Głosy tych, co umarli... Cmentarz przy kościele Najświętszego Salwatora. Czytam cmentarze.
Słowa nie przychodzą, czas upływa tak szybko. Nie chcę, żeby ten dzień, te dni - pierwszy i drugi listopada, Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny - nie chcę, by zostały bez śladu. Opowiem o nich później.
Na zdjęciach stary cmentarz przy kościele Najświętszego Salwatora.
Dotąd widziałam go tylko zza bramy, zza krat.
Konstantinos Kawafis
"Głosy"
Wymarzone, ukochane głosy
tych, co umarli, albo tych, co dla nas
tak są straceni, jak umarli.
Czasem do nas przemawiają w snach
czasem je w zadumaniu słyszy umysł.
A z ich brzmieniem powraca na chwilę
dźwięki najpierwszej naszego życia poezji,
jak muzyka, która nocą, gdzieś w dali, dogasa.
Dotąd widziałam go tylko zza bramy, zza krat.
Zgodnie ze średniowiecznym zwyczajem cmentarze otaczały kościoły.
Stare, kamienne nagrobki. Czas zatarł napisy.
O zmierzchu. Po raz pierwszy z bliska.
Dopiero wczoraj po raz pierwszy mogłam zobaczyć wnętrze kościoła Najświętszego Salwatora.
W zapadających ciemnościach. Rozświetlony płomieniem wotywnych świec.
Niedaleko, po drugiej stronie ulicy, którą z salwatorskiego cmentarza wracano tłumnie w zapadającym zmierzchu, prawie w ciemnościach - rysowała się sylwetka Gontyny:
Na Salwator wracam często od tamtej pory. Czasem udaje mi się podejść bliżej kościoła Najświętszego Salwatora, jeśli zamkniętej furtki nie zasłania akurat pajęczyna, i przyglądam się z bliska starym nagrobkom, czytam zatarte napisy na grobach pięknych dam minionego czasu. Czytam cmentarze.
Wszystkie wycieczki i spacery po Salwatorze znajduję się w osobnej kategorii.
Dziś posłuchajcie Poety. Konstantinos Kawafis, "Głosy"
Na zdjęciach stary cmentarz przy kościele Najświętszego Salwatora.
Dotąd widziałam go tylko zza bramy, zza krat.
Konstantinos Kawafis
"Głosy"
Wymarzone, ukochane głosy
tych, co umarli, albo tych, co dla nas
tak są straceni, jak umarli.
Czasem do nas przemawiają w snach
czasem je w zadumaniu słyszy umysł.
A z ich brzmieniem powraca na chwilę
dźwięki najpierwszej naszego życia poezji,
jak muzyka, która nocą, gdzieś w dali, dogasa.
Dotąd widziałam go tylko zza bramy, zza krat.
Zgodnie ze średniowiecznym zwyczajem cmentarze otaczały kościoły.
Stare, kamienne nagrobki. Czas zatarł napisy.
O zmierzchu. Po raz pierwszy z bliska.
Dopiero wczoraj po raz pierwszy mogłam zobaczyć wnętrze kościoła Najświętszego Salwatora.
W zapadających ciemnościach. Rozświetlony płomieniem wotywnych świec.
Niedaleko, po drugiej stronie ulicy, którą z salwatorskiego cmentarza wracano tłumnie w zapadającym zmierzchu, prawie w ciemnościach - rysowała się sylwetka Gontyny:
Na Salwator wracam często od tamtej pory. Czasem udaje mi się podejść bliżej kościoła Najświętszego Salwatora, jeśli zamkniętej furtki nie zasłania akurat pajęczyna, i przyglądam się z bliska starym nagrobkom, czytam zatarte napisy na grobach pięknych dam minionego czasu. Czytam cmentarze.
Wszystkie wycieczki i spacery po Salwatorze znajduję się w osobnej kategorii.
Piękne. Kolejne miejsce jeszcze nie odkryte - dziękuję.
OdpowiedzUsuńMyślę że te dni nie zostają bez śladu, myślę że zostają w pamięci Twojej, mojej....dni zadumy i refleksji, dni w których wspominamy.
Pozdrawiam Cie Ado serdecznie.
Trudno coś napisać, może dodam refleksję, w takich miejscach widać, że był świat przed nami i będzie po nas, byli ludzie przed nami i będa po nas, mieli swoje emocje, problemy, swoje mieszkania i meble ukochane, swoje zabwki i koty i listy od ukochanego w szufladzie i złych mężów i głupie sąsiadki... I to przeminęło, a jednoczesnie jest teraz i będzie zawsze...
OdpowiedzUsuńM.
Piękne miejsce, idealne na początek listopada.
OdpowiedzUsuńCóż za niezwykłe miejsce! Nigdy tam nie byłam. Pora odkrywać Kraków na nowo. Wszystko przez Ciebie, Ado :-D
OdpowiedzUsuńWitaj Ado. Od kilku dobrych lat w Dzień Zaduszny odwiedzam Stary Cmentarz Podgórski. Sporo tam zapomnienia:(. I niestety nie tylko tam...
OdpowiedzUsuńA przecież "[...]stworzeni jesteśmy przez pamięć. Nie tylko my, świat w ogóle". Serdecznie pozdrawiam. Beata
Miejsce z charakterem, tak jakby oderwane od rzeczywistości;)
OdpowiedzUsuńCzasami dałbym bardzo wiele, aby móc zanurzyć się podobne klimaty, odpocząć od pędzącego świata i szarej rzeczwyistości. Ehhh... marzenia...
Pozdrawiam ciepło w ten długi listopadowy wieczór:)
Piękne miejsce i takie dość... tajemnicze. Doczytałem się kiedyś, że jak głosi legenda, kościół ten powstał na miejscu pogańskiej świątyni. Wstyd przyznać ale nigdy nie widziałem go od środka - dopiero teraz, dzięki Twojemu zdjęciu.
OdpowiedzUsuńTen klimat wewnątrz...
tartuffe
La première photo est très atmosphérique
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, Ado, że ja nigdy tam nie byłam. Wybierałam się całe lato i do tej pory nie dotarłam ... Podświadomie ciągnie mnie w to miejsce, nie wiem czemu, może ta cisza i spokój - jak na Twoich zdjęciach - to jest właśnie to, co każe mi tam się wybrac? Muszę koniecznie ... jak najszybcie, bo jesień tam piękna, taka jak lubię : cicha, nastrojowa i zadumana ... Pozdrawiam! Ewa
OdpowiedzUsuńMoi drodzy - jak miło przeczytać Wasze słowa po takim dniu jak dziś... Męczącym, stresującym, nerwowym i tak straszliwie zimnym!
OdpowiedzUsuńPo prostu - robi się cieplej na sercu gdy Was czytam... Cieszę się, że pomimo odległości, oddalenia i tego, że przecież nie znamy się tak naprawdę - dzielimy jakiś rodzaj wrażliwości, i czasem podobnie czytamy świat.
Bardzo się cieszę, że mogłam pokazać Wam skrawek nieznanego Krakowa.
Myślę, że tamtego wieczoru to miejsce było w jakiś sposób jeszcze bardziej wyjątkowe - może otwarły się bramy czasu, może na kilka godzin otwarł się szlak wiodący w przeszłość, w ginące w pomroce dziejów czasy pogańskich kultów, dokładnie w tym miejscu odprawianych. W zapadającym szybko zmroku, w świetle zniczy palących się na samotnych, starych grobowcach, w zapachu opadłych liści, zapachu świec - było coś więcej, zapewniam! Zaledwie kilka osób znajdowało się na całym ogrodzonym terenie wokół kościoła, patrzyliśmy na siebie z zaciekawieniem, bliscy i odlegli, podobni cieniom. Zapadała ciemność.
Jakże żałuję w czas taki jak ten, że nie mogę - tak jak wielu moich rodaków - pospacerować po starych polskich cmentarzach.
OdpowiedzUsuńBowiem w kraju, w którym teraz mieszkam, grobowce zrównuje się utylitarnie z ziemią, a samo święto zamienia w coś w rodzaju... dziwnej nieco rozrywki. Przepędza to na cztery wiatry wszelką refleksję.
Pozdrawiam
(już z nowego miejsca:)
Pozwolisz, że podam Ci jego adres?:
http://wizjalokalna.wordpress.com
PS. Doprawdy miło jest tu do Ciebie zaglądnąć :)
@ Logos Amicus
OdpowiedzUsuńJak miło znów Cię tutaj widzieć :)
Przepraszam, że z takim opóźnieniem odpowiadam - od kilku dni jestem trochę 'w zawieszeniu' między dwoma miejscami, dwoma czasami, co skutkuje - między innymi - przymusowym odwykiem od internetu.
Rozumiem Cię - choć mieszkałam w innym kraju (i to bliższym) jedynie kilka lat, to nostalgia odzywała się czasem ze zdwojoną siłą.
Nowe miejsce dodaję do ulubionych i serdecznie Cię pozdrawiam.
Magicznie wygląda to miejsce na ostatnim zdjęciu. Zwróciłaś uwagę na cudowny wizerunek z trzewiczkiem?
OdpowiedzUsuń:)
ostatnie foto ma niesamowity klimat
OdpowiedzUsuńebe4 i Przewodniku - dziękuję. Tak chciałabym umieć oddać naprawdę ten nastrój! To ostatnie zdjęcie nawet w niewielkim stopniu nie odzwierciedla tego, jak wtedy to widziałam. Zapadł mi w pamięć ten wieczór i to niezwykłe miejsce - powróciły nawet we śnie.
OdpowiedzUsuńNiewiele widziałam - więc muszę tam wrócić, by już chłodnym okiem obejrzeć wizerunek ze słynnym trzewiczkiem, którego historię/legendę dopiero niedawno poznałam.
Nie byłem w środku (ale z wnętrzami krakowskich kościołów mam ogromne braki, więcej tu przypadkowych odkryć niż regularnych wizyt).
OdpowiedzUsuńŻyczę dobrego, nowego miejsca internetowego (czy też nie tylko?)!
Piękny jest ten wiersz Kawafisa. Gdy ze 20 lat temu trafiłem na tom jego poezji, był to pierwszy wers, który przeczytałem i ciągle mi krąży po myślach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jurek z Krakowa, a bardziej z Zakamycza :) chociaż teraz mieszkam w centrum