Kwiaty dla Wyspiańskiego
Urodził się 15 stycznia. Dziś są jego urodziny. Tego wpisu miało nie być wcale, już poprzednia historia i spacer były z nim jakoś związane, już miałam gasić światła i zająć się czymś pożytecznym (bo przecie "szkoda cały dzień na niczem trawić", jak to mówi gdzie indziej S.W.) Poza tym, czy to nie infantylne? Czy nie pensjonarskie? No, trochę tak... Ale przecież, mimo wszystko, mogę być tak sentymentalna jak tylko chcę! Jakie kwiaty dałabym mu w urodzinowym prezencie? Polne, przydrożne, szafirowe jak jego pracownia i czerwone jak chusta jego wiejskiej żony, bajecznie kolorowe, wiejskie, zwykłe-niezwykłe chwasty. Mój zielnik dla autora genialnych "Zielników".
Mój prywatny, przydrożny zielnik, który kolekcjonuję uporczywie przy okazji każdej wiejskiej wycieczki.
Kwiaty czerwcowe:
i sierpniowe
Nowym czytelnikom podpowiadam, że w zakładce WYSPIAŃSKI znajdzie się kilka (ciekawych i mniej) wpisów o moim niedościgłym maître à penser. Witraże - dwa najpiękniejsze krakowskie witraże - Bóg Ojciec oraz Apollo, jakieś wrażenia z muzeum, jakieś spacery szlakiem Wyspiańskiego. Wszystko raczej w zarysie i wymagające uzupełnienia, ale na pewno będzie uzupełniane i kontynuowane.
Ej, kto mówił, że idzie czytać?;) Słońce, kwiaty-piękności- dziś w taki śnieżny dzień tak bardzo potrzebne.
OdpowiedzUsuńStanisławie najlepszego!
No właśnie, któż to wraz ze mną powtarzał? ;)
UsuńNie mogłam sobie odmówić, wszak to mój dziennik sentymentalny. Cieszę się, że jeszcze zajrzałaś tu na chwilę!
Stanisławie, wypijmy Twoje zdrowie!
Tu przypomina mi się jeszcze piękny esej Brodskiego "Sprawić przyjemność cieniowi".
I mnie jakoś emocje nie pozwalają się wyciszyć. Bo to i ten Zielnik na Allegro i wcześniej zakup Dariusza;) Zielnika jednak żal- Twój wpis-rekompensata:)
UsuńAle zobaczysz, zdobędziemy jeszcze Zielnik! Na pewno są jeszcze gdzieś dwa egzemplarze na tym wielkim świecie :)
UsuńTego się trzymajmy:) to teraz już naprawdę znikam. Dobranoc:)
UsuńJa też :) Dobrej nocy :)
UsuńIlekroć patrzę w kościele na starsze kobiety odziane w kolorowe chusty, przychodzi mi na myśl właśnie tamto WESELE. Te kobiety już odchodzą, niebawem znikną ostatnie akcenty ludowego ubioru...
OdpowiedzUsuńA zielniki czerwcowe i późniejsze, to cuda naszej natury. Nieustannie zapełniam nimi foldery, a one wciąż na nowo mnie zaskakują...
Też mam podobne wspomnienia... Takie chusty u nas - a może nie tylko w Małopolsce, tego nie wiem - nazywały się tybytki. To cały, wielki świat, który odchodzi. Z jego muzyką, obyczajami, wspólnymi pracami, muzykowaniem, ogródkami, domostwami, sprzętami. To odchodzenie ściska za serce.
UsuńCześć Wyspiańskiemu.
OdpowiedzUsuńZielniki są przepiękne.
Pozdrawiam:)*
Dziękuję, że przyłączasz się do życzeń :)
UsuńKwiaty polne - moje ulubione.
Miłego dnia!
Och Ado, znasz doskonale Wyspiańskiego. Uradowany były tymi polnymi kwiatami. Malował przecież delikatne, wiotkie płatki maków, strzępiaste chabry, wysmukłe dziewanny, pomarańczowe nasturcje i skromne bratki. Był zafascynowany urodą kwiatów i innych letnich roślin w pełnym rozkwicie. Doskonale pokazał ich budowę. I chociaż nie znam się na malarstwie to ilekroć jestem w Krakowie wstępuję do Franciszkanów by popatrzeć na witraże i polichromie Wyspiańskiego. Lubię subtelność, lekkość jego obrazów, witraży, polichromii.
OdpowiedzUsuńAdo, w dzisiejszym szarym, pochmurnym dniu z ogromną przyjemnością oglądam Twoje piękne, letnie zdjęcia. Zaś ostanie, z delikatnymi kwiatami, ofiarowane w darze Wyspiańskiemu, podbiło moje serce;)
Widziałam kilka kart z jego Zielników w Kamienicy Szołayskich, kiedy jeszcze większość ekspozycji była poświęcona Wyspiańskiemu - nota bene nie wiem, dlaczego już teraz tak nie jest i dlaczego Wyspiański wciąż nie ma w Krakowie swojego muzeum, strasznie to przykre. Widzieć jego szkice na własne oczy - to niewiarygodna sprawa. Tak jak on patrzył na przyrodę, jak potrafił przetworzyć formę takiego czy innego zielska, zsyntetyzować ją niejako, stworzyć jej własną metaforę - tego nigdzie i u nikogo nie widziałam.
UsuńBardzo dziękuję, Łucjo! A to ostatnie zdjęcie - to taki mój mały zwyczaj letni, zbieram sobie czasem takie trofea ;) suszę je i teraz mam bukiet przypominający mi o lecie i letnich wyprawach. Każdy kwiatek ma historię. No i cóż, wpis sentymentalny ;)
Ado, pamiętam tamtą wystawę w Kamienicy Szołayskich ale i wracam też wspomnieniami do Twojego niezapomnianego postu. Od tamtego czasu na jego malarstwo, moje spojrzenie jest inne, bardziej dogłębne:)
UsuńPodobno MN pracuje teraz nad dużą wystawą Wyspiańskiego przewidzianą na przyszły rok. To będzie dopiero coś!
UsuńI... dziękuję, to bardzo miło słyszeć.
Pozwól, że do Twoich pięknie ułożonych urodzinowych życzeń dla S. dorzucę też coś od siebie, zielnik jesienno-zimowy :)
OdpowiedzUsuńPiękny prezent! Twój zielnik, cały rozdział "botanica" to jest dla mnie niekończąca się opowieść, czasem przeglądam go z radością, czasem z nostalgią, a zawsze pomaga i koi.
UsuńTo ciekawe, takie same uczucia towarzyszą mi tutaj, u Ciebie ... Serdeczności, Ado :)
UsuńŁąka czerwcowa nie do pobicia;)
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze wspomnienie/skojarzenie, to będzie już zawsze obrazek, reprodukcja, wiszący nad moim łózkiem w dziecinstwie, 'Dziewczynka z wazonem z kwiatami', potem dopiero cała reszta, jak to w Krakowie;)
Łąka czerwcowa - skraj drogi prowadzącej do wsi o uroczej nazwie Minoga - pomaga mi jakoś przetrwać takie zimowe dni. Chyba jeszcze coś tutaj letniego przywołam.
UsuńA ja miałam w dzieciństwie takie pocztówki - reprodukcje serii dziecięcych portretów. Stąd potem rozpoznawałam je jak dawnych znajomych. A tyle jeszcze nie widziałam, tyle prac jest w dalekich muzeach, albo - co gorsza - blisko, lecz nie eksponowane.
Nawet nie mów, życia nie starczy...
UsuńCieszmy się tym, co mamy pod ręką:)
Wyspiański był wspaniałym człowiekiem. Jego dzieła do dziś są żywe w naszych sercach. Zdjęcia łąki przepiękne - aż mi się robi cieplej. Pozdrawiam i zapraszam do udziału w zabawie na moim blogu! :)
OdpowiedzUsuńPrawda, że jest znany, choć sądzę, że raczej powierzchownie. Wspaniale jest go poznawać przez lekturę jego korespondencji, zawsze chętnie wracam do jego listów.
UsuńDziękuję :)
Jak mi się ciepło i letnio zrobiło od tych kwiatów, zatęskniłam do lata. A Wyspiański jest mi szczególnie bliski, moja Mama uwielbia jego rysunki, tak mi się z dzieciństwem, z bezpieczeństwem kojarzy
OdpowiedzUsuńDobrze Cię tu widzieć :) Wygląda na to, że oprócz wspólnego zamiłowania do przestrzeni, wędrówek, przyrody jest jeszcze Wyspiański. Zaczytałam się w Twoim blogu, a to dopiero początek.
UsuńPiękne kwiaty, idealne, takie jak na polichromiach Wyspiańskiego. Pewnie zerwałby je, ususzył i dołożył do zielników albo leżałyby tu i tam, na stole, na podłodze w pracowni na Poselskiej. :-)
OdpowiedzUsuńTak by mogło być... Pamiętam książeczkę wspomnień o Wyspiańskim jego młodego kuzyna - odwiedzał go kilkakroć w pracowniach, tej na Poselskiej i tej przy Placu Mariackim i zawsze te kwiaty wspominał, suszone bukiety, wiechcie przeróżnego zielska ;)
UsuńA Zielniki Wyspiańskiego mogłabym oglądać godzinami (ha! gdybym je miała)
Piękne kwiaty podarowałaś Wyspiańskiemu i z pewnością by je dołożył do swojego "Zielnika", a może podarował "Helence" (to mój ulubiony jego obraz). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńI ja bardzo lubię Helenkę :) Ale trudno byłoby mi wybrać taki naprawdę ulubiony jego obraz, wybór jest zbyt trudny. Serdecznie pozdrawiam :)
UsuńMaki i chabry, "zielsko", które towarzyszyło mi do dzieciństwa w łanach pszenicy u dziadków.
OdpowiedzUsuńDzisiaj szukam ich, gdy chodzę z aparatem wśród pól. Przepięknie się kojarzą ze wsią, której już nie ma.
Piękne zdjęcia......
Załączam serdeczności.
Tak, to jeszcze skrawki takiej dawnej wsi, którą pamiętam, a która odchodzi w przeszłość. Staram się ją fotografować, póki jeszcze coś istnieje z tamtych klimatów, dawnej zabudowy, szachownicy pól. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam :)
Usuń