Wczoraj w Krakowie. Tam, gdzie zatrzymał się czas.
Wczoraj w Krakowie było tak zimno, że tylko niewielki spacer. Jak zawsze Planty - jeszcze kolorowe od błękitnych świateł, rozświetlona Floriańska, którą zwykle omijam, pewien antykwariat na rogu, wreszcie zaciszne i ciepłe miejsce na długie rozmowy, a potem powrót przez taki plac, na którym zatrzymał się czas.
Te zdjęcia będą wymagały a priori jakiegoś spojrzenia z sympatią na całokształt działań niżej podpisanej. Mogą je trochę usprawiedliwić zmarznięte ręce, a trochę też marne światło, na pewno też aparat... Ale czy trzeba je usprawiedliwiać? Niechże sobie będą - niewyraźne, pełne dziwnych skosów i krzywizn. Trzeba je po prostu traktować jako zapis chwili - bo właśnie ją chciałam utrwalić, żeby ten wieczorny, niedzielny spacer po Krakowie nie pomieszał się, nie złączył z innymi, był dla mnie odrębny i nie przepadł w niepamięci. I to, czego nie ma na zdjęciach - smutny widok niszczejącego pałacu Tarnowskich przy Szlaku, ogromny plac Matejki, całkiem pusta ulica św. Krzyża, która - tak bliska gwarnej Floriańskiej - wydaje się być z innego świata w takie wieczory jak ten, bluszcz nad bramą, pusty ogród, gdzie latem długo w noc śmiech, i gwar rozmów, i muzyka. Ciepłe, zaciszne wnętrze, gdzie nie zmieniło się wiele od kilkunastu lat i blues, światło świec i dym. To nie jest specjalnie interesująca opowieść a zdjęcia, cóż... Ale niech taka nuda i spokój trwają, jak najdłużej trwają - niczego więcej nie mogłabym sobie życzyć. "Spokój, spokój, prawie szczęście."
Zanim uśnie ostatni z najcierpliwszych czytelników - zagadka. Niech te dzisiejsze zdjęcia czemuś posłużą i niech będą pretekstem do - raczej łatwej tym razem - krakowskiej zagadki.
"Adres mój obecny - plac Mariacki liczba 9, widok cudowny na cały carrefour około kościoła, na Świętą Barbarę, wikarówkę, przecudowny - w tych dniach się w tym mieszkaniu ustalę – XVsty wiek z okna."
Moje podstępne pytanie brzmi tak: "w tych dniach" - czyli kiedy?
Przypominam też, że nikt jeszcze nie wyjaśnił, na czym polega osobliwość przydrożnego krzyża, który pokazywałam w poprzednim wpisie.
A teraz najnudniejszy spacer pod Słońcem / Księżycem.
I teraz zobaczymy, kto śpi a kto jeszcze nie ;)
OdpowiedzUsuńZaraz spać pójdę, bo wiesz, że kto rano wstaje, ten w dziób dostaje, ale jakoś tak. No więc wstaję. A teraz tylko napiszę, że chcę takiej nudy, nudnej, spokojnej, nudy. Spaceru bez zgiełku i gdyby do tego prószył śnieg, a jego płatki wirowały w świetle latarni. Nad zagadką nawet nie będę próbowała myśleć, bo oko mi się samo zamyka i jedyną pociechą jest liczba cztery; cztery pobudki tylko i wolność, krótkotrwała, ale wolność. Też mam takie zamglone, rozmazane, nieostre wieczorno-nocne zdjęcia. Dobrej nocy
OdpowiedzUsuńJak ja pamiętam takie odliczanie... Czekałam na sobotnie popołudnie jak na wybawienie ;)
UsuńNiech minie, co złe i niech Kraków pokaże Ci się z jak najlepszej strony.
A dziś śnieg był u mnie taki piękny właśnie, wielkie puchowe płatki. Jak miło, że napisałaś (w półśnie) dobrej nocy :)
Ja też nie śpię:) zagadki tym razem nie będę rozwiązywać;) kiedyś w końcu zabiorę w podróż małą książeczkę i ruszę jego szlakiem po Krakowie;)
OdpowiedzUsuńNatomiast zawsze wzrusza mnie żaczek. Taki samiutki sobie stoi, w niewygodnej pozie. Dookoła na obramowaniu fontanny ludzkie...hmmm...plecy. A on tak się melancholijnie, ale i wyrozumiale uśmiecha. Lubię go bardzo.
Ta mała książeczka, tak niestarannie wydana, sypią mi się z niej kartki jak liście w listopadową wichurę ;)
UsuńI mnie jest miły, taka zawsze wokół niego cisza, nic jej nie zakłóca. I uśmiech ma nieprzenikniony. Czemuż te nowe fontanny takie straszne. Jak tam musi być pięknie teraz, w tej chwili, w padającym śniegu...
A jak pięknie musi być w tej alejce, która łagodnym łuczkiem od Franciszkanów doprowadzi do Grażyny. I przy Gontynie. I na Plantach, w tej części z mostkiem (gdybym mniej kochała Planty napisałabym, że w ich najbardziej kiczowatej części;). A Wawel widziany od dębnickiej strony .Ech...rozmarzyłam się...
UsuńI na Plantach pod olbrzymim bukiem, tam gdzie prosta linia biegnie ku dobrze znanemu widokowi.
UsuńI na Kanoniczej, ledwie trochę odśnieżonej środkiem. A pamiętasz jak przez Rynek biegły takie wąskie ścieżki wśród śniegu? Krzyżowały się jak labirynt. Ale taka zima to już pewnie tylko u Hermanowicza...
A Sfinks w śniegowym kożuszku? No i....Aleja Róż...;) no nic, można by tak długo wymieniać. Ale wiesz, że ja wczoraj rzeczywiście wyciągnęłam albumy Hermanowicza:) Dla mnie mistrz nad mistrze.
UsuńNa razie stąd znikam. Dziś mam wolne i postanowiłam oglądać Czas honoru (po raz 257;), na tapecie sezon 2. Ale powrócę tu;)
Hermanowicz - mój ulubiony.
UsuńA ja zaraz pójdę zobaczyć, jak się miewa zima. Wydaje się, że jest malowniczo :)
Powracaj ;)
A Kraków w fotografii Edwarda Hartwiga? Znasz/masz albumy?
UsuńZnam, znam - ale tylko z internetowych publikacji, niestety. Nie mam albumów -trzeba by to zmienić kiedyś ;)choć pewnie niełatwo je znaleźć. Przyznaję jednak, że nie szukałam.
UsuńA wiesz co ja dziś kupiłam na Allegro? Bajeczkę dla dzieci O krakowskim kocie z ilustracjami Jana Marcina Szancera:) Dla Krakowa i dla Szancera:)
UsuńI jeszcze dodam, że miałam jakiś niebywały fart. Oferty są za ok.50 zł, a ja...10 zł:)
UsuńSzancer, Kraków, kot! Cóż za szczęśliwy traf! Wydaje mi się, że osiągnęłaś mistrzostwo w polowaniach książkowych, gratulacje :)
UsuńKraków nocą jest piękny.
OdpowiedzUsuńA ten żaczek cudny.
Pozdrawiam:)*
Kraków nocą jest wyjątkowy.
UsuńSzkoda, że wtedy nie było śniegu (aż dziwne, że ja to piszę, ale trudno ;)
Pozdrowienia!
Dumam nad Krakowem wczesnym rankiem i choć dzieli mnie od niego 100 km to dzięki Twoim wpisom bywam tam codziennie...
OdpowiedzUsuńI ja często wracam myślą do ulubionych miejsc.
UsuńI chyba nawet śnił mi się tej nocy (dziwnie zmieniony, pełen białych wieżyc).
Dobrego dnia :)
Widzę, że pałasz wielkim uczuciem do Krakowa. Zupełnie jak ja! :) Nocą jest piękny. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTak, w zasadzie tak. Nie jest to może najprostsze uczucie, całkiem niejednoznaczne, ale trzeba przyznać, że intensywne - w każdym razie nie jest mi obojętny, to pewne :)
UsuńSzczerze zazdroszczę, możliwości odbywania nocnych spacerów uliczkami Krakowa, który jak zwykle zachwyca, pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńMiło powitać nową czytelniczkę :) Nie mam znów tak łatwo z tymi nocnymi czy raczej wieczornymi spacerami, owszem, przez parę lat mieszkałam w Krakowie, ale i teraz odwiedzam to miasto czasem, może nawet często i patrzę, jak się zmienia. Sentyment pozostał :)
UsuńSerdecznie pozdrawiam!
Zastanawiam się głośno nad zagadką. Tam jest dom Czynciela, mieszkał w nim Wyspiański i właśnie tutaj powstały; Wesele, Warszawianka...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tych wieczornych, wprost magicznych spacerów... Przywołałaś ulicę Floriańską, jakże ja dawno jej nie odwiedziłam. Też chodzę innymi ścieżkami.
Serdecznie pozdrawiam:)
Miało być: Tam był dom Czynciela:)
UsuńTak, tam właśnie był dom, w którym S.W. miał swoją pracownię - przez jakiś czas.
UsuńI właściwie ta pierwsza forma "jest dom Czynciela" - jest poprawna, gdyż kamienica ta powstała chronologicznie później a po tym "prawdziwym" domu z pracownią ślad już zaginął.
Floriańska ma zapewne swój urok, który jednak do mnie nie zawsze dociera ;)
Serdeczne pozdrowienia :)
Plac Mariacki ... Jedno z trzech "moich" miejsc w Krakowie, bez których to miasto nie mogłoby istnieć ... a czasem (a nawet często) wydaje mi się, że to raczej cała reszta, z wyjątkiem tych trzech już dla mnie nie istnieje ...
OdpowiedzUsuńAdo, dziękuję za piękny komentarz :)
W "moim" Krakowie tych miejsc też jest zaledwie kilka, to już bardzo wąska przestrzeń (w dodatku ograniczona czasem, bo muszę wybierać godziny bezludne) poza nią tylko oderwane fragmenty. Pewnie to taki bieg rzeczy.
UsuńCała przyjemność po mojej stronie, i tak staram się powściągać i większością tych zdjęć zachwycam się w milczeniu :)
Dzisiaj na dobranoc pospaceruje sobie po wieczornym Krakowie. Było cudownie :)
OdpowiedzUsuńMiłego spaceru pod Księżycem :)
Usuń