Zimowe krajobrazy Małopolski

Obiecywałam, że pokażę ostatni jesienny spacer nad Wisłą, klasztor Norbertanek, wieczorny Kraków. Niespodziewanie nad wspomnieniem zwycięża nieobjęta ziemia 'Praesens'. Dzisiaj, już-nie-teraz, ale wciąż żywe, niewypowiedzianie piękne zimowe obrazy. Krajobrazy. Krajowidoki, jak to się pięknie mówiło niegdyś.

Dziś nie będę pisać - palce jeszcze zgrabiałe od mrozu, fotografowanie przy tej temperaturze to zdecydowanie nie moja bajka, ręce bolały mnie z zimna. Ale jak się powstrzymać, gdy wokół tyle piękna? Całkiem bezinteresownego piękna rozrzutną ręką rozsianego po tych niewielkich wzgórzach biegnących gdzieś w Małopolsce, gdzieś w stronę Krakowa...




...w tę samą stronę, co moje myśli. Ale jestem tu i teraz, chodzę po mojej ziemi, liczę brzozy, bażanty, zające, zaspy, przydrożne krzyże i wielkie, samotne drzewa. Od południa aż prawie do zmierzchu, od zachodniej do wschodniej części wielkiego (no... relatywnie) wzgórza. Powoli uczę się zimowego alfabetu. A jak Alchemia. B jak Biel: pamiętaj, że śnieg nie jest biały.  (Witkiewicz: "Śnieg to jest n + 1 barwnych motywów, motywów formy i modelacji"). C jak... cisza. W ciągu trzech godzin nie spotkałam nikogo i nikogo nie widziałam.


Dziś zdjęcia w trochę większym formacie niż zwykle - ze specjalną dedykacją dla wszystkich miłośników zimy. Czyżbym zaczęła wreszcie, po tylu latach, doceniać zimę? Zima jako lekarstwo na taedium vitae. Wielkie, zimowe przestrzenie, słoneczny ocean.

Proponowałabym oglądanie zdjęć w opcji lightbox: wystarczy kliknąć na pierwsze z nich i wtedy będzie je można oglądać w oryginalnej wielkości na ciemnym tle.

Jak Wam się podoba ten zimowy spacer? Zdjęć jest dużo - niesłychana jest zmienność zimowego światła, formacji śnieżnych, chciałam pokazać tę zimową zmienność.

Następnym razem pokażę jeszcze kilka zdjęć z dzisiejszego spaceru, większość już w normalnym formacie. Ten dzisiejszy, szerszy (16:9) jakoś bardziej mi pasował do szerokich zimowych krajobrazów, szerokiego życia zimy.














Komentarze

  1. Dziś zachwyciły mnie śnieżne diamenty skrzące się w słońcu za mym oknem-
    Ty uchwyciłaś je w zachodzącym...
    Toż to istna kopalnia diamentów!
    Dziękuję za piękny spacer:)

    Wrażliwi widzą WIĘCEJ ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istna kopalnia! To mi się podoba, bardzo trafne!
      A w dodatku, co najważniejsze - to wszystko jest dane zupełnie za darmo, nie trzeba starać się, zabiegać, poświęcać, kupować, posiadać. Wystarczy - patrzeć.

      To ja dziękuję :)

      Usuń
  2. Wiesz, Ado co lubię w zimowych spacerach? Wspaniałe, rześkie powietrze. Tego doświadczam w mniejszym bądź większym stopniu. Widoki takie jak u Ciebie, tylko na zdjęciach. Cudownie uchwyciłaś chwile swojego spaceru. Dziękuję!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powietrze, tak! Tutaj było wspaniałe, mroźne ale nie tak, by źle się oddychało, dość suche jak to przy słonecznej, wyżowej pogodzie. Piękny spacer, wszystkim zmęczonym miejską zimą życzyłabym podobnych wędrówek. Odpoczywa się i "dusza mniej się dusi" ;)
      Serdeczności :)

      Usuń
  3. W Warszawie tak nie ma;) piękne zwłaszcza te ostatnie. Marzę o ciszy, braku ludzi i żeby jeszcze choć na chwilę wyłączyć myślenie. Ale gdyby los rozmyślał nad prezentem...to żeby to wszystko się stało w przyjemnych okolicznościach;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie śpisz :) Ja już właśnie kończę dzień, zasypiam - ten spacer jednak trochę mnie zmęczył, tyle kilometrów, chyba jakieś 8 albo 10.
      Tutaj właśnie przestrzeń ogromna, wzrok tak daleko może sięgać, tyle powietrza, brak ludzi, słońce. Dobrze, że tak dosłownie potraktowałam Witkiewicza i wylazłam na ten mój, pożal się Boże, "wirch". Na wyłączenie myślenia fotografowanie jest doskonałe.

      Oj tak, ja już teraz uważam z życzeniami ;) Los nie ma poczucia humoru, jakoś tak czasem dosłownie je traktuje ;)
      Dobrej nocy!

      Usuń
    2. No bardzo mi się wtedy spodobało to Twoje uściślenie skierowane do Losu:) W ogóle chyba budzi się we mnie druga natura. Miasto (a zawsze powtarzałam, że ja mogę mieszkać tylko w mieście) coraz bardziej irytuje i drażni. Jakaś wewnętrzna emigracja może byłaby rozwiązaniem?

      Usuń
    3. Możliwe, że i Kraków by mnie drażnił. Gdyby tak mieszkać na co dzień, rutyna, dodaj do tego te straszliwe korki i na przykład nielubianą pracę. I mieszkanie gdzieś na peryferiach.
      No dobrze, jakoś mnie ten scenariusz nie przekonuje ;)

      To może być po prostu potrzeba samotności i przestrzeni. Powiedziałabym: przyjedź! Ale jaka to wtedy samotność? ;) Mnie się marzy tydzień, dwa na takim całkowitym bezludziu. Może są jeszcze takie miejsca, gdzieś na wschodzie albo w Bieszczadach. Tak, żeby odpocząć od ludzi, a może nawet za nimi zatęsknić.
      Wewnętrzna emigracja... no nie wiem, nie wiem. Chyba nie pomaga.

      Usuń
    4. No właśnie jakoś tak czułam, że naciągasz fakty;) Wydaje mi się, że mogłabym mieszkać pod kominem w Nowej Hucie;)
      Właśnie wróciłam z pracy i wiesz co zastałam? Przesyłkę, a w niej "Kraków w twórczości Wyspiańskiego". No to czeka mnie noc ze Stasiem;)

      Usuń
  4. Rześkość, uderzenie zima w twarz, lekkie przemarznięcie, a potem gorący kubek z herbatą, goździki i pigwa. To lubię w zimowych spacerach. I zatrzymuję się na takim śnieżnym pustkowiu (obawiając się, że samochód nie ruszy w drogę powrotną), wypuszczam psa i widzę, jak jest szczęśliwy. Cieszę się też, że służy Ci ta krakowska okolica, to czuć i w zdjęciach, i w słowach. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jeszcze jeden nocny przechodzień :)
      Takie spacery, raczej wędrówki, bo to już dość odległy dystans - to prawdziwe lekarstwo dla duszy. Przestrzeń nie ma końca, droga - taka wiejska, polna dróżka biegnąca grzbietem wzniesienia - ciągnie się i ciągnie, zaprasza coraz dalej. Zawsze jest mi trudno zawrócić.
      Gdyby mi tylko ręce tak nie marzły przy fotografowaniu, to już byłabym całkiem szczęśliwa. W danej chwili, oczywiście. Bo po powrocie to wszystko mija.

      Dobrej nocy :)

      Usuń
  5. Uwielbiam podczas zimowych spacerów zmarznąć, poczuć prawdziwe zimno, aż palce nawet w rękawiczkach będą kostnieć. Potem zaś pełna zadowolenia poczuć domowe ciepełko:))) Zazdroszczę, ja już dawno, nawet bardzo dawno tego nie doświadczyłam.
    ...
    Proza życia. Borykam się z chorobami przeziębieniowymi dzieci drugi miesiąc. Mnie dopada, bronię się, nie wolno bowiem chorować, nie wolno pozwolić sobie na rozkład. Marzę o takim spacerze, aby ochłonąć, odetchnąć... Na razie muszę się zadowolić jedynie wieczornym wyrwaniem z domu, jak mąż już powróci z pracy, jedynie spacerem do sklepu- jak się uda oczywiście...
    Ględzę, to chyba przeziębienie i złapany dołek, wersja roztkliwiania nie pasuje tu jakoś.
    Do prasowania czas.
    Ściskam:)
    Czekam na więcej, to radość przynosi memu jestestwu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, bardzo przykro mi to słyszeć. Gdyby tylko się dało, to przesłałabym Ci parę kilometrów2 takich zimowych, bezludnych przestrzeni i chociaż trochę czasu ;) A poważnie - trzymaj się. Z każdym tygodniem dzieci będą coraz bardziej samodzielne, już niedługo trochę więcej wolności. Podziwiam.
      A dla budowania odporności może jakiś nektar z owoców dzikiej róży? Taki o dobrym składzie ma kilkadziesiąt razy więcej witaminy C od cytrusów, nie mówiąc o tym, że lepiej przyswajalna niż w tabletkach. Ja już od dość dawna nie choruję (odpukać!) pewnie się jakoś zahartowałam, no i może kwestia diety.
      Trzymaj się...

      Usuń
    2. PS
      Beata, dziękuję za zaproszenie do Google+
      Tylko jeszcze nie mam pojęcia, czy w to wchodzić - muszę najpierw poczytać o (nomen omen) plusach i minusach ;) Wiem, że to jest połączone w jakiś sposób z Picasą, że coś to zmieni w sposobie prezentowania moich albumów. Nie wiem, czy nie jest tak, że tracę prawa autorskie do zdjęć tak publikowanych?
      I czy traktować to jako sposób na promocję bloga, czy do kontaktów ze znajomymi?
      Rozmyślam też nad facebookiem (dla strony, tzn. dla bloga, nie dla mnie osobiście), więc chyba to razem byłoby za dużo.
      Mam też więcej niż jedno konto, muszę sobie przemyśleć, które ostatecznie związać z blogiem i czy to samo z profilem google.
      Dziękuję i będę zbierać informacje.

      Usuń
    3. Ja tabletek oprócz rutinoscorbinu nie biorę. Amolem się leczę, miodem z cytryną:)Dziękuję za dobre słowa:)

      Ja nie wiem jak to jest właściwie. Ja sama konto na google+ nie aktualizuję, naciskam tylko "g" pod postem. Właśnie sprawdziłam , czy są tam jakieś zdjęcia z bloga - nie ma!- tylko linki do danych postów.

      Na facebooku jestem, ale pod imieniem i nazwiskiem i powiem ci, że lepiej założyć stronę dla bloga, bo się nie ogarnia po pewnym czasie. Ja chyba niedługo tak zrobię pewnie, choć z drugiej strony to jest pod znakiem bloga, wiec sama nie wiem:)

      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. Pomyślę o tym jutro ;) Chwilowo jakoś nie mam weny ani nastroju do pisania - więc im mniej miejsc, w których "powinnam" coś napisać, tym lepiej.

      Serdeczności
      I zdrowia, przede wszystkim zdrowia!

      Usuń
  6. Dla mnie nie ma piękniejszego nad zimowy krajobraz, chyba że - jesienny, mglisty...
    Piękny spacer!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dopiero jakoś od niedawna zaczęłam naprawdę doceniać zimę, dostrzegać jej dobre strony. Najlepiej, gdy jest właśnie taka słoneczna, z lekkim mrozem.
      Codziennie staram się zrobić parę kilometrów, ale nie zawsze biorę aparat - całe szczęście zresztą ;) Przynajmniej nie marznę i nie mam setek jednakowych zdjęć ;)

      Usuń
    2. A ja ostatnio mam jakąś 'zapaść' i w ogóle nie robię zdjęć:(
      może po Nowym Roku będzie lepiej:)

      Usuń
    3. Mam podobnie. Wydaje się, że mój aparat działa na baterie słoneczne... podobnie jak jego właścicielka, heh, niestety.

      Usuń
  7. Patrząc tym razem na polskie zimowe krajobrazy, od razu wpada się w uwielbienie.
    Ziemia pokryta milionami diamentów skrzy się. Delikatny wiaterek, przegania po polach, zagonach puszysty śnieg. Dla takich wyjątkowych zdjęć warto zmarznąć. Przypuszczam, że kiedy skostniała, i mocno zziębnięta wróciłaś się do domu, gorąca herbata smakowała jak najwspanialszy napój bogów...
    Pytasz jak nam się podoba zimowy spacer? bielusieńki śnieg zachęca do wyjścia z domu. To najwspanialsze lekarstwo na wszelakie stresy, smutki. W taki czas uwielbiam chodzenie po bezkresnych polach, łąkach...Do woli mogę podziwiać piękno krajobrazu.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powroty z takich mroźnych spacerów rzeczywiście są przyjemne! I masz rację - nie ma lepszego lekarstwa. Taki spacer, wędrówka czy bieganie po śnieżnych ścieżkach to najlepsze remedium na wszelki smutek, stres czy inny spleen. Oby tylko pogoda się utrzymała!
      Pozdrowienia :) Udanych zimowych wycieczek!

      Usuń
  8. Może to diamenty, a może gwiazdki, które spadły z nieba, by spełniać życzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tyle?! :) Ja mam tylko jedno, całkiem skromne życzenie, a nawet i to wydaje mi się kuszeniem losu...

      Usuń
  9. Urodziłam się zimą. Nie wiem, czy to w jakiś sposób determinuje nasze upodobania, ale od dziecka lubiłam zimę. Uwielbiałam zimę, a nigdy nie lubiłam upałów. Z wiekiem coraz mi zimniej zimą; spadek odporności, zbliżająca się jesień życia, nie wiem. W każdym razie nadal lubię zimę, tyle, że już nie tak zachłannie. A spacer pustą, bezkresną przestrzenią z opcją wyłączonego myślenia- to kusząca propozycja, zwłaszcza kiedy wokół pięknie i wszystkie odcienie bieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to chyba trochę determinuje, a przynajmniej w moim przypadku (urodziny wczesną jesienią, właściwie pod koniec astronomicznego lata) to się sprawdza.
      A zimę polubiłam całkiem niedawno - właśnie dzięki tym wędrówkom, przechadzkom, także bieganiu. Najpiękniejsza jest właśnie ta przestrzeń, bezludny (na pozór) krajobraz. To prawdziwe wytchnienie i lekarstwo - te przemierzane szybkim krokiem kilometry, trochę zdjęć i odpoczynek od myślenia.

      Usuń
  10. przepadłam w zimowych pejzażach ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. naciągnęłam czapkę na uczy i poszłam. za Tobą poszłam...

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki dziewczyny. Dziś ta zima to już tylko wspomnienia... Odwilż, jesiennie, ponuro.

    OdpowiedzUsuń
  13. jesień wróciła... niestety :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szaro, jesiennie, ciemno, bezśnieżnie i do tego mróz.
      Nie takie zimy drzewiej bywały ;)

      Usuń
  14. Ado, jestem zauroczona tymi zdjęciami. Może głównie dlatego, że ta zima jest dziś tylko wspomnieniem. Relacja z Twojego spaceru jest dla mnie lekarstwem na szarość za oknem.
    Jak pięknie udało Ci się pokazać ten iskrzący się śnieg przy zachodzącym słońcu! Właśnie tak wspominam ostatni śnieżny spacer - radość z widoku sypkiego, migocącego śniegu pod stopami.
    Jeszcze wróci piękna zima do nas :-) Ja muszę przecież na biegówki ;-)
    Serdeczności :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś sama oglądam te zdjęcia jak jakiś egzotyczny reportaż.
      Mam jeszcze kilka z tej serii, obiecywałam sobie, że zamieszczę, kiedy cóż - same przeciwności losu.
      Taka śnieżna, słoneczna zima na pewno jeszcze wróci - może od Nowego Roku? Tak się pocieszam... Ja muszę przecież na - może nie biegówki - ale zimowe wędrówki! I jakoś trochę naładować zimowe, słoneczne akumulatory.
      Zdrowia :)

      Usuń
  15. Ado, w bieli otulona, wesołych, rodzinnych i spokojnych świąt. Wszystkiego, co najlepsze.
    Na Warmii zima nadal trzyma, szron, śnieg i mróz. Oby tak zostało. Bo jakoś trudno patrzeć przez okno na szare święta. Śniegu zatem też życzę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyszku, dziękuję z całego serca!
      Znów zimowa Warmia-Narnia? Cieszę się, bo pamiętam tamte zdjęcia zaszronionych drzew, pól, kapliczek... Tak właśnie wyobrażam sobie Warmię, niech taka będzie śnieżna, baśniowa i biała - dla Ciebie na Święta. Wieś, wytchnienie, dym z kominów wiejskich chat.

      Usuń
  16. Tak niewiele nam potrzeba,
    by przytulić się do nieba.
    Zdrowia, szczęścia, bliskich blisko
    i miłości ponad wszystko.
    WESOŁYCH ŚWIĄT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za piękne życzenia :)
      Wesołych i spokojnych Świąt dla Ciebie!

      Usuń
  17. Nie śpisz :) Ja już właśnie kończę dzień, zasypiam - ten spacer jednak trochę mnie zmęczył, tyle kilometrów, chyba jakieś 8 albo 10.
    Tutaj właśnie przestrzeń ogromna, wzrok tak daleko może sięgać, tyle powietrza, brak ludzi, słońce. Dobrze, że tak dosłownie potraktowałam Witkiewicza i wylazłam na ten mój, pożal się Boże, "wirch". Na wyłączenie myślenia fotografowanie jest doskonałe.

    Oj tak, ja już teraz uważam z życzeniami ;) Los nie ma poczucia humoru, jakoś tak czasem dosłownie je traktuje ;)
    Dobrej nocy!

    OdpowiedzUsuń
  18. Powietrze, tak! Tutaj było wspaniałe, mroźne ale nie tak, by źle się oddychało, dość suche jak to przy słonecznej, wyżowej pogodzie. Piękny spacer, wszystkim zmęczonym miejską zimą życzyłabym podobnych wędrówek. Odpoczywa się i "dusza mniej się dusi" ;)
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  19. O, jeszcze jeden nocny przechodzień :)
    Takie spacery, raczej wędrówki, bo to już dość odległy dystans - to prawdziwe lekarstwo dla duszy. Przestrzeń nie ma końca, droga - taka wiejska, polna dróżka biegnąca grzbietem wzniesienia - ciągnie się i ciągnie, zaprasza coraz dalej. Zawsze jest mi trudno zawrócić.
    Gdyby mi tylko ręce tak nie marzły przy fotografowaniu, to już byłabym całkiem szczęśliwa. W danej chwili, oczywiście. Bo po powrocie to wszystko mija.

    Dobrej nocy

    OdpowiedzUsuń
  20. Możliwe, że i Kraków by mnie drażnił. Gdyby tak mieszkać na co dzień, rutyna, dodaj do tego te straszliwe korki i na przykład nielubianą pracę. I mieszkanie gdzieś na peryferiach.
    No dobrze, jakoś mnie ten scenariusz nie przekonuje ;)

    To może być po prostu potrzeba samotności i przestrzeni. Powiedziałabym: przyjedź! Ale jaka to wtedy samotność? ;) Mnie się marzy tydzień, dwa na takim całkowitym bezludziu. Może są jeszcze takie miejsca, gdzieś na wschodzie albo w Bieszczadach. Tak, żeby odpocząć od ludzi, a może nawet za nimi zatęsknić.
    Wewnętrzna emigracja... no nie wiem, nie wiem. Chyba nie pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojej, bardzo przykro mi to słyszeć. Gdyby tylko się dało, to przesłałabym Ci parę kilometrów, takich zimowych, bezludnych przestrzeni i chociaż trochę czasu ;) A poważnie - trzymaj się. Z każdym tygodniem dzieci będą coraz bardziej samodzielne, już niedługo trochę więcej wolności. Podziwiam.
    A dla budowania odporności może jakiś nektar z owoców dzikiej róży? Taki o dobrym składzie ma kilkadziesiąt razy więcej witaminy C od cytrusów, nie mówiąc o tym, że lepiej przyswajalna niż w tabletkach. Ja już od dość dawna nie choruję (odpukać!) pewnie się jakoś zahartowałam.
    Trzymaj się...

    OdpowiedzUsuń
  22. A ja dopiero jakoś od niedawna zaczęłam naprawdę doceniać zimę, dostrzegać jej dobre strony. Najlepiej, gdy jest właśnie taka słoneczna, z lekkim mrozem.
    Codziennie staram się zrobić parę kilometrów, ale nie zawsze biorę aparat - całe szczęście zresztą ;) Przynajmniej nie marznę i nie mam setek jednakowych zdjęć ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Powroty z takich mroźnych spacerów rzeczywiście są przyjemne! I masz rację - nie ma lepszego lekarstwa. Taki spacer, wędrówka czy bieganie po śnieżnych ścieżkach to najlepsze remedium na wszelki smutek, stres czy inny spleen. Oby tylko pogoda się utrzymała!
    Pozdrowienia :) Udanych zimowych wycieczek!

    OdpowiedzUsuń
  24. Aż tyle?! :) Ja mam tylko jedno, całkiem skromne życzenie, a nawet i to wydaje mi się kuszeniem losu...

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak, to chyba trochę determinuje, a przynajmniej w moim przypadku (urodziny wczesną jesienią, właściwie pod koniec astronomicznego lata) to się sprawdza.
    A zimę polubiłam całkiem niedawno - właśnie dzięki tym wędrówkom, przechadzkom, także bieganiu. Najpiękniejsza jest właśnie ta przestrzeń, bezludny (na pozór) krajobraz. To prawdziwe wytchnienie i lekarstwo - te przemierzane szybkim krokiem kilometry, trochę zdjęć i odpoczynek od myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  26. Pomyślę o tym jutro ;) Chwilowo jakoś nie mam weny ani nastroju do pisania - więc im mniej miejsc, w których "powinnam" coś napisać, tym lepiej.

    Serdeczności
    I zdrowia, przede wszystkim zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziś ta zima to już tylko wspomnienia... Odwilż, jesiennie, ponuro.

    OdpowiedzUsuń
  28. Mam podobnie. Wydaje się, że mój aparat działa na baterie słoneczne... podobnie jak jego właścicielka, heh, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  29. Dziś sama oglądam te zdjęcia jak jakiś egzotyczny reportaż.
    Mam jeszcze kilka z tej serii, obiecywałam sobie, że zamieszczę, kiedy cóż - same przeciwności losu.
    Taka śnieżna, słoneczna zima na pewno jeszcze wróci - może od Nowego Roku? Tak się pocieszam... Ja muszę przecież na - może nie biegówki - ale zimowe wędrówki! I jakoś trochę naładować zimowe, słoneczne akumulatory.
    Zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Zbyszku, dziękuję z całego serca!
    Znów zimowa Warmia-Narnia? Cieszę się, bo pamiętam tamte zdjęcia zaszronionych drzew, pól, kapliczek... Tak właśnie wyobrażam sobie Warmię, niech taka będzie śnieżna, baśniowa i biała - dla Ciebie na Święta. Wieś, wytchnienie, dym z kominów wiejskich chat.

    OdpowiedzUsuń
  31. Dziękuję za piękne życzenia :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz