Grodzisko stradowskie w czerwcu, w zieleni, w kolorze. Powrót.

Stradów, jedno z miejsc, do których muszę wracać i tak, jest to rodzaj wewnętrznego przymusu. Właściwie wybierałam się wtedy na Ponidzie inną drogą, chciałam zobaczyć Czarnocin i most na Nidzie w Nieprowicach. Już ze Skalbmierza wybrałam drogę inną niż zwykle i dzięki temu odkryłam drewniany kościół w Topoli i niezwykły krzyż na rozstajnych drogach. Plany były inne, ale gdy pojawił się drogowskaz kierujący na Zagaje Stradowskie, coś kazało mi porzucić drogi nowe i nieznane, wybrać drogę, która prowadzi tam:

grodzisko w Stradowie

i jeszcze wyżej:

grodzisko w Stradowie

Gdyby ktoś podobnie jak ja lubił wracać w te same miejsca, można porównać sobie i przypomnieć, jak grodzisko w Stradowie wyglądało w kwietniu, na kolorowych i czarno-białych zdjęciach; pod drugim linkiem znajdzie się również zarys historii tego miejsca i odnośniki do innych, bardziej wartościowych opisów stradowskiego grodziska. Podczas mojej ostatniej wizyty w Stradowie, tej o której tu piszę, powstało również kilka czarno-białych zdjęć, przeważająca większość jest jednak kolorowa. To wszystko przez ten czerwiec i wielką eksplozję koloru, kwiatów wszelkich kwitnących, setki odcieni zieleni, ziół i ziołorośli. Trudno się temu oprzeć.

A tak naprawdę to wróciłam w tamte strony, żeby zobaczyć krowy. Nie ma się z czego śmiać! Krowy stradowskie to poważna instytucja i bardzo zachęcam, by o nich poczytać pod zamieszczonym odnośnikiem. Są jeszcze takie miejsca, gdzie ludzkie gospodarowanie nie jest inwazyjne, nie prowadzi do degradacji krajobrazu, lecz przeciwnie - w jakiś sposób współtworzy go a nawet chroni przed zniszczeniem. I tak tradycyjne koszenie nadnidziańskich kwietnych łąk utrzymuje wartościowy skład roślin tworzących łąkowe zespoły, z tego samego powodu przywraca się kulturowy wypas owiec na niektórych tatrzańskich halach, a miejsca gdzie pochopnie wyrugowano tę odwieczną pracę ludzkich rąk, nieagresywne rolnictwo czy pasterstwo zmieniają się i tracą swój wartościowy charakter. Zanikają murawy kserotermiczne pod naporem samosiejek drzew i krzewów, piękne kwietne łąki porastają pokrzywą i szczawiem. Chronić przyrodę to wielka sztuka i czasami nadmiar dobrych chęci jest równie szkodliwy jak brak ochrony, tak sobie myślę, może nie do końca słusznie, bo ze mnie żaden przyrodnik-teoretyk. Krowy stradowskie pasą się ponoć na obszarze grodziska, chciałam je zobaczyć jak ustawione na różnych piętrach tej dawnej budowli/ konstrukcji/ osady, tak jak widziałam je na zdjęciach, gdzie wyglądały jak zabawki, małe figurki rozrzucone na zielonej planszy. Tymczasem, cóż, widać Hathor była mi nieprzychylna, a może to wolooka piękna Hera nie darzy mnie sympatią, dość, że krów na grodzisku nie było. Pasły się blisko wsi, na małej łące tuż przy kapliczce.


grodzisko w Stradowie

grodzisko w Stradowie

Trzeba było pogodzić się z losem. A widoki, jakie było mi dane oglądać, szybko kazały mi zapomnieć o rozczarowaniu; przypominałam sobie tylko czasem z żalem o nieobecności jakże przydatnych krów, gdy po raz kolejny wchodziłam w gęstwinę pokrzyw, gdy podstępnie atakował mnie oset a wysokie i ostre trawy nie ułatwiały spaceru. Było to przecież jednak malownicze, wysokie trawy przyginane do ziemi wiatrem (czy na grodzisku zawsze tak wieje?) rozmaitość kwitnących roślin. Proszę więc nie zżymać się na nieprzyzwoitą ilość zdjęć, to niezbędne minimum pozostałe po wielu stopniach selekcji.

