Sierpień i południca. Spacer polami, Grodzisko i przydrożny krzyż.

Kończył się lipiec a może już sierpień powoli zaczynał, przełamywało się upalne lato. Zboża i zioła pachniały w gorącym powietrzu, pełne muzyki świerszczy, brzęku owadów, tajemniczego trzaskania kłosów, tak grało lato. Kręciło się w głowie od przestrzeni, od falujących pól, błękitów, zapachu macierzanki, gorzkiego krwawnika i kurdybanku. Niebo w kolorze chabrów, czyste, puste. Ledwo kilka chmurek zagnali płanetnicy, nie będzie z nich burzy, nie teraz. Wirowało powietrze, świerszcze grały głośniej, ścieżkami spacerował rudy kot, krajka kolorowych pól wysychała na słońcu, po polach włóczyła się południca.














No dobrze, taka bajka wiejska i sielska, całkiem niepoważna i pisana w nieznośnej manierze. I cóż z tego. Kim jest południca? Kto nie wie, niechaj przeczyta. Najpiękniejszy o niej tekst najpierw usłyszałam tutaj, jest w nim coś, co chwyta za serce (zresztą tak jak w wykonaniu autora - Kazimierza Grześkowiaka)

A co było dalej? Był stary kościół na wzgórzu, skrawek ziemi na wzgórzu otoczony wysokim, kamiennym murem - a na nim posągi wygrzewały się w słońcu. Ukośne promienie, cienie starych drzew. Tam jest zawsze taka cisza, nigdy podobnej ciszy nie słyszałam. Miejsce poza czasem.


Tylko, że zmienia się... Może się zdarzyć, że gdy przyjadę tam następnym razem będzie już gładkie, lśniące nowością, zadbane aż nadto. Ileż widziałam już starych kościołów o gładkim tynku, kolorowej fasadzie stojących wśród pustej przestrzeni, starannie wybrukowanej barwną kostką (nawet we wzory), równo, porządnie, nawet te miejsca, gdzie po wielkich drzewach zostały tylko ogromne pniaki albo nierówność terenu. Czy tutaj tak będzie? Co się zmieniło od sierpnia - tego nie wiem. Powiem prawdę - boję się tam wrócić, boję się zastać całkiem inne miejsce niż to, które pamiętam. A pamiętam na przykład tak: Grodzisko zimową porą.



Ale wtedy, wtedy było jeszcze tak kiedyś, jak wcześniej za pierwszych odwiedzin. Widok wysoki, przestrzenny, który przychodziłam oglądać o wszystkich porach roku. Ślady różnych epok, warstwy czasu. Tam jeszcze mój cień odnajduje miejsce, gdzie bywał zimą i latem, jesienią i drugą zimą, i jeszcze przed burzą, we mgle, wśród roztopów i w czasie sianokosów. I kto wie, kiedy jeszcze będzie. I czy w ogóle. Czasem powroty wcale nie są najlepszym rozwiązaniem. Ale przecież - jeszcze nie pożegnałam się ze słoniem i jakże tak... 


Widok w zieleni na Dolinę Prądnika, poniżej śpiące w słońcu posągi.


Jadwiga Śląska, żona Henryka Brodatego.


Jej dłonie.


Spotkanie.


A dalej? Dalej był przydrożny krzyż, bardzo osobliwy.








I tuż przed wieczorem był jeszcze Ojców. Dolina już w głębokim cieniu i tylko Bystra wygrzewała się w ostatnich promieniach słońca. Wysoko Księżyc.



Tak minął dzień. Nawet nie cały! Kilka godzin przecież, skrawek wolnego czasu letnią porą. Wycieczka - ucieczka, na chwilę i może nic szczególnego, ale zostaje w pamięci. Dlatego... warto uciekać, warto znaleźć choć parę godzin. Być może pamiętam to dzięki zdjęciom, kto wie, czy nie są moją zastępczą pamięcią. I to tutaj pisanie.

I tradycyjnie - zagadka. Tym razem nie krakowska, nie literacka - lecz z pogranicza sacrum i profanum. Przyjrzyjcie się dobrze zdjęciom tego tajemniczego krzyża - co w nim osobliwego? Może ktoś z was widział podobne lub może ten, który ja pokazuję na zdjęciu też nie jest wam obcy? Mnie udało się dotąd znaleźć dwa takie (podobne) krzyże, właśnie w Ojcowie i okolicach, a na pewno jest ich więcej. 

Mam w moich fotograficznych archiwach sporo zdjęć przydrożnych kapliczek i krzyży. Dziś utworzyłam pierwszy album, w którym znajdą się zdjęcia właśnie z Ojcowa i najbliższych okolic. Album znajduje się na fb, kto miałby ochotę zobaczyć, zapraszam: Krzyże i kapliczki przydrożne z Ojcowa i okolic. Piszę o nim tak: Na szlaku moich wędrówek po Ojcowskim Parku Narodowym (i okolicach) często spotykam przydrożne krzyże, kapliczki. Na leśnych duktach i przy ruchliwych (niestety) drogach, zabytkowe i te nowsze, okazałe lub skromne. Każde takie miejsce ma swoją historię. "Kolekcjonuję" je i fotografuję, żeby zachować pamięć, ocalić w jakiś sposób ich ślad.

Komentarze

  1. Masz szczęście, że południce puściły Cię wolno.
    Z prawdziwym zainteresowaniem przejdę na stronę przydrożnych i nie tylko- kapliczek, bo to kolejna moja fascynacja!
    Takiego pierścienia na krzyżu nie spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można tak na to spojrzeć ;))
      Mój album to dopiero początek, ale będzie się powiększał, mam wiele zdjęć i szkoda, żeby były takie rozproszone, tym bardziej, że miłośników starych kapliczek i krzyży jest wielu.
      Zagadka tym razem jest raczej trudna. Mam wrażenie, że raczej panowie będą znali odpowiedź niż panie.

      Usuń
    2. Muszę tu sprowadzić Męża:-)

      Usuń
    3. To może być rozwiązanie :) Kiedyś, w wolnej chwili.
      Ale oczywiście i tak niebawem podam rozwiązanie, bo to dość interesująca sprawa i nie wiem, czy podobne krzyże spotykane są gdzie indziej w Polsce. Pewnie tak... Muszę poszukać i doczytać.

      Usuń
  2. Ileż piękna w tych naszych, polskich krajkach... W żadnym kraju nie zobaczyłam tak pełnych uroku, malowniczych pól. A kościółek w Grodzisku skąpany w tym ciepłym letnim słońcu wygląda jak miniaturka. Czy uwierzysz, że ostatniego lata pierwszy raz usłyszałam o południcy? Był bardzo upalny dzień a my wędrowaliśmy łemkowskimi polami, które ciągnęły się z doliny niemal po same grzbiety gór. Lubię upały. Wśród łanów zbóż spotkaliśmy starą kobietę. Powiedziała, że jest już bardzo stara i nie boi się południcy ale wy? Nie mieliśmy pojęcia o czym mówi. Gdy odeszła sprawdziliśmy co to znaczy.
    Żałuję, że nie zobaczę albumu z kapliczkami. Nie jestem na fb:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo, widzę, że chyba cierpimy na tę samą "Sopliców chorobę" ;) Pamiętasz?
      Trzeba wiedzieć, że to jest Sopliców choroba,
      że im oprócz Ojczyzny nic się nie podoba.
      Źródło: Księga III, w. 622–623
      Oczywiście żartuję tu sobie trochę, bo przecież czytam o Twoich zagranicznych wojażach i odkryciach, a i ja nie uważam, by podział administracyjny był najważniejszy, gdy idzie o piękno przyrody, zabytków. A jednak, a jednak... ;)
      Historia z łemkowskich pól wspaniała. Chciałabym się wybrać tam kiedyś.
      Album będzie oczywiście dostępny też w innym miejscu - może na picasie? tak, żeby każdy mógł go zobaczyć.

      Usuń
    2. Faktycznie, cierpię na "Sopliców chorobę". I muszę się przyznać, że nie ma na nią lekarstwa. Ado, czy byłby to duży problem aby na blogu założyć zakładkę z kapliczkami?
      Jestem ciekawa tego krzyża. Czy stoi w dolinie (zjazd od Skały)i przy podjeździe w kierunku Grodziska? Mój obraz tego krzyża traci już ostrość. Muszę poszukać zdjęć.
      W listopadzie, szliśmy szlakiem od ojcowskiej, głównej drogi. Kościółek jest po remoncie.
      http://czarownyswiat.blogspot.com/2015/11/jesienny-spacer-po-ojcowskim-parku.html

      Usuń
    3. Nie ma lekarstwa, to wiadome. Łucjo, to może być bardzo dobry pomysł z tą blogową zakładką.
      A krzyż właśnie ten, o którym myślisz. Gdy zjeżdża się ze skały w dół, w stronę skrzyżowania dróg, krzyż jest po prawej stronie, niedaleko wąskiej drogi biegnącej ku Grodzisku.
      Pięknie dziękuję za link i zdjęcia po remoncie, naprawdę!

      Usuń
  3. Zachwycona jestem kwiatami dla Wyspiańskiego, które teraz otwierają Twój blog.
    Za oknem mróz, dużo śniegu, słońce nieśmiało zerka, a tu patrzę na taką rozkwieconą łąkę i aż ciepło w sercu się robi. Dziękuję Ci za piękną wycieczkę i podszkolenie :-) O południcach przedtem nie słyszałam.
    Pozdrowienia!
    PS. Ja też kapliczek nie zobaczę, trudno...
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie bardzo cieszy! Myślałam, że tylko mnie poprawiają nastrój i trochę się obawiałam, czy nie nazbyt to będzie cukierkowe, nie całkiem adekwatne do treści bloga i już zupełnie sprzeczne z porą roku ;) Milo mi, że makowo-chabrowe czerwcowe pole działa tak jak powinno :)
      Południce, płanetnicy, czarci na wierzbach, topielce, dusiołki - wiejskie podania i klechdy, mogłabym je czytać i czytać.
      Oczywiście, że zobaczysz! Dziś lub jutro zrobię identyczny album na picasie. Zresztą na razie to sam początek, są w nim tylko te zdjęcia, które widać w dzisiejszym wpisie - ten tajemniczy krzyż - i stopniowo będzie się to powiększać.

      Usuń
  4. Te kwiaty dla Wyspiańskiego są przepiękne.
    Ja również nie słyszałam o południcach.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że Ci się podobają - zostaną tutaj przez dłuższy czas, tak myślę.
      Jak to? Biedne południce, dobrze, że o nich napisałam, bo już całkiem pamięć o nich zaginie i jakże by wtedy mogły straszyć po polach ;))
      Pozdrowienia!

      Usuń
  5. Jak ja kocham te spacery wśród pól i łąk w mojej okolicy. Grodzisko również darzę niesamowitą sympatią.
    Dziękuję za ten spacer po moich ukochanych ścieżkach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjątkowe, bliskie sercu. Ogromnie lubię ten patchwork pól.
      A Grodzisko jest wyjątkowe i na pewno niebawem sprawdzę, co tam się zmieniło.
      A może nie zmieniło właśnie? Oby.
      To ja dziękuję :)

      Usuń
  6. Wspaniałe zdjęcia i jak się tęskni z takim obrazem, gdy za oknem zima....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzękuję :) I ja chętnie przeniosłabym się w czasie. Właśnie wróciłam z długiego zimowego spaceru, owszem, było pięknie, ale to jednak nie mój świat, ten zimowy. Budzę się dopiero wiosną ;)

      Usuń
  7. Piękne tereny. Jestem oczarowany! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie zwyczajne, ale dla mnie piękne. Dziękuję :)
      Pozdrowienia!

      Usuń
  8. Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Z przyjemnością odwiedziłem również Twój, bo Kraków i okolice znam mniej. Trochę ode mnie daleko. W swoim poście umieściłaś dużo interesujących zdjęć. Niestety, nie rozwiązałem zagadki krzyża. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię tu widzieć, dziękuję! I Twoje strony również są dla mnie właściwie egzotyczne, przez oddalenie, inną historię, no i moją niewiedzę, to przede wszystkim. Z zainteresowaniem je poznaję, między innymi dzięki Ikroopce.
      Krzyż zasługuje chyba na osobny wpis, tutaj trochę się zagubił wśród tych pól malowanych (zbożem rozmaitem ;) Gdy będzie w osobnym wpisie, na pewno jakiś miłośnik militariów i historii I wojny zwróci na niego uwagę. Pozdrowienia!

      Usuń
  9. Spacerowałam teraz po pięknych słonecznych polach, widziałam kotka i Ciebie , a południcy nie mogłam spotkać o tej porze na szczęście. Grodzisko z pewnością będzie inne od tego, które tak lubisz, ale odważ się je zobaczyć, może Cię nie zawiedzie. Krzyż to rzeczywiście zagadka bardziej dla mężczyzn. Moim zdaniem on jest zrobiony z części jakiś maszyn lub urządzeń. Mogę się oczywiście mylić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, że zaglądasz. Czytać zimową nocą o letnim, słonecznym spacerze - to jest daleka podróż i próba dla wyobraźni. Południce śpią teraz na pewno ;)
      Masz rację - odwiedzę je znów, będzie inne, ale myślę, że się rozpoznamy.
      I jesteś na dobrej drodze do rozwiązania zagadki. Są takie maszyny, które nie służą pomnażaniu dóbr, pracom polnym, zdobywaniu chleba, takie, które nie służą życiu.

      Usuń
  10. No to dedukuję dalej- pociski armatnie, może lotnicze, ale coś związane z amunicją, bronią. Jeśli tak to wymowa krzyża tym większa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest najbliższa prawdzie odpowiedź! Nie będę więc dłużej trzymać tego w tajemnicy: ten osobliwy krzyż jest zbudowany z pocisków szrapnelowych z czasów I wojny światowej. W okolicy jest jeszcze kilka podobnych, ja znalazłam jedynie dwa.
      Niezwykłe i strasznie wymowne.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Byłam ciekawa z czego był ten krzyż i cieszę się, że tajemnicę ujawniłaś :). Nie pomyślałbym, że to ktoś może mieć tak bardzo wymowny pomysł .

      Usuń
    4. Dla mnie to też było bardzo zaskakujące. Co ciekawe - najpierw natrafiłam na wzmiankę o nim na mojej mapie, w ogóle nie wiedziałam, czego się spodziewać, jak ten krzyż może wyglądać. Przez parę dni nie mogłam się doczekać, aż wreszcie pojechaliśmy do Ojcowa, krzyż był (i jest) nieopodal starej drogi ku Grodzisku. Miałam jeszcze zdjęcia zimowe, ale niestety przepadły. Drugi podobny krzyż jest przy starej drodze w Ojcowie. Pokażę go niebawem.

      Usuń
  11. Nie widziałam nigdy takiego krzyża, ale można dopisać do niego wiele prawdziwych opowieści...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tyle już zatarł czas. Dziś czasy Wielkiej Wojny są dla nas czymś na poły tylko realnym, jak jakaś opowieść, mało kto z mieszkańców pamięta jakieś domowe wspomnienia. Przechowała się jakaś pamięć o Piłsudskim, o tym, jak chłopi prowadzili jego kompanię, o Kasztance (bo z pobliskiego dworu). A tu przecież przebiegały fronty, były bitwy. Czas wszystko niszczy.

      Usuń

Prześlij komentarz