Polskie Akropolis?
Ten, kto w Wawelu chciał dostrzec Akropolis, musiał mieć - jak mówi poeta - "patriotyczną kataraktę na oczach". Gdzie harmonia brył, proporcje, jednolity zamysł? Wawel to przekrój przez warstwy czasu, nieodczytany do końca palimpsest, spod starego tekstu wyziera jeszcze starszy, tu i tam zostały ślady barbarzyńskiej ręki. Całość jest splątaniem znaczeń, dysharmonią.
a tu ceglany śmieszny zgiełk
królewskie jabłko renesansu
na austriackich koszar tle
Nieopisany, niewiarygodny, zamknięta księga. Cień przeszłości odbija się w wodzie czasu.
Dla tych, co lubią Herberta - cytowany wiersz z tomu "Struna światła":
Zbigniew Herbert
Wawel
Jerzemu Turowiczowi
Patriotyczną kataraktę na oczach miał ten
co cię zrównał z gmachem marmurów
Peryklesie
smucić się musi twa kolumna
i prosty cień dostojność głowic
harmonia ramion uniesionych
a tu ceglany śmieszny zgiełk
królewskie jabłko renesansu
na austriackich koszar tle
i tylko może w noc w gorączce
w obłędzie żalu barbarzyńca
co się od krzyżów i szubienic
dowiedział równowagi brył
i tylko może pod księżycem
kiedy anioły od ołtarza
odchodzą by tratować sny
i tylko wtedy
- Akropolis
Akropol dla wydziedziczonych
i łaska łaska dla kłamiących
Luty, 2015 r.
Deprymująco nieestetyczne zdjęcia. Ale - starając się znaleźć jasne strony - czy nie ciekawie jest zobaczyć spatynowaną, zieloną kopułę Kaplicy Wazów? Podróż w czasie. Pamiętam nawet jak pachniało powietrze po tamtej majowej burzy i ulewie, która zastała mnie na Wawelu. Kto nazwał Wawel polskim Akropolis? Czy wiedziałam wtedy? Nie pamiętam. Wygląda jednak na to, że jest to pierwszy wpis na blogu, który (może pośrednio i może nieświadomie) odnosi się do Wyspiańskiego. Anioły znużone wiecznym trzymaniem konfesji św. Stanisława, nocne szepty w katedrze, na wpół wyobrażone, na wpół przyśnione.
i tylko może pod księżycem
kiedy anioły od ołtarza
odchodzą by tratować sny
i tylko wtedy
- Akropolis
Witam byłem na Wawelu wiele lat temu , nic już nie pamiętam , nawet te zdjęcia nie odświeżyły mojej pamięci,jak będę jechał w te wakacje do Zakopanego trzeba odwiedzić , pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Krakowskie wspomnienia warto odświeżać od czasu do czasu - a jeśli wspomnień nie ma - to dopiero ciekawie! Poznawać Kraków po raz pierwszy, to musi być uczucie... Trochę zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuń" poznawać Kraków po raz pierwszy" i ja zazdroszczę:) Pamiętam, jak nie mogłam jeszcze przez długi czas odnaleźć się w splątaniach ulic Gołębiej, Wiślnej i Brackiej - zawsze tam błądziłam i nie mam pojęcia dlaczego:)))
OdpowiedzUsuńAle dziś muszę przyznać jedno - każdy spacer to odkrywanie czegoś nowego i zawsze, nieustająco mocno się zachwycam :)
A ja do tej pory gubię się na Kazimierzu, nie sposób pojąć jak to możliwe - bywam tam może raz czy dwa w miesiącu, odnajduję znajome miejsca, a ciągle łapię się na tym, że nie wiem, co znajdę za rogiem ulicy! Przewodnik byłby ze mnie doskonały ;) trasa - Kraków metafizyczny, wycieczka - zagubiona w czasie.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie mogę sobie przypomnieć mojej pierwszej wizyty w Krakowie - wszystko zatarło się w pamięci.
I to prawda, że każdy spacer pozwala poznać coś nowego - albo bywa, że znane miejsca odkrywają nieznaną twarz. Wczoraj tak miałam - na dziedzińcu Wawelu. Była burza i ulewny deszcz i wszyscy turyści nagle gdzieś zniknęli... Zdjęcia pewnie tego nie oddadzą, ale wrażenie było niesamowite!
Wspaniałe to odbicie w wodzie :)
OdpowiedzUsuńA czy ZAMKNIĘTA KSIĘGA? Otóż jak to widać na przykładzie ostatniego cud-pomnika - ciągle nie :(((
Ale ja pamiętam taki inny akropol, co raczej trojański, a nie ateński był ;) A czy na akropolu trojańskim była harmonia, to ja nie mam pojęcia. Nawet jeśli była, to archeolodzy zrobili swoje ;)
OdpowiedzUsuńNo z tym jednolitym założeniem byłoby ciężko. ;-) Wszak Wawel narastał i narastał... Coś się spaliło, coś dobudowano... i tak przez całe wieki.
OdpowiedzUsuńA i tak jest dla mnie piękny!
PrzewodnikpoKrakowie - dziękuję, odbicie spadło mi prosto z nieba :) I oczywiście masz rację - zapatrzyłam się jak zwykle w przeszłość i zapomniałam, że współcześnie nasi rodacy mogą zostawić swój ślad - jak dziecko, które bazgrze po starych księgach.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - to mi się właśnie najbardziej podoba: nawarstwianie się historii, pasjonująca układanka. Dla mnie Wawel to miejsce wyjątkowe - zawsze gdy tu przychodzę, wydaje mi się inny.
PAK - witaj, miło mi, że tu zaglądasz :) Jeśli akropol był trojański, to harmonia zaiste była mu obcą - przypominam sobie z książek historię wykopalisk na wzgórzu Hissarlik, pomyłki i samowolę Schliemana i tych 17 warstw kulturowych, albo i więcej. Archeolodzy wprowadzili to, co zwykle - chaos i zniszczenie ;)
Wzgórze wawelskie kryje chyba sporo tajemnic ;) Jasienica pisał, że: "wśród piasku i zwietrzeliny skalnej, wykryto przedmioty ze starszej epoki kamiennej. A więc licząc okrągło - sprzed stu tysięcy lat. Były to rozmaite narzędzia, jak ostrza kamienne i zgrzebła". Szukał dowodów na ustalenie lokalizacji "stolicy" Wiślan - nie znalazł.
OdpowiedzUsuńNaturalnie te dużo, dużo późniejsze czasy przyniosły to, co teraz możemy podziwiać. Może kiedyś technologia pozwoli na zbadanie wzgórza bez jego dewastacji...
Piękne zdjęcia :)
Tartuffe, dziękuję :) Jak miło, że wspominasz Jasienicę - mam do jego książek ogromny sentyment.
OdpowiedzUsuńJuż teraz technika badań archeologicznych zmieniła się na tyle, że ze zgrozą patrzy się na szkody i zniszczenia poczynione przez pierwszych archeologów. Chociaż kwestia jest jeszcze bardziej złożona - gdyby nie ich praca i archiwizacja znalezisk (a czasem też nieudolna rekonstrukcja) wiele zabytków byłoby bezpowrotnie straconych - wojny w XIX a zwłaszcza XX wieku np na Bliskim Wschodzie. Z trzeciej jednak strony ;)) gdyby pierwsi archeologowie nie wydobyli swoimi nieudolnymi pracami pewnych obiektów, to może te czekałyby spokojnie na późniejsze odkrycie - tylko czy wtedy możliwy byłby postęp w archeologii?
Właśnie widzę, że udało mi się przedstawić w paru zdaniach cztery wykluczające się punkty widzenia - całkiem sporo, nawet jak na moje standardy ;) a jeszcze nic z tego nie tyczy się Wawelu... Cóż, nocna pora nie sprzyja logice :)
Przepieknie piszesz o Krakowie moim ukochanym, a tak teraz dalekim...dziękuję
OdpowiedzUsuńMagdaitaliana - dziękuję za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że Kraków można zabrać ze sobą, nawet gdy los rzuci nas daleko. Ja sama - choć nie pochodzę z Krakowa i (jeszcze) tu nie mieszkam - długo nosiłam jego wspomnienie po francuskich bezdrożach.
Będzie mi miło, jeśli zaglądniesz jeszcze kiedyś - tyle mam pytań, wątpliwości - może dołączysz do grona uczonych krakowskich konsultantów :) od których ciągle uczę się topografii i historii tego miasta - już wkrótce - mojego miasta. Zapraszam :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńFrequent Reader - all your comments will be deleted, don't waste your precious time.
OdpowiedzUsuń