Mówię o sobie

Lobster, nie, pardon... liebster blog. Czyli mówię o sobie. No tak, znów mówię o sobie ;)

To wyróżnienie ma okropną nazwę, liebster to trochę jak lobster i wzdragałam się nieco (przed germańsko-homarzym brzmieniem). Gdybyż nazwa była inna, nie zasłaniałabym się tak długo introwertyzmem i niechęcią do blogowych łańcuszków. I zdaję sobie sprawę, że nie idzie w nim o pytania i odpowiedzi, tylko o popularyzację mało znanych blogów, tworzenie odesłań, jakieś zawęźlanie sieci.  Jednakowoż (ha! jak ja lubię to nieszczęsne jednakowoż, które tak irytowało Małgorzatę) czuję się fatalnie ze świadomością, że ktoś o mnie pomyślał, ktoś czytuje ten zagubiony w odmętach blog i jeszcze pragnie go wyróżnić - a ja milczę i bronię przed internetową zabawą. Tak być nie może, pomyślałam. Tak się nie buduje relacji, to najprostsza droga, by zamknąć się tutaj jak w wieży, okopać w okopach, zagrodzić zasiekami. Jeszcze chwila i zacznę pisać do szuflady, bo przecież światu nie potrzebne są... etc. etc. mój zwyczajny kryzys. A zatem potraktuję to jako dobry pretekst, by może wrócić znów do bardziej regularnego pisywania.


Potem dopiero doczytałam, że jest to wyróżnienie przyznawane "za dobrą robotę". Późni romantycy (po przejściach), ci o pozytywistycznych duszach zrozumieliby moją radość. Ach, więc jest ktoś, kto uważa tę moją pisaninę za "dobrą robotę"?! Z właściwym sobie brakiem konsekwencji przełamuję zatem konsekwentnie dotąd realizowany zamysł zrywania blogowych łańcuszków. No, coś tam jednak zmienię, nie byłabym sobą. Nie zamieszczę rysunku i nie prześlę blogowego wirusa dalej.

Wyróżnienie sprezentowały mi trzy osoby:
Beata, prowadząca blog książkowy Szczur w antykwariacie
Asia, która w dalekich stronach pisze blog Dwa Słońca
Petroff, zapisujący strony Zeszytu Rozterek

Dziękuję!


Zaczynam od pytań Beaty (która już po raz kolejny wyróżniła moją skromną introwertyczną osobę i nie zraziła się tamtym pierwszym quizem ;) Do tamtego jeszcze wrócę, takie pytania nie mogą się zmarnować!
Oto jej pytania:

1. „Niektórzy ludzie sądzą, że można robić wszystko, bo żyje się tylko raz i dlatego trzeba łapać każdą okazję. Natomiast ja uważam, że właśnie dlatego, iż żyje się tylko raz, nie można robić wielu rzeczy, na przykład zawstydzających lub niegodnych, bo już nie będzie się miało drugiego życia, aby to naprawić” (Waldemar Łysiak).  Jakie jest Twoje credo życiowe?
Bardzo zwięzłe, raptem dwa słowa. Malgré tout. Pomimo wszystko.
2. Co Cię ostatnio bardzo ubawiło?
A to jest chyba dla mnie trudne pytanie, bo zamiast na nie odpowiedzieć w jednej chwili, zaczęłam semantycznie to sobie rozbierać: ale czy ubawiło tak ironicznie? Czy całkiem dobrodusznie? Czy chodzi o wesołość, radość? Czy to jest ekwiwalentem - co cię rozśmieszyło? Więc ostatecznie - ubawiła mnie moja własna reakcja na to niewinne pytanie ;)
3. 21 listopada obchodzimy Światowy Dzień Życzliwości. Czy i jak zamierzasz ten dzień uczcić?
Nie pamiętam, jak spędziłam tamten dzień. Nie mam jakichś nieprzyjemnych wspomnień, można stąd wnioskować, że najbliższe otoczenie postanowiło świętować Dzień Życzliwości. Byłam, nieświadomie, przedmiotem eksperymentalnej życzliwości, brrrr....
4. Jaka jest Twoja ulubiona anegdotka?
Nie wiem, czy ulubiona, ale dotyczy poety, o którym ostatnio piszesz, więc niech będzie takim przyczynkiem do tej historii. I do Historii. Już w latach powojennych, gdy Broniewski doceniany, drukowany, odznaczany pławił się w sławie poety-rewolucyjnego barda, zaproszono go do Moskwy. Tam, na jakimś bankiecie czy spotkaniu z partyjnymi szychami, poproszono go "usiądźcie, towarzyszu". Na co on: "ja już się u was nasiedziałem". Co nabiera całkiem innego wymiaru, gdy poczyta się o Łubiance, choćby w "Moim wieku" Wata. Broniewski i Wat razem, w sąsiednich celach. Broniewski w karcerze śpiewający żołnierskie piosenki, maszerujący, żeby nie zamarznąć.
5. Książka, którą powinno znać, każde dziecko polskie….
Nie, nie. "Każde", "powinno" i "polskie" - nie potrafię formułować takich sądów. Stąd tylko krok do wierszyka "Kto ty jesteś..." etc. No chyba, że odpowiem przewrotnie: słownik ortograficzny języka polskiego, na pamięć, na wyrywki ;)
6. Jakich słów nadużywasz?
Ja? ;)) Oraz: mnie, mój, moje, etc., etc. Gramatyka subiektywnego pisania.
7. Życie jest zbyt krótkie, żeby…
...wszystko analizować
8. Odpowiedz Woodemu Allenowi: „Co zro­bisz, gdy ktoś ci przys­ta­wi nóż do szyi, a ty aku­rat dos­ta­niesz czkawki?
Ja już chyba nic. Dobry lekarz mógłby zdziałać cuda.
9. Idealny czytelnik to taki, który...
dla mnie idealnym czytelnikiem jest tłumacz. Taka postawa intelektualnej ciekawości, precyzyjnego analizowania znaczeń, co nie wyklucza subiektywnego zachwytu, umiejętność czytania między liniami, czytania w szerokim kontekście. Dialog z tekstem, czytanie czynne, konstruktywne, aktywne.
10. Moje ulubione miejsce w Polsce to…
No, jest takie jedno miasto... ;)
11. Jakie są Twoje najlepsze sposoby na jesienną chandrę? 
4 x K. Kot, koc, kawa, książka. 


Teraz pytania wymyślone przez Dwa Słońca:

1. Co Cię inspiruje?
Książki, sztuka, bywa też, że inni ludzie, choć rzadko współcześni.
2. Pięć ulubionych książek (ewent. filmόw, jeśli nie lubisz czytać)
 Tylko pięć? Nie potrafię, naprawdę. Może wymienię pięć książek, które ostatnio (symultanicznie) czytam:
- Aleksander Wat "Mój wiek"
- Bruno Schulz "Księga listów"
- Bruna Schulz "Opowiadania, Wybór esejów i listów"
- Urszula Kozakowska-Zaucha "Jan Stanisławski"
- Jean-Jacques Rousseau "Les rêveries du promeneur solitaire"
3. Ulubiony sposób spędzania wolnego czasu 
Far niente. Czytanie. Fotografowanie. Najlepiej Kraków, jeśli wolnego czasu jest trochę więcej.
4. Z domu nie wychodzisz bez… 
Lekkiej niechęci do świata, najczęściej. Skutecznie zmniejsza ją zabranie aparatu fotograficznego - wtedy ciekawość.
5. Film, który ostatnio przepłakałaś...
"Duma i uprzedzenie" (sprzed paru lat, z tą pannicą z "Piratów"). Z rozpaczy nad masakrą książki dokonaną w tejże ekranizacji i ogólnym upadkiem sztuki filmowej.
6. Dlaczego piszesz bloga? Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?
Czasem myślę, że z czystego egotyzmu w stylu: me, myself and I. Czasem: że jednak mam do powiedzenia coś wartościowego. Czasem: że nie warto dokładać mojej części nic nie wartych myśli i wytartych słów, beznadziejnych zdjęć do całej gargantuicznej sterty wszechświatowego cybernetycznego śmietnika. Czasem: non omnis moriar...  a w chwilę później sama z tego się śmieję. Last but not least: dla mnie podobnych, pokrewnych, zagubionych. Żeby ich odnaleźć albo żeby to moje pisanie pomogło.
A tak naprawdę to chyba jasne, że ten blog jest pisany dla pieniędzy
;)
Wszystko zaczęło się od pewnego Drzewa w krakowskim ogrodzie botanicznym. (link już wkrótce)
7.  Najbliższe wakacje/urlop spędzę…
tak jak poprzednie: w pracy, zastanawiając się nad definicją wakacji, utraconą szczęśliwością i Wielką Księgą Wakacyj Schulza.
8. Ulubione danie 
Takie, którego nie muszę przygotowywać.
 9. Ryan Gosling, Ashton Kutcher, Robert Downey Jr, czy Colin Egglesfield? 
Humphrey Bogart ;)
10. Za 5 lat…
To już dziedzina science-fiction. Nie wiem nawet, co będzie za 5 dni...
?? Gdzie jest pytanie jedenaste? Chyba coś zgubiłam :)

I wreszcie, last but not least, "wywiadowcą" zostaje Petroff.
(Ha, udało mi się skopiować pytania z bloga obwarowanego zabezpieczeniami i blokadą prawego przycisku. Jestem z siebie dumna ;)

1. Kogo należałoby wysłać na Księżyc? 
Mnie, mnie! Bardzo proszę...
2. A kogo zwyczajnie w przestrzeń? 
Też może być, bardzo potrzebuję przestrzeni.
3. Mały Książę to...
pierwsza książka, jaką przeczytałam po francusku
4. Ania z Zielonego Wzgórza to...
moje wczesne ćwiczenie z eskapizmu.
5. Skoro Ktoś nominował mnie, a ja nominowałem Ciebie, to znaczy, że mamy mało obserwatorów... Co zamierzasz z tym zrobić? :)
Rozstawię lustra i zrobię sobie (oraz mnie i mnie) autoportret wielokrotny w witkacowskim stylu
6. Talon na gumę, czy na balon? I dlaczego? Szczerze ;)
Nie, wnoszę o absolutny brak reglamentacji. Rozmawia Pan, drogi wywiadowco, z osobą, która spędziła dzieciństwo w sklepowych kolejkach ;)
7. Weź jakąś książkę z półki, otwórz na przypadkowej stronie i wpisz trzecie słowo z piątej linijki...
... PRZED... (B. Schulz, Opowiadania, wybór esejów i listów, Biblioteka Narodowa, Wrocław 1989, s. 98).
8. Bez sensu? Zobaczymy. To Twoja wróżba na 2013 rok. Jak ją rozumiesz?
Jeśli to ma być wróżba, to podam fragment tego zdania: "Dom otwierał się przed nim, izba za izbą, komora za komorą, jak dom z kart (...). " Można by to odczytać jako dobrą wróżbę - zapowiedź zmiany, otwarcia, wyjścia, poznania nowych przestrzeni. Ucieczki.
9. Śpiąca Królewna czy Królowa Śniegu?
Narkolepsja czy hibernacja... mam symptomy obydwu ;)
10. Życie to nie bajka, ale która?
Na pewno nie disneyowska. Ale weźmy bajki Ezopa czy baśnie Andersena, co straszniejsze fragmenty z braci Grimm, albo dużo wcześniejsze francuskie fabliaux i już wcale nie jest takie pewne, że życie to nie bajka. Nie da się tylko łatwo zamknąć książki i odłożyć na półkę.
11. Jak dbać o włosy?
Najbardziej kusi mnie sposób pięknej i utalentowanej Shinead. Jak tutaj w Troy!

Otrzymałam jeszcze jedną nagrodę od górskiej ekipy z blogu Zanim znów wyruszysz w góry. Tym razem nie podejmuję się przejścia całej procedury związanej z nagrodą, choć ta nazywa się ładniej ;) Chyba Versatile Blogger Award. To kojarzy mi się jednoznacznie z moją zmiennością, niekonsekwencją i niestałością. Niestały - takie jest dokładne tłumaczenie francuskiego słowa versatile... Zaintrygowana sprawdziłam to jeszcze i okazuje się, że w angielskim versatile oznacza - wszechstronny. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę. Ciekawa rozbieżność znaczeń. Tak czy inaczej wyróżnienie zawsze miłe (ech, ta próżność), bardzo ciekawie uzasadnione i przyznane przez sympatycznych ludzi. Jak zresztą wszystkie dzisiejsze lobsterowe nagrody! Dziękuję!

Reguły są takie, że teraz powinnam wyznaczyć jedenastkę szczęśliwców i zrzucić na nich ciężar/ przyjemność blogowej zabawy. Zróbmy może jednak tak (w końcu jestem versatile z natury), że wyróżnię wszystkie bez wyjątku blogi, które czytam i odwiedzam - te, które znajdują się w moich zakładkach. Wszystkie są szczególne i wszystkie wyjątkowe!


  
Chciałam to ująć w nieco bardziej zwięzłej formie, ale cóż... wyszło jak zwykle.

***


I jeszcze mały komunikat:

BIAŁE TŁO zostanie przez jakiś czas, dobrze? MUSIAŁAM zmienić tamtą czerń, może będzie to jakiś sposób, żeby wrócić do częstszego, w miarę regularnego pisania. Białe tło jest chyba bardziej przyjazne dla oczu - a przynajmniej mnie łatwiej się pisze. Zdjęcia można oglądać na czarnym tle w systemie lightbox, wystarczy kliknąć w dowolne zdjęcie. Gdyby ktoś z Was znał jakiś sposób na designerskie czary-mary w kodzie strony tak, żeby zdefiniowane były domyślnie dwa tła (białe i czarne) i czytelnik kliknięciem wybierał sobie to, które mu odpowiada - to będę bardzo wdzięczna za pomoc i przystępną instrukcję.


I wreszcie dodam, że zdjęcie, które od dziś znajduje się w nagłówku, wykonałam na wystawie Zawsze Młoda! prezentowanej w Kamienicy Szołayskich, oddziale Muzeum Narodowego przy Placu Szczepańskim. Gdybym miała wybrać jeden, tylko jeden obraz z całej wystawy - kto wie, czy nie byłyby to właśnie Planty z widokiem na Wawel. Czy mam podawać nazwisko artysty? Wiadomo - Wyspiański. 
(Teraz w nagłówku jest oczywiście coś zupełnie innego, ale kto wie, czy Planty Wyspiańskiego nie powrócą).







Komentarze

  1. Kochana Ado, dziękuję za te odpowiedzi podane jak najbardziej w Twoim stylu, z dużą dozą rzadko spotykanego u ludzi artystycznego dowcipu:) Jeszcze bardziej jesteś mi bliższa:)

    A nowy image bloga? Dla mnie super- że tak ośmielę się napisać prostacko i potocznie:)Jasny jak najbardziej pasuje, a Wyspiańskiego uwielbiam:)Również wielkie dzięki za parę słów o mnie i zdjęcie poniżej:)

    Ściskam i miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) To właśnie czytając Twoje odpowiedzi przed tygodniem czy dwoma (ach ta moja opieszałość) pomyślałam sobie, że to wcale nie taki głupi pomysł - napisać o sobie coś więcej, trochę z przymrużeniem oka, dać się poznać nie tylko z tej "jednej, jesiennej strony".

      Jeśli super to ok.
      ;)

      Wyspiańskiego będzie tu dużo, mam jeszcze jakieś notatki z czasu, gdy w Kamienicy Szołayskich było muzeum biograficzne Wyspiańskiego. Niektóre z prac, które wówczas oglądałam są teraz prezentowane na wystawie Zawsze Młoda. O której staram się teraz sensownie coś napisać. Jeśli uwielbiasz Wyspiańskiego, to jest nas już co najmniej trzy :)

      Serdeczności

      Usuń
  2. Zdjęcie obrazu Wyspiańskiego piękne jak sam obraz!

    Z przyjemnością przeczytałam Twoją 'spowiedź niedzięcia';
    i muszę dodać, że zachwyciła mnie odpowiedź na piąte pytanie Beaty - podpisuję się 'dwiema ręcami':)))
    Co do tła - lepiej się czyta na jasnym, a że to oznacza również, że będziesz częściej pisać, to - zostawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Dopiero w ostatnich dniach przekonałam się, jak trudno jest fotografować w muzeach, jak trudno dobrać wszystkie parametry, jak trudno ocenić światło, dobrze skadrować. To dla mnie całkowite novum, nieczęsto zdarza mi się fotografować muzea czy wystawy. Tak, że zdjęcia będą dość przeciętne. Ale nic to! Najważniejsze, żeby zapisać wrażenia. To białe tło musi mi w tym pomóc, bo jeśli nie to już nie wiem ;)

      A dokładnie to samo wyrażenie "spowiedź (nie)dziecięcia wieku" przyszło mi wczoraj do głowy, gdy się bawiłam w odpowiedzi. Ależ ta książka mnie wymęczyła swego czasu...

      Usuń
  3. Ado, bardzo zabawnie i inteligentnie wybrnęłaś z tych pytań :-) I w dodatku dałaś się trochę lepiej poznać w odpowiedziach.
    Nowy wygląd bardzo mi się podoba, w sam raz na tę ponura porę. Obraz przepiękny i lepiej się chyba prezentuje na jasnym tle.
    Serdeczności na nowy tydzień :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, miałam dobrą zabawę :) Ale też i pytania były ciekawe, bo gdybym dostała zestaw z serii "pies czy kot, kawa czy herbata", to raczej byłoby mi trudno się zmobilizować.

      Cieszę się, że białe tło ma swoich zwolenników. Już żaliłam się wczoraj, że mam szczerze dość tej czerni i chciałaby coś zmienić, żeby było więcej przestrzeni, światła, energii. Może to moje pobożne życzenia, ale zobaczymy.
      A i dziś w nocy spadł śnieg, więc biel konweniuje jak najbardziej.

      Teraz będzie chyba kilka muzealnych relacji, białe tło powinno dobrze pasować. Zdjęcia same, bez tekstu, zawsze można oglądać w lightboxie.

      Wszystkiego dobrego! Czy Wrocław też w śniegu?
      :)

      Usuń
    2. Niestety Wrocław bezśnieżny, a czekam na niego w tym roku bardzo. Liczę, że rozjaśni to miasto i moje myśli. Dlatego tak bardzo przypasowała mi biel na Twoim blogu ;-)
      Miłego wieczoru!

      Usuń
    3. Na pewno już niedługo się pojawi! Dziś rano obudziło mnie takie dziwne, inne światło i już wiedziałam, że jest.
      Ja tu sobie robię taką małą, prywatną akcję rozpraszania ciemności dosłowne i te metaforyczne - bielą szablonu i pisaniem. Już ktoś zgłosił akces do tego planu a Ciebie, Anito, też bardzo zapraszam, będą trzy mocne punkty: Kraków, Warszawa i Wrocław :)
      Myślę ciepło o Tobie!

      Usuń
  4. witam (choć witać to można się z gąską) ;)

    bez zaproszenia przyszłam, poczytałam po wścibsku, artystycznie tu. przysiądę z boku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ! Czy potrzeba zaproszeń? Jesteś mile widzianym gościem w tym... ogródku (miejscu powitań ;)

      Usuń
  5. Dziękuję za odpowiedzi, mimo że to łańcuszek, można coś o sobie napisać ;)

    PS
    To mój ulubiony obraz, odkąd go pierwszy raz zobaczyłem, to już 15 lat... Jak ten czas leci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, pytania były rewelacyjne ;)
      Tempus fugit, a jakże... ja już wolę nie liczyć lat od spotkania z Wyspiańskim

      Usuń
  6. A ja czekam na zdjęcia z Bronowic:)

    Płynęłaś jak baletnica(łabędź) po tafli słów.
    Powiedziałaś, że każde polskie dziecko powinno znać słownik ortograficzny, dodam - przynajmniej powinno umieć i mieć chęć z niego korzystać (zniżam loty będąc realistką).
    Miłego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że uda mi się w tym roku zrobić relację z bronowickich-weselnych uroczystości, ale to już taki rok, tyle z tych moich planów wyszło... Myśląc pozytywnie: mam jeszcze miejsce w Krakowie, którego zupełnie nie znam, które przyciąga i ciekawi literackimi konotacjami. I kto powiedział, że Bronowice tylko w listopadzie! :) Ergo: obiecuję, że się pojawią.
      Serdeczności :)

      Usuń
  7. Z ciekawością przeczytałam twoje rozprawienie się z wirusem zwanym też blogowym łańcuszkiem. Łańcuszki w różnej formie przetaczają się przez blogi, ale kiedy pojawiają się z częstotliwością kilku dni - zaczynają być nużące. Mnie również zdecydowanie utkwiła odpowiedź na pytanie piąte Beaty.
    Nowy wygląd bloga mnie odpowiada - lubię ascetyzm, nie lubię, kiedy forma przerasta treść, a graficzne dodatki - jakieś fruwające, buczące, a co gorsza przekierowujące na reklamowe strony - zniechęcają od odwiedzin.
    Mam bardzo miłe wrażenia z Muzeum przy Placu Szczepańskim, chętnie poczytam o twoich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że znalazłaś czas! Tak sobie myślę ostatnio, że to najcenniejsze, co mogę dać innym - i od nich brać. Czas.

      A łańcuszki... ten był pierwszy, w jakim uczestniczyłam. Potraktowałam to jako rozgrzewkę przed zimowym blogopisaniem, wyjście z jakiegoś marazmu spod znaku: "znów jest zeń słów niepotraf". A i zapraszający sympatyczni, pytania z humorem.

      Bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń z Kamienicy Szołayskich. Czy byłaś tam jeszcze w czasie, gdy cała przestrzeń poświęcona była Wyspiańskiemu? Ach, jak ja żałuję, że nie bywałam wtedy częściej, mam ogromny żal do siebie - uznałam, że to będzie wieczne, czy coś w tym rodzaju. Ogromne rozczarowanie. Dlatego zwlekałam tak długo z zobaczeniem Zawsze Młodej! I przepadłam z kretesem. Zachwycające miejsce, świetna aranżacja i scenariusz wystawy.

      Usuń
    2. Byłam bodajże dwa lata temu; większość przestrzeni poświęcona była Wyspiańskiemu, choć pamiętam także rękopisy sztuk teatralnych, kostiumy sceniczne i trochę młodopolskiego malarstwa. Ze względów sentymentalnych zafascynowały mnie portrety dzieci (jedna reprodukcja od wiek wieków wisiała w domu babci) druga w moim rodzinnym domu - Główka Helenki -szalenie przypominała moją małą siostrzyczkę. No i witraże pamiętam. Nie spisałam wówczas wrażeń na gorąco i tylko takie wspomnienie ciepła na sercu się kołacze w pamięci.

      Usuń
    3. Jakie piękne przemieszanie sztuki i rodzinnych wątków. Jestem pewna, że takich domów jest wiele - gdzie wspomnienie Wyspiańskiego łączy się z prywatną historią. Wielu, jestem pewna, cieszyło by się z powrotu wielkiej wystawy Wyspiańskiego.

      Tak żałuję końca tamtej wystawy - była tak bogata, pełna. Wiem, że względy konserwatorskie nie pozwalają na długie eksponowanie papieru, są tutaj ścisłe normy, światło musiało być bardzo przytłumione i najcenniejsze eksponaty zastępowano jeden po drugim. Ale widziałam karton do witraża Bóg Ojciec, widziałam Strącenie Aniołów, widziałam pierwsze malarskie próby, jeszcze z Paryża, wzruszające portrety żony i dzieci... I myślałam, że to jest dane na zawsze. Ech...

      Usuń
  8. Wchodzę na Twój blog, a tu niespodzianka! Nowy poetycko-malarski wystrój! Piękny. Podoba mi się to białe tło. I ten obraz Wyspiańskiego... Przypomniałaś mi, że muszę wybrać się do odnowionego Muzeum Wyspiańskiego przy pl. Szczepańskim. Nawet jutro!:)

    Wspaniałe, błyskotliwe i z nutką (auto)ironii odpowiedzi!:) Dziękuję, że zadałaś sobie trud. Mogłam Cię lepiej poznać.
    Pewnie już zauważyłaś po lekturze mojego tekstu o Broniewskim, że Urbanek w swojej biografii poety w nieco innej wersji podaje ową anegdotę przez Ciebie przytoczoną w odpowiedzi na moje pytanie czwarte:) Sens jednak, co ważne, ten sam. Uzmysłowiłaś mi, że koniecznie muszę sięgnąć po "Mój wiek" Aleksandra Wata... Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, cała przyjemność po mojej stronie, dodam z młodopolską kurtuazją :)

      Wybierz się koniecznie! Ja byłam już dwa razy, a pewnie chciałabym jeszcze być z dwadzieścia :) To jest ogrom - pokoje otwierają się w amfiladzie, jeden po drugim, każdy pełen niezwykłych rzeczy. Część znałam, część odkrywam, część znałam tylko ze źródeł, z książek.

      "Mój wiek" Aleksandra Wata to jedna z ważniejszych książek. Czemu nie jest lekturą obowiązkową dla historyków, dla polityków, dla zwykłych ludzi. Nie wiem, dlaczego nie znałam jej wcześniej. Daje niezastąpiony kontekst dla zrozumienia międzywojnia, dla tamtych ludzkich wyborów, wysiłków, wynaturzeń. A przy tym, przy całej logice spostrzeżeń - jest wątek metafizyczny tego pisania-mówienia-myślenia. Coś niezwykłego. Jak się już dostanę do pokładów zaginionej weny, napiszę coś więcej.

      Serdeczności!

      Usuń
  9. Ależ tu się przejaśniło! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka przemiana na początek zimy. U mnie już śnieg. I też trzeba jakoś rozjaśniać wewnętrzne ciemności ;)

      Usuń
  10. Dziękuję :) To właśnie czytając Twoje odpowiedzi przed tygodniem czy dwoma (ach ta moja opieszałość) pomyślałam sobie, że to wcale nie taki głupi pomysł - napisać o sobie coś więcej, trochę z przymrużeniem oka, dać się poznać nie tylko z tej "jednej, jesiennej strony".

    Jeśli super to ok. ;)
    Wyspiańskiego będzie tu dużo, mam jeszcze jakieś notatki z czasu, gdy w Kamienicy Szołayskich było muzeum biograficzne Wyspiańskiego. Niektóre z prac, które wówczas oglądałam są teraz prezentowane na wystawie Zawsze Młoda. O której staram się teraz sensownie coś napisać. Jeśli uwielbiasz Wyspiańskiego, to jest nas już co najmniej trzy :)
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję! Dopiero w ostatnich dniach przekonałam się, jak trudno jest fotografować w muzeach, jak trudno dobrać wszystkie parametry, jak trudno ocenić światło, dobrze skadrować. To dla mnie całkowite novum, nieczęsto zdarza mi się fotografować muzea czy wystawy. Tak, że zdjęcia będą dość przeciętne. Ale nic to! Najważniejsze, żeby zapisać wrażenia. To białe tło musi mi w tym pomóc, bo jeśli nie to już nie wiem ;)

    A dokładnie to samo wyrażenie "spowiedź (nie)dziecięcia wieku" przyszło mi wczoraj do głowy, gdy się bawiłam w odpowiedzi. Ależ ta książka mnie wymęczyła swego czasu...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ha, miałam dobrą zabawę :) Ale też i pytania były ciekawe, bo gdybym dostała zestaw z serii "pies czy kot, kawa czy herbata", to raczej byłoby mi trudno się zmobilizować.

    Cieszę się, że białe tło ma swoich zwolenników. Już żaliłam się wczoraj, że mam szczerze dość tej czerni i chciałaby coś zmienić, żeby było więcej przestrzeni, światła, energii. Może to moje pobożne życzenia, ale zobaczymy.
    A i dziś w nocy spadł śnieg, więc biel konweniuje jak najbardziej.

    Teraz będzie chyba kilka muzealnych relacji, białe tło powinno dobrze pasować. Zdjęcia same, bez tekstu, zawsze można oglądać w lightboxie.

    Wszystkiego dobrego! Czy Wrocław też w śniegu?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pewno już niedługo się pojawi! Dziś rano obudziło mnie takie dziwne, inne światło i już wiedziałam, że jest.
    Ja tu sobie robię taką małą, prywatną akcję rozpraszania ciemności dosłowne i te metaforyczne - bielą szablonu i pisaniem. Już ktoś zgłosił akces do tego planu a Ciebie, Anito, też bardzo zapraszam, będą trzy mocne punkty: Kraków, Warszawa i Wrocław :)
    Myślę ciepło o Tobie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ależ! Czy potrzeba zaproszeń? Jesteś mile widzianym gościem w tym... ogródku (miejscu powitań ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. To ja dziękuję, pytania były rewelacyjne ;)
    Tempus fugit, a jakże... ja już wolę nie liczyć lat od spotkania z Wyspiańskim

    OdpowiedzUsuń
  16. Myślałam, że uda mi się w tym roku zrobić relację z bronowickich-weselnych uroczystości, ale to już taki rok, tyle z tych moich planów wyszło... Myśląc pozytywnie: mam jeszcze miejsce w Krakowie, którego zupełnie nie znam, które przyciąga i ciekawi literackimi konotacjami. I kto powiedział, że Bronowice tylko w listopadzie! :) Ergo: obiecuję, że się pojawią.
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję, że znalazłaś czas! Tak sobie myślę ostatnio, że to najcenniejsze, co mogę dać innym - i od nich brać. Czas.

    A łańcuszki... ten był pierwszy, w jakim uczestniczyłam. Potraktowałam to jako rozgrzewkę przed zimowym blogopisaniem, wyjście z jakiegoś marazmu spod znaku: "znów jest zeń słów niepotraf". A i zapraszający sympatyczni, pytania z humorem.

    Bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń z Kamienicy Szołayskich. Czy byłaś tam jeszcze w czasie, gdy cała przestrzeń poświęcona była Wyspiańskiemu? Ach, jak ja żałuję, że nie bywałam wtedy częściej, mam ogromny żal do siebie - uznałam, że to będzie wieczne, czy coś w tym rodzaju. Ogromne rozczarowanie. Dlatego zwlekałam tak długo z zobaczeniem Zawsze Młodej! I przepadłam z kretesem. Zachwycające miejsce, świetna aranżacja i scenariusz wystawy.

    OdpowiedzUsuń
  18. To ja dziękuję, cała przyjemność po mojej stronie, dodam z młodopolską kurtuazją :)

    Wybierz się koniecznie! Ja byłam już dwa razy, a pewnie chciałabym jeszcze być z dwadzieścia :) To jest ogrom - pokoje otwierają się w amfiladzie, jeden po drugim, każdy pełen niezwykłych rzeczy. Część znałam, część odkrywam, część znałam tylko ze źródeł, z książek.

    "Mój wiek" Aleksandra Wata to jedna z ważniejszych książek. Czemu nie jest lekturą obowiązkową dla historyków, dla polityków, dla zwykłych ludzi. Nie wiem, dlaczego nie znałam jej wcześniej. Daje niezastąpiony kontekst dla zrozumienia międzywojnia, dla tamtych ludzkich wyborów, wysiłków, wynaturzeń. A przy tym, przy całej logice spostrzeżeń - jest wątek metafizyczny tego pisania-mówienia-myślenia. Coś niezwykłego. Jak się już dostanę do pokładów zaginionej weny, napiszę coś więcej.

    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  19. Taka przemiana na początek zimy. U mnie już śnieg. I też trzeba jakoś rozjaśniać wewnętrzne ciemności ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jakie piękne przemieszanie sztuki i rodzinnych wątków. Jestem pewna, że takich domów jest wiele - gdzie wspomnienie Wyspiańskiego łączy się z prywatną historią. Wielu, jestem pewna, cieszyło by się z powrotu wielkiej wystawy Wyspiańskiego.

    Tak żałuję końca tamtej wystawy - była tak bogata, pełna. Wiem, że względy konserwatorskie nie pozwalają na długie eksponowanie papieru, są tutaj ścisłe normy, światło musiało być bardzo przytłumione i najcenniejsze eksponaty zastępowano jeden po drugim. Ale widziałam karton do witraża Bóg Ojciec, widziałam Strącenie Aniołów, widziałam pierwsze malarskie próby, jeszcze z Paryża, wzruszające portrety żony i dzieci... I myślałam, że to jest dane na zawsze. Ech...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz