Deszcz majowy albo czytanie Mertona

Trzy tygodnie od ostatniego deszczu. Trzy tygodnie, dwadzieścia jeden dni suszy, palącego słońca, gorącego wiatru. Codzienny, średniowieczny rytuał noszenia wody. Spoglądanie w niebo, szacowanie wagi obłoków, bardzo dalekich, bezwodnych. Inne chmury bardziej od tamtych realne, chmury suchego pyłu unoszonego wiatrem. Coraz trudniej było pracować - nawet jeśli już prawie nauczyłam się, jak radzi Thomas Merton, oddzielać pracę od myślenia od jej owocach. Przedefiniowanie pola nadziei.

w moim ogrodzie




Nadzieja jest proporcjonalna do naszego wyrzeczenia się rzeczy tego świata. Doprowadza dusze do stanu doskonałego oderwania się od nich, a tym samym przywraca zarazem wszystkie wartości, ustawiając je we właściwym porządku. Nadzieja opróżnia nasze dłonie, abyśmy mogli nimi pracować. Pokazuje nam cel naszej pracy i uczy jej sposobów. 

I jeszcze jeden cytat pochodzący jak powyższy z książki Mertona "Nikt nie jest samotną wyspą". Może będzie komuś pomocny. (Ta książka jest jak deszcz!)

Człowiek, który umie na dobre obracać swoje porażki, jest większy niż ten, co na złe używa swego powodzenia.

Jeżeli zadowalam się tym, co posiadam i godzę się z faktem, że wiele rzeczy nieuchronnie mnie w życiu ominie, jestem w lepszym położeniu, niż ludzie mający znacznie więcej, ale martwiący się ciągle wszystkim czego im nie dostaje. Nie możemy w pełni wykorzystać naszego istnienia, jeżeli nasze serca są bezustannie rozdzielone pomiędzy tym, czym jesteśmy w rzeczywistości, a fikcją, jaką sami stworzyliśmy o sobie.

Im skromniejsze będą nasze oczekiwania i nasze mniemanie o sobie, tym większe prawdopodobieństwo, że wykorzystamy to, co istotnie posiadamy.
Thomas Merton, Nikt nie jest samotną wyspą, Wydawnictwo Zysk i s-ka, Poznań 1997.

Po trzech tygodniach suszy, dwudziestego siódmego dnia bezwodnego maja spadł deszcz. Taki piękny! Rozświetlony słońcem, gwałtowny, intensywny. Mógłby trwać dłużej... ale dobrze, że było go choć tyle. Cały świat wygląda inaczej - co prawda doceni to chyba tylko ten, kto codziennie patrzył na coraz bardziej suchą ziemię i zwiędnięte rośliny, ale od czego wyobraźnia, empatia i te wszystkie rzeczy, które zbliżają nas do siebie w wielkim archipelagu samotnych wysp. A zatem dzielę się z Wami moim deszczem! Deszczową radością.

Dziś starałam się napisać o moich majowych wycieczkach, przygotowałam część zdjęć z Krzeszowic, pałace Potockich, ale - Jego Xiążęca Mość raczy wybaczyć, takoż i reszta szacownego grona czytelników ninieyszey xięgi - deszcz ważniejszy.













Ogród po deszczu. Będzie monotematycznie, bo nie mogłam się zdecydować na wybór zdjęć. Będzie roślinnie, florystycznie, słonecznie i mokro.W powietrzu ostatnie krople deszczu, wszystko skrzy się w słońcu. Zdziwione ptaki zaczynają śpiewać.













Co wrażliwszych ostrzegam przed następnym zdjęciem ;-)





PS
Udało mi się zepsuć blog. Na szczęście w minimalnym stopniu i nie są to sprawy nieodwracalne. Nie wiem, dlaczego w ogóle zaglądam do kodu html, skoro w ogóle się na tym nie znam. Straciłam całą listę blogów lubianych i odwiedzanych - tę, która znajduje się na lewym marginesie pod tytułem ODWIEDZAM. Dziś starałam się ją odtworzyć na nowo, ale na pewno jeszcze nie jest kompletna. A zatem prośba: jeśli ktoś z Was był na tej liście a teraz nie odnajduje tam swojej strony, to niechże się nie gniewa o to, tylko da mi znać!

Miłego wieczoru!

Komentarze

  1. Niesamowicie poetyckie i kojące są Twoje kolaże slowno-fotograficzne:) I ten cytat z Mertona... Przepiszę go sobie.

    Rzeczywiście ziemia była spragniona deszczu:) Pozdrawiam wieczorową porą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beato, dziękuję :) Merton to moje największe ostatnie odkrycie. I takie miałam wrażenie, że Tobie powinien się spodobać - jeśli jeszcze nie znasz "Nikt nie jest samotną wyspą", to naprawdę gorąco rekomenduję. Ktoś kupił ją dla mnie w antykwariacie na Szpitalnej, powinna gdzieś być dostępna.
      Innych książek Mertona jeszcze nie znam. Jeszcze! A jest to myśl, którą warto sobie podawać - jak świecę w ciemności, że tak górnolotnie się wyrażę :)

      Serdeczności dla Ciebie!

      Usuń
  2. Patrzę się, jak się fotografuje deszcz. Strugi, krople, przecinki, blask słońca i cień. Deszcz staje się źródłem radości - jak łatwo wtedy zrozumieć stan ludzi,którzy nie tylko od miesięcy, lecz i od wielu lat czekają na mokrą wizytę. U nas mimo wilgoci w powietrzu sucho.
    Ogród masz pięknie wypielęgnowany.Szczególną uwagę zwróciłam na irysy. A żaba wnikliwie obserwuje otoczenie - na kamieniu jak kopenhaska syrenka.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deszcz uwielbia interpunkcję i znaki diakrytyczne. Na dłuższym czasie naświetlania woli przecinki a na krótkim - wielokropki :)
      Radość jest! Bardzo czekałam na deszcz, mój ogród też a przede wszystkim plantacja i najmniejsze, najmłodsze rośliny. Było tak sucho, że bryły ziemi przypominały kamyki - jak na tym zdjęciu żabim :)
      Ogród bardzo wiejski, chaos i nieuporządkowanie, wyścig do słońca.

      Miłego wieczoru :)

      Usuń
  3. Ado witaj:)
    Twoje zdjęcia zapierają dech w piersiach. Chciałabym mieć je stale przed oczami. Przepiękne! Światło, kolory...brak słów. A Merton? Ty wiesz...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, bardzo się cieszę z Twojego powrotu, choć Ty pewnie wolałabyś jeszcze zostać :) A dla kogo ten Merton dzisiejszy, jeśli nie dla tych, co wracają z dalekiej podróży? Inspiratorko :)

      Deszcz padający w słoneczny czas to niezwykłe zjawisko - wyszłam szukać tęczy, a zamiast niej znalazłam iskrzące rośliny, to też dobrze.
      Odpoczywaj :)

      Usuń
    2. No cóż, chyba po raz pierwszy się z Tobą nie zgodzę. Ja tam nie cieszę się ze swojego powrotu;)
      A wiesz, że Merton też fotografował i była to jego prawdziwa, ogromna pasja?

      Usuń
    3. Iris, bogini niezgody, podyktowała mi te słowa ;)
      Wszystko przez ten ogród :)

      Fotografia? Nie miałam pojęcia! Ja w ogóle jeszcze prawie NIC o nim nie wiem, nad czym boleję i co mnie cieszy - bo ileż odkrywania. Z jakim zdziwieniem dowiedziałam się, że urodził się we Francji! Znalazłam stronę internetową, bardzo ciekawą. Podam ją tutaj, może komuś posłuży - bo Ty z pewnością ją znasz, choćby przez wzgląd na autora:
      Thomas Merton

      Usuń
    4. No tak:) autora tej strony też warto polecać, ale to tak na marginesie tylko wspominam.

      Usuń
  4. Cudnie uchwyciłaś spadające krople. Tak, deszcz jest bardzo ważny zwłaszcza dla takiej pracy zarobkowej jaką masz. Jest dobry dla ziemi, bo dzięki niemu jest urodzaj, a kwiaty tak jak na Twoich zdjęciach zyskują źródło życia. Tak dziś deszc jest o wiele ważniejszy:)

    Mertona bardzo cenię:)Powrócę do ksiązek, bo trzeba od czasu do czasu wracać, aby przypominać co jest ważne.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, do Mertona trzeba wracać, wtedy porządkują się chaotyczne myśli, rozplątują splątane ścieżki. Czyta się powoli, tak jest dobrze.

      Moja praca bardzo zależna od przyrody, od tego, na co nie mam najmniejszego wpływu. To bardzo jest dobre, uczy pokory.

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Nie wiem Ado czy tam bylam zapisana przez Ciebie . Wciaz jestem troche obrazona, ze mnie tak zawiodlas i zniknelas na wiele miesiec bez slowa . tak sie martwilam. Dalej bardzo kocham Twoje posty - ale jestem dobrze przygotowana na wypadek gdybys znow zachciala zniknac. Bylam w Krakowie na poczatku maja,bylo bardzo goraco, bardzo martwilam sie o konie wozace turystow-idiotow po rynku i przyleglych uliczkach.
    Ciesze sie tym deszczem z suchej Gdyni - w ktorej spedzamy dwa tygodnie, bez jednego deszczowego dnia. Pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma się rozumieć, że byłaś! Już uzupełniłam, dziękuję! Dopiero dziś po południu zdałam sobie sprawę z tego blogowego problemu i w miarę wolnego czasu uzupełniam pogubione ścieżki i linki.
      Kraków na Twoich zdjęciach przepiękny. Obojętne oko nigdy nie będzie tak widzieć miasta. No a te dorożki nieszczęsne, niepodobne zresztą do przyzwoitej dorożki tylko do kiczowatych powozów cyrkowych, te biedne konie, też nie mogę na to spokojnie patrzyć.

      Serdecznie Cię pozdrawiam

      Usuń
  6. La pluie salvatrice. Aimer la pluie, aimer la vie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Salvatrice! La meilleure de toutes les expressions.
      Et puis cette ponctuation de la pluie, points, virgules, points de suspension, tirets... J’étais éblouie, impressionnée, immergée :)

      Usuń
  7. Ogród po deszcu wygląda najpiękniej i pachnie niebiańsko.U nas ciągle tego deszczu brak - dopiero dzisiaj przeszła burza, ale już nie ma ani śladu po niej, tylko trawa zrobiła się jakś tak puchata bardziej:)
    Dzięki Ado za dobre słowa. Na pewno wszystko się ułoży - w końcu rzeczy dzieja się doskonale!
    Ściskam
    j.
    Twoje deszczowe zdjęcia są wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joo, jak miło Cię znów widzieć. Ogromnie mnie ucieszyły Twoje nocne zdjęcia, czekałam! Życzę siły, uśmiechu. Tak, doskonale... czasem z bliska tego nie widać.

      Dziś wieczorem chyba była burza w Twoich okolicach.
      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!

      Usuń
  8. Piękny wpis, a zdjęcia ogrodu w czasie deszczu są magiczne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      I tradycyjnie: udanych rowerowych wycieczek. Najlepiej jednak nie deszczowych :)

      Usuń
  9. Piękny ten cytat z Mertona... "fikcja jaką sami stworzyliśmy o sobie"... muszę nad tym pomyśleć i zaprzyjaźnić się z jego tekstami bliżej... Sympatycy buddyzmu często go cytują. Zdaje się, że jego śmierć też była przez niektórych traktowana dość wyjątkowo; jako przypisana Oświeconym. Już nie pamiętam, gdzie o tym czytałam.

    nigdy nie fotografowałam deszczu, jak to się stało...? hmmm :)

    a tak w ogóle to nie byłam na Twojej liście, ale chyba mogłabym...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewybaczalne przeoczenie! Przepraszam :) Twoje blogi były na liście chętnie odwiedzanych (zanim mi się ją zniknęło) i już na nią wróciły.

      A Thomas Merton to moje wielkie odkrycie. Jeszcze bardzo mało o nim wiem - wiem, że Miłosz odwołuje się do niego, są tutaj pokrewieństwa. Wiem, że jest to myśl bardzo rozległa, szeroka, humanistyczna, ekumeniczna, myśl która łączy a nie dzieli. Nie dziwi mnie buddyjski kontekst. Mnie najbardziej chyba przyciąga tu kwestia samotności, życia pustelniczego.

      A przed chwilą kupiłam jeszcze jedną jego książkę "Dzień obcego". Zobaczę wreszcie jego fotografie. Nie wiadomo kiedy, co prawda, bo ten antykwariat nie słynie z szybkiego wysyłania zakupionych książek... będę się ćwiczyć w cnocie cierpliwości :)

      Fotografowanie deszczu - jeszcze takiego słonecznego - to cudowna sprawa! Jak zmokłam! Jaka radość :)

      Usuń
  10. Piękny był ten wczorajszy deszcz, chociaż nam plany pomieszał zupełnie. A jaki potrzebny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak to z deszczem bywa, niestety. Jest taka opowiastka ze starożytnej Grecji, jak to matka miała dwie córki, jedna wyszła za mąż za ogrodnika a druga za garncarza. Odwiedziły matkę-kapłankę w świątyni i prosiły ją o wstawiennictwo do bogów: ta pierwsza prosiła o deszcz, bo rośliny więdną i jeśli nie uda się zebrać plonów to ona i mąż i dzieci będą głodować - a ta druga prosiła o długotrwałą suszę, bo jej mąż-garncarz właśnie wykonał piękne gliniane amfory i jeśli nie wysuszą się dobrze, nie będzie mógł ich sprzedać i całą rodzinę czeka głód.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Ado, to jest piękne! Piękny deszcz, piękny ogród i portret żaby. Wspaniałe, mądre cytaty. Dziękuję i życzę Ci abyś jak najrzadziej nosiła wodę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie piękne życzenie! Elżbieto, zawsze trafiasz w sedno. Wydaje się, że może się spełnić - może prawo ciągłej suszy zostało już przełamane, a może nawet zwalczyłam kilka absurdów i teraz podlewanie będzie łatwiejsze. Zawsze powtarzam sobie, że w ten sposób (2 x 10kg x dziesiątki powtórzeń) buduję kondycję i nie potrzebuję siłowni ;)

