Zatrzymanie jesieni

Zatrzymanie jesieni. Tak było jeszcze przedwczoraj - jesiennie, liściennie, złoto, brzozowo, dzikoróżano, głogowo. Sadzę kolczaste, ochronne żywopłoty, czy rosa rugosa i rosa canina zasłonią przed wiatrem i obronią ogród przed sarnami? Pewnie nie, ale lubię myśleć, że ten kolczasty limes zazieleni się kiedyś, rozkwitnie, zaowocuje.  Brzozowo-modrzewiowy las wybucha kolorami, świat jest bliski, zamknięta w nieodległym horyzoncie paleta impresjonisty, jest ciepło jak w lecie, tylko Słońce takie niskie, zaplątane w dziko rosnące krzewy po miedzach.




Czerwone jabłka na chorej jabłoni za zardzewiałą siatką. Ostatni jesienny wianek ziołowy - lawenda, szałwia, krwawnik, mięta i więcej jeszcze. Moja ulubiona brzoza biała i złota, świeci od wewnątrz, polna lampa. Gubi skrawki kory, na brzozowej korze powstawały staroruskie kroniki czy dobrze pamiętam? Latopisy, kroniki ludzi i zdarzeń już dawno minionych. Moja brzoza rozsyła w świat niezapisane kartki. Białe jak śnieg, który dziś przysypał cały świat i wchłonął jesień.























Komentarze

  1. Ale niespodzianka:) Drugi wpis! Patrz, jak to się wszystko zmieniło w jednej chwili. Tak było złoto i słonecznie, a dziś biało,ale jak u Pawlikowskiej...kolor jest, tylko trzeba spojrzeć głębiej.Choć dla mnie to trudne, po co nam ta zima???
    "Oto jest fiolet - drzewa cień idący żwirem,
    fiolet łączący miłość czerwieni z szafirem. -
    Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła,
    a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.
    A we mnie biało, biało, cicho, jednostajnie -
    bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię. -
    O, jakże się w białości mojej bieli męczę -
    chcę barwą być - a któż mnie rozbije na tęczę?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieumiarkowanie w pisaniu i czytaniu ;) No, nie mogłam się powstrzymać - tyle mam zdjęć jesiennych i ciepłych - nie chcę, by całkiem się zdezaktualizowały. I by było coś z "okolic" jeśli Kraków był wczoraj. A tu za oknem jakaś zimowa pomyłka, najpierw myślałam, że przespałam całą jesień.

      Zainspirowana wierszem wzięłam aparat i zrobiłam zimowy reportaż, usiłowałam rozbić biel na tęczę, ale to działa chyba tylko w przypadku metaforycznego i poetyckiego widma światła ;) I teraz się 'w białości mojej bieli męczę' i jeszcze mi strasznie zimno ;) Nic to, mam plan Wielkiej Tatrzańskiej Relacji i już teraz mogę ostrzec, że będzie jaskrawo i bajecznie kolorowo, nawet jak na moje fowistyczne standardy.

      Usuń
    2. Spokojnie, bo wyczuwam niepokój- nieumiarkowanie w pisaniu i czytaniu nie należy do grzechów głównych;). Jest chwalebne-ale to tylko moja opinia;) Także czekam na rozpasaną relację z Tatr;)

      Usuń
  2. Ado, straszliwie- o ile można tak powiedzieć- tęskniłam za Twoimi wpisami. Dodają mi energii, ratują od zbytnich, przyziemnych zamyśleń... śliczne zdjęcia, przecudny wianek:)

    p.s. mail od ciebie mój wracał, nie wiem dlaczego, wiec tu zostawiam, bo czytałam fanatyczną książkę o krakowskich witrażach, którą pewnie znasz, ale jakby co zostawiam linka
    http://slowemmalowane.blogspot.com/2012/10/tomasz-szybisty-sztuka-sakralna-krakowa.html

    ściskam wirtualnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beato, bardzo dziękuję za dobre słowo. Warto pisać, wiem (choć czasem wątpię) - ale czasem potrzeba milczenia. Wianek został nazwany pretensjonalnie "kwietną łąką", miał odczarować jesień a sprowadził... zimę :)

      Rzeczywiście nie dostałam maila, dobrze, że tu napisałaś, dzięki za bibliograficzną wskazówkę. Nie znam, lato nie sprzyjało czytaniu.
      Serdeczności!

      Usuń
    2. U mnie też zimowo, mgliście....
      Wiem, że czasami potrzeba zatrzymania, samotności i ciszy:) Mnie jej brakuje w urokach codzienności.
      miłego dnia

      Usuń
  3. Ada, ten wianek jest piękny! Prawdziwa Czarownica z Ciebie :) Cała Twoja jesień tak samo piękna jak obrazy, które widzę za oknem auta, wracając z pracy. W moim Szczecina jesień ciągle kolorowa i zima jeszcze nie dotarła, ale ja już od września mam wrażenie, że zapadłam w sen zimowy... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarownica i wiedźma, bez dwóch zdań :) Jak teraz powiem: niech Cię zima omija jak najdłużej, to jutro rano obudzi Cię pewnie śnieg za oknem ;) Odpukać!
      A tak obiecywałam sobie jeszcze jesienne, kolorowe spacery po Krakowie, teraz, gdy wreszcie mam więcej czasu. Nic to, będzie jesień mglista, melancholijna i młodopolska, też dobrze. Pozdrowienia zimowe :)

      Usuń
    2. właśnie :) melancholijna i młodopolska jak z mojego ukochanego serialu "Z Biegiem lat, z biegiem dni" :)

      Usuń
    3. O, tak! Niezapomniany film! Pamiętam, był nawet odcinek tatrzański... Ależ dawno to było, przywołałaś piękne wspomnienia :)

      Usuń
  4. Witam, przywędrowałam do Ciebie śladem Jo. Te Twoje lawendowe wieńce są obłędne. Powoli zaglądam sobie do archiwum. Piękne zdjęcia i ciekawe wpisy. I tak mi się pięknie w moje plany wkomponowały. Kraków- moje ukochane polskie miasto, które chciałabym odwiedzać jak najczęściej, ale z racji odległości (z Gdańska) mogę pozwolić sobie jedynie raz na jakiś czas. I w tym roku mam nadzieję na grudniowy wypad do Twojego także ukochanego miasta. Czytałam poprzedni wpis o urokliwym i niezapomnianym popołudniu. Doskonale rozumiem i zazdroszczę (jeszcze) tego choćby jednego popołudnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, bardzo mi miło! Miła Jo napisała o mnie i moim blogu w takich superlatywach, że nowych czytelników może tu jeszcze czekać - oby nie! - jakieś rozczarowanie. Blogowe liczniki wskazują jednoznacznie na Obelisk :)
      Gdańsk, piękny Gdańsk! Obok Wrocławia to miasto, które szczególnie jest mi bliskie, choć - tak, z racji odległości - nieczęsto w nim bywam. Ale kiedyś bywałam a nawet pomieszkiwałam przez parę jesiennych i zimowych miesięcy. Na Przymorzu - w jednym z tych absurdalnie i cudownie długich bloków-falowców. Pamiętam niekończące się spacery jesienną i zimową plażą. I Gdańsk odczytywany przez pryzmat jednej z wyjątkowych książek - myślę oczywiście o Blaszanym bębenku. Szczęśliwie do Krakowa mam bliżej, choć odległość nie jest, jak słusznie mówią, miarą oddalenia.
      Dziękuję za miły komentarz i oczywiście zapraszam! Miłej lektury (sama nie wiem, co tam w archiwach można znaleźć, więc: miłej i ostrożnej lektury :)

      Usuń
    2. Odczytujesz miasta przez pryzmat literatury? Mam podobnie. Choć Blaszany bębenek przeczytałam dopiero niedawno, aż dziwne, że mieszkając tu od urodzenia, czytałam go tak późno. Co do falowców na Przymorzu nie jestem pewna czy mieszkańcy zgodzili by się z twoim określeniem - cudownie, zdecydowanie absurdalnie długich zyskało by ich aprobatę.

      Usuń
    3. Tak, zdecydowanie! To najlepszy przewodnik po miastach istniejących i nieistniejących. Jeśli kiedyś będzie mi dane zobaczyć Wenecję - to tylko zimą, ze "Znakiem wodnym" Brodskiego w kieszeni (i pamięci, bo to jedna z najważniejszych dla mnie książek). W Gdańsku był Grass (nie tylko "Bębenek" również "Turbot") i może trochę Huelle. W Zakopanem i Tatrach towarzyszą mi książki/głosy moich ulubionych: Szymanowskiego, Witkiewiczów, Karłowicza... i kilkunastu innych. W Paryżu... Ale dobrze, to temat na bardzo długą rozmowę i dobry pomysł na blogowy wpis i rozmowę. Ciekawa jestem, kim są Twoi przewodnicy, jakie książki - odpowiedź pewnie znajdę na blogu, który już mam w podręcznej biblioteczce w zakładkach.

      Usuń
  5. Piękne zdjęcia, zwłaszcza zauroczył mnie wianek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło! To taki "przegląd ziołowego ogrodu" :) najnowszy z lawendowych projektów.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Tak to się dziwnie plecie w naturze ;-) Ale jest coś magicznego w tej zaskakującej sile.
    Może byśmy nie docenili piękna tych jesiennych kadrów, gdyby nie ta nagła zmiana dekoracji? ;-)
    Chce mi się patrzeć na Twoje zdjęcia bez końca. Ach te brzozy, darzę je taką samą miłością jak Ty.
    Dobrej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja doceniam, doceniam przecież! Zimo, słyszysz? ;) Tylko dlaczego odkładałam na później krakowskie plenery, aleję prowadzącą na Kopiec (byłam w ubiegłym tygodniu, ale bez aparatu).
      Brzozy są wpisane w mój wewnętrzny krajobraz, to rzecz pewna. Są zjawiskowe.
      Dobranoc :) Może obudzimy się znów jesienią :)

      Usuń
  7. a mnie się ta jesień okraszona śniegiem w dzisiejszym słońcu niezmiernie podoba,
    wianek cudowny, zapewne przegoni śnieżne zaspy jeszcze na jakiś czas :)
    i nawet brzoza Twoja nie taka zwykła, a zaczarowana Twoim słowem nabiera postaci i teraz na jej białe kartki czekać będę...
    światło w kadrach piękne, takie Twoje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie dziś szare, ołowiane niebo przez cały dzień. Dopiero wieczór przyniósł zmianę - ogród cały iskrzy się w świetle. Pełnia. Mróz.
      Białe kartki brzozy, listy pisane niewidzialnym atramentem. Listy jesieni do zimy? Pertraktacje, traktaty pokojowe, rozejm.
      Dziękuję, Jo :)

      Usuń
  8. Czekałam, czekałam na to. Na tą jesień w Małopolsce pod Krakowem, na modrzewiowy lask, na białe brzozy, na nić pajęczyny i zaorane pole. Dzięki Ado.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję! To naprawdę dobrze wiedzieć, że ktoś czeka - na nie napisane, nie pomyślane jeszcze słowa, na obrazy. Jest coś w tym jesiennym, wiejskim krajobrazie, co nie daje o sobie zapomnieć. I gdy przez kilka lat nie było mnie tutaj, to marzyły mi się te pola, zapach ognisk, babie lato, złote brzozy. Krajobraz dzieciństwa, tak to chyba trzeba tłumaczyć. "Kraj lat dziecinnych" :)
      Serdeczności!

      Usuń
    2. I jak tu nie lubić jesieni?
      A ze zabieliło ostatnio - trudno, ale za to w tych mgłach lasy nabierają naprawdę niesamowitego posmaku.

      Usuń
    3. Prawda? Ta słoneczna i kolorowa pewnie już nie wróci, ale ta mglista, mokra, młodopolska - ona też piękna i też dana tylko na chwilę. To tylko kwestia perspektywy.
      PS
      Piękne te Twoje trójkąty, niebieska trygonometria - doliczyłam się prawie wszystkich :)

      Usuń
  9. Ah taką jesień to ja lubię :D Ciepła, złota. Idealna na spacery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była, minęła, odeszła w okamgnieniu. Wczoraj Kraków: mokry, śnieżny, drzewa na Plantach jeszcze zielone i złote oglądane przez gęsto padający śnieg. Prawdziwa śnieżyca. To też był idealny (w swoim rodzaju ;) spacer.

      Usuń
  10. Rany, jak pieknie!
    Nie miałam wiele z tej jesieni, przesiedziałam ją niemal całą w domu, złozona grypą, brak mi takich obrazków - ładują mnie na cały rok, bo to moja ulubiona pora.
    Zimę 'kocham i uwielbiam', ale zyje się z nia trudniej, jednak;)

    Cieszy, że jesteś;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to szkoda, bardzo mi przykro słyszeć, że te zdrowotne problemy przeszkodziły Ci w tradycyjnych jesiennych wycieczkach i wyprawach. Pamiętam Twoje zdjęcia (z ubiegłego czy zaprzeszłego roku) góry w złotych lasach, początek dnia, niebieski szron czy śnieg od północnej, zacienionej strony i płonące od jesiennych lasów południowe stoki.
      Specjalnie dla Ciebie zamieszczę najjaskrawsze jesienne zdjęcia z Hali Gąsienicowej :)

      Dziękuję :)

      Usuń

Prześlij komentarz