Krakowski Rynek - enfin!
Miał być "Kraków i okolice" a tymczasem jakieś drzewa (oddychające lub nie), jakieś wille rodem jakby z powieści grozy i zagadkowe architektoniczne detale. Tak być nie może, nie tak się zaczyna pisać o Krakowie, jakoś tak chyłkiem, przedmieściami, ogrodami. Mea culpa, powiedziałam sobie i wybrałam się wczoraj do Krakowa na fotograficzne polowanie i wypatrywanie scen godnych, miejsc szlachetnych - miało być świetliście i majowo, radośnie i pocztówkowo. A wyszło... jak zawsze.
Jedyny od ponad miesiąca pochmurny i deszczowy dzień wypadł właśnie wczoraj i dlatego zamiast widoków rozświetlonych majowym słońcem, będzie dziś nieco melancholijnie. La vie en ... gris. Ale za to wreszcie pojawi się to, od czego powinno się było wszystko zacząć, centrum, czy wręcz epicentrum Krakowa - Rynek a na nim kościół Mariacki, Sukiennice...
(i gołębie, choć ich nie cierpię)
* Oko Opatrzności:
Widzę, że muszę douczyć się teorii...;(
OdpowiedzUsuńa Kraków jest piekny niezaleznie od pogody i ucietych wież;)
i jego dachy też;)
ikroopka
Mnie się podobają Twoje zdjęcia :) Fotografujesz świadomie, a co do "objętości" kadru - przydałby się "szeroki kąt". Wtedy mieści się wszystko. Ale to niestety wiąże się z kosztami :/
OdpowiedzUsuńładne zdjęcia , ciekawy blog , pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńikroopka - Kraków rzeczywiście jest tak piękny, że nic nie traci nawet przy takich próbach :) Co do teorii - będzie się tu pojawiać, to pewne - hasła z nieistniejącego Grand Dictionnaire de la Photographie i jego angielskiego odpowiednika będą na bieżąco wymyślane w moich kolejnych wpisach ;))
OdpowiedzUsuńTartuffe - merci infiniment, c'est rassurant :)
"Szeroki kąt" będzie na pewno - na razie jeszcze uczę się najprostszych rzeczy... A że przy okazji wychodzą dziwne perspektywy - cóż, deformacja też jest ciekawa ;)
Koand - witaj, jest mi bardzo miło :)
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczne zdjęcia, choć w głębi siebie oglądałem je w sepii i w kolorach czarno-białych. Można naprawdę wychwycić w nich utrwaloną chwilę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję - taka jest rzeczywiście moja jedyna (ale nie mówię tego przez skromność, bo rzecz jest bardzo trudna) ambicja, której ślady może kiedyś będą tu widoczne. To jak u Jeleńskiego - "chwile oderwane". Rodzaj widzenia, który pozwala wypełnić tę jedną chwilę treścią, związać miejsce i czas, widzącego i rzecz widzianą. Taka rekonstrukcja Chwili.
OdpowiedzUsuńBW wymaga umiejętności, których jeszcze chyba nie mam.
Będziesz mile widzianym gościem, zapraszam :)
No cóż, człowiek strzela (planem wyjazdu do Krakowa), a Pan Bóg kule nosi (i zsyła deszcz). Trza brać, co dają :)))
OdpowiedzUsuńPrawda? :) Właśnie oglądam Twoje deszczowe fotografie z początków bloga i czytam jak porównywałaś Kraków do Macondo ;))
OdpowiedzUsuńKraków ma to do siebie, że czy w słońcu, czy w deszczu, zdeformowany na zdjęciu, czy nie - zawsze pięknie wygląda. :)
OdpowiedzUsuńA mnie na przekór Twojemu zamiarowi Ado, podoba się najbardziej ten całościowy kadr. :) Bo miasto to jednak nie same dachy, ale i cała ta "masa" dolna, wraz ze wszystkimi mniej lub bardziej udanymi przyległościami. :)
Małgosiu - dla mnie to dwa, równoprawne sposoby widzenia, właściwie nie tylko w fotografii, ale w codziennym patrzeniu na świat. Czasem podziwiam całość, szeroką perspektywę - a czasem (przyznaję, że częściej - taka widać dyspozycja umysłu ;) przykuwa moją uwagę detal, fragment.
OdpowiedzUsuńKocham Krakow, bardzo mi teskno do spacerow po miescie... Gdy tylko mam czas bedac w PL pedze do Krakowa ;) Dziekuje wiec za te fotki (barrrdzo mi sie podobaja!).
OdpowiedzUsuńA teraz z innej beczki - jest mi niesamowicie milo, ze do mnie zagladasz, nie jestem jednak pewna czy zasluguje na miano 'haute cuisine' ;) Powiem wiecej, wydaje mi sie, ze na nie nie zasluguje ;))
I obiecuje poprawe w 'le coin de Bea' ;)
Pozdrawiam serdecznie! Choc dzis nieco pochmurnie ;)
Bea - bardzo mi miło jest gościć Cię tutaj :) Kraków to niezwykłe miejsce, cieszę się, że moje zdjęcia będą Twoim 'fenêtre sur Cracovie' :)
OdpowiedzUsuńDla mnie bezdyskusyjnie należą do 'haute cuisine', są wszystkie niezbędne 'ingrédients': smak, wyobraźnia i pasja :)
Pozdrawiam i zapraszam!