Bajecznie kolorowa... zimowa Wisła pod Wawelem. Wpis w zasadzie ornitologiczny.

A jednak Kraków. Wybieram Kraków, kolor, wspomnienie, wodne odbicia i portrety wodnego ptactwa. Wisła była skuta lodem... no, to barokowa przesada, takie zimy już dawno odeszły w przeszłość. Ale jednak była jakaś cienka powłoka lodu, który przepływająca motorówka skruszyła na milion drobnych odłamków kry. Wtedy spłoszone ptactwo unosiło się całymi niezliczonymi chmarami a woda Wisły falowała od brzegu do brzegu. Potem znów spokój. Woda przyjmowała wszystkie stany skupienia, były płynne, gładkie, falujące powierzchnie, na nich kołysał się ląd stały - kry, małe wyspy, na których wygrzewało się wodne ptactwo. Między wodą a lodem na wpół stopione lodowe grzęzawiska, zawiesiste i gęste, te nie dawały odbić, były nieprzejrzyste; inne znów lodowe tafle były bardzo cienkie, przykryte warstewką wody. A to wszystko w słońcu. Czuło się już przedwiośnie, było słoneczne popołudnie, zaczynał się luty. Tak, to było rok temu i to dokładnie ten dzień, w którym powstały tamte czarno-białe zdjęcia znad Wisły. Dziś pokażę ich zupełną antytezę, surrealistyczny przeskok z jednej rzeczywistości do drugiej, tak nieprzystawalnych do siebie, a przecież tożsamych. Która jest podszewką, a która płaszczem? Czy tamta była czarną młodopolską peleryną, czy może ta jest bajecznie kolorowym płaszczem zimy?




Nikogo ze stałych czytelników nie muszę przekonywać, że wtedy właśnie (ja, miłośniczka wodnych odbić, odwróconych portretów, refleksów na wodzie, płynnych barw, roztopionej architektury, świateł na wodzie i wodnego wzorca) znalazłam się jakimś efemerycznym i całkiem prywatnym raju (des paradis artificiels istnieją wszak i mają się dobrze, jakkolwiek rzadko wywołuje je zestaw: słońce + woda + kolor + Kraków).

I tak to wyglądało: były mewy i kaczki krzyżówki- ależ one mają kolorowe pióra! - i trochę podobne do kaczek łyski  i oczywiście były łabędzie, te dorosłe, całkiem białe i młode, jednoroczne, jeszcze brązowe. Cała ptasia kompania. I to wszystko blisko siebie, przemieszanie gatunków, kolorów, zmienne układy sił, podpływanie, przefruwanie, wygrzewanie się na pomostach i na krach. Stąpanie ostrożne po cieniutkiej warstewce lodu.

Uważny czytelnik zaobserwuje z pewnością, że obok ptaków zajmowało mnie również tło. A może ono przede wszystkim? I te wszystkie stany skupienia, miliony lodowych tafli, pokrytych wodą, obok mielizny skruszonego lodu a dalej pływające wyspy, chybotliwe kry. Każda z tych płaszczyzn dawała inne odbicie, pod innym kątem, w innym kolorze, wszystkie zaś razem stworzyły wielki obraz zamku-miasta nad wodą, i tego drugiego pod wodą, z jego murami, basztami wieżami, rzeczną przystanią i jednym mostem. Po tym zatopionym mieście przechadzały się z wolna mewy, między wieżami przepływały kaczki, a wielkie łabędzie burzyły mosty.

















I na koniec - dekonstrukcja.
Albo i nie. Dekonstrukcja, czyli pokazanie szerokiego planu nastąpi przy najbliższej okazji. Na razie zostawiam te zdjęcia takie jakie są, w chaosie kolorów, wodnych i lodowych odbić, gładkich i chropowatych powierzchni. Jeśli ktoś dopatrzy się w tym płynnym obrazie, w chaosie barw i form jakiegoś sensu, jakiegoś trwałego kształtu - to dobrze. Można zgadywać jakie elementy architektury widać na zdjęciach, a może nawet ten jaskrawy zielony kolor doczeka się eksplikacji? Wyjaśnię to stosownymi zdjęciami "z backstage'u" już następnym razem. Można też nie zgadywać nic a nic i tylko przyglądać się temu wszystkiemu przez zmrużone oczy. Terapia kolorem. Z dedykacją dla wszystkich, którzy czują się tak, jakby to właśnie dziś był ten nieszczęsny najbardziej depresyjny dzień w roku. 



Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Owszem! Nie jest to mój ulubiony niebieski most... ale z zielonego jest piękny widok. I tło dla takich ornitologicznych zdjęć, jak widać :-)

      Usuń
    2. Tartuffe kiedyś zagadał u mnie "Ale, że ulubiony most?! :>" Tak, właśnie ten niebieski ;p

      Usuń
    3. Nie ma piękniejszego mostu nad niebieski! To jest aksjomat, z tym nawet nie można dyskutować! Kto zasię twierdzi inaczej, etc., etc. ;-)

      Usuń
  2. Oj ta wieża, wieża...jak Ty to robisz?:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet dwie wieże i jedna baszta. To nic trudnego, taka zabawa :-)

      Usuń
  3. Ado, tak się cieszę, że wróciłaś. Powtórzę to, co pisałam już u siebie na blogu w komentarzu: świetnie piszesz i szukałam Cię po tajemniczym zniknięciu ad 2013 i wiedziałam, że kiedyś trafię na Twój ślad. Bardzo to szlachetne, że Kraków ma na powrót Twojego świetnego bloga. Liczę, że może kiedyś zagości w nim wpis o którejś z moich wystaw.
    Serdecznosci,
    Maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maju, to wielka radość gościć Cię znów tutaj! Dziękuję za wszystkie dobre słowa. Przed chwilką wróciłam z Krakowa, więc napiszę więcej u Ciebie już wkrótce, tymczasem - powiem tylko, bardzo mi miło, że rozwijasz się, że idziesz taką piękną drogą! Nie widziałam jeszcze wystaw, które przygotowałaś, choć czytałam o nich w mediach. To naprawdę budujące, że można iść drogą, którą się wybrało, pracować zgodnie z kierunkiem wykształcenia, czerpać z tego satysfakcję. Życzę wielu kolejnych sukcesów!

      Usuń
  4. Odszukałam w wodzie trochę Wawelu - chyba się nie mylę?
    Prawdę mówiąc nawet nie bardzo chciałam szukać , bo zatopiłam się w tym impresjonistycznym spektaklu.
    Co tu więcej pisać - piękno broni się samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej jest w tych podwodnych fragmentach jakiś zatopiony Wawel.
      A propos impresjonizmu, znalazłam dziś wspaniały fragment w "Wyrwanych stronach" Józefa Czapskiego:
      "Kiedy dziesiątki malarzy wymyślało kubizm i chciało wciągnąć do tego Bonnarda, miał on powiedzieć - Laissez-moi en paix, je ne suis qu'un pauvre imppressioniste. I właśnie wtedy stwarzał świat, który przetrwał i chyba przerósł kubizm."
      Ot tak mi się przypomniało, na marginesie.

      Usuń
  5. Ado, zrobiłaś wspaniałe ptasie portrety. I tło bardzo intrygujące, feeria barw na lodzie i wodzie. Ta zieleń szczególnie mnie zaciekawiła, więc czekam niecierpliwie na poszerzenie kadru.
    Serdecznie pozdrawiam i życzę wspaniałego nowego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zielony most już niebawem pojawi się w szerszym kadrze; zna go chyba każdy, kto choć raz był w Krakowie, tak myślę. A te jaskrawości pasują do Twoich pięknych żonkili :-)
      I odwzajemniam, wszystkiego dobrego dla Ciebie!

      Usuń
  6. Czarujesz zdjęciami, czarujesz a ja się w nie wpatruję, w te zielenie, niebieskości......i te odbicia....
    Jesienią na jeziorze czchowskim było ptactwa mnóstwo i miałam pełną szansę zrobić fajne zdjęcia, bo kaczki wyprawiały harce i te pięknie błyszczące też a łabędzie podpływały blisko, ale cóż......aparat został w domu.

    Serdeczności zasyłam .......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest, Natanno, bodaj pierwsze prawo fotografii: najlepsze kadry pojawiają się wtedy, kiedy nie mamy aparatu :-))
      Ileż ja mam takich nieistniejących zdjęć! Ale jest może i taka jasna strona, że te nieistniejące zdjęcia pamięta się może równie mocno, jeśli nie mocniej od tych rzeczywiście wykonanych.
      Bardzo lubię obserwować ptaki a już najbardziej brakuje mi tutaj blisko jakiejś dużej rzeki albo jeziora, marzenie!
      Serdeczności :-)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Dziś w tej zimowej szarości-bieli trudno mi uwierzyć, że takie kolory istnieją.

      Usuń
  8. Podziwiam te wspaniałe i kolorowe zdjęcia zrobione w szarym dniu. Czasami też mi się udaje zrobić podobne, ale to nie jest łatwe. Nie zawsze wychodzi tak, jak by się chciało. Miło u Ciebie być, czytać i oglądać piękne zdjęcia, liczę jednak, że i Ty też zagościsz u mnie na stałe, bo ja już jestem zmęczona tymi, którzy zapominają o moim blogu, po wpisaniu się do nich. Ja teraz uznaję tylko przyjaźnie obustronne :). Przepraszam jeśli uraziłam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż, zdjęcia, wiadomo - raz są lepsze, raz gorsze. Nie mam dobrego aparatu, nie mam fotograficznych ambicji, to po prostu zapis chwili, zatrzymanie jakiegoś wrażenia.
    Ja też cenię sobie wzajemność, jakkolwiek uważam, że najważniejsza jest wolność - nawet w takich drobnych wycinkach rzeczywistości, jaką jest blog. Na pewno zapraszam dawnych i nowych czytelników, miło mi, że ktoś to czyta - ale nigdy nie wywieram jakiejś presji, gdy idzie o komentarze. Ja też nie zawsze znajduję czas/ nastrój/ odpowiednie słowa, żeby napisać. Staram się, ale nie chcę tego robić pod presją. Wydaje mi się, że najważniejsze jest, by to pisanie było szczere - jeśli ktoś ma ochotę wypowiedzieć się pod moim tekstem - zawsze odpowiadam, bo tak rozumiem zasady grzeczności, a przynajmniej staram się. Często wynikają z tego ciekawe dla obu stron dyskusje. Ale nic na siłę! To jest blog pisany dla przyjemności, dla mnie samej i dla tych, którzy chcą go (z przyjemnością) czytać. Jeśli mają chęć - napiszą parę słów, ale to pisanie nie może być przymusem, jakimś ciężarem. Tak to rozumiem. Bardzo sobie cenię, gdy ktoś przedstawia otwarcie swoje zdanie - tak jak Ty teraz.
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się w 100% z tym co piszesz. Wiem jednak, co sobie sama powiedziałam, po przerwie na blogu, że się nie będę obserwować na stałe blogów, które nie będą też moimi obserwatorami. Zbyt wiele razy przeżyłam, że ktoś u mnie komentował, a po wpisaniu się do niego, zapominał o mnie, mimo iż umieszczałam tam moje komentarze.Dlaczego więc zaglądał do mnie wcześniej. Chodziło mu więc chyba tylko o moja ikonkę u niego :(. Ponieważ nie chcę być tylko "ikonką" na czyimś blogu, postanowiłam, co powyżej. Wiem, że może być i tak, że ktoś nie obserwuje na stałe, ale komentuje. Mam kilka takich blogów. Ja jednak już nie chcę już ryzykować :). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, sporo jest w blogosferze takich dziecinnych zachowań, rozumiem Twój punkt widzenia, to może irytować, ale chyba lepiej przejść nad tym do porządku dziennego. Ja obserwuję i komentuję blogi, które mi się podobają, po prostu! I wtedy, gdy czas/nastrój na to pozwalają.
      Pozdrowienia!

      Usuń
  12. Byłam w rozterce, ale teraz już wiem , co mam zrobić. Przykro mi . Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się nie zrozumiałyśmy... Ale taka też bywa specyfika tych internetowych dyskusji. W każdym razie nie chciałam Cię urazić, pamiętaj o tym!

      Usuń
  13. Jak mogłam źle zrozumieć Twoje zdanie: "Ja obserwuję i komentuję blogi, które mi się podobają, po prostu! I wtedy, gdy czas/nastrój na to pozwalają.", w momencie gdy jestem Twoim "obserwatorem", a Ty moim nie. Trochę mnie to zabolało, przyznaję, ale mam pewną zaletę i nie jestem pamiętliwa i nie gniewam się. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę Cię, to przecież jest jakieś nieporozumienie. Bądźmy poważne. Spójrz - na prawym marginesie w zakładce "czytam" jest link do Twojego bloga, dodałam go wczoraj. Czasem najpierw dodaję tam blogi, które odwiedzam, czasem najpierw kliknę "obserwuj" - jakie to ma znaczenie? Dziś dodałam Twój profil do obserwowanych w g+, coś komentowałam, dopiero zaczynam to wszystko porządkować. Nie tłumaczę się już więcej, nie czuję się winna. Zostawmy to, naprawdę ta dyskusja wynika z jakiegoś nieporozumienia. Życzę radości z blogowania.

      Usuń
  14. Może ja faktycznie podeszłam do sprawy zbyt emocjonalnie, mało cierpliwie. Ja po prostu nie chcę już nigdzie być tylko "ikonką" na pokaz, dlatego tak reaguję. Ty u mnie też jesteś w moich ulubionych. Wiesz co, może żadnej sprawy nie było, została zapomniana i zaczniemy od nowa :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. :))), bardzo się cieszę i przepraszam, że naraziłam Cię na zbędną dyskusję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, cieszę się, że udało się nam wyjaśnić to drobne nieporozumienie :-)

      Usuń
  16. Czytałam o projekcie Opowiedz mi miasto, byłam pod wrażeniem i... byłam dumna, że znam autorkę :-) Nie wątpię, że przychodzi zmęczenie, znużenie, czasem różne wątpliwości. Ale myślę, że w dalekiej perspektywie takie działanie jest ogromnie ważne i przez to dające pozytywną energię, motywację. To wielka zaleta i wielka radość, gdy nasze wysiłki są doceniane i tworzy się coś konstruktywnego. Podziwiam i wspieram :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz