O wschodzie Słońca. Wiejski ogród o świcie.


Muszę koniecznie zobaczyć pierwszy punkcik światła, z którego poczyna się świt. Muszę koniecznie być obecny, sam, przy zmartwychwstaniu Dnia, w czystej ciszy, gdy zjawia się słońce. W tym całkowicie neutralnym momencie otrzymuję od lasów na wschodzie, od wysokich dębów, jeden wyraz: "Dzień", który nigdy nie jest tym samym. Nie wypowie go żaden znany język.

Thomas Merton, Dzień obcego, wydawnictwo homini, 2005, s. 53.


Dziś wstałam jeszcze przed świtem. W tak upalne dni trudno jest pracować w południe, a wcześnie rano temperatura jest jeszcze znośna. Wstałam o godzinie 4.00 z poczucia obowiązku a w nagrodę otrzymałam bajkowy wschód Słońca. Tyle niezasłużonego piękna, spektakl, który wydawał się być tylko dla mnie, na niedużej scenie, w dość ciasnym horyzoncie między lasem a drzewami nad rzeką - ale gdyby mnie nie było, wszystko potoczyło by się dokładnie tak samo. (Słyszę słowa Miłosza: "żadnego ubytku...". To pewne, świat nie odczuje braku jednej pary zachwyconych oczu). A w oczach światło, którego nie sposób opisać. Piękno zwielokrotnione w miliardach wodnych odbić, odblasków, kaskady kropel rosy, każde, najmniejsze źdźbło trawy obwiedzione świetlistą, mokrą obwódką.


Lubię światło zachodzącego Słońca, ale to poranne o świcie - czy to przez wysiłek porannego wstawania, czy przez dodatek wodnego wzorca rosy - wydaje mi się czymś wyjątkowym, nieziemskim. I nawet cały dzień ciężkiej pracy nie zdołał zatrzeć tego wrażenia. Gdy zamykam oczy, widzę świat o miękkich konturach, mniej jaskrawy. Nie tak ostry. Trudno mi jest teraz pisać (tak fizycznie trudno po prostu), ale takim światłem, takim światem - nie mogłam się nie podzielić.

I chyba nikogo, kto zna mnie choć trochę, nie dziwi, że zamiast pracą - najpierw zajęłam się fotografowaniem! Wszystkie zdjęcia pozostawiłam bez jakiejkolwiek ingerencji poza zmniejszeniem i podpisem.
Tak było.

I właściwie nie ma znaczenia, co jest na zdjęciach. Kawałek świata, jeden z milionów. To jest na wyciągnięcie ręki, dla każdego obraz będzie trochę inny, ale tak samo zatopiony w świetle jak w bursztynie. Wystarczy tak niewiele.
























A może udało mi się kogoś namówić? Ktoś wstanie jutro ze mną o 4. rano?

Jeden z czytelników, Marcel, sam poeta i niestrudzony w uważności obserwator świata, podpowiada mi piękne poetyckie skojarzenie - cykl "Pieśni Ewy" belgijskiego poety Charlesa Van Lerberghe'a. Nie znałam ich wcześniej, zaczytałam się, zasłuchałam w poezję piękną jak świt. Potem znalazłam je również w polskim tłumaczeniu. Czyż nie pasują tutaj idealnie? 

Oto jest pierwszy ranek świata. 
Jako kwiat roztulony wśród nocy błękitnej, 
W młodzieńczym wietrze, co nad falą lata, 
Wykwita ogród błękitny.

Wszystko w nim jeszcze łączy się i miesza:
Dreszcz liści, ptasi śpiew, lot piór,
 — Szmer źródeł, głosy wód, głosy powietrza,
 — Wszystkie podźwięki, które wkoło dyszą 
W ogromny chór, które przecie są — ciszą. 

Merci encore, Marcel.

Komentarze

  1. Kiedyś nauczyłam się tego cytatu z Mertona na pamięć. Ale chyba nigdy nie widziałam zmartwychwstania Dnia. I frapująca myśl- ten cud wschodu słońca nie potrzebuje widza. I druga- kiedyś odbędzie się, mimo że mnie już nie będzie. Piękno i groza w jednym. Skojarzenie z wierszem Wisławy Szymborskiej "Nazajutrz-bez nas".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten "pierwszy punkt światła" robi oszałamiające wrażenie. I świadomość, że to wszystko jest dane, hojną ręką, szerokim gestem, niewyczerpalne bogactwo - w skończonym czasie, który sam jest jak mgnienie. "Ach, iskrą tylko..."

      Usuń
    2. Ja wstanę :) Codziennie budzę się ok. 4.00 nad ranem i marzę o takich porankach, ale niestety za oknem blokowisko ...
      Widzę, że lawenda rozkwita. Napisz coś proszę znów o niej :) Udało się odbudować plantację? Bardzo chciałabym ją zobaczyć :) ... Pozdrowienia, Ewa

      Usuń
    3. A ja pamiętam moje poranki w Krakowie, spacery nad Wisłą, mgły, zarys wież, klasztor Norbertanek jak płynąca wyspa... Wiele bym dała za takie obrazy teraz.

      Plantacja niestety pod złą gwiazdą, zdecydowanie. To się nie zdarza często - ale druga zima z kolei przyniosła podobne szkody (mróz i brak śniegu). Właśnie skończyłam karczować i wykopywać prawie tysiąc krzewów, reszta przycięta maksymalnie, nowe będą za 3-4 lata... ech, szkoda słów. Całość przedstawia się jak krajobraz księżycowy. Nie pisałam o tym, bo ćwiczę się w stoicyzmie. A zdjęcia - fragmentaryczne, wiadomo. Jak wszystko tutaj, odpryski, odłamki, kawałeczki mozaiki.

      Serdeczności dla Ciebie, Ewo i - korzystając z okazji - wielkie podziękowania za Twoje piękne zdjęcia, które osłodziły mi niejedną szarą chwilę.

      Usuń
  2. Cela me fait penser au premier matin d'Eve dans "La chanson d'Eve" du poète Charles Vanlerberghe (Belgique)- à ne pas rater, mais je ne sais pas s'il est encore en vente, je le lisais en... 1956 juste avant de rencontrer ma future femme, ce qui explique le souvenir fort. Très belles photos et réflexions excellentes.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. C'est le premier matin du monde.
      [...]
      Tout s’y confond encore et tout s’y mêle,
      Frissons de feuilles, chants d’oiseaux,
      Glissement d’ailes,
      Sources qui sourdent, voix des aires, voix des eaux,
      Murmure immense;
      Et qui pourtant est du silence...


      Excellent, émouvant, d’une beauté alchimique... Je suis sous le charme.

      Je vous suis infiniment reconnaissante pour cet indice. J'ai passé un certain temps à rechercher ce recueil et enfin, grâce à la BNF (la gallica), j’ai retrouvé la deuxième édition, Paris MCMIV par Société du Mercure de France.

      http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k220732t

      Merci encore pour votre intuition - c’est exactement le genre de la poésie qui entre en correspondance avec la beauté matinale du monde.
      Je reviens à la lecture!

      Usuń
  3. dla Ciebie wstanę i dla tego światła :), rosa skąpana w pierwszych promieniach słońca zawsze jest nieziemska :), ja uwielbiam popołudniowe światło za jego ciepło i śledzę do ostatnich chwil zanim zajdzie za horyzont z nadzieję, że jeszcze nazajutrz będzie mi dane przeżyć to jeszcze raz :)
    pozdrawiam cieplutko i dziękuję, za cudowne słowa poparte kadrami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam za słowo :) A światło popołudnia, złote, miodowe - nieodmiennie mnie zachwyca. Zawsze staram się wtedy znaleźć trochę czasu na fotograficzny spacer, choćby krótki, choćby tylko w ogrodzie.
      Dziękuję, że zaglądasz :)

      Usuń
  4. Chciałabym zanurzyć stopy w tej porannej rosie. Zdjęcia cudowne, przyroda i Ada jeszcze nie strudzone ;-) Dziękuję za piękne obrazki z tego "zmartwychwstania Dnia", które odnalazłam w Twoim liście i na Twoim blogu.
    Pięknego dnia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anito, to ja dziękuję - za wszystko :)

      Uchwyciłaś to, co istotne - moment przed codziennym trudem, przyrody i, toutes proportions gardées, mojej skromnej osoby. Gdy jeszcze wszystko wydaje się możliwe, zachwycające nowością. Codzienny cud odnowienia sił i dnia :)

      Usuń
  5. Wspaniały moment budzącego się dnia, wart trudu podniesienia się z ciepłego łóżka.
    Zdarza mi się także wstawać jeszcze przed świtem, żeby dokładnie zobaczyć tę najważniejszą chwilę. Nieco później, zdarza się także, że wybiegam do ogrodu w zwiewnej batystowej, długiej koszulce i dotykam stopami mokrej trawy...

    Miłego dnia :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jest nas więcej - budzących się o świcie. I masz rację, ten moment zdecydowanie wart jest trudu, a mówi to osoba, która uwielbia siedzieć nocą, czytać. Pobudki są wtedy trudne.

      Usuń
  6. Cudne zdjęcia i momenty:)
    ja wstaję codziennie 5.30-6.00, ale pokój mam od zachodu, zresztą od wschodu bloki wiec widok mało ciekawy. Zachody za to mam ładne:)
    Lubię takie poranki latem:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja polubiłam jeszcze wcześniejsze poranki, bo świt i świat w nowym świetle trochę ułatwiają pobudkę. Ale skłamałabym mówiąc, że pierwsze chwile są łatwe.

      Usuń
  7. Rosa wspaniała, to prawie jak w dzieciństwie, bose stopy i łąka babci. Kiedyś to były czasy. Pamiętam jak człowiek wskakiwał pod "rynnę" i korzystał z letniego deszczu. Dziś pogoda nie ta, jakby zimniej. Zdjęcia zjawiskowe, wyczekiwane przez mnie.
    Dobrze Ado, że znów można komentować u Ciebie, bo były jakieś problemy chyba.
    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Zimniej jakoś i kiedyś łatwiej było wstawać rano - każdy dzień wzywał już od świtu :) Teraz to kwestia silnej woli a wtedy całkiem naturalnej radości życia, którą teraz trzeba przywoływać albo zjawia się jak rzadki gość, niespodzianie.

      A tak, był problem - mały blogowy kryzys, normalka ;)
      Pozdrawiam Zbyszku!

      Usuń
  8. Wschód słońca niesie z sobą zapach, którego brakuje zachodowi i tę nieokreśloną bliżej nadzieję, podczas gdy zachód sprawy zamyka.
    Piekne światło miałas, zachwycające, wcale się nie dziwię, że najpierw fotografowałaś.

    Dla mnie to wciąż nieosiągalne, zdjęcia o swicie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Zapach świtu - niepowtarzalny. I świat lśniący, nowy, pełen nadziei.

      Dziś przybył drugi świt w mojej skromnej kolekcji zdjęć - to niesamowite pole do fotograficznych eksploracji.
      Mówisz nieosiągalne... bo teraz to istotnie wczesny świt. Ale może jesienią albo zimą? ;)

      Usuń
  9. Najwspanialszy jest moment oczekiwania na pierwszy świetlny znak nowego dnia. To ćwiczenie cierpliwości, spostrzegawczości i wahania, czy to już ten moment. W każdym miejscu na Ziemi. Jednak wiele spraw łączy ludzi.
    Piękne zdjęcia oddające klimat narodzin.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to oczekiwanie ma wiele z medytacji. Skupienie i uważność.
      I mnie ujęło właśnie to - ile łączy, jak podobne mamy czasem doświadczenia mimo różnic. I jednoczesność tego wszystkiego, wielowątkowość w jednoczesności.

      Serdeczności, Nutto :)

      Usuń
  10. A 3.15 może być?
    Od kilku tygodni wstaję o tej porze żeby męża do pracy wyprawić.
    Jak wtedy jest pięknie i świeżo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być :)
      Pięknie jest! I ten moment, gdy jeszcze jest ciemno, jeszcze szaro i zaczynają śpiewać pierwsze ptaki.

      Usuń
  11. cudownie było..ja także kocham poranne słońce. Ale..chyba nie wstajesz codziennie o 4 rano????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie codziennie - tylko gdy nie ma deszczu, gdy mam dużo pracy, gdy zapowiada się upalny dzień i... gdy mam trochę siły (woli) ;)

      Usuń
  12. Witaj, bardzo lubię fotografować o wschodzie słońca, mam kilka zdjęć na moim blogu, nie takie piękne jak Twoje. Zapraszam do obejrzenia tytuł bloga" Idę sobie zielonym szlakiem
    ( wpis, O świcie... ) Pozdrawiam. Alina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, bardzo mi miło :) przepraszam, że odpowiadam dopiero dziś - w ostatnich dniach nawet nie zaglądałam na blog z braku czasu. Twoje zdjęcia - wspaniałe! Podróże, Pireneje, Europa... ech, u mnie tylko ten sam od lat kawałek ziemi.
      Serdeczne pozdrowienia

      Usuń

Prześlij komentarz