Jaskinia Jasna. Przez pola ku Dolinie Wodącej w ostatni dzień tamtego roku.

Jaskinia Jasna nazywa się właśnie tak dlatego, że można z niej oglądać świat jak przez wielkie okno. Jeśli masz chęć, jeśli możesz patrzeć. Daje schronienie, kiedy potrzeba, a kiedy chcesz wyjść, droga stoi otworem. W jaskini nie zawsze jest widno, noce są teraz długie, w tych szerokościach dni bywają pochmurne i mgliste, zresztą nawet w największych ciemnościach nigdy nie płonie ogień, nie pełgają ogniki, żadne cienie nie przechadzają się po ścianach, ani platońskich idei, ani neandertalskich grzbietów. Jest zimno i pusto. W końcu jednak przychodzi taki dzień, że słońce zagląda nawet do jaskiń i wtedy jaskinia Jasna staje się tak jasna jak dzień i otwierają się drzwi i możesz wyjść. Jeśli chcesz.




Widok z Jaskini Jasnej na świat przedstawia się właśnie tak i doprawdy trzeba być ślepcem, żeby nie dostrzec, jak ten dziwny świat bywa jednak czasem piękny. Czasem, pomimo wszystko.


I jak wiele zależy od punktu patrzenia, od oka i miejsca. Nieprzekazywalność, być może, doświadczeń. Bowiem ten, kto wtedy patrzył w głąb jaskini i stał może niecały metr przed tym samym wejściem, widział obraz całkiem inny:


Jednak najpiękniejszy był dla mnie widok z innego okna Jaskini Jasnej i właśnie tamtędy wyszłam na słońce.


Nie zamierzam tu pisać dalej metafory jaskini, można to wszystko odczytać jak wola. A jednak ta jaskinia ze zdjęć istnieje naprawdę, dotykalna, dostrzegalna i w istocie jasna. To Jaskinia Jasna w Strzegowej - nie mylić z Jaskinią Jasną w masywie Skał Zegarowych, zresztą całkiem nieodległą, raptem o kilka kilometrów. Obydwie leżą w bliskim otoczeniu Doliny Wodącej. O Dolinie Wodącej powinnam napisać poemat, bo zaiste jest tego warta i może rzeczywiście będę o niej pisać, skoro już tak udanie zaczęłam po niewielkiej  (hmm....) przerwie. Już po raz kolejny tam wracam, to moje niedawne, bo październikowe odkrycie, takie przez wielkie "Ach! więc tak blisko jest coś takiego!" jednak po raz pierwszy miałam taką pogodę, wtedy, ostatniego dnia tego parszywego roku. Wielki błękit, dość ciepło, lekki przymrozek w cieniu, krajobrazy zmrożone w nieruchomym powietrzu, pusto i spokojnie. Przez prawie pięć godzin marszu nie spotkaliśmy prawie nikogo - ktoś stał obok domu, dwoje młodych ludzi wspinało się po skałach obok jaskini... Jeszcze nigdy nie spotkało mnie takie szczęście (z pamiętnika mizantropa).

Więc będę pisać o Dolinie Wodącej, bo mnie uwiodła ta piękna, bo mnie zwiodła na manowce. Wielka krasowa dolina nieistniejącej rzeki, dawnej rzeki istniejącej teraz tylko in potentia. Może jej ślad pojawia się czasem przy dużych opadach deszczu, może zapisany jest tylko w geologicznej pamięci tych czy innych skał. Piękna jest Dolina Wodącej, meandruje sobie pośród wzgórz podobnych do tych, które lubiły się pojawiać w tle portretów quattrocenta, uciekały gdzieś w dal, w powietrzną perspektywę, ze szmaragdowo zielonych w błękity, a tam daleko garstka rycerzy wracała z polowania czy wyprawy, gdzieś w rogu święty Jerzy wojował ze smokiem, ówdzie kamienny most prowadził nad przepaścią, śpiewały ptaki i bezgłośnie szumiała jakaś italska rzeka, to wszystko widać było niknące w oddali w łukowatym otworze okna, na pierwszym planie poważny dostojnik albo lilie i anioł, może zresztą inaczej i tylko to sobie wyobrażam.

Już kilka razy byłam w Dolinie Wodącej, lecz nigdy w pełnym słońcu. A tamten dzień, ostatni tamtego roku, był właśnie taki, jakby chciał wszystko zatrzeć, zamazać w słonecznych plamach, zrzucić na głowy wielki i czysty błękit, rozrzucić wszystkie kolory lata i jesieni na przekór temu, co w kalendarzu. Tutaj rozpocznę tę opowieść trochę w połowie, a może dalej  nawet (wszystko dlatego że chciałam zacząć od Jaskini Jasnej) i spotkam siebie idącą już dłuższy czas od Doliny Wodącej przez las, przez Grodzisko Pańskie zawieszone wysoko jak orle gniazdo na skałach w bukowym lesie, wzdłuż zielonego lasu piaszczystą drogą, polami wśród skalnych ostańców. Pola były rude, oliwkowe, zielone i w kolorze ochry, a gdyśmy już wyszli z jaskini, to szafirowe cienie kładły się w bruzdach zaoranej ziemi, aż prawie pomarańczowej od niskiego słońca. Długa droga jeszcze była przed nami, długa droga za nami a zaczęłam właśnie tutaj, spoglądam na siebie z góry idącą przez pola, patrzę jak przez powiększające szkło, dwie podobne mrówkom figurki na wielkiej płachcie kolorowych pól właśnie wychodzą z sosnowego lasu, idą trochę wzdłuż linii drzew i wreszcie skręcają w stronę niewielkiego skalnego ostańca, maleńkiego pagórka, na którym kilka drzew, taka pływająca wyspa. Tu właśnie mogę powiększyć jeszcze trochę obraz, zatrzymać czas, spojrzeć z góry na małą podobną do mrówki figurkę, o to tutaj zaczynam dziś.

Trzeba by przede wszystkim powiedzieć, że ten krajobraz ma w sobie wielki spokój. I może wszystko inne, co już zostało napisane, w ogóle się nie liczy. Jest cisza, bezludne, bezkresne pola i wielka czasza błękitu. Zielone wzgórza uciekają gdzieś za horyzont, w istocie większe i mniej spłaszczone niż na tych beznadziejnych zdjęciach (innych nie będzie).





Tu już pojawia się śródpolna wyspa, mały pagórek porośnięty drzewami, krzewami. Nic z tej perspektywy nie wskazuje na to, że kryje w sobie jaskinię. Ale ta droga, te drogi wśród pól, mogłabym przemierzać je jeszcze godzinami, żeby tamten dzień się nie kończył. Kiedy idzie się taką drogą, pod takim niebem, to wszystko jest tak, jak być powinno.




Otwierają się coraz to nowe widoki na zielone jakby baśniowe wzgórza, które gdzieś tam w głębi kryją dawne grodziska, wielkie jaskinie, strome skały, tajemnice i legendy i jeszcze wielki zamek, orle gniazdo, jaśniejący na jednym ze wzgórz jak biały ząb. Tam musimy wrócić i jeszcze daleka droga przed nami.


Tymczasem wchodzę na wzgórze kryjące jaskinię, wchodzę na najwyższy punkt, szukam...


znajduję jednak tylko piękny i zgoła nie zimowy widok. Wejście do jaskini jest dużo niżej, właściwie na poziomie tamtej polnej drogi.


Trzeba uważać na skalne szczeliny.


Zaraz stamtąd zejdę i poszukam wejścia, jaskinia jest pewnie tuż pode mną.


Wapienne skały i wejście.


Sztafaż ludzki dla oddania wielkości wejścia i całego masywu skalnego.



I to już właściwie tyle. Nie mam dobrych zdjęć ze środka. Kto szukał, niebaczny, dokładnego przedstawienia Jaskini Jasnej w Strzegowej, niechże wystrzega się na przyszłość tego niepewnego blogowego przewodnika.




