Krakowski Ogród Botaniczny w maju
Obszar wody oddaje nastrój panujący w powietrzu. Nieprzerwanie przekazywane są mu z góry nowe życie i ruch. Jest z natury czymś pośrednim między lądem a niebem. Na lądzie falują tylko drzewa i trawa, wodę marszczy wiatr. Gdzie gna po niej bryza rozpoznaję po smugach i błyskach światła. To nadzwyczajne, że możemy oglądać powierzchnię wody z góry. Wreszcie będziemy mogli oglądać z góry powierzchnię powietrza i dostrzec, gdzie przemyka po niej jeszcze bardziej lotna materia.
Jezioro jest najpiękniejszym i najbardziej wyrazistym elementem krajobrazu. To oko ziemi, w które zaglądając, mierzymy głębię własnej natury. Nadwodne drzewa na brzegu to wiotkie, obramowującej jezioro rzęsy, a leśne pagórki i skały dookoła to jego krzaczaste brwi.
Natura uprzędła nad brzegiem naturalną krajkę, której pasy wzrok mierzy stopniowo od niskich nadbrzeżnych krzewów do najwyższych drzew. Niewiele widać śladów ludzkiej ręki. Woda obmywa brzeg tak, jak obmywała go lata temu.
Oko ziemi wpatrzone w niebo. Repozytorium obłoków, odblasków, odprysków rzeczywistego świata. Mój Walden w środku miasta, błękitno-zielony jak tamten. Lubię wpatrywać się w wodę. Przemienienie, przeistoczenie, alchemiczna przemiana stałego w płynne, zmiękczenie konturów, słońce zaplątane w wodorosty drzewa. Drzewo podwodnego świata. Cypryśnik rośnie też pod wodą, jego korzenie - pneumatofory - chwytają łapczywie powietrze i tłoczą je, wtłaczają w drewniane arterie. Na gałęzi przysiadło mokre Słońce.
A naprawdę to wszystko wygląda całkiem inaczej - chociaż kiedy długo wpatruję się w odbicia, refleksy, słoneczne plamy w splątanych wodorostach, to przez długą chwilę nie jestem pewna który świat jest prawdziwy, a który - jego odbiciem.
Oto znów mój ulubiony, mój przemierzony po tysiąckroć wzdłuż i wszerz, mój wpisany na zieloną listę bliskich sercu miejsc - Ogród Botaniczny w Krakowie. W wodnych zdjęciach przegląda się cypryśnik błotny rosnący na niewielkiej wysepce.
Kaczki podróżują łódką prosto w zielone szuwary i w sen. Tak! To ich łódka, na której uwielbiają zasypiać.
W tym roku rododendrony przezimowały bez problemów i rozświetlają całą dolinkę, konstelacja jaskrawożółtych słońc:
Uwaga, dysonans! Ale co mogę zrobić, jeśli bzy rozkwitły tuż obok? Piękne, przepiękne, we wszystkich możliwych bzowych kolorach. Wokół każdego koncentryczne sfery zapachu, tak intensywnego w to słoneczne, gorące, przedburzowe popołudnie, że powinien być widoczny. I Alpinarium - ścieżką na wprost:
Wśród bzów, mając po lewicy ogromne szklarnie a po prawicy alpinarium i małe oczko wodne, profesor Szafer spogląda na swój Ogród:
A kim jest ta dama? Nie wiem. Przypomina mi trochę piękną Zagremmę, jej posąg na cmentarzu Rakowickim.
Tymczasem gorące niedzielne popołudnie zmierzało nieuchronnie ku burzy.
Dąb Jagielloński rozmyślał nad strategią przetrwania jeszcze kolejnych kilkuset lat.
A dwa poniższe zdjęcia to taka mała botaniczna zagadka. Jedno z moich ulubionych drzew w Ogrodzie Botanicznym. Drzewo nie byle jakie, o historii tajemniczej i pełnej niezwykłych zwrotów akcji. Poeta krakowski napisał o nim wiersz, w którym bada etymologię nazwy. Czy te podpowiedzi coś rozjaśnią czy zaciemnią? Drzewo jest piękne, niezwykłe. Napiszę o nim na pewno.
Długo zastanawiałam się, od czego rozpocząć relację z moich majowych wakacji (całe trzy dni...), ale jestem zbyt zmęczona by napisać coś sensownego o mojej podkrakowskiej wycieczce - Thoreau słusznie porównuje pracę na wsi, uprawę ziemi, do pobytu w więzieniu stanowym. Dziś przycinałam krzewy, które jakoś lepiej czy gorzej przetrzymały tegoroczne mrozy. Ponad 300... Jeszcze kilka takich dni i niechybnie czeka mnie sanatorium... Sanatorium Pod Klepsydrą... Dlatego bardzo proszę o cierpliwość i wyrozumiałość tych, którzy czekają na list czy odpowiedź.
Dobrej nocy!
Bardzo piękny ogród i wspaniała "zielona" opowieść. Mnie również fascynuje świat odbity w wodzie, moglabym na niego patrzeć godzinami! Tymczsem dobrowolnie i z radością wracam do mojego zielonego więzienia, bo zgodnie z kalendarzem księżycowym dziś jest dobry czas na pielenie chwastów. Jak pisałam w odpowiedzi na Twój komentarz na moim blogu w tych dniach postaram się opisać pewien obiekt, który zapewne Cię zainteresuje z racji swojego stylu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń"Zielone więzienie" - pozwól, że to sobie pożyczę, doskonałe.
UsuńI tak, Księżyca ubywa, raczej więc nie czas na sadzenie a na pielenie i (mam nadzieję) radykalne cięcie.
Czytałam u Ciebie o planowanej romańszczyźnie - ale byłam tak zmęczona, że nie dałam rady napisać nic sensownego. Dziś też nie lepiej... ale wkrótce ma być deszcz, odpocznę sobie, poczytam. Na romański tajemniczy obiekt już dziś bardzo się cieszę!
Zachęciłaś mnie. Wybieram się dziś do ogrodu:)
OdpowiedzUsuńA oprócz tego muszę Cię powiadomić, że zostałaś oTAGowana!
http://beata-szczurwantykwariacie.blogspot.com/2012/05/otagowana.html
Wybierz się koniecznie, maj mija tak szybko...
UsuńNad pytaniami pomyślę i jak przyjdzie deszczowa pora (czyli trochę wolnego czasu) to postaram się napisać :)
Bezapelacyjnie wpisuję Ogród Botaniczny na listę miejsc, które odwiedzę już niedługo. A o drzewie pisał Adam Zagajewski:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Jest zjawiskowy. Dziś pokazałam kilka moich ulubionych zakątków, tych, o których wspominałam w liście. Właściwie te najważniejsze... chociaż jest jeszcze fontanna z magnoliami (ale to jak przyjedziesz kiedyś do Krakowa w połowie kwietnia :)
UsuńI oczywiście zagadka rozwiązana, Ty od poetyckiej strony a Magda od botanicznej, rozszyfrowałyście metasekwoję :)
Beau !
OdpowiedzUsuńMerci! Un endroit que vous conaissez... J'aime bien retourner, revisiter, revoir. Revenir sur mes pas.
UsuńAdo, ja też w jeden z majówkowych dni wybrałam się do Ogrodu Botanicznego, tyle że we Wrocławiu ;-) Pięknie tam teraz, tak jak i u Ciebie.
OdpowiedzUsuń"Walden" też jest jedną z moich ulubionych książek. Podsycam sobie nim czasem pragnienie ucieczki od cywilizacji ;-)
Spojrzałam dziś na Twoje zdjęcia i muszę powiedzieć, że tym razem wydały mi się trochę za ciemne ;-) Czyżbym to jednak miała za ciemno ustawiony monitor? ;-)
Bardzo serdecznie pozdrawiam!!
Wrocławski jest piękny, tak słyszałam (i widziałam na zdjęciach). I chyba większy od naszego - ten ma chyba około 10 hektarów powierzchni. Cieszę się, że choć taki skrawek zieleni w środku miasta został uratowany przed zakusami deweloperów (odpukać!)
UsuńA "Walden"... poezja! Przepadłam z kretesem i nieodwołalnie. To jest książka do nieustannych powrotów, do milczenia, do myślenia, do czytania w lesie. Odkryłam ją tak późno... i chyba w najlepszym możliwym momencie. Uzdrawiające, ożywcze działanie.
A zdjęcia - mea culpa! - dziś z premedytacją wybrałam jak najciemniejsze, aby ten mój Walden był tajemniczy :)
Serdeczności!
Piękne miejsce! Wspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Musicie kiedyś odwiedzić Ogród Botaniczny :)
UsuńPo prostu..brak mi słów!
OdpowiedzUsuńEl :) Milczenie pięknie wpisuje się w Ogród. Ja też milczałam wtedy nad stawem, zupełnie brakło mi słów.
UsuńMetasekwoja?
OdpowiedzUsuńGubi liście na zimę, podobnie jak modrzew.
ściskam,
m.
Moje gratulacje! Oczywiście - metasekwoja. Taką ma dziwną korę, zieleń igiełek wyrastających na krótkich gałązkach wprost z potężnego, archaicznego pnia. Niezwykłą zieleń, niezwykłą historię ponownego odkrycia. Kiedyś czytałam o niej ciekawy artykuł, muszę go koniecznie odszukać zanim napiszę tu o metasekwojach.
UsuńZ zielonymi pozdrowieniami :)
Świetne zdjęcia:)))
OdpowiedzUsuńEwo, dziękuję! Cieszę się, że Ci się podobał ten zielony spacer :)
UsuńTak tam pięknie, że gdybym mogła, już teraz, za chwilę, znalazłabym się tam!
OdpowiedzUsuńAle mogę najwczesniej w czerwcu, a to juz nie będzie ten sam ogród, trudno.
300 krzewów, mówisz?
masakra, podziwiam!
A ja najchętniej teleportowałabym się już, natychmiast w te krajobrazy biało-zielono-żółto-granatowe z Dolnego Śląska :)
UsuńOgród w czerwcu przepiękny, zapewniam! Chyba najczęściej dotąd bywałam tam właśnie w czerwcu. Lilie wodne - białe w dużym stawie i różowe w małym - i feeria barw w rosarium.
Ano, 300. Dziś podobnie. Masakra to doskonałe określenie w tym wypadku ;)
Pięknie!!!! Skojarzyła mi się "Dolina Issy", chyba to ta tajemniczość na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńTak zazdroszczę tej przyrody, bujności, zieleni, tego, że maj jest gorący i letni. Na Warmii daleko do takiego stanu. Przyroda wychyla się, oswaja.
Pozdrawiam już z Warmii :)
O, to piękne skojarzenie - "Dolinę Issy" to jedna z tych książek, bez których pewnie inaczej patrzyłabym na przyrodę, na jej tajemne, piękne i straszne odsłony.
UsuńI na Warmię nadejdzie zieloność i bujność - a wtedy tutaj będzie szorstka, matowa, zmęczona upałem zieleń.
Wróciłeś? Będę wyglądać zatem następnych zdjęć z podróży :)
Cytaty z Thoreau świetnie dobrane do zdjęć. Ogród zaś jest jakąś namiastką Edenu nie tylko wizualnie, ale i w sferze odczuć. Polskie chmury jednak nadają charakteru zdjęciom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w porze zachodzącego słońca:)
Wypisów z Thoreau będzie jeszcze dużo, myślę o nim, wracam do niego, czytuję go sobie i dawkuję jak lekarstwo. To jest książka, ba! to jest KSIĄŻKA, która przyszła do mnie we właściwym czasie. Muszę ją zdobyć na własność (choć ostatnio prawie nie kupuję książek), najlepiej nie tylko w tłumaczeniu, ale też po angielsku.
UsuńPolskie obłoki... W czasie ostatnich upalnych dni tego brakowało mi najbardziej. Ten niezmącony błękit, co dzień bardziej szary, coraz bardziej gorący - nużył i męczył.
Pozdrowienia w porze śpiewających słowików :)
Ado , wprawiłaś mnie w zachwyt ... tak fotorelacją jak i słowem ...i teraz będę miała piękne sny :)) Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńDobrej nocy zatem i zielonych snów :)
Usuńpiekne to Twoje pokazywanie ogrodu botanicznego. Nie bylam, ale pojde, gdy za rok znow odwiedze miasto utkane z marzen.
OdpowiedzUsuńDziękuję... Miejsce do odwiedzenia - koniecznie. Najlepiej nie w weekend lecz w środku tygodnia, na kilka godzin, z książką i aparatem fotograficznym.
UsuńPozdrowienia :)