeszcze i serdecznie pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj, to niedobrze! Zdradliwe przedwiośnie. Zdrowiej jak najszybciej :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Łucja-Maria5 marca 2015 19:47

    Ado,
    z serca dziękuję za informację o moim poście.
    Pozdrawiam serdecznie:)*

    OdpowiedzUsuń
  18. imając imaginacji immanentną iluzję, impromptu importując interludium ironiczne, intrygująco inicjujemy intelektualne igrce ;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Przypadła mi do gustu ta dowcipna konwencja opisu pałacu :-) Przypomina mi trochę książkę Andrzeja Barta "Rien ne va plus", którą teraz czytam. Zresztą duża część tej książki w okolicach Krakowa się toczy.
    Pałacyku szkoda, choć widać, że jest jeszcze do uratowania. Większość dolnośląskich tak dobrze nie wygląda i szans na renesans już nie mają.
    Myślę, że trafiłaś w najlepszy czas, żeby pokazać upadek tego obiektu. W tej przedwiosennej scenerii widać doskonale jego piękno, ale i jego ruinę.
    Pozdrawiam i życzę miłego weekendu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mi uświadamia, jakie mam nieoczekiwane braki w literaturze polskiej!

      Zawsze gdy na blogach oglądam zdjęcia dolnośląskich pałacyków, dziwię się, jak wiele ich tam się znajduje, niewiarygodne zagęszczenie - to świetnie ilustruje kwestię różnic kulturowych, o których kiedyś tu mówiłyśmy. A ich stan zniszczenia, ruiny... strasznie przygnębiający widok.

      Usuń
  20. Jaka szkoda, że ten pałacyk tak wygląda i wielka szkoda, że nikt nie chce mu przywrócić świetności.
    I ja się nie zachwycam neogotykiem , ale mimo to żal, że tak zniszczał...
    Brak pogody wcale Ci nie przeszkodził w zrobieniu świetnych zdjęć.....ta kolorystyka lepiej oddaje stan pałacyku....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żal, i to jak! Pięknie się patrzy na ten pałacyk stojąc po przeciwnej, tynieckiej stronie Wisły, na murach klasztoru. Neogotyk jest jakąś tam konwencją, taką trochę bajkową, ale w otoczeniu tego pięknego parku, który by można odnowić...
      Czarno-białe zdjęcia to mój sprawdzony sposób na brak dobrego światła do zdjęć.
      Dziękuję za odwiedziny!

      Usuń

Prześlij komentarz