Z tej perspektywy jaskinia wygląda jak jakieś wielkie, prehistoryczne zwierzę. I tak właśnie ją zapamiętałam.


Potem, z daleka, skalny ostaniec skrywający piękną jaskinię zrobił się nagle podobny do innych, i trudno mi było uwierzyć, że to przecież tam - skalne okna, widok na błękit i wzgórza, wspinający się młodzi ludzie. Czekała nas długa droga przez pola, próba cierpliwości trochę - szlak nie był dobrze oznaczony a jak tu iść na azymut bez punktów odniesienia, gdy wszystkie ostańce są do siebie podobne i wszystkie wzgórza? Na szczęście nigdy się nie gubię (bezpowrotnie), więc i droga w końcu się znalazła. Ale to już inna historia. 


Tymczasem Słońce schodziło coraz niżej, coraz bardziej wydłużały się cienie, cała jaskrawość tego przepięknego, przeklętego świata była prawie nie do wytrzymania. Dobrze mieć towarzysza podróży innego niż swój własny cień. Zostawiam ich tutaj, dwa małe punkty na wielkiej mapie świata, prawie całkiem bez znaczenia, ledwie więcej niż cień. Niech idą dalej, razem, bez celu i sensu innego niż droga.

***

Wszystkim, którzy tu jeszcze zaglądają, których pamiętam i którzy mnie pamiętają pomimo wszystko, pomimo tych przerw, ciszy, milczenia - chciałabym życzyć wszystkiego dobrego. Wygląda na to, że mamy Nowy Rok. A zatem spokoju, dobrych ludzi wokół, jasnych dni dla Was. A jeśli przyjdą dni ciemne, to warto pamiętać, że idąc ciemną doliną, nie wolno zakładać w niej obozowiska. Trzeba iść. Pozdrawiam zatem z drogi, mam nadzieję, że potowarzyszycie mi przez jakiś czas.
Ada




Komentarze

  1. Ogromnie się cieszę Ado, że wróciłaś. Wiele razy patrzyłam na ikonkę Twojego bloga, a ona trwała bez zmian. A dziś taka niespodzianka- wczesnym rankiem.
    Czas mnie popędza, bo już muszę do szkoły, ale choć w kilku zdaniach musiałam wyrazić swoją radość.
    Wszystkiego dobrego i wspaniałych wędrówek w tym roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że znalazłaś teraz chwilę. Trochę stresujące są zawsze takie powroty (choć doprawdy trochę się już powinnam przyzwyczaić ;) i znak, że ktoś pamięta to dla mnie ważna sprawa.
      Dobrych dni dla Ciebie!

      Usuń
    2. Twój blog jest fantastyczny, więc warto czekać:-)

      Usuń
  2. Ja również zaglądałam i nic, a dziś spora niespodzianka. Patrzę jest post, także zostawiam po sobie ślad.
    Mam cichą nadzieję, że już nie zamilkniesz na tak długo.
    Życzę Tobie Ado wielu wspaniałych wędrówek w tym Nowym 2016 roku.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I za ten ślad dziękuję, to ważne, bo trudno i niepewnie jest tak wracać.
      Ja też mam nadzieję, że tym razem dłużej uda się zachować ciągłość.
      Dziękuję za życzenia i odwzajemniam!

      Usuń
  3. Ado, bardzo czekałam na Twój wpis. Zawsze mnie uspokajają wewnętrznie, tym razem podobnie potrzebowałam Twoich słów na ukojenie. Dziękuję Ci za nie bardzo. "Idąc ciemną doliną, nie wolno zakładać w niej obozowiska" - to będzie jedno z tych zdań, które zapamiętam na ten rok. Aby był dobry dla Ciebie i przyniósł wiele optymizmu, pięknych chwil i pozytywnych niespodzianek.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokój - czasem mam wrażenie, że to najważniejsze. Sama przeczytałam gdzieś te słowa o dolinie i myślę, że należą do takich, którymi trzeba się dzielić, mogą pomóc. Dziękuję Ci za życzenia, te tutaj i tamte świąteczne. Wszystkiego dobrego :)

      Usuń
  4. Twój powrót cieszy ogromnie.....a powróciłaś jak zwykle piękną fotorelacją. Twoje zdjęcia urzekają naturalnością....
    I mnie jaskinia, gdy patrzę na zdjęcie, kojarzy się z jakimś stworem.

    Pozdrawiam ciepło i serdecznie w ten Nowy Rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, pisałyśmy razem, witaj! Dziękuję za dobre słowo. To prawda, że ta jaskinia widziana od wewnątrz jest nieco przerażająca, ale za to widok z "okna"!
      Serdeczności i pozdrowienia!

      Usuń
  5. Tak się cieszę, że JESTEŚ! Próbowałam kilka razy pukać do Twoich blogowych drzwi, niestety były przede mną zamknięte. Przypuszczałam, że chodzi o tych złośliwych hejterów. To nic, najważniejsze, że wróciłaś i znowu zachwycasz pięknym postem i wspaniałymi zdjęciami.
    W tym Nowym Roku z całego serca życzę abyś na swojej drodze życia spotykała dobrych, uczciwych ludzi.
    Życzę Ci dużo, dużo zdrowia, miłości i szczęścia.
    Pozostawiam serdeczne pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo, dziękuję za pamięć i dobre słowo. Blog był w hibernacji, nawet ja sama nie zaglądałam tu prawie aż do wczoraj, sporo myślałam o tym gdzie (i jak) pisać, czy założyć jakieś nowe miejsce. Ale postanowiłam nie komplikować nadmiernie ;) Tu mam historię i przede wszystkim - czytelników. I jakoś wczoraj przyszedł właściwy moment, by znów coś napisać. Tym razem nie zawinili biedni hejterzy, tylko (i aż) moje wielkie zmęczenie i parę innych problemów. Zima przyniesie mi trochę więcej czasu, wytchnienia i zamierzam z tego skorzystać.
      Dziękuję za piękne życzenia i odsyłam je wzajemnie. Serdeczności :)

      Usuń
    2. Ado, uradowało mnie to co napisałaś, a jedno zdanie szczególnie: "Zima przyniesie mi trochę więcej czasu, wytchnienia i zamierzam z tego skorzystać".
      A zatem, czekam na Twoje kolejne posty.
      Ślę serdeczności:)

      Usuń
  6. Jestem Twoją nową czytelniczką i zaglądałam kilkakrotnie, czytając Twoje posty. Są bardzo fajne, bo w naturalny i nie wyszukany sposób przedstawiasz otaczającą nas rzeczywistość, która również nie jest mi obca. Muszę Ci powiedzieć, że mieszkam w okolicach Krakowa, a konkretnie w Jerzmanowicach. Na blogu jestem dopiero od pół roku i również noszę się z zamiarem pokazania pięknego Krakowa i okolic w których mieszkam. Myślę, że wymiana spostrzeżeń na temat znanych nam miejsc będzie sympatyczna i budująca. Tymczasem zapraszam Cię serdecznie do siebie i czekam na Twoje kolejne opowieści:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! Nowa czytelniczka i to podczas mojej blogowej hibernacji, a w dodatku jeszcze prawie z sąsiedztwa :) No, dobrze, moje rodzinne strony to północne okolice, bliskie świętokrzyskiego i Ponidzia, ale Kraków jest dla mnie wyjątkowy a też bywam często i chętnie w Ojcowie i okolicach. Z przyjemnością będę zaglądać, nasze podkrakowskie okolice z całą pewnością zasługują, żeby pisać o nich jak najwięcej i jak najczęściej.
      Dziękuję i oczywiście zapraszam :)

      Usuń
  7. Twoje wpisy to najprawdziwsza poezja, plaster miodu na skołataną duszę!
    Cieszę się bardzo, że znalazłaś chwilę na post, mam nadzieję że będzie ich więcej, tych chwil i tych postów, bardzo, bardzo są mi teraz potrzebne...
    Pozwoliłam sobie zalinkować na fb, nie masz nic przeciwko...?

    No i, oczywiście, samego dobrego i najlepszego w 2016:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję! Kilka razy w tych ostatnich paskudnych miesiącach zaglądałam na "Klimaty", żeby pooddychać innym powietrzem, jakąś dobrą atmosferą, którą tam zawsze znajduję. W milczeniu, bo pisać po prostu było mi ciężko.
      Teraz zamierzam spróbować na nowo, pisać tutaj więcej, przypominać sobie te wszystkie chwile, wycieczki, wyprawy, spacery, które jakoś w ostatnim czasie mi pomagały. Jest w tym na pewno coś dobrego, odzew ludzi, jakaś wspólnota, znajomi, którzy pamiętali.
      Na pewno pisanie pomaga zmierzyć się z czymś, albo - przeciwnie - pozwala na chwilę zapomnieć, daje wytchnienie. Tego się będę trzymać. Jeśli coś z tej pisaniny będzie w ten czy inny sposób dla Ciebie pomocne - to największa nagroda.

      Za link na fb oczywiście dziękuję, podziękuję en personne i na miejscu, kiedy powstanie moja strona. No tak, w ramach postanowień walki z mizantropią robię chyba drugie podejście do fb ;)

      Usuń
    2. Zrób, zrób:)
      I pisz, mnie też sie przyda taka blogoterapia; nieciekawie się dzieje w moim otoczeniu, choruje kilka bliskich osób, ja też mam ostatnio kłopoty ze zdrowiem, zatem i nastrój nieciekawy, a tak by się człowiek wyrwał w te lasy i pola zielone...
      Pisz:)

      Usuń
    3. I u mnie podobnie trochę. A zatem piszmy, fotografujmy, zatrzymujmy dobre chwile.
      Dziękuję :)

      Usuń
  8. Oooo! Jak miło, że znów jesteś!
    Gdziekolwiek niosą Cię życiowe ścieżki, te realne, prawdziwe, dobrze, że znów kroczysz tą wirtualną, blogową i dzielisz się pięknem krajobrazów.
    W Nowym Roku życzę ciekawych odkryć i wrażeń na nowych ścieżkach, a także na tych starych, wydeptanych wielokrotnie, ale wciąż na nowo odkrywanych.
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że znów Cię tu widzę! Tutaj naprawdę wraca się trochę tak jak... do Krakowa :) Nagromadziło się dużo wspomnień, dużo zdjęć, nowych miejsc, odkryć - coś z tego postaram się przekazać w czasie tych zimowych miesięcy. A może i dalej.
      W każdym razie dobrze jest wracać, gdy ktoś pamięta. Za piękne życzenia dziękuję!

      Usuń
  9. Ado, bardzo się cieszę, że ponownie jesteś! Tak, kilka dni temu zaczął się nowy rok, coś odeszło do lamusa, coś się zaczyna. Niech ten rok przyniesie Ci jak najwięcej miłych, dobrych chwil i emocji! Niech spełniają się Twoje marzenia, ale niech też w ich miejsce pojawiają się wciąż nowe, bo jakie smutne by było życie bez marzeń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Paren, jaki zbieg okoliczności! Właśnie teraz, w tej samej chwili, ubolewałam u Ciebie nad moją "pisarską manierą". Miło Cię znów tu widzieć i bardzo dziękuję za piękne życzenia. Otóż to, marzenia. Wszystkiego dobrego raz jeszcze!

      Usuń
    2. Ado, mamy dobre chwile! Bo ja właśnie, umieściwszy wcześniej radosną notkę na FB, z przyjemnością odpowiadałam Ci na Fotelu, dziękując za miłe słowa i życząc dobrego roku! Pozdrawiam Cię serdecznie! :)

      Usuń
    3. Koincydencje, jak ja to lubię! To na pewno dobry znak :)

      Usuń
  10. Odrobiłam moje prace domowe i z przyjemnością przeczytałam od deski do deski tego posta, bardzo interesujacego, chociaż mnie osobiście nikt by kijem do jaskini nie zagonił, ot taki atawistyczny lęk, a może to wpływ strasznej przygody Tomka Sawyera i Becky którą bardzo przeżyłam kiedy w wieku 8 lat czytałam tę książkę? No może w jakimś zaufanym towarzystwie weszłabym ze dwa kroki żeby zobaczyć brzozę na tle nieba...Ale post piękny jak zwykle refleksje ważne a zdjęcia malownicze. Urzekło mnie właśnie to z brzozą w wejściu i kilim zaoranych pól. Bardzo się cieszę że wróciłaś i zapowiadasz kontynuację. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz, to mamy znów coś wspólnego - ja też nie cierpię jaskiń, ale staram się jakoś przełamywać lęki i zaczynam łagodnie od tych właśnie jaskiń "jasnych" czyli pełnych światła, otwartych na świat licznymi oknami. Przygodę Tomka mam w pamięci, pamiętam ją bodaj nie z pierwszego czytania, lecz z radiowego słuchowiska.
      Kilim pól i mnie zachwycił, te kolory, faktury i jeszcze, czego nie ma u mnie - skalne ostańce tu i ówdzie. To przepiękna okolica i będę do niej wracać (w żywości i w następnych wpisach). Dziękuję pięknie :)

      Usuń
  11. Ado kochana, jaka radość Cię znów widzieć i podczytywać! A przy tym wśród autorów komentarzy spotkać parę znajomych osób, które się zaniedbało w ostatnich czasach... Ten czas, ten czas, którego ciągle mało... im jestem starsza, tym szybciej biegnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radość odwzajemniona! To jest trochę niesprawiedliwe, że osoby, które przykładnie prowadzą blogi, raczej nie spotkają się z takim życzliwym powitaniem, jak ja, bloger marnotrawny ;)
      I to samo mnie dręczy, niestety...

      Usuń
  12. Pisałam ostatnio o Labiryncie nad morzem Herberta. I czytając Twój wpis pomyślałam sobie, że Herbert pisał o Atenach, Heraklionie, Sienie, Arles i innych, tych wszystkich pięknych miastach. A ty piszesz często o tych zupełnie nieznanych większości zakątkach, a piszesz w tak piękny sposób, że pomyślałam sobie, ta Ada pisze tak zajmująco, że czyta się jak Herberta. A twój wpis skojarzył mi się z moim ukochanym Hugo którego pozwolę sobie zacytować "Miasta, podobnie jak lasy, mają swoje ostępy, w których kryje się to, co najzłośliwsze i najniebezpieczniejsze. Tylko że to, co się tak ukrywa w miastach, jest okrutne, plugawe i małe - czyli szpetne; to zaś, co ukrywa się w kniejach, jest okrutne, dzikie i wielkie - czyli piękne. Jeśli wybierać między norami, lepsze są nory zwierząt niż ludzi". Nędznicy tom.II Czytam go trochę wprost, a trochę między wierszami. Tak okrutny to był rok-może więc odnajdziemy jasną stronę jedynie w dzikich (opustoszałych) ostępach. Zachowując jednak wiarę w człowieka (naiwną strasznie, a jednak to ona mnie utrzymuje w pionie) życzę jasnego, spokojnego roku i częstych spotkań w blogosferze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie nie potrafiłabym pisać o tych wielkich i światowych wspaniałościach. Jakie to musi być trudne! Najpierw pewnie chciałabym metodycznie zebrać wszystkie dostępne informacje a później zagrzebałabym się w szczegółach nie pisząc ani jednego sensownego zdania. Dlaczego nie potrafiłam sensownie zdać relacji z tylu muzealnych wystaw, jakie widziałam, nie opisałam nawet Wawelu! Pozostaje mi pole czystej wrażeniowości, impresje, fragmenty, nie ma tu miejsca na żaden warsztat. Ale cieszę się, że są czytelnicy, że nie piszę do szuflady. Pomimo całej mojej mizantropii (dziękuję za ten fragment z Nędzników, idealny) cenię sobie więzi z niektórymi ludźmi, jakieś poczucie wspólnoty, może złudne. Też mam nadzieję i wierzę w jakieś okruchy dobra, pomimo wszystko obecne.
      Dziękuję za piękne życzenia i też liczę na częste rozmowy, wymiany myśli. Wszystkiego dobrego dla Ciebie raz jeszcze!

      Usuń
    2. No nie, muszę zaprotestować. Ty nie potrafisz pisać o muzeach? a te cudowne opisy wystawy Zawsze młoda, czy opis wystroju i eksponatów Muzeum Mehoffera. Myślę, że kiedyś napiszesz i o Wawelu. A co do opisu podpartego rzetelną, solidną wiedzą, to jednak przekładam zdecydowanie wrażenie-impresję przy szczypcie wiedzy nad najeżone detalami nużące opisy pełne imion, dat, stylów i czasem popisów erudycji autora.

      Usuń
    3. Dziękuję, to miód na moje dyletanckie serce. Ale rzeczywiście to jest wielka umiejętność, żeby zachować równowagę pomiędzy wiedzą a wrażeniem, między faktem a lekkością.
      Czemu nie śpisz o tej porze? :)

      Usuń
  13. Ado, Twoje zdjęcia nie są i nigdy nie będą beznadziejne.
    Jak dobrze, że wróciłaś! Rok 2015 już zniknął z horyzontu i miejmy nadzieję, że 2016 będzie lepszy na każdym polu. Tego Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, tak mi się napisało w przystępie frustracji ;) Lubię je, mimo wszystko, są dla mnie istotne jako taka przetrwalnikowa forma wspomnienia.
      Bardzo Ci dziękuję za pamięć i dobre słowo. Niech i dla Ciebie nowy rok będzie pełen nowych i dobrych wrażeń literackich a przy tym dobry, tak po prostu. Serdeczności!

      Usuń
    2. Bardzo ciekawy post. Podzielam propagowanie malo znanych miejsc :))))
      Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)))

      Usuń
    3. Kris, dziękuję! Miło Cię tu znów widzieć :) Pewnie, że te mniej znane ścieżki i zakątki są warte odwiedzenia. U Ciebie znalazłam już wiele takich miejsc z pogranicza Małopolski i Śląskiego, no i na pewno wybiorę się Twoimi śladami do Złotego Potoku (no, to może nie jest takie nieznane miejsce, ale dla mnie bardzo intrygujące). Pozdrowienia!

      Usuń
  14. Witaj, witaj Ado! O jak Cieszę się że jesteś!
    Nowy Rok się zaczął i Ty wróciłaś!
    Wszystkiego dobrego Ci życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogna, jak miło Cię widzieć! Styczeń najwyraźniej sprzyja moim powrotom; postaram się tym razem o więcej wytrwałości :)
      Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku!

      Usuń
  15. tak mi się Platon i jego świat widziany z jaskini przypomniał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest właśnie powód, dla którego rozpoczęłam tę relację nie od początku a w takim, wydawałoby się, całkiem przypadkowym miejscu. Jaskinię można czytać na wielu poziomach, to ważny symbol a odniesienie platońskie jest chyba nieśmiertelne i bodaj najważniejsze dla mnie.
      Dobrze Cię tu znów widzieć :)

      Usuń
  16. Cieszę się. Bardzo!!! Więcej napiszę w liście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No :) Last but not least :)

      Usuń
    2. He, he, he:) no wiesz, takie godziny pracy...a w pracy jeno praca, a nie jakieś internety;)

      Usuń
  17. Cieszę się, że jesteś znowu, witam serdecznie i życzę wspaniałego roku. Ciekawym postem nas przywitałaś i pięknym zdjęciami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię tu znów widzieć! Dziękuję za życzenia. Niech to będzie dla Ciebie dobry rok, pełen wrażeń i nowych podróży :)

      Usuń

Prześlij komentarz