      Usuń
  12. Ado, jak widzę mój blog jest w zkładkach ale z informacją o wpisie "2 tyg. temu" co nie jest zgodne z prawdą. To chyba jakiś problem administratora, gdyż ja sama kontroluję aktualne wpisy innych blogerów i kilkakrotnie zauważyłam, że ludzie zamieszczali po kilka wpisów a informacja nie przychodziła na bieżąco. Chciałabym wiedzieć czy ktoś inny też ma takie uwagi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten problem z aktualizacją ostatnich wpisów - to może zależeć od platformy, na której pisane są dane blogi. Mnie np. nie uaktualniał się w ogóle blog Przewodnikpokrakowie, dałam go teraz jako stały link.

      Ale w tym przypadku wszystko jest dobrze - z adnotacją "2 tyg. temu" pojawia się Twój pierwszy blog, który zachowałam tutaj jako archiwum i repozytorium wiedzy, a nowy, ten na bloggerze jest powyżej, tylko troszkę zmieniłam mu tytuł, by odróżnić go od poprzedniego. Mea culpa :)

      Usuń
  13. Ok dziękuję i przepraszam za zamieszanie. Dziękuję też za wyjaśnienie co do uaktualnień, będę miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma najmniejszego problemu :)

      PS
      Jestem pod wrażeniem Twojego ogrodu i ogromu prac!

      Usuń
  14. Ado, dziękuję Ci za ten majowy deszcz i piękny cytat, który na pewno mi pomoże :-)
    Twój ogród jest przepiękny! Gratuluję. Kosztuje to zapewne sporo pracy, ale jaka radość jak to wszystko zakwitnie.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli pomoże - tak jak mnie pomógł - to nie ma dla mnie większej nagrody :)
      I dziękuję w imieniu dwuosobowego zespołu ogrodników :)
      Tak, to radość i praca, i trochę też przywiązanie/ uwiązanie. Wszystko po trochu. I pole do fotograficznych prób, gdy nie mam czasu czy siły na żadną wycieczkę albo spacer.

      Serdeczności :)

      Usuń
  15. Deszcz bywa bardzo fotogeniczny, jak na Twoich zdjęciach, ale ten dzisiejszy, w Krakowie, troszkę mniej, mam nadzieję, że do jutra się rozpogodzi, bo plany mam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ikroopko, byłam w Krakowie w ten deszczowy dzień :) A gdy wróciłam do domu, okazało się, że tutaj prawie wcale nie padało - minimalnie. Jutro czeka mnie podlewanie, ech.
      Apel: przyjmę deszcz, każdą (prawie) ilość. Pilnie!
      :)

      Usuń
  16. Hej
    Też lubię Mertona. Właśnie czytam Siedmiopiętrowa Górę. Lubie gościa:) Jakiś taki spokój i normalność od niego emanuje. No i pokora zmieszana z pewnością w siebie. Jest w tym coś pociągającego. Pewnie temu, bo sam bym to chciał osiągnąć. Poleciłabyś coś jeszcze? Którą książkę uważasz za najlepszą?
    Dzięki tobie kupiłem sobie już wiersze zebrane Herberta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ się cieszę! I z Herberta odnalezionego pod wpływem tej mojej pisaniny, i z tego że z archiwów blogowych wybrałeś ten właśnie dzień. Pamiętam go wyraźnie, tamten deszcz i radość. Jak na świecie może być tak zielono i kolorowo, jak to jest możliwe? :) Ech, ta zima.
      O widzisz, a ja nie znam Siedmiopiętrowej Góry. Moje lektury są strasznie chaotyczne, niby wyznaczam sobie jakieś plany, niby różne książki jakiegoś autora... a potem to wszystko schodzi na manowce. Chciałabym wszystko i jak najszybciej.
      Jest jedna bardzo niewielka objętością a jakoś szczególnie zapadająca w pamięć książka - książeczka Mertona "Dzień obcego". Z fotografiami, które robił. Taki mały dziennik jego pustelniczego życia. Jeden dzień. Tę bardzo polecam.
      "Nikt nie jest samotną wyspą" - wiele fragmentów było dla mnie niezwykle ważnych, ale nie wiem, jak odebrałabym ją teraz. To jest dyskusja raczej na prywatną korespondencję, bo zahacza o sacrum i różne światopoglądowe kryzysy.
      Dzień obcego jest piękny w swojej zwięzłości, w ograniczeniu.

      Usuń
  17. Dzięki Ada, za rady czytelnicze (łącznie z Księgą Ziół) no i odpowiedzi w innych miejscach, w których odpisałaś. Powodzenia w życiu!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz