Smok z ulicy Smoleńsk i kamienice Talowskiego

Z ulicy Retoryka, gdzie spacerowaliśmy sobie ostatnio z głową w chmurach i zimowym słońcu przyglądając się jak zwykle kamienicom Teodora Talowskiego, warto skręcić w przecznicę noszącą ciekawe miano: Smoleńsk. O nazwach napiszę przy innej okazji, dziś zamiast onomastyki będzie dragonologia. I cóż, będzie znów Talowski. Uporczywość przywiązań nie zawsze daje się łatwo wytłumaczyć. Zobaczymy dwie kamienice i jednego smoka. Oto kolejny etap moich spacerów szlakiem Talowskiego a przy tym jeszcze jeden okaz zdobyty do mojego krakowskiego bestiariusza. Zapraszam!




Przy ulicy Smoleńsk, na tym jej odcinku, który zawarty jest między ulicą Retoryka a Alejami zatrzymuję się tamtego grudniowego dnia przed dwiema sąsiadującymi ze sobą kamienicami. Smoleńsk 18 i 20. Kamienica pod numerem 20 to niewątpliwie projekt Teodora Talowskiego. Czy mam pisać jeszcze raz moją zwyczajową listę w samych superlatywach?

Talowski to nie architekt lecz poeta, który zamiast metafor i materii słowa posługiwał się cegłą przygotowywaną podług specjalnej receptury, kamieniem, roślinnością, czasem historycznym i nieskrępowaną fantazją...

...Ale i słowem też. Jego kamienice zdobione są często inskrypcjami o pięknym kroju pisma, łacińskimi sentencjami (przypomnę najbardziej znane, te z Retoryki: faber est suae quisque fortunae, ars longa - vita brevis, festina lente...). Tutaj, na samym szczycie wieńczącym fasadę kamienicy przy ulicy Smoleńsk 20 ze zdumieniem przeczytałam inną, krótką inskrypcję. Na wysokości pierwszego piętra, tuż powyżej okien o pięknej kamieniarce ( nawiązującej moim zdaniem do renesansowej, może wawelskiej?) fasadę zdobi kamienny pas z wykutym łacińskim napisem:

ANNO . D. MDCCCLXXXVIII - mamy tutaj już datę powstania budowli. 
Kto odczyta? Chociaż to chyba zbyt łatwa zagadka.

Szczytu kamienicy nie podejmuję się opisać. Gdy zobaczyłam go dokładnie (potrzebny jest zoom, bo kamienica dość wysoka a zaś ulica Smoleńsk wąska i nie ma dobrego odejścia, stąd dziwna perspektywa tych zdjęć, za co estetów przepraszam), więc gdy zobaczyłam go po raz pierwszy z bliska w całym bogactwie zdobień, form architektonicznych, przeplatających się wątków z tak różnych architektonicznych "bajek" - po prostu zaniemówiłam. Na mój użytek nazwę sobie zatem ów projekt: dicere est argentum, tacere aurum, i tak nazywać będę odtąd tę przepiękną kamienicę. Może razem uda nam się rozdzielić splecione wątki? Może pomożecie mi w rozszyfrowaniu  tego kamiennego kodu?





Ja widziałabym to tak (od samej góry):
  • maszkaron wieńczący trójkątny szczyt budowli - tu myślę natychmiast o attyce Sukiennic, maszkarony, spływy wolutowe, kule...
  • poniżej maszkarona widać (jak się zdaje) paletę malarską z pędzlami (ciekawe, dla kogo powstał projekt tejże kamienicy? czy to ma związek z tym godłem, czy też przypadek?)
  • fryz z trzema literami - czy dobrze odczytuję? C + M + B - czyżby chodziło o Trzech Królów? W takim razie - jakże na czasie będzie mój dzisiejszy wpis!
  • małe okienko ujęte w kamiennym obramieniu i zwieńczone trójkątnym tympanonem - takich wiele w architekturze Krakowa (choć tutaj, w tym położeniu, a szczególnie z dużym oknem poniżej, utrzymanym w całkiem innym stylu - ciekawa dysharmonia)
  • duże okno i dwa malarskie fryzy, szczególnie ten poniżej jest dekoracyjny
  • i absolutne arcydzieło, przepiękna sgraffitowa (?) dekoracja, pejzaż leśny czy nadwodny, drzewa o smukłych kształtach, rośliny o podłużnych liściach, esowata linia brzegu, korony drzew tak lekkie jakby unosiły się w powietrzu. Piękny, oszczędny pejzaż na czarnym tle. Tuż powyżej dużego okna rysunek zmienia się, jest mniej dosłowny, może przedstawia kulę słoneczną a może wir elementów jak na witrażu Stań się u stóp Boga Ojca. Jakie skojarzenia wywołuje ten czarno-biały pejzaż? U mnie - dwa całkiem odmienne. Najpierw pomyślałam o japońskich grafikach a w chwilę potem o wawelskich werdiurach, tym niezwykłym widzeniu przyrody, gdyby tak wyobrazić je sobie bez koloru? Czarno-białe? Może to jest jakiś trop.
A może jest całkiem inaczej.
To tylko moja prywatna próba odczytania, taka zabawa w skojarzenia, bez żadnych poszukiwań czy studiów. Całkowicie amatorska. Czyli: od amo, amare, amavi... wiadomo.

Tak czy inaczej, dom pod numerem 20 to dzieło Teodora Talowskiego. Mamy jego podpis, na wysokości parteru, tuż obok dekoracyjnych metalowych kotew, które są w jakimś stopniu pieczęcią architekta. Inskrypcja jak zwykle łacińska: fecit Theodorus Talowski.



Na zdjęciu poniżej widać dwie kamienice, o których dziś tutaj opowiadam. Ta po prawej to dzieło Teodora Talowskiego, ul. Smoleńsk 20 (przy prawym brzegu kadru, tuż pod ankrą widać jasną kamienną płytę - to ta z inskrypcją - podpisem architekta). Druga z kolei to numer 18, czyli ta, na której przysiadł smok.



Poniższe dwa zdjęcia są po prostu koszmarne, ale musicie mi wybaczyć. Zresztą, może to i dobrze zobaczyć czasem świat takim, jaki jest naprawdę. Po prawej dwie kamienice z cegły, niedawno odrestaurowane.


Tu będzie zdjęcie jeszcze gorsze (jeśli to możliwe), które wszakże ma tę zaletę, że widać dość dobrze ów ciekawy szczyt wieńczący kamienicę pod nr 20 oraz przyczółek kolejnej, sąsiedniej kamienicy. Na nim taka niewyraźna, zielona plamka. Co to jest?



Otóż właśnie - oto smok z ulicy Smoleńsk, we własnej osobie.
Za chwilę będzie tutaj więcej zdjęć, na razie kilka faktów. Kamienica pod nr 18 wygląda mi na projekt Talowskiego, ale po smutnych doświadczeniach z elektrownią na Łobzowskiej (pamiętacie? byłam przekonana, że to Talowski, a budynek okazał się być projektem Rzymkowskiego, ech... ) mówię mojej intuicji: zamilknij. Nie ma tabliczki, nie ma inskrypcji, ja nie mam teraz dostępu do źródeł i nic nie wiem.

Tak czy inaczej kamienica jest piękna i teraz przedstawię kilka jej zdjęć, lepszych i gorszych, z przewagą tych drugich. Ulica Smoleńsk, jako się rzekło, jest wąska niczym wąwóz, stąd kadry są takie jak widać. Oczywiście jest to pójście na łatwiznę - znam takich, co wchodzą nieustraszeni do budynku po przeciwnej stronie i robią zdjęcie smoczysku dokładnie en face. (M., chapeau bas!) Też tak kiedyś zrobię, jak odbuduję zachwiane podstawy asertywności.

Ale nawet w takim diagonalnym ujęciu widać, że smok jest wielkiej urody.
Co prawda (mówię to po cichu), odnoszę wrażenie, że przed konserwacją był nieco piękniejszy (smok z fasady ul. Smoleńsk zdjęcie sprzed konserwacji). Jak wam się wydaje? Marudzę, prawda? Ale mam wrażenie, że teraz stracił trochę na plastyczności, skrzydła nie są tak wyraźnie zarysowane, szczególnie to w górze. Na jednym ze zdjęć smok będzie trochę przycięty - smok wybaczy - jednak taki zoom to nie jest moja specjalność, a zdjęcie zostawiam, bo bardzo podoba mi się światło. Słońce oświetlało fasady domów naprzeciwko, odbijało się od okien i te świetlne odblaski kładły się na mury po przeciwnej stronie ulicy. Niesamowita gra świateł. Muszę jednak zapamiętać, żeby następnym razem spróbować fotografowania o innej porze dnia.

Dwa zdjęcia pokazują zbliżenia smoczego ciała. Na lewym smoczym udzie :) widać inskrypcję - może niezbyt wyraźnie, ale wydaje mi się, że można odczytać nazwisko: J. Gorecki. I już wyraźniej miejsce i datę: Kraków 1898. Myślę, że nie popełnię błędu wskazując na Zakład Artystyczno-Ślusarski Józefa Goreckiego i Spółki w Krakowie jako na miejsce wykonania smoka z ulicy Smoleńsk.








A poniżej jeszcze portal, przepiękny portal kamienicy pod nr 18. I znów myślę sobie - kto mógłby to zaprojektować jeśli nie Talowski? Ale nauczona doświadczeniem z elektrownią przy Łobzowskiej nie mówię o tym głośno - trudno się potem wycofywać z błędnej atrybucji. Człowiek wychodzi na - pozostając w poetyce architektury Talowskiego - stwora przedstawionego jako godło domu Faber est suae quisque fortunae ;-)  Gdyby ktoś z was mógł wskazać jakieś źródło, gdzie szukać autora projektu kamienicy pod nr 18, będę wdzięczna.




I na tym kończymy spacer śladami Teodora Talowskiego. Przede mną dalsza część ulicy Smoleńsk, po drugiej stronie Retoryki. Pójdziemy w stronę Felicjanek, pewnie zaglądnie się do Massolitu a może najpierw spojrzy na słoneczne fasady dwóch czy trzech innych budynków? Tyle pięknych architektonicznych detali, tyle słońca, dziwne kadry, bo trzeba ominąć tysiące samochodów, trzeba patrzeć w górę. Ale to następnym razem. Jeśli coś w tym tekście było wyjątkowo niespójne czy nad miarę chaotyczne - to dlatego, że choruję i walczę z gorączką ;)

W osobnej kategorii można znaleźć wszystkie wpisy na blogu poświęcone Talowskiemu.

A teraz żegnam się na kilka dni. Udanego tygodnia!

***

styczeń 2015
I tak to się skończyło. To był ostatni wpis przed długą, dwuletnią przerwą i nastąpiła słynna blogowa katastrofa, blog Kraków i okolice odszedł w wirtualny niebyt. Przed skasowaniem udało mi się na szczęście zrobić kopię i z niej powoli odzyskuję archiwalne teksty doklejając brakujące zdjęcia (to zajmuje najwięcej czasu). Traktuję to jako formę pokuty ;) i nie mam pojęcia, kiedy skończę. Przed skasowaniem bloga zrobiłam jeszcze jedno głupstwo - zmieniłam jego adres internetowy i dopiero potem usunęłam. Tamten poprzedni, właściwy adres został przez kogoś przejęty i funkcjonuje sobie w sieci, nie mam na to wpływu. Teraz, reaktywując to pisanie zastanawiałam się, czy nie zmienić nazwy jakoś definitywnie, zdecydowałam jednak zachować wszystko tak, jak było. W końcu jest to historia pewnej pasji i przywiązania.

Komentarze pod tym postem musiałam wyjątkowo skopiować ręcznie. Imię autora znajduje się na początku każdego wpisu, kolejność i hierarchia wpisów zostały zachowane.

Komentarze

  1. Tak. Samochody, kontenery, reklamy… jak łatwo byłoby robić zdjęcia, gdyby nie te szpecące dodatki. Prowadzę (z przerwami) miejskiego bloga i wiem, jak trudno jest zrobić ciekawe ujęcie, gdy połowę misternego detalu zasłania np. "Świat paznokci Dżesika" :-)Z drugiej strony, takie przeszkody bywają dla zmyślnego fotografa kreatywne. I świetnie to widać na Twoich zdjęciach! Jedna kamienica a ileż zagadek. C+M+B świetnie się wpisuje w dzisiejszą Epifanię, choć pierwotne znaczenie tego skrótu z Trzema Królami ma niewiele wspólnego. Swoją drogą ciekawe, od kiedy istnieje tradycja wypisywania C+M+B na drzwiach z okazji "kolędy"?Jak to dobrze, że pojawił się nowy wpis na Twoim blogu. Uwielbiam być inspirowana do takiego twórczego podróżowania (chociażby palcem po mapie, nawet wirtualnej). Jakaż to odmiana we wszechotaczającym świecie "Salonów fryzur Violetta" ;-))Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarze pod tym postem musiałam skopiować ręcznie. Imię autora znajduje się na początku każdego wpisu, kolejność i hierarchia wpisów zostały zachowane

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak – tylko we fragmencie, w szczególe, w jakimś wycinku rzeczywistości mogę fotografować Kraków. I gdy oglądam stare zdjęcia, już nawet nie Kriegera, tylko późniejsze, Bułhaka czy Hermanowicza – jak ja im zazdroszczę! Jaki piękny wtedy był Kraków. Wiem, że to dość kontrowersyjna teza i zwolennicy nowoczesności na pewno się nie zgodzą. Marzy mi się Kraków piękny, przestrzeń miasta tworzona przez ludzi odpowiedzialnych za wspólną własność. W końcu widok takiej czy innej ulicy, perspektywa, szeroki kadr – jest chyba wspólną własnością? Żeby nie szpecić tymi wszystkimi krzykliwymi reklamami, bannerami, płachtami. Do niedawna – stoiska z okularami w zabytkowych portalach na Starym Mieście – do tej pory zresztą niewiele się zmieniło. I pewnie nie zmieni. Ha, mój optymizm ;)

    „Świat paznokci Dżesika” – padłam i nie podniosę się tak szybko ;))

    Przyznam się, że w ogóle nie mam pojęcia, jaka jest historia i skąd wzięła się tradycja zapisywania K+M+B. Trzeba by o tym poczytać, nie lubię nie wiedzieć.
    To ja dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Sukienka w kropki:

    Zdrowia życzę! Nie dziwię się Twojemu zachwytowi, istotnie kamienice są przepiękne. Mnie również bardziej podoba się smok przed restauracją.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawda? Nie wydaje mi się przecież: był bardziej wyrazisty, dynamiczny, „z pazurem” ;-) Wydaje mi się, że skrzydła były inaczej kształtowane, a może to tylko patyna i kontrasty, jakie dawało tamto zestawienie kolorów. I cegła też była piękniejsza. I jeśli jestem świadoma, że Talowski wytworzył taką recepturę cegły, żeby (będąc nową) przypominała fakturą i kolorem starą, ciemną, czasem chropowatą cegłę – jakby pochodzącą z rozbiórki jakiegoś dawnego zamczyska, to nie jestem pewna, czy taka wymuskana, czysta, jednolita ceglana fasada mi tu pasuje. Ale ja jestem laikiem, może nie mam racji.
    Dziękuję, kuruję się jak mogę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. akwamaryna:

    To prawda, kamienica piękna, i ta czerwona cegła, którą bardzo lubię.Detale wykonane po mistrzowsku.A rok 1888:)Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko się zgadza! To właśnie rok, jaki jest zapisany dwukrotnie na fasadzie kamienicy Talowskiego. Jeśli lubisz cegłę, to za jakiś czas spodoba Ci się na pewno seria zdjęć jeszcze innej kamienicy, też Talowskiego oczywiście. Mam już jakieś jej zdjęcia, ale dzień był pochmurny i muszę je powtórzyć. Jeśli cegła – to tylko w słońcu, najlepiej takim popołudniowy.Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cardoso:

    Aż do Twojego dzisiejszego wpisu byłam absolutnie pewna, że Talowski ma swoją monografię… Szczyt kamienicy nr 20 fantastyczny, ale faktycznie: rozebrać go na części pierwsze, oto jest sztuka! Oprócz secesyjnych malarskości ze swoistym horror vacui ujął mnie ten przerwany gzyms, którego fragment jakby "wskoczył" w zwieńczenie okna u szczytu…A tak na marginesie, bardzo mi się podoba etymologia słowa "amatorski". A smok, faktycznie stracił nieco ze swego uroku po konserwacji. Bo przecież patynę lubimy bardzo, w rozmaitym wydaniu…

    OdpowiedzUsuń
  9. Dekompozycja Talowskiego, dekonstrukcja! Myślę, że podobało by mu się, że ktoś po stu latach z okładem stara się odczytać jego architektoniczny szyfr, wielki palimpsest, wielką księgę nawiązań. Horror vacui – to świetnie opisuje ten szczyt architektoniczo- rzeźbiarsko- malarski.

    Portal z okienkiem i przerwanym gzymsem to już 18, więc głośno nie powiem, że Talowski, dopóki nie znajdę jakiejś solidnej podstawy. Ale pomyślę już teraz, a co! ;)Talowskiemu poświęcono chyba kilka dobrych artykułów, nawet miałam zapisane tytuły, ale ciągle opieszale zabieram się do tego. Czy wyszła jakaś monografia książkowa, nie potrafię niestety powiedzieć. Obawiam się, że wszystko już zostało napisane, wszystko powiedziane i nie mogę nic dodać. Ale mogę popularyzować, pokazywać, to już coś.

    Zgadzasz się, że smok już trochę „stracił pazur”? Teraz żałuję, że gdzieś zgubiłam zdjęcia z 2008 r, sprzed konserwacji. Nic to, znak czasów.Dziękuję za wspólne czytanie Talowskiego!

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, opowiadam głupstwa z tym portalem.
    Już widzę, który gzyms miałaś na myśli – rzeczywiście trafne spostrzeżenie! Tak jakby jakaś erupcja – tam gdzie ten tygiel alchemiczny, elementy stworzenia świata albo kula słoneczna przerywają ciągłość gzymsu i wyrzucają go ku górze. Świetne! Ale ten portal w 18. – też kamienne nadproże (nie wiem, czy to dobry termin) wyrzucone wyżej, ponad okno, a poniżej ceglany łuk. Inwersja.

    OdpowiedzUsuń
  11. Drui:

    Smok mnie oczarował! Mam nadzieję, że w swojej życia wędrówce kiedyś stanę pod tą kamienicą i na smoka popatrzę. Dobrze, że znowu tutaj jesteś! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Smok będzie czekał i nabierał patyny (w krakowskim powietrzu nie zajmie mu to wiele czasu, mam nadzieję) i będzie jeszcze piękniejszy :-)
    Dziękuję za wsparcie!
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  13. Sake:

    Ten smok jest zjawiskowy! Szkoda że już nie mieszkam w Krakowie. :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Prawda? Może nawet ciekawszy od wawelskiego. Ja też nie mieszkam w Krakowie, ale chyba mam trochę bliżej ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. guciamal:

    Przeczytałam i zrobiło mi się wstyd, bo na ulicy Smoleńsk mieszkałam kilka dni dwa lata temu. Pisałam wówczas o lokum, z którego widok powinien być doliczany do ceny apartamentu (widok ponad dachami klasztoru Felicjanek na Wawel). Wstyd – dlatego, że ulica wydawała mi się nieciekawa. To chyba błąd patrzenia pod nogi zamiast w górę. Według Wikipedii obie kamienice są projektu Talowskiego, ale to tylko Wikipedia :( Piękne są te kamienice i już nie mogę odżałować, że będąc tak blisko nie zwróciłam na nie uwagi. Smok – zdecydowanie przed restauracją. No i podziwiam zdjęcia, wiem, jak tam wąsko i jak trudno złapać perspektywę

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale jakiż tam wstyd! Jak by to ująć, no, powiedzmy że to moja pasja – oglądanie detali architektonicznych, a już jak Talowski, to wiadomo, że nie będę patrzeć pod nogi ;)
    Ciekawe, czy znasz Kamienicę Pod Pająkiem przy Karmelickiej, ta dopiero jest spektakularna. A widok z górnych pięter przy ulicy Smoleńsk na Wawel musi być naprawdę piękny, może kiedyś sama zobaczę.

    OdpowiedzUsuń
  17. montgomerry:

    Świetny post:) dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  18. A dziękuję, bardzo mi miło :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. nutta:

    Rok 1888. Na stronie parafialne odnalazłam: "Jedną z najpopularniejszych tradycji jest zwyczaj święcenia kredy i pisania nią na drzwiach wejściowych napisu K + M + B (aktualny rok). Litery mają symbolizować trzech Królów: Kacpra, Melchiora i Baltazara. W rzeczywistości jest to błędny napis i błędna symbolika. Prawidłowo powinno pisać się na drzwiach: C M B (aktualny rok). Taki skrót oznacza "Christus Mansionem Benedicat" czyli "Niech Chrystus błogosławi temu domowi". Prawdopodobnie w wyniku mylnej interpretacji w Polsce przekształcono CMB na K+M+B." Smok jest uroczy, jak broszka przypięta do budynku; a sgraffiti z drzewami – pięknie wykonane (rzucona rycina). Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nutto, bardzo dziękuję! Taka eksplikacja istotnie wpisuje się tutaj idealnie! Pasuje idealnie, nawet miejsce, w którym zamieszczono inskrypcję – na samym szczycie fasady. Często w analogicznym miejscu występuje inny detal architektoniczny: Oko Opatrzności. Niektórzy odczytują to wyłącznie w symbolice masońskiej, ale przecież najprostsze wyjaśnienie jest czasem najlepsze – po prostu oddanie domu pod opiekę wyższej instancji.
      Smocza broszka :) Na wielu krakowskich domach przysiadły takie czy inne stwory, z czasem może uda mi się zrobić inwentarz tego uroczego bestiariusza.
      Serdeczności :)

      Usuń

Prześlij komentarz