Na Pęksowym Brzyzku A.D. 2012. Czytam cmentarze.

Był bardzo ciepły październik, brzydkie miasto gwarne i pełne zgiełku, choć największa inwazja już przeszła, od gór wiał halny i nad wstrętną promenadą z psychodelicznymi latarniami w kształcie chwiejnych pastorałów unosiły się liście i reklamy. Transparenty teatralne z podobizną Genezypa Kapena łopotały na wietrze nad najbrzydszą ulicą świata, jego szyderczy uśmiech pasował tu wyjątkowo dobrze.

Ciepło, niezwykle ciepło, gorący wiatr. Błękitne niebo bez najmniejszej chmurki, złote liście, nierzeczywiste kolory. Przeglądam zdjęcia, jaskrawe, fowistyczne - kto mi uwierzy, że było właśnie tak? To był ostatni dzień i żegnałam się z brzydkim miastem, które nie wiadomo jak i kiedy przypisało mnie sobie, związało tak irracjonalnie. Peregrynacja po stałych punktach mojej mapy, pożegnanie z ulubionymi miejscami - Kasprusie, Atma, ul. ks. Stolarczyka i moje Lipki, najpiękniejsza łąka tuż pod Giewontem, na której wydeptałam już własne ścieżki, czyhając na zmianę pogody, wróżąc przed zachodem słońca pogodę na następny dzień, obserwując pory roku, linię Tatr od Bielskich na wschodzie aż po najdalsze łagodne wzniesienia na zachodzie, z wielką ścianą Giewontu en face. Jeszcze wcześniej pożegnałam Kolibę. I przyszedł czas na Pęksów Brzyzek.

Tak sobie lekko o tym piszę - tak, żeby został jakiś ślad tamtego ostatniego dnia, gdybym kiedyś straciła pamięć. A co naprawdę znaczy dla mnie ten niewielki cmentarz, kogo na nim spotykam, z kim rozmawiam i o czym milczę - o tym zmilczę. Nie wiem dlaczego zostawiłam tam...


Ale jedno jest pewne - jeśli czasem mam wątpliwości, czy coś zostanie, czy tylko chaos poza ułamkiem teraźniejszości - wystarczy, że przypomnę sobie ten mały, górski cmentarz. Jest pamięć, żywa pamięć - wycięta w lilie matragony, krzyżyk niespodziewany i liście paproci, pamięć przywiązana do taternickiej liny, do granitowego głazu. Ręka, która odnawia zatarte napisy w kamieniu, szlifuje drewno. Wiatr obraca wiatraczek zamocowany w drewnianym pomniku na grobie Fedorowicza, najlepszego witkacowskiego aktora pośród meteorologów i najlepszego meteorologa wśród aktorów, zwanego żartobliwie Pimkiem albo Wiatrem Halnym, zawsze w nieodłącznym malowniczym berecie, tak lubianego przez zakopiańską bohemę. Przyjaźnią darzył go Szymanowski i inni wielcy Zakopiańczycy...

Za każdym z tych zdjęć stoi historia - ta wielka, w której wielkie nazwiska. Witkiewicz, Szymanowski, Karłowicz Chałubiński, Pawlikowscy z Medyki, ksiądz Stolarczyk, Sabała, Ferdynand Goetel, Zofia i Witold Paryscy, Wanda Gentil-Tippenhauer, Helena Roj-Rytardowa, Jadwiga Witkiewiczowa, Maria Witkiewiczowa, Maria Dembowska, Bronisław Dembowski... i tylu, tylu innych. I ta mała historia, moje ścieżki, zaplątanie w ich słowa, opowieści, czas zaprzeszły. Bliscy sercu nieznani, bliżsi od współczesnych. Za każdym zdjęciem jest moja opowieść, łączą się ze sobą - wiele głosów, obrazów, wspomnień. Książek! Książek, dzięki którym to życie jeszcze jest coś warte. 


















Trzy pory roku na zakopiańskim Starym Cmentarzu przedstawiłam w ubiegłym roku. Jeśli macie chwilę na archiwalne wpisy, można przeczytać je tutaj: Cmentarz na Pęksowym Brzyzku. Wątek tatrzański i zakopiański już pojawiał się na blogu, jak może niektórzy z Was pamiętają (tutaj bliska sercu Atma). Dzisiejszym wpisem rozpoczynam nowy cykl tatrzański, miłośników Krakowa prosząc o trochę cierpliwości.

Komentarze

  1. Piękne fotograficzne fragmenty...na dzisiejszy kończący się dzień...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Chciałam przywołać trochę jaśniejsze wspomnienia. To piękne, spokojne miejsce.

      Usuń
  2. Przeczytałam Twój wpis i przypomniałam sobie Pęksowy Bzyzek taki jakim go widziałam ostatni raz, pod grubą pierzyną śnegu...Jak inny jest od Cimitero Monumentale w Mediolanie o którym pisałam wczoraj w nocy, dwa cmentarze i dwa światy, odległe o lata świetlne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Wydaje się jakby te dwa miejsca były oddalone jak dwie planety. Są miejsca, które dzieli nie tylko przestrzeń, ale cała rzeka czasu - to, jak odmiennie płynął, jak różne cywilizacyjne, artystyczne przynosił odkrycia.
      A przecież - skromny, pozbawiony wielkich zabytków i dzieł sztuki, będący miejscem spoczynku ludzi znanych tylko lokalnie, mały i jeszcze okrojony przez hitlerowców i zniszczony, ten mały górski cmentarz jest dla mnie bezcenny.
      A wiesz, że nigdy nie widziałam go zimową porą? Już w ubiegłym roku zamieszczałam wpisy z trzech pór roku - od wiosny do jesieni - bo zimy na Pęksowym Brzyzku nie widziałam nigdy. Może jeszcze mi się uda. Takie małe-wielkie marzenie. W śnieżną, mroźną, jaskrawą, słoneczną zimę.

      Usuń
    2. Również mojemu sercu są bliższe małe, skromne cmentarze. Pęksowy Bzyzek pamiętam właśnie z takiej słonecznej, srogiej zimy, kiedy na nagrobkach leżały wielkie czapy śniegu, które rozgarnialiśmy z Kubą, żeby odsłonić napisy. Pamiętam też niesamowity nastrój jaki wtedy tam panował, podkreślony jeszcze przez pozorną martwotę przyrody.

      Usuń
  3. Ado, to miejsce jest niesamowite. W kwietniu, najpóźniej w maju chciałabym się wybrać do Krakowa. Na pewno odwiedzę ten cmentarz.
    Piękne zdjęcia, tyle w nich Twojego zatrzymania się, myśli połączonych z tymi co odeszli...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Krakowa tylko jeden krok, mały spacer do krakowskiej kolonii pod Tatrami :) Zakopane to paskudne miasto, ale zostały w nim jeszcze prawdziwe perełki - Stary Kościół, stary, zabytkowy cmentarz czyli tenże Pęksów Brzyzek, musisz koniecznie odwiedzić Kolibę projektowaną przez Witkiewicza i Atmę Szymanowskiego, jeśli tylko remont zakończy się do wiosny. Teraz właśnie rozpoczynam na blogu moją Wielką Tatrzańską Relację, więc na pewno będzie sporo pomysłów na dzień czy dwa pod Tatrami. Na pewno warto, bez dwóch zdań.
      Dziękuję!
      Serdeczności dla Ciebie

      Usuń
  4. Wspaniałe miejsce. Uwielbiam drewno w takiej postaci, uwielbiam krzyże. I te polne, i te cmentarne, które chowają się w leśnej gęstwinie. I te brzozowe, chociaż ich historia jest smutna. To piękno bezcenne. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te rzeźbione krzyże na Pęksowym Brzyzku to prawdziwe dzieła sztuki, chyba nigdzie nie widziałam podobnych: te liście paproci, kwiaty lilii, cały przegląd góralskiego zielnika.
      Drewno, drzewo i... drzewa bardzo mocno obecne na tym górskim cmentarzu. Wiele pomników, drewnianych kapliczek, świątków jest dziełem znanych rzeźbiarzy (na przykład Kenara, Rząsy i góralskich mistrzów - jak choćby Wojciecha Roja). A co roku uczniowie Liceum Plastycznego ozdabiają cmentarz małymi gwiazdkami, słońcami, innymi drobiazgami z jasnego drewna.
      Pozdrawiam z Południa :)

      Usuń
  5. Pięknie opisujesz ten niezwykły cmentarzyk. Nigdy tam nie byłam, a bardzo bym chciała go odwiedzić, bo czytałam o nim na kilku blogach, a ostatnio w książce Nekropolie. Też wolę małe "kameralne" cmentarze od olbrzymich nekropolii, choć i takie (o ile stare i z tradycjami) lubię odwiedzać (Powązki, Rakowiecki...). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że wybrałaś się ze mną. To niezwykłe, niezapomniane miejsce. Gdybyś chciała poczytać o nim więcej, jest świetny przewodnik autorstwa Macieja Pinkwarta. Najlepiej jednak zobaczyć najpierw na własne oczy... potem przychodzą lektury. Gdy odwiedziłam ten cmentarz po raz pierwszy, nie znałam prawie wcale jego historii, biografii spoczywających tu znanych i mniej znanych ludzi, może poza kilkoma wyjątkami. I nie wiem sama kiedy potoczyło się to wszystko tak - stos książek, opowieści, łączą się teraz ze sobą, splatają. I teraz zawsze pierwsze kroki w Zakopanem kieruję zawsze tam: Stary kościół, kaplica Gąsieniców i Stary Cmentarz na Pęksowym Brzyzku. To miejsce poza czasem, taka enklawa dawności. Będę o tym pisać :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. rozumiem...
    dziś nie trzeba słów, ale kiedyś o nie poproszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, słów tutaj będzie całe morze, już dziś musiałam powściągać moją dygresyjną naturę, w przeciwnym razie wpis o kaplicy Gąsieniców i Starym Kościele nie skończyłby się na tych marnych paru stronach ;)
      Serdeczności :)

      Usuń

Prześlij komentarz