Prądem rzek obojętnych niesion w ujścia stronę

I teraz, kiedy już na pewno i nieodwołalnie jestem tutaj a wczorajsze popołudnie i wieczór odpływają w przeszłość (jak le bateau ivre "prądem rzek obojętnych niesion w ujścia stronę") mogę tylko mocno zamknąć oczy i przez chwilę udaje mi się zatrzymać ten czy inny nieostry obraz. Zachód słońca nad Wisłą, klasztor Norbertanek widziany z południowego, dębnickiego brzegu rzeki. Zachód słońca i zmierzająca ku dalekiemu morzu wielka rzeka, nieeuklidesowa oś mojej pamięci. I dawno zapomniany wiersz.

[Ja, com zachodów mury dziurawił płomienne,
w których dla dobrych piewców przednie są słodycze:
mchy słoneczne i strzępy lazurów bezcenne]

Trzeba tylko mocno zamknąć oczy.
Kraków baśniowy:


Wisła i klasztor Norbertanek na Salwatorze, zachód słońca

Bardzo lubię to zdjęcie, nierzeczywiste jak wspomnienie. Jak światła Jeruszalaim (ale nie mam pojęcia, skąd mi przyszło takie skojarzenie).

Historia zdjęć jest bardzo prosta. Miały być Dębniki, takie życzenie wyraził (bardzo miły) blogowy vox populi, a że współbrzmiał z moim wewnętrznym głosem i potrzebą odczarowania przeszłości i zracjonalizowania, wybrałam się zatem wczoraj za Wisłę na poszukiwanie inspiracji i dla uzupełnienia materiału zdjęciowego. Pech chciał, że pogoda była okropna - szaro, ponuro i tak, jakby całe światło wsączyło się w chmury, w mury domów; brzydkie miejsca były jeszcze brzydsze niż zwykle, ładne - gdzieś się ukryły i wyszedł mi reportaż iście turpistyczny. Pokażę go, a jakże! Znalazłam się wreszcie na Rynku Dębnickim, voilà:

Rynek Dębnicki

i fotografowałam nietoperza (dom po prawej, pod balkonem, ale nietoperz to zbyt ważna osobistość, bym go miała tak w jednym zdaniu czy na jednym zdjęciu pokazać, do nietoperza się wróci) gdy nagle zauważyłam, że szarość już nie tak szara i wreszcie, niespodziewanie, pokazało się słońce. Pobiegłam na bulwary wiślane (na zdjęciu powyżej - wystarczy minąć ten szary dom po prawej i kilka schodków prowadzi w górę, a tam! Iluminacje! Najpierw pokazało się drzewo:

bulwary nad Wisłą, Dębniki

a potem już szłam przed siebie, na zachód. Gdy mieszkałam na Dębnikach to było moje ulubione miejsce spacerów - brzegiem Wisły. I tak myślę - czy gdyby nie Wisła, gdyby nie położenie na cyplu, na półwyspie otoczonym z trzech stron przez tę najpiękniejszą z rzek - to czy Dębniki byłyby dla mnie aż tak wyjątkowe? Pewnie nie... A zatem reportażowy spacer po szarych-starych Dębnikach zostawiam na inny wieczór a teraz pójdziemy znów brzegiem rzeki. Jak tyle razy wcześniej, jak wczoraj. A wczoraj mój spacer, zamiast krótkiej przechadzki po Dębnikach wyglądał tak: Wiślna - Planty - Wawel - most Grunwaldzki - Dębniki: ul. Różana - Rynek Dębnicki - bulwary wiślane - most Zwierzyniecki - ul. Malczewskiego - al. Waszyngtona - ul. św. Bronisławy - Norbertanki - północnym brzegiem Wisły pod Wawel - Kanonicza - Grodzka - Rynek - Krupnicza. Uffff! Cztery godziny. Najpiękniejsze cztery godziny, jakie zdarzyły mi się w ostatnim tygodniu. Już dwa czy trzy razy zrobiłam podobną trasę, wyjątkowo ją lubię - tym razem zajęła więcej czasu, bo zdjęcia, bo zachód słońca po bezsłonecznym dniu.

Niebo było ciągle zakryte grubą warstwą ołowianych chmur, zasłona uniosła się tylko trochę od zachodniej strony tak, by niskie słońce widoczne w tym wąskim prześwicie mogło zamienić na chwilę szare, betonowe i kamienne miasto w konstrukcje zbudowane tylko ze światła. Tego nie widać na zdjęciach, zrobiłam co mogłam, ale nie widać. Więc tylko ułamek, światło odbite na ścianie jaskini, odpryski.

Wisła i klasztor Norbertanek na Salwatorze, zachód słońca


Wisła i klasztor Norbertanek na Salwatorze, zachód słońca

Wisła i klasztor Norbertanek na Salwatorze, zachód słońca

Wisła i klasztor Norbertanek na Salwatorze, zachód słońca

Wisła i klasztor Norbertanek na Salwatorze, zachód słońca

Wisła i klasztor Norbertanek na Salwatorze, zachód słońca

Wisła i klasztor Norbertanek na Salwatorze, zachód słońca


Wszystko trwało może 10 minut, może krócej, nie pamiętam. Potem już tylko płonęły ostatnie okna domów na Salwatorze i klasztoru (południowa ściana klasztoru Norbertanek, zresztą cały klasztor nad Wisłą to jeden z najpiękniejszych dla mnie obrazów w tej części miasta, mur obronny z przebitymi maleńkimi oknami, nierównościami płaszczyzn, asymetrią, zniszczony od wilgoci i czasu, cudowny. Mam nadzieję, że nie doczekam chwili, kiedy zostanie odnowiony i - jak wszystko w Krakowie - przemalowany na różowo czy pomarańczowo.)

Tak wyglądał ten wodny-świetlny spektakl przede mną. A za mną? Co widziałam na wschodzie?
To już następnym razem. A potem - dla przełamania tych lukrowych świetlistości i słodyczy - Dębniki.

Wszystkie spacery nad Wisłą tworzą na blogu specjalną kategorię, bez nich Kraków nie byłby mój.

PS
Zdjęcie z wczorajszego spaceru (klasztor Norbertanek nad Wisłą w nierzeczywistym świetle zachodzącego słońca) od dziś będzie na jakiś czas w nagłówku blogu, jeśli się Wam podoba. Już najwyższa pora rozjaśnić te czernie i ciemności, prawda?

Komentarze

  1. Brak mi słów - zdjęcie w nagłówku dech zapiera!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ikroopko chciałam być pierwsza:) i muszę w związku z tym napisać to samo- zdjęcie w nagłówku zapiera dech! Dlaczego nie mogę w tej chwili być właśnie tam? Ado, wiesz oczywiście jak bardzo dziękuję Ci za ten wpis:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Wielki spektakl na niebie' - przepiekne zdjecia! Co jeszcze mozna dodać. A zdjecie z nagówka po prostu bajeczne!
    Co do zieleni w Londynie, to aż trudno uwierzyc że wszystkie te zdjęcia roobiłam w grudniu (dwa pierwsze w tym roku, a ostatnie dwa lata temu). Zawsze mnie zachwyca ta zielń angielskich trawników, a najbardziej chyba o tej porze roku:)
    Pozdrawiam słonecznie - słońce nas dzisiaj rozpieszcza:)
    j.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie mogłam się oderwać od zdjęcia w nagłówku, zmiana dla bloga bardzo na korzystna. Jak to dobrze, że szary dzień zrobił Ci niespodziankę i zakończył się takim "spektaklem na niebie", jak pisze joo.
    Pięknie! Życzę Ci takiego ciepłego światła na cały weekend.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Wam pięknie! Mam najbardziej cierpliwych czytelników na świecie - tak dobrze znosicie moją "wodną manię"! Niedługo zrobi się z tego blog... o Wiśle ;) Żartuję oczywiście - poczyniłam właśnie pewne kroki, żeby wreszcie trochę treści znalazło się za blogowymi obrazkami i przywiozłam wczoraj kolejną partię moich książek z krakowskiego depozytu - ostatnio 17, wczoraj "tylko" 15 kg. W plecaku, a jakże - omnia mea mecum porto - w ramach rozwijania intelektualnej i fizycznej kondycji jednocześnie. I nareszcie, jak się wydaje, będą na blogu Cracoviana :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe Ado! I tyle spokoju w tych zdjęciach. Pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdjęcia są przewspaniałe! Urokliwe w tym świetle!

    Ado w losowaniu książki padło na Ciebie:) Czekam na adres pod który ma być wysłana: migotar@gmail.com

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno temu, w latach 80-tych mieszkałam na Dębnikach w internacie TŁ (aczkolwiek do szkoły chodziłam "za Wisłę" na Plac Na Groblach).

    Z rozrzewnieniem oglądam Twoje zdjęcia, bo te bulwary to było nasze ulubione miejsce spacerowe...

    Jakiś czas temu zajrzałam na Dębniki, ale one całkiem inne niż te które pamiętam. Bardziej zadbane, czyste, odnowione... Ale jednak to już nie to...

    OdpowiedzUsuń
  9. Beato - dziękuję! 'Spokój, spokój, prawie szczęście' - że tak zacytuję mojego ulubionego Iwaszkiewicza... To tylko chwila, ale niech trwa.

    Montgomerry - jaka miła niespodzianka! Ogromnie się cieszę :)
    Może to będzie początek moich poszukiwań japońskich tropów w Krakowie?
    Już piszę @. Dziękuję :)

    Anek - witam serdecznie :) Dziękuję za garść wspomnień - zawsze zastanawiam się jak inni odbierają miejsca, które w ten czy inny sposób są dla mnie ważne, co ich przyciągało, jakimi chodzili ścieżkami. Bardzo żałuję, że dopiero nie tak dawno poznałam Dębniki - widać jak dużo jest tam nowej zabudowy (takie architektoniczne koszmarki z lat 90-tych). Setki zaparkowanych samochodów, fasady kamienic odmalowane w kolorach tęczy, taki paskudny znak ostatnich czasów. A jednak mimo coś zostało z atmosfery ubiegłych lat, będę się starała to pokazać. Niech no tylko przyjdzie wiosna - Dębniki są piękne wiosną, kiedy w ogródkach kwitną stare magnolie i las forsycji przy szkole (projektowanej chyba przez Zawieyskiego!).

    Dziękuję za odwiedziny na blogu i oczywiście zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ada: to był naprawdę piękny spacer, zazdroszczę ci... często widzę z okna (jak już jestem w pracy, albo w drodze do), niesamowite gry świateł od wschodzącego słońca i faktycznie o tej porze roku efekty są niesamowite...

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, to krótkie chwile i takie piękne - tak jakby miały być rekompensatą za krótkie i szare dni, zimno i monochromatyczną przyrodę. Najpiękniejsze w grudniu jest dla mnie właśnie światło...

    OdpowiedzUsuń
  12. Cóż za nostalgia panuje na tych zdjęciach, coś pięknego :) Zapraszam znów do mnie i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. To jak reportaż z momentu stworzenia, nie świata, lecz Krakowa,który wprawdzie istnieje,jednak na nowo ubierany jest w blask kolorów, zapewniając nieustanny spektakl świetlny. Wydobywa, ukrywa, zasłania na chwilę, potrafi wskazać miękko i ciepło, czasami gniewnie brutalnie. Każda pora dnia i roku kryje niespodziankę dla wzroku.
    Pięknie pozdrawiam i dziękuję za spacer:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniałe zdjęcia! To właśnie jeden z sekretów dobrej fotografii - być we właściwym miejscu o właściwym czasie. Pozdrawiam z Gorlic!

    OdpowiedzUsuń
  15. Nodzer - reaktywacja? To dobrze!
    Pozdrawiam i życzę powodzenia i wytrwałości :)

    Nutto - jak to pięknie odczytałaś! Kraków stwarzany na nowo, w takich chwilach, w świetle, w oku patrzącego z zachwytem. Ładnie :)

    Bagafarna - łut szczęścia albo przypadek... ale jaki miły! Niech takie przypadki zdarzają się jak najczęściej.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ado, zdjęcia rewelacyjne! Kocham Dębniki, spacerowałam przez nie w tę i z powrotem przez rok cały. I Wisłę i Norbertanki codziennie podziwiałam i nigdy nie były tak piękne, takie nierealne jak na Twoich zdjęciach!

    OdpowiedzUsuń
  17. Elenuke, dziękuję :) To był naprawdę wyjątkowy czas - przypadek czy uśmiech losu - nie wiem, ale cieszę się, że mogłam tam być w tamtej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  18. J'aime beaucoup l'ambience dans photo numéro quatre

    OdpowiedzUsuń
  19. Merci :) Les promenades le long de la Vistule ont beaucoup de charme, surtout au coucher du soleil.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zdjęcia w najbliższym czasie pojawią się w trochę większym formacie, już znalazłam odpowiedni plik w czeluściach zewnętrznego dysku. Stare dzieje :-) Ale lubię tę serię, dobre wspomnienia, mimo wszystko - i wyjątkowe szczęście, że byłam właśnie wtedy, właśnie tam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz