Fotograficzna zagadka - kościół Najświętszego Salwatora
Kraków i okolice, blog po reaktywacji, od czasu powrotu z wirtualnej otchłani prowadzony solidnie i regularnie, obwieścił był swego czasu Szanownej Publiczności, że wpisy ukazywać się będą trzy razy w tygodniu, jako to we wtorki, czwartki i soboty. Autorka wywiązawszy się z danego słowa - i to nie jeden raz a dwa! rzecz niesłychana! - przy pisaniu trzeciej historii napotkała była taki oto mur, któren powstrzymał jej grafomańskie zapędy:
Pragnąc stworzyć opowieść opartą na niepodważalnych faktach, postanowiła rozplątać sieć hipotez, która od jakiegoś czasu ją dręczyła, a o której wspomniano przy okazji "pajęczyny" to jest pierwszego wpisu z nowego salwatorskiego cyklu. Owszem, powiedziałby ktoś, można dać serię kolorowych zdjęć z Salwatora bez jednego słowa sensownego opisu, jak choćby ostatnio. Lecz gdzie powaga, gdzie ugruntowana wiedza, której krzewienie, etc., etc. Niniejszym uprasza się zatem Szanowną Publiczność, Subskrybentów i Czytelników o chwilę cierpliwości, gdyż to jedynie kwestią czasu jest, by autorka odzyskała wątek. Tymczasem mogą się oni zająć rozwikłaniem innego bardzo zawiłego wątku, który widać na powyższej fotografii - jest to zresztą w pewnym sensie ten sam wątek, nad którym trudzi się pisząca te słowa. (Nota bene to zastosowanie słowa "wątek" w znaczeniu ściśle architektonicznym, w znaczeniu literackim, potocznym i do tego w dziedzinie rzemiosła tkackiego jest nadzwyczajne!)
A zatem ogłaszam powrót do świetnej tradycji fotograficznych zagadek, które się na tych łamach onegdaj uprawiało. Pytania są następujące:
- Pytanie konkretne: co to jest, gdzie to jest i jak (mniej więcej) można by to umiejscowić w czasie? Jaki to typ architektury? Jakie zastosowano materiały? I co tam jeszcze z technicznych rzeczy przyjdzie do głowy - proszę pisać.
- Pytanie ogólne: jak wam się podoba? z czym kojarzy? gdzie widzieliście coś podobnego?
Pytanie drugie jest tak otwarte, jak to tylko możliwe.
To ja teraz sobie pomyślę i coś tam nocą pewnie napiszę, może na jutro a może na wtorek ;-) a Drodzy Państwo zechcą mi w tym pomóc odpowiadając na powyższe, lub w jakikolwiek inny sposób pisząc coś tu do mnie, żebym nie poddała się przy pierwszych trudnościach.
W niedzielę.
Dziękuję za odzew i odpowiedzi. Wcale nie było łatwo, prawda? Obiecuję poprawę :-) Na razie Ania zajmuje (romańskie) podium w uznaniu za najbardziej wyczerpujące, (choć nie do końca trafne topograficznie) odpowiedzi. Rozwiązanie nastąpi już wkrótce, najdalej jutro, wraz z przypływem weny i - mam nadzieję - poprawą zdrowia, bo tymczasem zima wygrywa. Żegnam Państwa na czas jakiś i już teraz wznoszę toast za zdrowie zwycięzców - herbatą z sokiem malinowym, ewentualnie malinową nalewką :-)
Tymczasem dorzucam zdjęcie - podpowiedź. Hmmm... takie krzywe troszkę, ale warunki obiektywne nie pozwalają na wiele - tuż przy tej ścianie znajduje się mur i nie ma niestety odejścia.
Bardzo mnie dręczy kwestia tego okna. Jeśli to jest oryginalna ściana, to czemu taka wielkość otworu okiennego - myślę o tym większym kształcie, w zarysie wyznaczonym linią bloków piaskowca, czy otwór okienny tej wielkości kiedyś istniał? A jeśli tak, to kiedy je ponownie zmniejszono? A może było zawsze tylko to małe, typowo romańskie okienko - lecz czemu służyłoby wtedy to piaskowcowe obramowanie? Wzmocnieniu? Może. Ozdobie? Wątpię.
***
W niedzielę.
Dziękuję za odzew i odpowiedzi. Wcale nie było łatwo, prawda? Obiecuję poprawę :-) Na razie Ania zajmuje (romańskie) podium w uznaniu za najbardziej wyczerpujące, (choć nie do końca trafne topograficznie) odpowiedzi. Rozwiązanie nastąpi już wkrótce, najdalej jutro, wraz z przypływem weny i - mam nadzieję - poprawą zdrowia, bo tymczasem zima wygrywa. Żegnam Państwa na czas jakiś i już teraz wznoszę toast za zdrowie zwycięzców - herbatą z sokiem malinowym, ewentualnie malinową nalewką :-)
Tymczasem dorzucam zdjęcie - podpowiedź. Hmmm... takie krzywe troszkę, ale warunki obiektywne nie pozwalają na wiele - tuż przy tej ścianie znajduje się mur i nie ma niestety odejścia.
Bardzo mnie dręczy kwestia tego okna. Jeśli to jest oryginalna ściana, to czemu taka wielkość otworu okiennego - myślę o tym większym kształcie, w zarysie wyznaczonym linią bloków piaskowca, czy otwór okienny tej wielkości kiedyś istniał? A jeśli tak, to kiedy je ponownie zmniejszono? A może było zawsze tylko to małe, typowo romańskie okienko - lecz czemu służyłoby wtedy to piaskowcowe obramowanie? Wzmocnieniu? Może. Ozdobie? Wątpię.
Poniższe zdjęcie tegoż samego kościoła można potraktować jako drugą podpowiedź, lub jako nową zagadkę, tym razem botaniczną. Miłej niedzieli :-)
Hmm... Stawiam, że jest to kościół pod wezwaniem św. Andrzeja. Z tego co pamiętam najstarszy (lub prawie najstarszy) kościół w Małopolsce. Ufundował go palatyn Sieciech pod koniec XI wieku. Styl romański, budowla z ciosanego kamienia - wapień (to białe) i, no nie wiem... piaskowiec? Charakterystyczne dla tego stylu grube mury i niewielkie, wąskie otwory okienne. Ten łuk w innym kolorze to może jakaś resztka portalu, który miał sprawiać wrażenie, że okno jest większe? Sztuczka co prawda charakterystyczna raczej dla gotyku, ale i w romańskich budowlach się czasem trafiała.
OdpowiedzUsuńJeśli to jest to co myślę to pierwsze skojarzenie z Tatarami - tu według tradycji schronić się mieli krakowianie w czasie najazdu mongolskiego. To przy okazji nić łącząca ten kościół z klasztorem zwierzynieckim (tylko ten drugi obiekt udało się Tatarom zniszczyć).
Drugie skojarzenie (może nieco nie na miejscu) - musiał porządnie ten Sieciech nabroić, że szarpnął się na taką budowlę żeby niebo przebłagać ;)
Bardzo dziękuję Aniu za pierwszy komentarz i do tego tak mocno osadzony w sferze konkretów!
OdpowiedzUsuńI podoba mi się szczególnie ta nić (pajęcza) nawiązania do klasztoru zwierzynieckiego - no właśnie... a gdzie schroniły się Panny Zwierzynieckie podczas najazdu wojsk chana Burundaja?
I nie powiem nic więcej :-) bo może jeszcze ktoś napisze nam tu jakieś mniej czy bardziej luźne skojarzenia.
Ha, ciekawe czy Sieciechem kierowała bardziej chęć ekspiacji za grzechy wszelkie, czy raczej... grzech pychy? ;-)
No na Sikornik, znany również jako Wzgórze św. Bronisławy.
OdpowiedzUsuńNie wiem co gorsze (w sensie: dla duszy gorsze) - przypisywane mu już przez współczesnych zgoła niechrześcijańskie uczucie do książęcej małżonki czy wspomniana przez Ciebie pycha? Jakby nie było miał sporo na sumieniu.
Choć z drugiej strony panowanie Władysława Hermana i jaka taka jedność państwa bez "pomocy" Sieciecha raczej nie miały racji bytu. Więc może miał rację uważać się za kogoś lepszego od innych? I fundacja świadczy o "świadomości swoich możliwości" a nie o grzesznym zadufaniu"? ;)
Witaj :)))*
OdpowiedzUsuńWitaj :)))*
OdpowiedzUsuńMur jest piekny, ale zagadki nie podejmuje sie rozwiązywać, jednak jestem juz nietutejsza;(
OdpowiedzUsuńPoczekam:)
Absolutnie nie neguję roli możnego Sieciecha! Prawdę mówiąc wybaczyłabym mu wszystkie grzechy za tę jedną, jedyną budowlę. Jednakowoż (hmmm...) na zdjęciu mamy inny kościół, nie Andrzeja Co nie zmienia faktu, że poza samą nazwą wszystko w Twojej odpowiedzi jest jak najbardziej prawdziwe i gratuluję, zdobywasz miejsce na romańskim podium :-) Zastanawia mnie tylko bardzo ten kształt okna...
OdpowiedzUsuńSwoją drogą trudno chyba o bardziej nieudolnego władcę niż Władysław Herman, chyba tylko Michał Korybut Wiśniowiecki, Walezego nie będę liczyć. No i pewnie tu się wszystkim narażę, ale zaliczę do tego niesławnego grona również ostatniego z królów Polski. Kończę dygresję ;-)
Witaj Ewo, bardzo się cieszę mogąc znów Cię tu widzieć :-)
OdpowiedzUsuńJakie ciekawe francuskie ścieżki u Ciebie, ile mam do czytania!
I to jest bardzo dobry trop, jakkolwiek nie do końca właściwy, ale poprowadziłby w dobrą stronę :-)
OdpowiedzUsuńPrzy następnej wizycie w Krakowie musisz koniecznie wybrać się na Salwator! Nawet jeśli nie jesteś miłośniczką architektury romańskiej, znajdziesz tam wiele innych ścieżek, literackich albo malarskich tropów, to po prostu piękne miejsce.
Szkoda... A swoją drogą ciekawa jestem czy wśród wrocławskich zabytków jest dużo takich zachowanych, romańskich budowli. Na pewno i to mam wrażenie, że więcej niż w Krakowie. Niniejszym przyznaję się do całkowitej ignorancji, muszę poczytać :-)
OdpowiedzUsuńPo upewnieniu się, że jest to wschodnia ściana prezbiterium Najświętszego Salwatora zajrzałam do mądrej księgi (małych zresztą rozmiarów) czyli Katalogu zabytków i tam przeczytałam, co następuje:
OdpowiedzUsuń"W ścianie wschodniej prezbiterium zamurowane duże okno zamknięte półkoliście, w nim pośrodku wmurowane, zapewne w 1 ćwierci w. XVII, okienko typu strzelniczego w kamiennym obramieniu ciosowym, zamknięte półkoliście".
Tak więc romańskie okienko odpłynęło w siną dal :)
Nie ma to jak Twoje podpowiedzi książkowe :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak podeprzeć się autorytetem (cudzym) :)
OdpowiedzUsuńHa! Od początku czułam, że coś tu nie gra! Oglądałam sobie zdjęcia, także te z wnętrz kościoła i za bardzo to było wszystko dopracowane, szczególnie ten duży blok piaskowca w kluczu okna. Dziś przyglądałam się też św. Andrzejowi (bo właśnie WRÓCIŁAM Z KRAKOWA!!!!!) żeby jakoś ten problem okna rozwiązać. Ale patrz, miła M., to by znaczyło, że ten większy kształt w obramieniu z ciosów piaskowca jest oryginalnym zarysem romańskiego okna przecież! Tylko to malutkie to jakiś późny artefakt, a i tak że XVII wiek... ja się szczerze obawiałam, że to będą lata 60-te XX, gdy tam panowie Zin&Grabski działali burzliwie. Ergo - jestem szczęśliwa i już będę spać spokojnie. DZIĘKUJĘ :-)
OdpowiedzUsuńA czy wiesz, jaki był dziś wieczorem Kraków piękny? Ach! Jak w niemieckiej bajce ;-)
To Ty jesteś moim autorytetem i nic tego nie zmieni!
OdpowiedzUsuńgdzieś, kiedyś (dawno dawno temu w odległej galaktyce) czytałem książkę o renowacjach zabytków. Chodziło o kwestie - jaką substancję zachować, skoro romańska cenna, gotycka nie do przecenienia a i barokowa warta zachowania?
OdpowiedzUsuńWybrano taki właśnie sposób - w miarę możliwości, przywracano najwcześniejsze elementy z zachowaniem (lub zaznaczeniem) wątków późniejszych - tu mamy więc charakterystycznie romańskie okienko typu "strzelnica" (cóż za wyobraźnia.... proponuję by pomysłodawca tej nazwy sam popróbował przez coś takiego strzelać z łuku lub jeszcze lepiej z procy) z zaznaczonym śladem okna późniejszego.
Tak, to jest zawsze kwestia wyboru, zawsze coś się traci. Tylko taka dysproporcja - ta powszechność baroku w Krakowie i dwa lub trzy obiekty romańskie. Jak ja żałuję czasem, że tego barokowego wnętrza św. Andrzeja nie da się przenieść gdzie indziej ;-) No wiem, niewykonalne, choćby ze względu na stiuki, zresztą jest to wyjątkowo spójna, udana barokowa koncepcja, piękna ambona, te stiuki Fontany... a jednak strasznie mi żal, że nigdy go nie zobaczę w wersji pierwszej, romańskiej. Wiem, marzenie. Zresztą w ogóle te wnętrza są niedostępne, jak to strasznie pechowo się złożyło z tą klauzurą. Po prostu - cytując Herberta - "mniejsza o barok, którego nie znoszę..."
UsuńAle nie odbieraj mi nadziei - ja tam wierzę, że było pierwotne większe okno romańskie, to obramione piaskowcem, a potem je sobie zmniejszono - w pierwszej ćwiartce XVII wieku wbudowując tę nieszczęsną "strzelnicę", bo czasy były niespokojne. Mogli użyć takiego samego kamienia, bo wtedy kościół był przebudowywany, powstawała wieża etc. Co Ty na to? Ciekawe, może z broni palnej, jakichś XVII-wiecznych arkebuzów czy muszkietów dało się przez takie strzelnicze okienko celować? Albo po prostu zamurowali dla bezpieczeństwa, żeby wróg się nie wdarł.
Racja - racja i jeszcze raz racja.
UsuńMogło być większe w czasach romańskich, a zamurowano je w okresie 'małej opoki lodowcowej" z przyczyn pragmatycznych... bo wiało zimnem.
Natomiast strzelanie przez taką szczelinką i to bez otworu odprowadzającego gazy... samobójstwo po drugiej salwie.
W takim razie rzeczywiście nazywanie tegoż otworu okiennego strzelnicą zakrawa na absurd. Ale przecież... jakoś bronione były takie budowle, to mnie intryguje. Mówię o czasach średniowiecza, jakiś najwcześniej XI, ale raczej XII albo XIII w, kiedy powstawała architektura tego typu.. Mówisz, że łucznicy na pewno nie. Czyżby sama grubość murów miała je czynić niezdobytymi? Czy raczej jakieś walki na przedpolach, a potem już chroniono się w środku i polecano się opiece niebios? ;-)
UsuńW architekturze wojennej dzili sie fortalicjum na trzy zasadnicze elementy przesskode (mur, fosa, zasieki, pola minowe itp), stanowisko - tu prowadzi sie zasadnicza część bitwy orwz schronisko (czyli miejsce dla koiet, dzieci rannych, na w poczynek, posilek et caetera) w naszym przypadku mury koscioła to klasyczne schronisko. Zbrojni bylin zewnatrz. Sam budynek mógl natomiast stanoic Miejsce ostatecznj obrony, choc była to juz obrona bierna.
OdpowiedzUsuńI wszystko jasne, to brzmi logicznie, dziękuję za wyjaśnienia!
OdpowiedzUsuńMyślę sobie, że w przypadku tych tatarskich oddziałów chana Burundaja tak to mogło wyglądać - obrońcy przetrwali wewnątrz świątyni o grubych murach, przeczekując zagrożenie, nie mieli szans w obronie czynnej a na szczęście tamtym się spieszyło i na pewno w ich sztuce wojennej szturmowanie fortec nie było jakoś mocno preferowane :-)
Praktycznie cała sztuka zdobywania tego typu miejsc obronnych jaką dysponowały ludy stepu, polegała na obłożeniu ich chrustem i podpaleniu - jak obrońcom puściły nerwy, to góra byli Tatarzy a jak nie to szli sobie z wiatrem i tyle ich widziano. często zreseztą odstepywano od prób zdobycia - ot choćby podrzeszowska Malawa z jej kościołem Św. Magdaleny
OdpowiedzUsuńhttp://maciejmakro.blogspot.com/2014/05/jakubowym-szlakiem-za-ancuta-do-rzeszowa.html
Wąskie okiennice, żeby nikt nie podglądał tylko wszedł do kościoła :)
OdpowiedzUsuń