Dominikańska

Jedna z piękniejszych krakowskich ulic - i najstarszych.* Ten piękny bruk, nieregularny kamień, krzywe płaszczyzny kamiennego chodnika - to wszystko już niedługo zniknie - i Dominikańska podzieli los sąsiednich ulic, pokrytych jednakową, sklonowaną kostką, domy o barwnych fasadach, cukierkowe kolory, stiuki. Chciałabym zatrzymać jeszcze ten czas - przed.

Mury bez makijażu nie udają teatralnych dekoracji, faktury są nierówne, chropowatość powierzchni. Kiedy nadjeżdża tramwaj - a najlepiej dwa! - trzeba przykleić się do klasztornego muru. Hałas i drżenie. Mają - tak słyszałam - położyć pod kostką specjalne maty tłumiące wstrząsy. Po prawej kościół i klasztor Dominikanów. Na wprost, perspektywę ulicy zamyka kościół Franciszkanów.

ulica Dominikańska w Krakowie z widokiem na kościół Franciszkanów


Kto zgadnie, gdzie udamy się następnym razem: w prawo, czy prosto? Czy za głosem rozumu, ratio, w stronę "domini canes", czy też w stronę ubóstwa, współczucia, natury? Albo - nie wdając się w teologiczne dysputy, bo i po co zresztą - czy będziemy zmierzać w prawo, gdzie w kościele Dominikanów puste, białe przestrzenie, strzelistość gotyku, biel ścian i cegła... czy tam, gdzie kolor, secesyjne ornamenty, piękne witraże we wszystkich barwach tęczy, średniowieczne krużganki z pastelową, wybieloną czasem polichromią?

Oto zagadka prawdziwie irracjonalna. A który z tych dwóch kościołów Wy wybralibyście? Zakładając oczywiście, że je znacie - moje zagadkowe wprowadzenie jest bowiem mocno schematyczne. Chętnie poznam Waszą decyzję, ale... i tak będziemy musieli pójść dalej moją trasą - niestety, mam na razie zdjęcia tylko z jednego z tych miejsc.

ulica Dominikańska w Krakowie z widokiem na kościół Franciszkanów


I tak, po raz kolejny już, notka na blogu oddaje stan mojego (ubogiego) ducha. Oto jestem na rozstajnych drogach, na rozdrożu, rozważam i rozmyślam. Czasu mam sporo, bo przeziębiłam się tej zimowej jesieni. I, jako zodiakalna Panna, rozważam i kalkuluję, mój ascendent w Wadze (Libra) każe mi wahać się i roz-ważać, którą z dwóch dróg wybrać. Drogę spokoju, status quo i rozsądku, czy drogę zmian, wyzwań i niebezpieczeństw, nieznanej przyszłości. Dokąd zmierza życie - pisał Lec - tam, gdzie ty. Dopóki idziesz.

Miłego tygodnia Wam życzę. Nie dajcie się ponurej jesieni!

*w to nie wierzcie, licentia poetica. Tartuffe, Grzegorz - dzięki za sprostowanie!

PS
Sześć lat później ciągle zdarza mi się zrobić zdjęcie w tym miejscu. Ciągle patrzę w tę samą stronę, chociaż zaszło tyle zmian, że ani Dominikańska nie przypomina siebie z tamtej fotografii... ani ja.

ulica Dominikańska w Krakowie z widokiem na kościół Franciszkanów
Ulicą Dominikańską przechodziłam wieczorem 15 marca 2015 roku
 a wcześniej tego dnia oglądałam - który to już raz? - witraże Wyspiańskiego u Franciszkanów.
Patrząc z perspektywy - tym razem nie ulicy Dominikańskiej, lecz z perspektywy czasu, sześć lat później (piszę to w marcu 2015 roku) nie wiem, czy to Kraków zmienił się bardziej, czy ja. Jakkolwiek by nie było, przyszedł mi do głowy pomysł na nową kategorię blogowych wpisów. Zestawienie dwóch zdjęć oddalonych w czasie, porównanie zmian.

Oto więc inauguracja nowej serii na blogu:
KRAKÓW WCZORAJ I DZIŚ

Komentarze

  1. Moja Droga,
    niezależnie którą droge wybierzesz, zawsze warto wybierać swoją drogę, która przyniesie Tobie zadowolenie, spokój i spełnienie Twoich marzeń. Nawet jeśli czasem przemknie hałaśliwy tramwaj, przed którym trzeba na moment przycupnąć ...
    Miłego dnia i szerokiej drogi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja osobiście skręciłabym w lewo - to jest jeden z moich ulubionych zaułków:)
    No i oszczędziłoby to nam wyborów jakże trudnych. Oczywiście z radością dam się poprowadzić - cokolwiek wybierzesz będzie pięknie.
    Pytasz który kościół - wybór prawie niemożliwy! Dwa najukochańsze style secesja i gotyk! Nie wiem. W każdym innym przypadku było by łatwiej.
    Przestraszyłaś mnie informacją o 'renowacji' Dominikańskiej. Może jednak nie!!!
    Kuruj się, herbatka z miodem imbirem i cytryną czyni cuda.
    Życzę Ci dobrego tygodnia i samych trafnych decyzji i pozdrawiam pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wybrałabym trzecią (jaka czasem istnieje) możliwość i poszłabym w ... lewo, ulicą Poselską, którą bardzo lubię spacerować. Spróbuj następnym razem. Spośród tych dwóch kościołów, o których piszesz zdecydowanie stawiam na Franciszkanów - ze względu na obecność ducha Stanisława Wyspiańskiego, mojego ulubionego krakowskiego artysty...
    Trzymaj się ciepło, życzę duuużo zdrowia i radosnych, pogodnych i "szerokich" myśli podczas podejmowania wiadomych Tobie decyzji! Pozdrawiam! Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie zobaczę dzięki Tobie wszystkie możliwości - poznaję Kraków z daleka, ale w jakże niezwykły sposób!
    Jakakolwiek drogę wybierzesz - i tę z zagadki, i tę w przenośni - będzie to Twoja droga, i choć może czasem zdarzy się westchnąć za Niedokonanym, za tą drugą możliwością - życie potoczy się dalej. A na przeziębienie i zmianę smaku po miodzie i malinach proponuję gorący sok żurawinowy z przyprawą do kawy i deserów! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Ado:). Źle, że chorujesz:(. Ale jak zastosujesz te wszystkie pyszności, o których piszą Twoi Czytelnicy, to na pewno już wkrótce choróbsko pójdzie precz, czego Ci życzę:). Jako zodiakalny Baran bez wahania poszłabym prosto, do Franciszkanów. Ale, że w ascendencie Bliżnięta, więc kusi mnie też Święty Jacek z pierogami. Ruskimi?;). Serdecznie pozdrawiam. Beata

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję Wam pięknie za wszystkie miłe słowa - aż mniej jesiennie się zrobiło i słoneczniej :)

    Magdo - masz rację. Gdyby jeszcze spokój i zadowolenie chciały stać po tej samej stronie! Muszę sobie poustawiać zawodowe priorytety.
    Dziękuję :)

    Joo i MEA - o, kobiecy duchu przekory :)) Pozwólcie, że odpowiem Wam razem, jako że obydwie radzicie mi coś, o czym nawet nie pomyślałam. Skręcić w lewo, wybrać trzecią drogę!
    Poselska (czy jej wschodnia część) to przepiękna ulica - pewnie, że tu spaceruję. O, na dowód Oko Opatrzności. Ale gdyby to potraktować metaforycznie, hmm...
    Przecież zawsze jest trzecie wyjście - a tutaj jeszcze może pod dobrą gwiazdą.
    No, to wracam do moich rozmyślań.

    Aha - i obydwie skłaniacie się ku secesji :)

    Elżbieto - dziękuję za dobre słowo! Dla mnie najgorsze są właśnie rozważania, podejmowanie decyzji, wizualizacja jednej i drugiej drogi. Pewnie, że potem zdarza mi się analizować "niedokonane", ale powstrzymuję się przed tym z całych sił - idę do przodu i staram się nie żałować. W każdym razie pocieszam się, że w każdym wieku można zmienić zawodowy profil, nie trzeba mieć 20 lat ;)

    Ah, i za pomysł na sok żurawinowy Ci dziękuję! Na razie mam herbatkę z żurawiny :) Tylko ta przyprawa brzmi dla mnie tajemniczo - ale poszukam.

    Beato, widzę, że rozumiesz moje (nie tylko zodiakalne) dylematy :)
    A te specjały kuszą faktycznie - hmm, właściwie takie chorowanie to jest przyjemne ;) Tylko Kraków tak daleko i zamknięcie w domowych czterech ścianach mi nie służy.

    W ramach leczenia czytam sobie właśnie Dzieje Krakowa - pierwszą, średniowieczną część, to moje drugie do niej podejście i już na szczęście udane.

    Serdecznie Was pozdrawiam, miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha! Na lewo herbaty i biżuteria, z tego co pamiętam. Na prawo nic takiego ciekawego, chyba że kogoś konsulaty pociągają ;)
    Bliżej mi do Franciszkanów niż Dominikanów (na wiele sposobów mi bliżej, od mieszkania w parafii franciszkańskiej począwszy), nawet jeśli św. Jacka można by odwiedzić.

    Pozdrawiam, życząc pogody wszelakiej!

    OdpowiedzUsuń
  8. PAK - konsulaty nie są takie nieciekawe - przy jednym z nich jest Instytut Francuski.
    Ale herbaty, biżuteria? Na Poselskiej?
    Hmm, muszę się rozejrzeć następnym razem, nie tylko jakieś detale architektoniczne ;)
    Franciszkanie, powiadasz... to się dobrze składa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Do Dominikanów :)
    Ale to twój wybór - i twoja droga. Każdy dokonuje wyborów, jedni spontanicznie skręcają tam gdzie się im podoba, inni ważą swoje decyzje i kalkulują co się opłaca bardziej, co będzie na końcu każdej z dróg.
    Najlepiej iść z kimś - wtedy każda wyprawa jest milsza. My idziemy twoim śladem - więc prowadź :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W tamtym roku też się przyklejałam do ściany żeby mnie tramwaj nie rozczłonkował:) hmm... w prawo to też Instytut Francuski,a masz z francuskim do czynienia. Na wprost to różne ładne rzeczy, dzisiaj widziałam śliczny plafon laurowy w siedzibie prezydenta Krakowa (musisz koniecznie zobaczyć jeśli jeszcze nie widziałaś), już pomijam franciszkanów i króżganki i witraże itd itp. W lewo to kojarzy mi się z drogą do mojego IHS oraz z Ojcem Chrzestnym który się wydyma kiedy kolo niego przechodzę (tak naprawdę to jest caly czas wydęty,tylko ja lubię sobie wmawiać,że to specjalnie dla mnie).

    OdpowiedzUsuń
  11. Ado! Rzeczywiście melancholijnie musisz się teraz czuć:) Ale proponuję Ci zamknąć oczy i pomyśleć o południowej Francji, która, zdaje się, skąpana jest teraz w promieniach słońca i w której nie brak soczystej zieleni szerokich łąk. Zresztą Ty pewnie świetnie wiesz, jak jest na południu Francji:)

    Wybrałbym drogę na wprost, czyli do kościoła Franciszkanów, jednego, obok św. Piotra i Pawła i św. Wojciecha, z najpiękniejszych dla mnie krakowskich kościołów.
    I smutną wiadomość mi przynosisz... kolejna ulica do wygładzenia? Naprawdę nie rozumiem tych urzędników... Właściwie to uzasadniony jest dla mnie remont tylko i wyłącznie takich ulic Starego Miasta, które zalane były asfaltem, czyli w tym przypadku Grodzka i Floriańska (chyba, był na nich asfalt przed remontem, choć mogę się mylić). A tak, zabija się ducha starego Krakowa. Precedens nie spotykany chyba nigdzie w Europie...

    P.S. Również jestem panną (wrzesień):)) I ciągle życzę szybkiego powrotu do zdrowia, no i pogody ducha!

    Ufff, ale się rozpisałem,,, przepraszam bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak miło Was tu gościć i słuchać - tylu ciekawych dowiedziałam się rzeczy. I o Krakowie i o Was :)

    damqelle - a ja dawno u Dominikanów nie byłam.. W tylu zresztą nie byłam miejscach, tyle w Krakowie mam jeszcze do zobaczenia, do przypomnienia sobie!
    A co się tyczy drogi - ja nawet nie zaczęłam rozważać kwestii opłacalności, pewnie nawet nie będę, choć zapewne powinnam. Bardzo nierozważna w sprawach finansowych jestem, niestety. Ale jeśli 'opłacalność' rozumieć przenośnie... to chyba też nie. Dla mnie to będzie przede wszystkim kwestia odwagi.

    krepińska - prawda, że te tramwaje są zdradliwe? Z wielką bojaźnią robiłam to zdjęcie, dziwne, że nie jest poruszone ;))
    Wspominałam Instytut, ale dopiero w komentarzach - tak mi się przypomniał z opóźnieniem. Mam sentyment do czasów, kiedy był jeszcze na Jana - jakież tam były drewniane sufity! Jak na Wawelu, no, prawie. Ale kto by to pamiętał..
    Siedzibę prezydenta bardzo chętnie bym zwiedziła - ale to pewnie trzeba by mieć zaproszenie, poczekam na jakąś sposobność.
    A ja się zawsze nieswojo czuję, kiedy muszę przejść obok Ojca Chrzestnego. Czuję się bacznie obserwowana ;)

    I najważniejsze: nie miałam pojęcia, że jesteś z Krakowa :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Artur - czy wiesz, że nawet nie tęsknię bardzo za Prowansją? No, może trochę - wybrałabym się tam znów latem, a od kilku lat właśnie letnie miesiące mam tak zajęte pracą, że nie mogę się stąd ruszyć. Moja krakowska obsesja już tak się rozwinęła, że gdy zamykam oczy... to widzę Kraków :) I mam nadzieję, że już niedługo uda mi się wreszcie tutaj zamieszkać. [odpukać!!!]

    Co do remontów - aż muszę poszukać ścisłych informacji. Jestem przekonana, że czytałam w wyborczej o tej planowanej wymianie nawierzchni. Tak mi żal tych pięknych kamieni. Na zdjęciu po prawej widać bramę, chodnik przed nią jest tak ułożony z płaskich kamieni, że tworzy taką płytką nieckę - i kamienie starte tysiącami kroków. A to wszystko zniknie. Dobrze, że nie żyłam w czasach, kiedy bez namysłu rozbierano i niszczono w Krakowie średniowieczne kościoły, klasztory ;) Wychodzi na to, że straszna konserwatystka ze mnie ;)

    I jeszcze 'zodiakalnie' - powiedz, który września? :))

    I miło mi, że piszesz :) Bardzo podoba mi się sposób, w jaki ten blog powoli się zmienia: Kraków, jaki jest, każdy widzi, zdjęcia jak zdjęcia, fotografem nie będę - a żywe słowo i rozmowa "to jest dopiero coś" :) Tutaj wszyscy - łącznie ze mną - piszą dużo. I dzięki temu coś tu się tworzy!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ponieważ ja jestem tak nie do końca z Krakowa. W tamtym roku mieszkałam na Dietla, teraz bywam w Krakowie 3-4 razy w tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmmmm... Będę szczery i powiem Ci, że zazdroszczę Ci możliwość podziwiania Krakowa tak często, a i jeszcze masz plany w nim zamieszkać! Ja niestety takiej możliwości już raczej mieć nie będę (studia minęły), więc pozostaje mi Bielsko. Ale na szczęście do KRK mam tylko 80 km.

    A wrzesień - drugi (02.09):)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. une douce pensée pour toi Ada...
    ton blog est magnifique....ton post automnal tres beau....la photo toile d'araignée aussi ...beaucoup de poesie dans ton travail....
    toujours aussi delicieux de decouvrir ton beau pays au travers de ton regard....
    prend soin de toi...

    OdpowiedzUsuń
  17. Wybrałbym kościół Dominikanów ;) Ale tylko dlatego, że mało go znam. U Franciszkanów są piękne wnętrza, również te mniej uczęszczane. Miałem okazję zwiedzić kilka zakamarków przy okazji uroczystości chrztu.
    A sama Dominikańska ma klimat. I to o każdej porze roku. Podobno sama ulica leży na terenie dawnego cmentarza otaczającego kościół Dominikanów.
    Pozdrawiam :)

    tartuffe

    OdpowiedzUsuń
  18. Krepińska - to trochę jak ja: kiedyś, jeszcze przed wyjazdem do Francji wynajmowałam coś w Krakowie, czasem pokój, czasem mieszkanie. A teraz bywam w Krakowie kilka razy w tygodniu i muszę wracać potem na podkrakowską prowincję i jestem tym mocno zmęczona. Ale - wielkie poszukiwania mieszkania już rozpoczęte. Wreszcie podjęłam decyzję :) Pewnie napiszę o tym jeszcze nie raz...

    Artur - a wiesz jak ja zazdroszczę wszystkim, którzy mieszkają w Krakowie i nie mają powrotnego autobusu o 20.05? ;) (potem jeszcze ten nocny i wracam do domu po północy, dwa kilometry spacerując po zapadłej wsi). I te dojazdy, o których Ci mówiłam, droga przez mękę, prawie dwie godziny żeby przejechać 40 km (korki). Dlatego decyzja już zapadła - od wczoraj szukam czegoś do wynajęcia.

    A Bielsko jest piękne! I Kraków masz prawie w zasięgu ręki. Poza tym, nigdy nic nie wiadomo, ja już w tylu miastach mieszkałam i myślałam, że Kraków już nie jest mi pisany. Zobaczymy.

    A ja: 17 września :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Clo, t'es donc de retour! Quel plaisir de te revoir :)
    C'est vraiment touchant d'entendre que mes modestes photos ont arrete ton regard - j'ai toujours tellement a apprendre et pour l'instant dans mon blog je joue/je travaille essentiellement avec la parole, non pas avec l'image. La traduction apparaitra des que j'aurai mis un peu d'ordre et d'equilibre dans ma vie ;)

    Merci et a bientot :)

    Tartuffe - ależ Ci zazdroszczę :) Tych klasztornych i kościelnych zakamarków, nieuczęszczanych miejsc, zamkniętych najczęściej dla zwykłych śmiertelników ;) Ja całe lata nie byłam w tym kościele i dopiero latem tego roku odkryłam go na nowo. Olśnienie! I wtedy były otwarte krużganki - nie masz pojęcia, jak żałuję, że zdjęcia wyszły mi fatalne.. Zamieszczę je już niedługo, ale to moja prawdziwa porażka. No nic, będę się ćwiczyć w cnocie cierpliwości ;) może znów będzie taka koincydencja, że krużganki będą otwarte, ja będę miała aparat, światło będzie dobre a moje umiejętności lepsze niż teraz ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kazda droga prowadzi do jakiegoś celu! A tych godnych uwagi w tym miejscu jest tyle, ze co krok czai się coś wspaniałego!;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ehhh, no właściwie to racja:) Chociaż Kraków jest naprawdę piękny, przy Bielsku trzymają mnie góry, w którcy spędziłem prawie całe życie:) I chyba nie potrafiłbym już bez nich żyć:)
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytając Twój tekst przypomniała mi się moja niedawna wizyta w Krakowie, (do którego zawsze staram się zaglądnąć, kiedy tylko jestem w kraju, bo to miasto moje ukochane):

    "Cudowny dzień w Krakowie. Rynek cały w słońcu i kolorach, podobnie sam Wawel.
    Atmosfera turystycznej sielanki, lecz autentyzm jakby wyparował - duchy historii ulotniły się gdzieś, może zeszły do podziemii?
    Rozkopano Rynek, wymieniono bruk na Floriańskiej... Ta nowa kamienna kostka nie podoba mi się wcale. Bardziej przypomina beton niż dawne kocie łby, które nosiły jeszcze ślady końskich podków, dorożek i karocy. Miliony śladów pozostawionych przez wieki na ulicach miasta. Nagle to wszystko znika - powstaje obiekt dla turystów.

    Kraków po wojnie ocalał ale teraz obawiam się, że może się stać podobny tym sztucznym niemieckim miastom bez duszy, które legły w gruzach i zostały później odbudowane, tyle że od tamtego czasu przypominają już tylko budowle z klocków lego. (Takie wrażenie zrobiła na mnie np. Norymberga.)

    Jakim sposobem zdołali zachować autentyzm swoich miast np. Włosi ? Tam, wkraczając do Kortony, San Gimignano czy nawet do Asyżu, człowiek ma wrażenie iż cofa się w czasie. Autentyczny jest Rzym, autetyczna jest - mimo pewnego zaniedbania (a może właśnie dzięki niemu) - Florencja, dzielnie trzyma się Piza, a zwłaszcza jej krzywa wieża... "

    To była wielka przyjemność zajrzeć do Twojego bloga :)

    Pozdrawiam serdecznie,
    S.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie na Poselskiej, na samej Dominikańskiej :)
    Przynajmniej były. Może jutro sprawdzę wpadając do Krakowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. "hałas i drżenie" - fajnie opisane:)
    Urok Dominikańskiej tkwi w tym, że nie widać tu postępującego czasu. Szczególnie z tej perspektywy którą pokazałaś i z tym założeniem, że jeszcze przed remontem niemiłościwie nam panującym

    OdpowiedzUsuń
  25. Witam nowych gości, a wszystkim dziękuję odwiedziny i miłe słowo. Odpowiadam z wielkim opóźnieniem, życie znów mnie porwało i wymaga większej uwagi ;) Postanowiłam wybrać drogę zmian, więc chwilowo mniej mam czasu na pisanie - za to czeka mnie poszukiwanie mieszkania (już rozpoczęte :) i jeszcze sporo nowych zajęć.

    slavkosnip - witaj :)
    A inna teoria mówi, że bardziej niż cel, liczy się sama droga. I tu się zgadzamy - w Krakowie taka droga może być nieustanną przygodą.
    Twój blog o Tatrach - wspaniały!

    Artur - doskonale Cię rozumiem :) To znaczy - nigdy nie poznałam dobrze ani Bielska ani pięknych Beskidów, ale wiem, że od miejsc, które są tak ważne, trudno się odjeżdża i zawsze za nimi tęskni.

    Logos Amicus - witaj, bardzo miło Cię tu gościć!
    Kraków się zmienia - i często słyszę, że zmienia zbyt wolno, że jest zaściankowy, że brakuje wieżowców, nowoczesności, etc. etc. Dla mnie - te zmiany są zatrważające, może dlatego, że żyję trochę przeszłością, historią, w jakimś nie istniejącym plusquamperfectum ;) Nie neguję zmian, jako takich, to pewnie konieczność, ale często (zbyt często) ich charakter w Krakowie jest nie do przyjęcia.

    I ta nieszczęsna, zuniformizowana, sklonowana kostka brukowa jest tego przykładem. Wyobrażam sobie, jak trudno zaakceptować te zmiany, gdy Kraków (bliski sercu) odległy jest w przestrzeni i widuje się go raz na jakiś czas. Rzeczywiście istnieje obawa, że prawdziwy Kraków niedługo skryje się pod warstwą jednolitych materiałów, papuzich kolorów, całym tym nowoczesnym sztafażem.

    Ale i tak będzie trwał, na przekór, gdzieś w głębi, pod maską - prawdziwy. "Pod brukiem jest piasek" - przypomina mi się hasło wykrzykiwane przez francuskich anarchistów w maju '68. I pod tym nowym brukiem, nowo-krakowskim, dawny Kraków będzie trwał.

    Bardzo się cieszę, że skrzyżowały się nasze blogowe ścieżki! Pozdrawiam i życzę pięknych podróży :)

    PAK - aha, to teraz wszystko jasne. Pamiętam, że były tu herbaty, ale czy są nadal? Jak widać trudno mi się skoncentrować na miejscach, które zmieniają się tak szybko ;))

    ebe4 - właśnie staram się kolekcjonować takie miejsca, wycinki ulic, zapomniane przez Postęp zakamarki. I zawsze na Twoich zdjęciach dostrzegam i podziwiam taki Kraków trochę poza czasem.
    'Hałas i drżenie' - napisało mi się bezrefleksyjnie, ale teraz, gdy to czytam, to nie mogę wykluczyć wpływu Kierkegaarda. Mimowolnego, ma się rozumieć :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Pani blog jest zachwycający. Dziękuję za piękne zdjęcia. Pozdrawiam z Warszawy(ale najbardziej na świecie kocham Kraków!!!) Monika

    Droga nie wybrana
    Robert Frost, przełożył Stanisław Barańczak
    "Droga nie wybrana"

    Dwie drogi w żołtym lesie szły w dwie różne strony:
    Żałując, że nie da się jechać dwiema naraz
    I być jednym podróżnym, stałem zapatrzony
    W głąb pierwszej z dróg, aż po jej zakręt oddalony,

    Gdzie wzrok niknął w gęstych krzakach i konarach;
    Potem ruszyłem drugą z nich nie mniej ciekawą,
    Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
    Że rzadziej używana, zarastała trawą;

    A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak i w prawo;
    Tu i tam takie same były koleiny,
    Pełne liści, na których w tej porannej porze
    Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.

    Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
    Drogi nas w inne drogi prowadzą – i może
    Nie zjawię się w tym miejscu po raz drugi.
    Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,

    Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
    Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
    Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczeszczaną –
    Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.

    OdpowiedzUsuń
  27. Moniko, nie wiem, co powiedzieć na Pani miłe słowa i ten wiersz, tak prawdziwy i piękny. Dziękuję.

    Tym bardziej to dla mnie miłe
    - że właśnie w tej chwili, dokładnie, waham się i potrzebuję czegoś, jakiegoś znaku, który pozwoli mi wybrać;
    - Barańczaka cenię i podziwiam i (muszę to wyznać) zazdroszczę, tak ogromnie zazdroszczę mu pięknego translatorskiego talentu;
    - inny wiersz Frosta czytałam w genialnej książce Barańczaka 'Stracone w tłumaczeniu' i, choć minęło kilka lat, w pamięci została mi ta poezja, jej obrazowość i filozoficzna refleksja, lekkim szkicowana piórem.

    Tyle zbiegów okoliczności - choć wolę słowo 'koincydencja' ;)
    Dziękuję raz jeszcze i cóż... przeczytam na nowo ten piękny wiersz i znajdę drogę "nie mniej ciekawą,
    Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
    Że rzadziej używana, zarastała trawą".

    Proszę tu jeszcze kiedyś zaglądnąć - będzie mi bardzo miło :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Hmm, Dominikańska najstarsza? Raczej jedna z najmłodszych na Starym Mieście. Dwieście lat temu na jej miejscu była kamienica, cmentarz, mur... Dopiero w XIX w. co nieco wyburzono, żeby ulicę zrobić :)

    A w ogóle pozdrawiam serdecznie, lubię tu zaglądać, zdjęcia mniam. I skręć w lewo :)

    OdpowiedzUsuń
  29. No to się popisałam ;) Dzięki za sprostowanie :) Przysięgłabym, że widziałam na jakimś szkicu drogę wiodącą w XIV wieku obok Dominikanów, dalej kościoła Wszystkich Świętych aż po kościół Franciszkanów - będę szukać, może resztki autorytetu uratuję ;) A może w przedlokacyjnym Krakowie biegł tamtędy ważny szlak, potem nastała warstwa kulturowa cmentarzy, nastał czas kamienic, potem ich burzenia - a aktualna Dominikańska powtarza pierwotny bieg drogi, załóżmy ku osadzie Blech... Dobrze, dość konfabulacji ;)

    Jeśli skręcę w lewo - trafię na prawdziwie starą ulicę, to rzecz pewna.

    Pozdrawiam i zapraszam - miło mi Cię gościć :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Teraz dopiero zobaczyłam Twój profil, Grzegorzu. Wycofuję wszystkie konfabulacje, odżegnuję się od złego, przyrzekam ściśle historyczne podejście... i OGROMNIE się cieszę, że Cię tutaj goszczę, to dla mnie prawdziwa, wspaniała niespodzianka :)

    Kto jeszcze nie wie, co to "Kraków nieistniejący" - niechże czym prędzej nadrabia zaległości!
    A ja witam Autora :)

    OdpowiedzUsuń
  31. a ja napisze tylko ze bardzo podoba mi sie to foto. Mnie inspiruje,swietne miejsce. Pozdrawiam, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj Ado:) Czemu tak cicho? Mam nadzieję, że powód Twojego milczenia jest następujący: znalazłaś mieszkanie w Krakowie i przeprowadzasz się!! Serdecznie pozdrawiam i trzymam kciuki za co trzeba. Beata

    OdpowiedzUsuń
  33. Znów odpowiadam z wielkim opóźnieniem - przepraszam!

    ma chere M. - już mówiłam, ale powtórzę: ogromnie się cieszę, że do mnie zaglądasz :)
    I szkoda, że Str. jest tak daleko...

    Beato - nie powiem, że zgadłaś, zachowam na razie milczenie, ale.... dziękuję :) Serdecznie dziękuję za trzymanie kciuków i pozytywne myśli :)) Bardzo się przydadzą!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  34. co z tego ze daleko! hmm? autobus jedzie bardzo szybko :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz