Wieczorem. Obrazki z tajemniczego ogrodu.
Światła wieczoru. Zaniedbany sad w okolicy rozświetla się miodowym światłem. I wszystko: gałęzie, zdziczałe jabłonie, drzewa zniszczone złym przycinaniem, usychające, kwitnące ostatkiem sił na krańcach gałęzi, drzewa czekające na nieodwołany wyrok, drzewa pamiętające moje dzieciństwo, uschnięte krzewy, zardzewiała siatka, chwasty wysokie po pas, wszystko zmienia się w świetle wieczoru, wszystko otoczone jest złotym konturem, zawieszone w powietrzu, w czasie. Transfiguracje, transmutacje. Sad zmienia się w barokowe teatrum, lampiony dmuchawców unoszą się w powietrzu, pajęczyny lśnią perłami, z balkonu sypie się konfetti drobnych, złotych muszek.
PS Przepraszam, że nie odwiedzam zaprzyjaźnionych blogów albo tylko milcząco, szybko, w wykradzionych chwilach. Praca, zmęczenie - nie radzę sobie, chciałabym mieć więcej sił. Idę spać, może jutro będzie lepiej. Dobrej nocy. Dobrych dni dla Was!
cudowne chwile..jaki Ty masz aparat?
OdpowiedzUsuńPrawda? Taki czas tuż przed zachodem Słońca jest niezwykły.
UsuńA aparat to ciągle ten sam niezniszczalny kompakt Canona z serii Powershot, dokładnie S5 IS. Miałam sobie kupić coś lepszego, jakąś lustrzankę, ale to może w lepszych czasach ;) Dodatkowo w sesji udział miały: drżące ze zmęczenia ręce, rękaw w roli winiety i zielony liść jako zewnętrzna przysłona ;) Pierwsze zdjęcie trochę podkręcone w picasie a reszta całkiem au naturel.
seria S była bardzo porządna..ja mam G10 i nie zamienię na lustrzankę!
UsuńMniszek lekarski jest wdzięcznym tematem fotografii w każdej fazie swojego istnienia i o każdej porze dnia :)))
OdpowiedzUsuńO, tak! Bardzo lubię majowe łąki całe w konstelacjach żółtych mleczy. I puchate lampiony, które tak ładnie ilustrują etymologię właściwej nazwy :)
UsuńPiękne zdjęcia, fantastyczna atmosfera. Można oglądać te zdjęcia godzinami. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo bardzo miło słyszeć, dziękuję :)
UsuńAdo, ja także się kajam. Na Twojego bloga zaglądam, czytam, ale czasem już nie starcza energii, żeby komentować. Zwłaszcza, że jak do tej pory kursowałam między Wybrzeżem, a Krakowem i dopiero od tego tygodnia będę już wyłącznie w Krk, w domu. Te Twoje zapiski, reportaże z Okolic są dla mnie tak wyjątkowe, że mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej. Robisz coś bardzo ważnego - pokazujesz nam wszystkim i każdemu z osobna, że każda chwila jest ważna, każde miejsce wyjątkowe. I to wszystko jeszcze z taką siłą słowa, literatury i obrazu. Ten Twój blog to takie "carpe diem" dla mnie.
OdpowiedzUsuńMaju, jak ja to rozumiem... zmęczenie, gdy brakuje już energii, by napisać parę słów. I choć nasze zajęcia i prace tak różne, to przecież wiem. Czytałam Twoją wspaniałą relację z wyprawy do Wrzeszcza literackim tropem Grassa, ba! pochłonęłam ją. I tyle myśli chciałam zapisać, a wszystkie rwały się wpół słowa. Dziękuję za dobre słowa, bardzo dziś potrzebne.
UsuńChwilo, trwaj :)
Teatr światła i cienia w gąszczu roślin, które trwają, przebierają się jak aktorzy do roli. Kto zagra główną rolę, kto będzie tylko chórem, kto zejdzie ze sceny? W tym świecie nie ma przegranych, każdy ma swój czas, chwilę chwały.
OdpowiedzUsuńDobrze, że odnajdujesz czas na utrwalanie ulotności.
Pozdrawiam ciepło:)
Utrwalanie ulotności, ładnie :) Przechwycenie przemijalnego, czarowanie czasu.
UsuńSpektakl był piękny, miejsce miałam doskonałe, tuż nad ostrym brzegiem zardzewiałej siatki, która zmieniła się w koronkowe konstrukcje (by pozostać w kręgu barokowych aliteracji :) I wszystko skończyło się w mgnieniu oka, niespodziewanie - tak jak rozpoczęło.
Serdeczności :)
Wiadomo, wieczorne, cudowne światło, stary zapuszczony sad i piękna, zmącona podmuchem wiatru przyroda, jest dla fotografa czymś zjawiskowym. I Ty, Ado, jako nasz fotograf podkrakowski, ukazałaś to znakomicie. Taki spacer mi się marzy. I niech dmuchawce szaleją w powietrzu, słońce przemyka się przez konary i jeszcze szczęśliwy pies biegnie przy nodze... tylko tyle do szczęścia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tuż w zasięgu ręki, prawda? Może ulotne, efemeryczne i złudne jest takie szczęście, ale innego mi nie trzeba. I kot przy nodze, jeśli mogę :)
UsuńAdo, bez kota się nie da! Ja bardzo żałuję że nasza Santana jest tak niezrównoważona(to znajda po przejściach)bo chętnie bym ją zabierała do naszego ogrodu ale obawiam się że mogłaby się to niedobrze skończyć bo to dość daleko od domu i mogłoby ją spotkać coś złego. Piękny jest ten sad o zachodzie słońca! Ja mam podobne do Twego doświadczenie z moim ogrodem, który kupiłam dwa lata temu. Był okrutnie zapuszczony ale pokochałam go od pierwszego wejrzenia. Włożłyśmy w niego z Martą ogrom pracy, teraz jest bardziej uporządkowany może nawet "ładniejszy" ale to już nie to!!! Przestał być małą dżunglą która mnie oczrowała, gdzie pospołu rosły chwasty i kwiaty, walcząc o przetrwanie. Musiałam też wyciąć część chorych drzew i krzewów a powinnam wyciąć jeszcze więcej.Czasem się zastanawiam czy było warto? Ale mimo wszystko kocham tę pracę i ten skrawek ziemi, serce mi rośnie kiedy na niego patrzę. Sama z siebie żartuję, że jestem niczym stary Boryna (pamiętasz tę scenę?)chodzę, patrzę, rozmawiam z roślinkami i nigdy mi nie dość. Ta praca katuje moje ciało, ale leczy moją duszę. Też mam momenty kiedy wydaje mi się że nie podołam, siadam zmęczona, ręce mi opadają, ale po chwili podnoszę się i ruszam do robót. Reasumując, w dwóch słowach "girl power" jak mówi Marta! A Ty dbaj o Siebie, zdrowiej ( rób inhalacje)i pisz. Dzielna z Ciebie kobieta.
OdpowiedzUsuńTak pieknie piszesz, podzegajac moja fantazje zdjeciami. Wszystko prawdziwe i zawsze troche bolesne. Odpoczywaj!
OdpowiedzUsuńDroga Ado, ten wpis to prawdziwa pochwała wieczoru. Cudownie uchwyciłaś te chwile, gdy słońce chyli się ku zachodowi. A "lampiony dmuchawców" zauroczyły mnie w nazwie, a jeszcze bardziej na zdjęciach. Przepiękne!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że weekend przyniósł Ci trochę odpoczynku i dobrych chwil.
Serdecznie pozdrawiam :-)
De l'ambiance. Bravo.
OdpowiedzUsuńPiękne kadry :) idealny klimat ciepłego majowego wieczoru, miło się ogląda, szczególnie gdy za oknami deszcz.... pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za dobre słowa! Przepraszam, że napiszę dziś tak lakonicznie, nie jestem w najlepszej formie. Staram się zdrowieć.
OdpowiedzUsuńPS Elżbieto, bardzo, bardzo dziękuję.
Ależ wspaniałe światło, dmuchawce genialne! Dobrze, że uchwycone- już pozostanie. Zdrowia, Ado. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDobre zdjęcia,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pięknie piszesz.
OdpowiedzUsuńJa też z Krakowa :)
ogród jest jak Lis z Małego Księcia - raz oswojony wymaga stałej troski i uwagi bo inaczej czuje się zdradzony.
OdpowiedzUsuńJa dziś tylko na chwilę, daję znak życia. Praca, praca, zmęczenie i jeszcze jakieś problemy ze zdrowiem - bardzo nieciekawa kombinacja, nie sprzyja pisaniu.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za dobre słowa, witam nowych czytelników a wszystkich proszę o trochę cierpliwości. Mam nadzieję, że już wkrótce wrócę do pisania - jest o czym! Są zdjęcia, jest nastrój, tylko ten czas, czas...
Piękne zdjęcia. Jestem również miłośnikiem Krakowa. Cieszę się, że trafiłem na Twój blog. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZapraszam! Co prawda ostatnio więcej tu Małopolski niż Krakowa, ale Kraków zawsze będzie miał specjalne miejsce.
OdpowiedzUsuńL’ambiance est incroyablement joli.
OdpowiedzUsuńMerci! J’aime beaucoup ces moments du soir presque à la tombée de la nuit. Le monde transfiguré.
Usuń