Zawsze Młoda! (1) Wystawa w Kamienicy Szołayskich

Zawsze Młoda! Polska sztuka około 1900. Wystawa malarstwa polskiego przełomu wieków, jakieś trzy setki eksponatów, nie tylko obrazów - choć te na pewno dominują tworząc przestrzeń koloru: pejzaże z barwnych plam i światła, miejskie nokturny, niepokojące portrety i autoportrety. Zachwycający amalgamat malarskich postaw, ideologii, świadectwo przełamania konwencji, zerwania z akademickim, jedynie słusznym postrzeganiem sztuki. Uwolnienie Sztuki. Wyzwolenie!

Jutro przekroczymy tę oto bramę Kamienicy Szołayskich - oddziału Muzeum Narodowego przy Placu Szczepańskim w Krakowie. I zobaczymy, czy istotnie Zawsze Młoda jest tamta sztuka, czy żywa i piękna, niepokojąco nowoczesna, czy raczej wpisana w młodopolski, dość ciasny krąg krakowski.



Zresztą samo słowo "młodopolski"... jakie przykre konotacje, nieprawdaż? A przecież Młoda Polska zasługuje na to, żeby dotrzeć do samego rdzenia, by nie poprzestawać na powierzchownym postrzeganiu. Spojrzeć bez uprzedzeń, widzieć coś więcej niż czarne peleryny, opary absyntu, ekwilibrystyczne konstrukcje ze słów.

To już jednak każdy musi ocenić sam. Jutro postaram się zamieścić pierwszą część relacji z wizyty w Kamienicy Szołayskich. Właściwie już dwóch wizyt - Zawsze Młoda! przyciąga jak magnes. Chciałam zapisać wrażenia, impresje, całkiem dyletanckie, nie mające - nad czym boleję - oparcia w ugruntowanej wiedzy z historii sztuki. Żeby nie zapomnieć - po prostu. Żeby utrwalić kilka ulotnych wspomnień, zachwyceń i wrażeń. Wystawa jest jednak tak bogata, wieloprzestrzenna, niejednoznaczna, że relacja pisze się dość opornie. Tym bardziej, że warunki... ech, jak najdalsze od sprzyjających. Nie ma ktoś bezludnej wyspy do wypożyczenia? Na razie tylko noc jest moją bezludną wyspą i tylko wtedy mogę spokojnie pisać, czytać.

Dlatego dziś tylko kilka zdjęć, zapowiedź muzealnej relacji i... fotograficzna zagadka!

***



Oto Kamienica Szołayskich. Pięknie odnowiona, odzyskała drugą młodość (albo i kolejną, lecz przecież nie będziemy liczyć damie upływających wiosen) i też... zawsze młoda! To jest całkiem nowa przestrzeń - mówię tu o muzealnych wnętrzach - całkiem nowa koncepcja muzeum jako przestrzeni otwartej. Nie - świątynia sztuki odgrodzona od sfery profanum, lecz przestrzeń użytkowa a przy tym piękna. Przestrzeń, w której człowiek nie czuje się intruzem, przestrzeń funkcjonalna, miejsce przenikania się sztuki wysokiej i odpoczynku, wygodne poduszki w okiennej wnęce muzealnego sklepu-księgarni, jasne przestrzenie o wielkich oknach, zapach dobrej kawy, kwiaty w pięknych doniczkach, kształt kawiarnianych mebli, kolory kształtujące przestrzeń, gra świateł. Czy nie jest to godna kontynuacja "projektowania totalnego" sprzed wieku?




Tych świetnych tradycji, które wypracował między innymi Wyspiański i inni - Czajkowski, Uziembło, Bukowski? Kolor ścian, kształt fryzów, wielkość okien, czasem witraże, więc kształtowanie przestrzeni światłem filtrowanym przez kolor, kształt lamp, gobeliny i kilimy, obrazy czy grafiki na ścianach, serwisy do kawy, sztućce,  meble... cóż, meble ówczesne trochę mniej wygodne od dzisiejszych - kto nie zna tych projektowanych przez Wyspiańskiego do salonu Boya, opisywanych przez tego ostatniego w tonie lekko martyrologicznym?  Pomijając jednak niedolę Boya (trzeba cierpieć dla piękna, panowie!) widać koncepcję myślenia o przestrzeni jako o całości. Holistycznie. Pomieszczenie, wnętrze mieszkalne czy użyteczności publicznej to było totalne widzenie przestrzeni, totalne dzieło sztuki. Funkcja i piękno, szczegół i całość. Moje dyletanckie oko dostrzegło wiele z tamtych założeń wcielonych w życie w przestrzeni odrestaurowanych wnętrz Kamienicy Szołayskich.

Rozpisuję się tak, wybaczcie, ale nie mam dobrych zdjęć - właściwie zgoła żadnych poza tym powyżej - z pięknych i jasnych przestrzeni użytkowych Muzeum. Spieszyłam się do obrazów! I właściwie dopiero teraz, dzisiaj, gdy o tym pomyślałam, odkrywam wagę i znaczenie takiego myślenia o przestrzeni, jakie miałam okazję widzieć w Kamienicy Szołayskich. Zapewne, choć mogę się mylić pracował nad tym projektem cały zespół - więc jeszcze tylko jedną, pełną uznania myśl poświęcę Wyspiańskiemu - genialnemu samotnikowi.

Teraz też spieszę się do obrazów, a zatem jeszcze tylko rzut oka na piękny dziedziniec. Ileż zieleni jest tutaj latem! Pamiętam całe ściany w zielonym winobluszczu, dziś tylko szkielet, labirynt gałęzi, ale jak dobrze, że został, że nie zniszczono go pod pretekstem renowacji i prac remontowych, względów konserwatorskich czy innych, jak to często bywa. Asymetria zieleni i bruku, mała fontanna w murze, rytm łukowato zwieńczonych okien i drzwi - jeszcze jeden przykład wspaniale pomyślanej przestrzeni. Zielony salon.


A teraz, Mesdames et Messieurs, najcierpliwsi z czytelników, będzie fotograficzna zagadka z Kamienicy Szołayskich. 


Oto jeden z obrazów. Ani nie najpiękniejszy, ani najbardziej spektakularny. A jednak - z wielu powodów bardzo charakterystyczny. Kto go malował? Kogo przedstawia? Jaki nosi tytuł? Jakie jest ZNACZENIE tego tytułu? Dlaczego (w związku z ostatnim pytaniem o znaczenie) można uznać tę scenę za symbolicznie - choć z humorem - ujęty prapoczątek całego ruchu, fermentu, niepokoju, wyzwolenia, którego świadectwem jest, ni mniej ni więcej, całość wystawy? Ot, taka pomyślała mi się zagadka, może nie najłatwiejsza.

Wracam do obrazków z wystawy (czyli mozolnego wybierania spośród nie najlepszych zdjęć czegoś, co można by pokazać) i pisania muzealnej relacji. 

Kto już widział Zawsze Młodą? Proszę się przyznać i korygować błędy, przeoczenia, uproszczenia. Będę wdzięczna za wszystkie uwagi. Tu się pisze po dyletancku - to nie jest dobre usprawiedliwienie... ignorantia non est argumentum, wiadomo.


Komentarze

  1. styl Jacka Malczewskiego, ale tytułu nie napiszę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest jak najbardziej właściwy trop :)

      Usuń
    2. tak, tylko, że ciekawa jestem tytułu:))pewnie coś z faunami, korowodem etc.
      Czekam wiec na rozwinięcie i więcej o wystawie:)

      Usuń
    3. Pisze się, pisze...
      Work in progress :)

      Dziś postaram się opublikować choć pierwszy fragment. Zwięzłość nie jest moją mocną stroną ;)

      Usuń
  2. Nie byłam nigdy w Kamienicy Szołayskich,więc tym większą przyjemnością będzie wspólne oglądanie wystawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nutto, wystawa będzie prezentowana aż do końca września przyszłego roku. Może zaglądniesz do Krakowa? :) A na razie zapraszam na wirtualny spacer. Tylko te moje zdjęcia, marna namiastka - ale przynajmniej wystawa widziana "w żywości" będzie wielkim, pozytywnym zaskoczeniem :)

      Usuń
  3. wybieram się na wystawę już niedługo, więc jeśli uda mi się zauważyć, że coś przeoczyłaś to Ci podpowiem, choć nie spodziewaj się wiele po drugiej dyletantce. Moja znajomość sztuki taka bardziej franco-italska. Choć przyznaję, że prace Wyspiańskiego mnie urzekły, kiedy odwiedzałam Muzeum kilka (dwa może trzy) lata temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to był najpiękniejsze muzeum Krakowa, gdy jeszcze całe poświęcone Wyspiańskiemu. Między innym dlatego tak długo zwlekałam z zobaczeniem nowej wystawy... jak się okazuje bardzo niesłusznie.
      Ja tam lubię i cenię dyletantów (zwłaszcza w rozumieniu 'autodidacte', bo konotacje polskiego terminu są trochę pejoratywne). Dziękuję za Twoje wspomnienia z tamtej wystawy - napiszę więcej, gdy skończę dzisiejszy tekst.