I to był pejzaż w trzech kolorach. Zieleń, błękit i biel; te trzy barwy i czerwiec wystarczą, żeby utrzymać wielkie i niewypowiedziane piękno tego miejsca. 

grodzisko w Stradowie, droga polna


grodzisko w Stradowie całe w kwiatach i ziołach

Na zdjęciu powyżej brama grodziska widziana z oddali, z wewnętrznej przestrzeni majdanu; poniżej z bliska - jak odrzwia otwiera się na zewnętrzną, niegdyś nieprzyjazną przestrzeń, zamiast nieprzyjaciół nadciągają z wiatrem obłoki. Można wyobrazić sobie, ile pokoleń strażników przez wieki spoglądało na północ, czy nie nadchodzi wróg, tyle oczu, tyle spojrzeń. I do tej pory, można mi wierzyć lub nie, przestrzeń w środku i przestrzeń na zewnątrz mają bardzo różną konsystencję. Na przykład milczenie większe jest wewnątrz i większa cisza - lecz nie pusta a pełna dawnych znaczeń. Na zewnątrz świat zwyczajny. A gdy przejeżdża się drogą tuż obok w stronę tamtych lasów zielonych i teraz białych od morza akacji, w stronę wsi zagubionej w tych lasach i dalej ku Dolinie Nidy, i gdy nie jest się świadomym istnienia grodziska - nie sposób domyśleć się, że ono jest tuż obok, wysoko nad drogą, jedzie się wśród pól, po prostu. A ono tutaj leży, wielka misa czasu.

grodzisko w Stradowie, widok przez bramę

grodzisko w Stradowie, kwitnące irysy


I były też kosaćce. Ludzką lub nie ludzką ręką a jakimś przypadkiem tu posadzone. Tak łączą się dwie przestrzenie, dwa porządki. Uładzone, geometryczne uprawy i skośna linia traw na pochyłych ścianach grodziska. Pasy pól, geometria zielonych przestrzeni, tak jak lubię. Kilka obrazków, widok na pola otaczające grodzisko w Stradowie:


grodzisko w Stradowie, pejzaż, geometria pól




Dobrze znany widok w nowej odsłonie. Kwintesencja tego krajobrazu, wizytówka, emblemat. Kiedyś widziany ponad szarą jeszcze wczesnowiosenną trawą, dziś idyllicznie, zielono, wysokie trawy chwiejące się na gorącym wietrze, zioła pachnące w upale, dzika róża rozsypuje płatki, duszny zapach akacji z daleka i nieopisanie piękne morze zieleni. Mogłabym tam stać - wysoko ponad doliną i wysoko na skraju dawnego czasu, mogłabym patrzyć na pejzaż poniżej poprzecinany wijącymi się taśmami dróg, wstążkami ścieżek, stać w upalny dzień tu wysoko w słońcu i w cieniu szybko pędzących po niebie chmur.

grodzisko w Stradowie, krajobraz

grodzisko w Stradowie, krajobraz

grodzisko w Stradowie, krajobraz

grodzisko w Stradowie, krajobraz

grodzisko w Stradowie, krajobraz

Mogłabym patrzyć na ten krajobraz do (nie)znudzenia, do niewyspania, do niepowrotu, ale przecież wiadomo, że trzeba stąd odejść.

grodzisko w Stradowie, krajobraz

Wąską ścieżką wysoko, a potem głębokim wąwozem.



Ściany wąwozu całe w macierzankach, gorzki zapach w gorącym powietrzu, trochę południowy, przenosi mnie na chwilę daleko stąd. A potem się szło drogą do wsi, co się rozsiadła tam na dole.



I jakże tu nie wracać?


Chciałabym jeszcze pokazać dwie panoramy, które dalekie są od doskonałości, ale i tak darzę je sentymentem, bo pokazują może inaczej a może pełniej od zwykłych zdjęć to niesamowite ukształtowanie krajobrazu, uporządkowanie przestrzeni wokół stradowskiego grodziska. Te wszystkie zaskakujące przejścia z jednej formacji do drugiej, te niesamowite kontrasty: dynamika wąwozów, wstążek dróg i ścieżek; do których od lewej przylega falista i uporządkowana przestrzeń pól a po prawej - wały i wewnętrzny dziedziniec grodziska, przestrzeń dawnej historii i wszechobecnej, nie bardzo jeszcze uładzonej przyrody.

grodzisko w Stradowie panorama

grodzisko w Stradowie panorama

I tak minęło mi czwartkowe popołudnie, czwartego czerwca. Co było wcześniej a co zdarzyło się później, dokąd wybraliśmy się zostawiając Stradów i jego grodzisko (aż do kolejnego powrotu), dokąd poprowadziły nas drogi? Może zdążę to jeszcze opisać.

Komentarze

  1. Obudziłaś we mnie nową miłość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do... ? Przecież nie do takich sielskich krajobrazów, które sama tak często pokazujesz na zdjęciach :-)

      Usuń
    2. Do tych miejsc, w których nigdy nie byłam, a zamierzam być w najbliższe wakacje...

      Usuń
  2. Ado, czy ktoś Ci już powiedział, że tak jak Stradovius jest patriotą pejzażu, tak Ty - poetką pejzażu?
    jeśli nie, to ja Ci to mówię;)

    Krowy krowami, mam ja z nimi wspomnienia z dzieciństwa - tego podtarnowskiego - ale te zielenie!
    trudno, powiem to - pozostańmy na razie przy nich, bo za chwilę, dwie stracą urok, spalone słońcem...

    (Krowy pasałam, z przyjemnością towarzysząc koleżance, mieszkance wsi, która tego pasania nienawidziła, wiadomo.Siedziałysmy na łące, krowy sobie obok nas, a my, siódmo i ósmoklasistki, rozprawiałysmy o ksiązkach i zyciu...:)
    Potem, między wakacjami, pisywałyśmy do siebie kilkudziesięciostronicowe listy, też o ksiązkach głównie, a potem, niestety, kontakt sie urwał. Szkoda..)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie Stradovius, to pewnie nigdy nie znalazłabym tego miejsca (nawet trudno mi sobie teraz wyobrazić, że mogłabym TEGO nie widzieć!)
      Wolałabym, żeby tej krajobraz znalazł godniejsze pióro, ale na razie musi wystarczyć moje, tak czy inaczej miło to słyszeć :-)

      Jakie cudowne wspomnienia! Dobrze jest doświadczać w dzieciństwie czy wczesnej młodości życia w różnych warunkach i środowiskach, to zostawia ślad na zawsze i w jakiś sposób kształtuje.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Miejsce przepiękne, to fakt. Jeśli nie znasz, to zobacz zdjęcia Pawła Pierścińskiego, nie widziałam nigdzie lepszych fotografii grodziska w Stradowie, to tutaj to takie landrynkowo-cukierkowe ujęcie. Ale moje :-)
      Dziękuję, że zaglądasz!

      Usuń
  4. Po ciężkich, dusznych, uciążliwych godzinach pracy przeniesienie się do Twojego bloga i pójście wraz z Tobą tymi ścieżkami, które tak cudnie opisujesz i fotografujesz w tak czarodziejski sposób to... niczym przejście w inny świat, ba... wymiar nawet!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma chyba lepszej pochwały i motywacji do pisania jak to, że te słowa czy zdjęcia komuś w jakiś sposób pomogły - choćby oderwać się na chwilę od męczącej rzeczywistości, trochę odpocząć. Dziękuję!

      Usuń
  5. Ado,
    zakochałam się w tych krajobrazach. Można zagubić się, rozpłynąć, znaleźć ukojenie w tych soczystych, pachnących łąkach.
    Zasłuchać się w szum traw. Zapomnieć o bożym świecie. A kwitnące irysy i ogromne połacie akacji wprawią człowieka w osłupienie.
    Twoje zdjęcia są artystyczne. Prawdziwy z Ciebie profesjonalista.
    Pozdrawiam serdecznie:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce jest bez dwóch zdań przepiękne i warte odwiedzin. Mam przeczucie, że kiedyś się tu wybierzesz :-) Można to wspaniale połączyć z wycieczką na Ponidzie, na przykład do Wiślicy (której, ze wstydem przyznaję, jeszcze nie widziałam).
      Łucjo, absolutnie się z Tobą nie zgodzę! Jestem amatorem i będę tego bronić ze wszystkich sił :-) Amator - etymologia, lat. amo, amare, amavi etc.
      Serdeczności!

      Usuń
    2. Ado,
      ja też nie byłam w Wiślicy i Opatowie. Tutaj jak wiesz możemy podziwiać dwie perełki; gotycką i romańską.
      Mam w planach wakacyjnych dotarcie do tych dwóch bezcennych kolegiat.
      Wybacz, ale nie zmienię zadania co do Twojego profesjonalizmu robienia zdjęć.
      Pozdrawiam:)*

      Usuń
  6. Ado jesteś niesamowita :). Uwielbiam Twoje opisy i zdjęcia, które są ślicznym dodatkiem do nich. Czytając i oglądając zdjęcia chciałoby się tam być już, w tej chwili, natychmiast ! * Dzięki za komentarz u mnie. Zajrzyj do mnie jeśli masz ochotę, bo odpisałam na niego . Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo :-)
      I a propos tamtej dyskusji - to jest właśnie ta dobra strona internetowych rozmów czy znajomości, świadomość, że ludzie bardzo się różnią, że czasem ktoś obcy zrozumie coś istotnego. Zresztą myślę, że na pewno więcej osób lubi podróżować właśnie tak, jak piszesz. A w ogóle to być z kimś w podróży to prawdziwe wyzwanie. Czasem łatwiej jest mieszkać z kimś na co dzień i dzielić codzienne życie niż podróżować - bo podróż zmienia każdego z osobna i wspólną relację trochę też. Serdeczności!

      Usuń
  7. To są piękne miejsca...Dziękuję, że je pokazałaś...Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
  8. O coś czuję, że będę tutaj częstą gościnią, :D
    Fantastyczne zdjęcia.
    PS. G. Turnau nagrał ostatnio płytę poświęconą Krakowowi (a dokładnie 7 widokom) i jest Grodzisko, i Ojców i... jeszcze więcej.
    Nie wiem, czy prefeerujesz taką muzykę, ale mi się skojarzyło. :) Na moim blogu też jest trochę o Krakowie, zdźiebko. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, gość w dom, etc. a co dopiero gościni! :-)
      i przepraszam, że odpowiadam opieszale - właśnie dziś wróciłam z Ojcowa a wyjeżdżam zawsze "analogowo" i całkowicie odcinam się od wszystkich sieci. Na razie znalazłam u Ciebie słówko o Berdyczowie i całą masę innych jakoś mi bliskich tropów, Kraków może poczekać, zresztą u mnie już jest na drugim lub nawet trzecim planie i tylko nazwa/ tytuł wprowadza w błąd.
      Pozdrowienia!

      Usuń
    2. :) :)
      Nie ma sprawy.
      Nie ma nic gorszego niż na plenerowy/ wypoczynkowy czy inny (-)owy wyjazd zabrać cyfrowe cholerstwo, a przecież na zewnątrz jest lepsza grafika. Zapraszam (nie żebym wcześniej nie zaprosiła) do siebie.
      Kraków (podobnie jak inne miasta) kryją się gdzieś pomiędzy ciszami, tfu wpisami są. Jest i nieśmiertelna Bracka, czy raczej Brackie. I chociażby na jej przykładzie widać ( http://wp.me/p59KuC-3m ), "międzymiastowość"pewnych kwestii. Zresztą,i bez reszty ostatnio spomiałam o Podkowińskim malarzu baaaardzo związanym z Warszawą, a jednak Szał, tak, ten Szał znajduje się w Sukiennicach gdzieżby indziej, jak nie w Krakowie.Takie to losy... Oj, tam nazwa przyciąga? Nie odnosisz takiego wrażenia... ? Co jest na pierwszych dwóch miejscach? (Jeśli możesz zdradzić oczywiście, wybacz pewnie wspomniane jest na blogu, literatura, romanistyka etc, ale dopiero ów blog poznaję.
      Do przeczytania!
      Oczywiście pozdrowienia!

      Usuń
  9. Takich widoków mi trzeba, jest tak przestrzennie, świeżo i swobodnie. Skoro nie mogę się tam wybrać, mogę przynajmniej na zdjęcia popatrzeć. A tymczasem patrzę w oczy bloku na przeciwko moich oczu-okien, odbijające promienie zachodzącego słońca, jeszcze nie czerwień, nawet nie pomarańcz, a już takie przygasłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest tam tak przestrzennie, można oddychać, wzrok niesie daleko. Piękne miejsce do powrotów albo do wyobrażania sobie, jak tam teraz jest.
      Zawsze lubiłam też wieczór w mieście, lubiłam mieszkać wysoko, patrzeć na okna w oddali jak gaśnie zachód i zapalają się światła. Kiedyś. I teraz mi tego strasznie brakuje. Wniosek? Że trawa zieleńsza etc. :-)
      co nawet dobrze się wpisuje w kolorystykę tego wpisu ;-)

      Miło, że napisałaś. Już myślałam, że odwiedzają mnie teraz tylko specjaliści od umieszczania reklam w komentarzach... Smutne to wszystko niewiarygodnie, nie mam czasu ani siły, by pisać, strasznie jestem zmęczona. Nic nie mów na to, przecież wiem :-)

      Usuń
  10. Miałam to napisać w osobnym wpisie, ale nie ma chyba potrzeby. Kto ma przeczytać, ten przeczyta a nie będziemy się jakoś oficjalnie żegnać, tym bardziej, że przecież nigdzie nie odchodzę! Jestem po prostu strasznie zmęczona, pracą, życiem; nie mam czasu ani sił, by pisać a przede wszystkim nie wystarcza mi czasu na to, by utrzymywać ten blog przy życiu - na interakcje. Nie mam też sił na usuwanie reklamowych komentarzy, które udają, że wcale nimi nie są i właściwie przykro mi, że komuś chce się tak utrudniać mi życie. Prawdę mówiąc zbyt ciężko sama pracuję, żeby uważać zamieszczanie takich reklam za pracę uczciwą. Ale mniejsza z tym, to tylko tak na marginesie.

    Nie potrafię znaleźć czasu i sił na blogowe interakcje, nie potrafię napisać nic istotnego, nawet na tych kilku blogach, które odwiedzam z przyjemnością. Nie chcę tego sprowadzać do banałów, do powierzchownych grzeczności, do jakiejś niemądrej wymiany komentarzy. Nie tak to widzę. Nie potrafię teraz pisać ze świadomością, że jest to poddane ocenie, to może się zmieni, kiedyś. Nie uważam też, by to pisanie było coś warte. Witkacy pisał o "rozmowach istotnych". Miałam nadzieję... Ale przecież nie tu, nie na forum publicznym. Nie wtedy, gdy ze zmęczenia trudno zebrać myśli. Może dopiero jesienią, gdy minie to lato, które nigdy nie daje wytchnienia, a może gdy będę bogatym rentierem ;-) może wtedy będę miała czas na prowadzenie bloga. Nie lubię pożegnań i to z pewnością nie jest pożegnanie! W wolnych chwilach będę do Was zaglądać, aby zamienić parę słów albo pomilczeć.

    Nie będę tutaj zaglądać codziennie, dlatego włączam moderację komentarzy.
    A teraz gaszę światła i mówię Wam - moi znani i nieznani czytelnicy - dobrej nocy. I dobrych dni!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobranoc, to znaczy pogodnej niedzieli, cokolwiek to znaczy - życzenia na dziś:)
    A na ciąg dalszy - pogody ducha i sił, które pozwolą sprostać obowiązkom, oczekiwaniom, wymaganiom, etc;
    A jak będziesz już mogła - wracaj!
    Ściskam, pozdrawiam, trzymam kciuki,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z serca dziękuję! To piękne życzenia i bardzo pomocne.
      Będę pisać, to pewne, za bardzo przywiązałam się do tego zwyczaju i... do niektórych ludzi :-)
      Dziękuję

      Usuń
  12. Nawet się nie domyślasz, jak bardzo żałuję. Ale to nieistotne. Wiem, że zdarza się taki czas, kiedy człowiek zasypia zmęczony i budzi się też zmęczony. Mogę tylko życzyć Samych Dobrych Rzeczy - w życiu i w pracy. Żebyś widziała jej rezultaty i żeby dawała Ci radość, i zostawiała trochę czasu na czytanie ukochanych książek i tych jeszcze nieznanych, a też pięknych.

    Twoją nieobecność wykorzystam do tego, żeby jeszcze raz przespacerować się przez wszystkie wpisy od samego początku i porozsmakowywać się w nich. Mam nadzieję, że kiedyś - może szybciej niżbym się spodziewała? - przy którejś kolejnej wizycie zobaczę nowe wpisy - wiślicką Regię, gdzie nic nie widać, bo palatia śpią pod ziemią; smoka w Zagości; pomnik wystawiony Pracojcom i Archeologom; cudownie puste wnętrze kościoła w Siewierzu; Gołębicę ze świstem sfruwającą ze stropu kościoła w Tropiu... I te inne, zwyczajne, niepiękne miejsca, które dopiero pod Twoim spojrzeniem napełnią się blaskiem.

    A tymczasem - dobrego lata życzy
    allegra walker

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutno mi się zrobiło, bo i ja żałuję, że taki kryzys jakiś nadszedł, brak sił i czasu. I właśnie, że bardzo istotne. Lubiłam nasze rozmowy i podziwiam Twoją wiedzę o romańskich ścieżkach, jestem pewna, że jeszcze pójdę Twoim śladem! A i na pewno nie zamierzam zaprzestać pisania, fotografowania, podziwiania świata - choćby w jakimś jak najmniejszym wymiarze, na ile mi będzie dane. Nawet dziś "uciekłam" na parę godzin, ale to była bardziej taka botaniczno-przyrodniczna wycieczka niż śladami historii. Przed dwoma czy trzema tygodniami (mając w pamięci coś, co kiedyś napisałaś) odwiedziłam też wreszcie Zagość, jadąc przez most na Nidzie w Nieprowicach, który miał być drewniany, ale chyba nie był. Tylko kościół już zamknięty był popołudniową porą. I wydał mi się taki... nowy, bielejący nowością w słońcu. Wrócę tam jeszcze, zobaczę te miejsca, o których piszesz! Niech no tylko...
      Myślę, że to tylko przejściowy kryzys, zmęczenie przede wszystkim. Będę pisać na pewno, to dla mnie chyba konieczność.
      Dziękuję za wszystko! I do "przeczytania" już może niebawem.
      Wszystkiego dobrego dla Ciebie, nowych odkryć, dobrych dni
      Ada

      Usuń
  13. Uwielbiam takie widoki... Cieszą oko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ado, będę czekać. Na koniec lata... albo dłużej, tyle, ile będzie trzeba.
    Tak bardzo lubię patrzeć na świat okiem Twojego obiektywu i czytać o tym, jak Ty go widzisz. Dziękuję, że chciałaś dzielić się swoimi wrażeniami, zatrzymywać słowem i fotografią jego ulotne piękno...
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to dla mnie ważne, że mam gdzie wrócić po przerwie; czy raczej: dla kogo, bo miejsce jest mniej istotne i możliwe, że pojawi się całkiem nowy rozdział. Będę informować. Pisanie i fotografowanie są nadal dla mnie ważne, teraz brak czasu wymusił niejako całkiem dobrą decyzję, by trochę się zdystansować, przemyśleć. Do zobaczenia/ przeczytania :)

      Usuń
    2. Do zobaczenia, tutaj lub w nowym miejscu. :-)

      Usuń
  15. ale piękne zakątki w tej Naszej Małopolsce :-)

    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie jest, to prawda! Dziękuję za odwiedziny i zapraszam jakoś w przyszłości, gdy ten blog wyjdzie z chwilowej hibernacji ;-)

      Usuń
  16. Ja też jestem, pamiętaj:) zawsze będę czekać na Twój powrót:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz