Jesienna opowieść - Wawel. Kolorowe kobierce z liści dzikiego wina na murach.
Pogoda nie zachęca do spacerów i nie bardzo poprawia nastrój. Szaro i ponuro, jakiś dziwny czas "pomiędzy", w zawieszeniu między zimą a zimą. Najlepiej chyba wybrać się na jakiś spacer... w przeszłość. Tylko na chwilę. Mam sporo jesiennych zdjęć, którymi nie zdążyłam się z Wami podzielić - a zatem zapraszam na spacer jesienny, znów na Wawel.
I wtedy, bodajże ostatniego dnia października, zobaczyłam na jednym z krakowskich blogów zdjęcia, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie:
- zachwyciły
- wyrwały z marazmu
- zmusiły do wyjazdu do Krakowa - pierwszego listopada, wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi (korki na drogach, nieciekawy dojazd)
Po prostu musiałam zobaczyć, czy to miejsce - znane mi przecież - naprawdę wygląda w ten sposób! Dzień był niezapomniany - zrobiłam wtedy chyba najdłuższy z moich krakowskich spacerów (ale o tym kiedy indziej) i zobaczyłam. Dzień był zimny, ale słońce świeciło tak mocno, przejrzyste powietrze. Miejsce było zwyczajne, takie, jakim je zapamiętałam.
Nie jest sztuką widzieć, lecz WIDZIEĆ!
Transfiguracja zwyczajności w zachwycający nowością obraz - to wszystko tylko w oku, w umyśle, w ułamku sekundy.
Był tylko jeden punkt, z którego należało patrzeć, aby miejsce zwyczajne zmieniło się w niezwykłe. On je znalazł całkiem naturalnie - a ja, wiedziona niewytłumaczalnym przymusem, musiałam je odnaleźć i popełnić plagiat. Mieć ten obraz dla siebie.
Zasłony z płonących jesienią liści.
Orientalny kobierzec, perska bajka.
Nieczęsto tak się zdarza, zwykle godzę się z tym, że widzę na swój sposób, nie zazdroszczę, powtarzam sobie za Herbertem (tym razem Frankiem Herbertem) cytuję z pamięci:
wiele jest stopni widzenia i wiele jest stopni ślepoty,jakich brakuje nam zmysłów, że nie dostrzegamy prawdziwego świata, który nas otacza
Ale są tacy, którzy widzą!
I taka jest historia mojego plagiatu.
Trzy zdjęcia powyżej to pomysł skradziony na blogu, który bardzo lubię i który nieodmiennie mnie inspiruje - jakkolwiek rzadko posuwam się do kradzieży. Oryginalne zdjęcia zobaczcie koniecznie u Tartuffe'a ,Tartuffe - dziękuję! Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi za złe tego plagiatu. Wracaj jak najszybciej do zdrowia, niech czas do najbliższych fotograficznych spacerów i łowów upłynie w mgnieniu oka!
Dzięki Tartuffe'owi - bo zanim nie zobaczyłam jego zdjęć, nawet nie zamierzałam wybrać się tamtego dnia do Krakowa) mój krakowski spacer przyniósł mi dziesiątki zdjęć i piękne wspomnienie prawdziwie złotej jesieni. Inne fotografie z 1.go listopada pokażę w najbliższym czasie, ale teraz jeszcze dwie z widokiem na Basztę Sandomierską. Ta ściana pokryta orientalnymi gobelinami po lewej to po prostu budynek szpitala wojskowego z czasów, gdy na Wawelu koszary urządziło sobie austriackie wojsko.
Trzy ostatnie zdjęcia to już mój własny punkt widzenia.
Z dedykacją dla Tartuffe'a, ma się rozumieć i dla Was.
Przesyłam Wam tyle ciepłych myśli ile kolorów na tych jesiennych zdjęciach.
Wszystkiego dobrego!
Z każdym kolejnym słowem i kolejnym zdjęciem rósł mój zachwyt tym, co przeczytałam i zobaczyłam ... Ado, ostatnie najpiękniejsze! Dopuszczę się niestety (wybacz!) profanacji w tym pięknym literacko miejscu i powiem banalnie, że ... zaniemówiłam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! E.
Boże! Jakie to piękne. Ile radości dla mnie dzięki takim zdjęciom. Dziękuję:) Opromieniła Pani (opromieniłaś:)?) mój wieczór. Pozdrawiam z zaśnieżonej Warszawy. Monika (niezmiennie od Frosta:)).
OdpowiedzUsuńPięknie. I dzięki wielkie za słowa Franka Herberta. Może uda mi się w tej ponurej zimie - nie zimie coś jednak dostrzec? A może... zaszyć się gdzieś i poczekac do wiosny?
OdpowiedzUsuńTymczasem czekam niecierpliwie na kolejne wspomnienia i przesyłam ciepłe myśli znad gorącej herbaty :-)
Piękne po prostu - chyba nic więcej napisać się nie da!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Dziękuję Wam za tak miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńMEA - a wiesz, że ja tamtego dnia właśnie zaniemówiłam widząc ten wyczyn jesieni? To przecież nadmiar, o włos od kiczu...
Ostatnie :) Ja też je lubię - dowód, że piękno czasem po prostu "rzuca na kolana" ;))
Moniko - nie potrafię nawet wyrazić, jaką miłą niespodzianką był Twój list. Serdecznie dziękuję :) Przed chwilą wysłałam @
Pozdrawiam ciepło!
Fio - strategia przeczekania brzmi kusząco... ale to tyle czasu, może lepiej - tak sobie tłumaczę - jednak wyjść i szukać? Nigdy nie wiadomo, jaki moment wybierze sobie to, co niezwykłe, by się objawić ;) Co nie zmienia faktu, że całe święta spędziłam w leniwej i beztroskiej hibernacji :)
Joo - pięknie dziękuję w imieniu Wawelu, jesieni i tych niezwykłych chwil, kiedy wszystko układa się w najlepszą całość.
Serdecznie pozdrawiam :)
O, jakie piękne barwy jesieni :)
OdpowiedzUsuńPo prostu cudnie.
OdpowiedzUsuńPrzepiekne te liscie! Az zatesknilam za jesienia.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za brak polskich liter, ale po formacie gdzies zniknely i musze je wyczarowac na nowo.
coucou Ada...
OdpowiedzUsuńque tes photos sont belles...poesie couleurs cadrage...et la decouverte de ces tres beaux sites que tu nous offres...
j'aime toujours venir me balader sur ton blog...
A travers ton regard la Pologne est un merveilleux pays...
tous mes compliments Ada.....;o)
et plein de bonheur pour cette nouvelle année qui approche...
amitiés...
clo
J'aime la dernière photo - les couleurs d'automne.
OdpowiedzUsuńAdo, te zdjęcia faktycznie zrobiłam wczesnym letnim rankiem, choc i tak nie było łatwo ...
OdpowiedzUsuńMam właśnie zamiar wrócic jeszcze raz do zdjęc (przynajmniej do tych ulubionych), które już wcześniej pokazywałam w innym miejscu. Niektóre roślinki już się ostatnio pojawiły po raz drugi :) Będzie też i mój Kraków ... Pozdrawiam! E.
Pięknie! Po prostu pięknie! Jakiś niesamowity, lekko średniowieczny klimat, który czaruje zmysły. Szczególnie teraz, w ten dramatycznie przygnębiający czas.
OdpowiedzUsuńKoloru! :)
Pozdrawiam serdecznie:)
Po tylu komentarzach nie napiszę już nic oryginalnego. Wiesz, Ado, że mam lekkiego fioła na punkcie kolorów... Twoje niesamowite zdjęcia-ujęcia upewniły mnie, że WARTO SZUKAĆ WSZĘDZIE I O KAŻDEJ PORZE ROKU, a nagroda nas nie minie ;)Pozdrawiam kolorowo
OdpowiedzUsuńJak miło Was gościć i czytać. Cieszę się, że podoba się Wam ta 'eksplozja jesieni' :)
OdpowiedzUsuńEventually - dziękuję, miło mi, że tu zaglądasz :)
Przewodnikpokrakowie - dziękuję! I pozdrawiam ciepło :)
Lilithin - to był piękny dzień i zdjęć mam mnóstwo - jeszcze Was będę tymi jesiennymi obrazami męczyć ;)
Clo - quel plaisir de te lire :) Merci pour ta visite et ce que tu dis, je suis vraiment touchée..
Que la Nouvelle Année t'apporte a toi aussi plein de joie et de bonheur!
AB merci! J'aime bien la derniere aussi :) Et l'endroit c'est, bien evidemment, le chateau de Wawel.
MEA - to bardzo się cieszę! Gdy zobaczyłam, że tamten adres już jest niedostępny, to przez chwilę pomyślałam, że coś się z nimi stało... A tyle tam miałam ulubionych zdjęć - ten piękny Tyniec zimowy i architektura drewniana i koty - to dobrze, że będą wracać :)
Pozdrawiam :)
Artur - bardzo mi miło, że Ci się podobają :) Przygnębienie, smutki i szarości trzeba próbować odpędzić każdym dostępnym sposobem!
Średniowieczny klimat, hmmm... ciekawe :) Podoba mi się to skojarzenie!
Serdeczności :)
Magdala - właśnie myślałam o Tobie i Twoich poszukiwaniach koloru - całkowicie się zgadzam, szukać warto zawsze, piękno odsłania się niespodziewanie, czasem w najbardziej zaskakujących miejscach.
Serdecznie pozdrawiam :)
Może nie całkowicie i w pełni średniowieczny klimat, ale jednak. Tak jakoś, ot tak, po prostu. Czasem mam bardzo dziwne skojarzenia, które często nie pasują swoją formą i tym, co wyrażają, do danego problemu. Dziwne, prawda?
OdpowiedzUsuńHmmm, kolor! Popatrz, jesień była nie tak dawno temu! A co dzisiaj, w te szare, przygnębiające, gnuśnie dni moglibyśmy oddać, za chwilę koloru, jego ciepła i tej niesamowitej atmosfery... Swoista magia.
Artur, mnie właśnie spodobało się to porównanie dlatego, że jest nieoczekiwane, a po namyśle okazuje się bardzo trafne - pomyślałam o średniowiecznym malarstwie, miniaturach, polichromii. Niezwykle intensywne kolory. Zresztą, gdy nad tym pomyślę, to tak właśnie widzę wieki średnie (wiem, uogólnienie) w intensywnych barwach, jaskrawych kontrastach.
OdpowiedzUsuńA te nasze dyskusje o kolorze sprowadziły do mnie... zimę! Do Bielska pewnie też :) Za oknem ogród i las całe w śniegu. Pięknie :)
Powiem ci jedno - kiedy będę w Krakowie (kiedyś!) wydrukuję sobie twojego bloga i zrobię wyprawe szlakami Ady:). Sam nie znalazłbym tych wszystkich miejsc.
OdpowiedzUsuńMarcinsen - nie sądziłam, że komuś się uda mnie dziś rozśmieszyć :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Jeśli wybierzesz się kiedyś do Krakowa, to niczego nie drukuj, tylko napisz - będę Twoim i Twojej T. wirtualnym/realnym przewodnikiem :)
Serdeczności!
Jaki plagiat? Twoje zdjęcia są kapitalne - od kolorów po kompozycję.
OdpowiedzUsuńGratuluję :) Szczególnie, że taki widok nie był trwały - pogoda ;)
tartuffe
Tartuffe - dziękuję :)) Za dobre słowo i tamtą inspirację. A pogoda rzeczywiście była efemeryczna - chyba tylko dwa albo trzy dni słońca i potem wszystkie kolory spłynęły z deszczem.
OdpowiedzUsuńBardzo urokliwe te kolory. wstyd ale taki ze mnie Krakus, że 2 lata na Wawelu niebyłe, a przejeżdzam u jego stóp codziennie
OdpowiedzUsuńAch!
OdpowiedzUsuńPięknie!
OdpowiedzUsuń