      Usuń
  4. Dziś nie dałam rady, ale to nawet dobrze, bo po lekturze Twoich pięknych impresji czuję się lepiej zachęcona i przygotowana do wizyty w tym muzeum:) Planuję w weekend zobaczyć wystawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, w takim razie nie będziesz zbyt surowo oceniać mojego dzisiejszego tekstu :) Weekend to bardzo dobry termin, ostatnio byłam w sobotę przed południem - wcale nie ma takich tłumów, jak się obawiałam (i na jakie ta wystawa bez wątpienia zasługuje).
      Wracam do pisania :)

      Usuń
    2. Aha, przypomniałam sobie, że chyba w niedzielę będzie zwiedzanie z przewodnikiem. Najlepiej jeszcze sprawdź na stronie Muzeum albo telefonicznie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Obraz Jacka Malczewskiego nosi tytuł Wyjście z Akademii. Oj namieszali młodzi!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo! Już straciłam nadzieję, że ktoś odgadnie...
      W nagrodę wątpliwa przyjemność - długa lektura na bezsenną noc (oby nie!)

      Gdybyś widziała błędy, to pisz, koryguj, bez wahania.

      Usuń
  6. Oj, poszłabym na tę wystawę.
    Kamienica rzeczywiście piękna, a to zdjęcie z dziedzińca - przepiękne!
    A teraz przechodzę do tej relacji z wystawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może się wybierzesz? Może uda się Wam przyjechać do Krakowa? Wystawa będzie prezentowana aż do końca września, jeszcze mnóstwo czasu :)
      Dziedziniec piękny o każdej porze roku, szkoda, że nie ujęłam na zdjęciu fontanny z lwią głową!

      Usuń
  7. Młoda Polska to chyba najbardziej krakowski okres w dziejach... Krakowa? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I najbardziej europejski przy tym, paradoksalnie. Chyba nigdy Kraków nie był tak bliski Paryża... A ja urodziłam się o sto lat za późno ;)

      Usuń
  8. Dla mnie to był najpiękniejsze muzeum Krakowa, gdy jeszcze całe poświęcone Wyspiańskiemu. Między innym dlatego tak długo zwlekałam z zobaczeniem nowej wystawy... jak się okazuje bardzo niesłusznie.
    Ja tam lubię i cenię dyletantów (zwłaszcza w rozumieniu 'autodidacte', bo konotacje polskiego terminu są trochę pejoratywne). Dziękuję za Twoje wspomnienia z tamtej wystawy - napiszę więcej, gdy skończę dzisiejszy tekst.

    OdpowiedzUsuń
  9. To dobrze, w takim razie nie będziesz zbyt surowo oceniać mojego dzisiejszego tekstu ;) Weekend to bardzo dobry termin, ostatnio byłam w sobotę przed południem - wcale nie ma takich tłumów, jak się obawiałam (i na jakie ta wystawa bez wątpienia zasługuje).

    OdpowiedzUsuń
  10. Pisze się, pisze...
    Work in progress :)

    Dziś postaram się opublikować choć pierwszy fragment. Zwięzłość nie jest moją mocną stroną ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nutto, wystawa będzie prezentowana aż do końca września przyszłego roku. Może zaglądniesz do Krakowa? :) A na razie zapraszam na wirtualny spacer. Tylko te moje zdjęcia, marna namiastka - ale przynajmniej wystawa widziana "w żywości" będzie wielkim, pozytywnym zaskoczeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. I to jest jak najbardziej właściwy trop :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Brawo! Już straciłam nadzieję, że ktoś odgadnie...
    W nagrodę wątpliwa przyjemność - długa lektura na bezsenną noc (oby nie!)

    Gdybyś widziała błędy, to pisz, koryguj, bez wahania.

    OdpowiedzUsuń
  14. To może się wybierzesz? Może uda się Wam przyjechać do Krakowa? Wystawa będzie prezentowana aż do końca września, jeszcze mnóstwo czasu :)
    Dziedziniec piękny o każdej porze roku, szkoda, że nie ujęłam na zdjęciu fontanny z lwią głową!

    OdpowiedzUsuń
  15. Aha, przypomniałam sobie, że chyba w niedzielę będzie zwiedzanie z przewodnikiem. Najlepiej jeszcze sprawdź na stronie Muzeum albo telefonicznie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. I najbardziej europejski przy tym, paradoksalnie. Chyba nigdy Kraków nie był tak bliski Paryża... A ja urodziłam się o sto lat za późno ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Magdalena Jastrzębska25 stycznia 2015 13:18

    Obiecywałam sobie nie jeden raz obejrzeć wystawę, ale zawsze były jeszcze inne do obejrzenia i jakoś się nie złożyło. A teraz już za późno :(
    Przeczytałam w zakładce "Muzealne impresje" o fascynacji wystawami, wizytami w muzeach. Blisko i mnie do tych myśli :)
    W Europeum, w starym/nowym Spichlerzu byłam. Kameralna ekspozycja, bardzo ciekawa, przede wszystkim malarstwo, ale jest też kilka marmurowych popiersi np. Zygmunta Krasińskiego i jego żony Elizy, a przy nich ... Delfina Potocka. W trojkę szli przez życie i tak już zostało, nawet na wystawie.
    W temacie krakowskich muzeów ciekawi mnie, kiedy wreszcie otworzą się Czartoryscy? Na stronie internetowej Muzeum cisza.

    OdpowiedzUsuń
  18. Magdaleno, cieszy mnie ta bliskość myśli. Blogi to jednak wspaniałe medium, nie doceniałam ich kiedyś, nie potrafiłam właściwie ocenić, a ile spotkań dzięki nim może mieć miejsce - może i żyjemy na archipelagach, ale czasem jednak porozumienie jest możliwe. Ot, takie dygresje o północy ;-)


    Jaka szkoda, że nie udało Ci się odwiedzić Zawsze Młodej! Mam wrażenie, że bardzo przypadłaby Ci do gustu. Ale może kiedyś jeszcze pojawi się w podobnej konfiguracji? Może gdzieś na gościnnych występach? To była naprawdę wspaniała, wartościowa wystawa i może będzie teraz podróżować trochę? Kto to wie.


    A Czartoryscy... Pamiętam tamten ostatni wieczór finisażu ekspozycji. Ciągle nowe grupy formowały się przy wejściu i coraz to któryś inny młody przewodnik, prawie bez odpoczynku prowadził kolejną, to było trochę jak festyn, było w tym coś nieporządnego, coś gorączkowego, dużo radości, ale też świadomość, że to już koniec. Bo właśnie miałam takie dokładnie przeczucie końca - pomimo zapewnień przewodników, że wróci, że będzie otwarcie, że nowe ekspozycje zgodne z najnowszymi trendami wystawienniczymi a nie tak zaściankowo, że może za rok, trudno powiedzieć, etc... Moje wrażenia nie są w ogóle oparte na faktach, myślę po prostu, że istnieje tu jakiś konflikt, trudna do pogodzenia różnica poglądów - może na ideę muzealnictwa, ideę własności prywatnej i wspólnego dobra narodu, że już tak powiem patetycznie. Może i święta własność prywatna i mienie, ale faktem jest przecież, że pracownicy muzeum z narażeniem życia bronili kolekcji Czartoryskich w czasie wojny. Odbiegam od tematu, może to tylko przedłużający się remont.
    Do Spichlerza muszę się wybrać jak najprędzej. I oczywiście - Boznańska!

    OdpowiedzUsuń
  19. Magdalena Jastrzębska26 stycznia 2015 09:08

    Jak ja lubiłam to "zaściankowe" Muzeum, z tą jedną ciasną toaletą i tymi skarbami, gdy już pokonało się schody i weszło na piętro. Wszystkiego dużo, obok siebie, niczym w mieszkaniu szalonego kolekcjonera - ale jaki to miało urok!
    Trochę boję się tych najnowszych trendów wystawienniczych, bo często jest tak, że w wielkim pomieszczeniu wisi ledwie kilka obrazów. Jednym słowem trzeba czekać, bo jedyny obiekt z kolekcji, który można obejrzeć na Wawelu już widziałam.

    OdpowiedzUsuń
  20. To była prawdziwa podróż w czasie, to prawda. Można było pomyśleć, że jest się w Krakowie AD 1880 w salach muzealnych, jakie się widuje na zdjęciach Kriegera: tu płótno Matejki, tu rzeźba gotycka, tam jakiś stary, kamienny detal architektoniczny, a tam znów tabakiera Kościuszki, albo piękny rząd koński wedle tradycji po Stanisławie Szembeku. Cóż, to już przeminęło, ale cieszę się, że dane mi było zobaczyć w takiej późnej, przetrwalnikowej formie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz