A droga wiodła Doliną Wodącą
Dzień był słoneczny, niebo najczystsze, kończył się miesiąc i rok. A przecież było tak, jakby dopiero wszystko miało się rozpocząć. Dzień zapowiadał przygodę, to się wyraźnie czuło w powietrzu - mroźnym i ostrym, bardzo błękitnym. Wokoło wzgórza, zielone od sosen i łagodne. Polany i łąki w plamach słońca, cieniste lasy niebieskie od cienia i szronu na północnych zboczach albo kolorowe i rozświetlone od południa, nad nimi skały o ostrych krawędziach jakby wycięte brzytwą, niżej brzozowe zagajniki, zaschnięte zielska, przydrożne trawy, meandry drogi. A droga wiodła Doliną Wodącą.
Skąd wiodła i dokąd? A któż to może wiedzieć, po prostu była właśnie w tym miejscu, gdzie od tysięcy lat wiedzie i uwodzi Dolina Wodącej, wielka krasowa bezwodna dolina, dolina rzeki, której nie ma. Wszystko zaczęło się około 150 milionów lat temu, gdy rozlewał tutaj swe wody ciepły Ocean Tetydy... No dobrze, bez obaw, postaram się trochę skrócić tę historię, inaczej to byłaby naprawdę niekończąca się opowieść. Ale czy mogłam powstrzymać się, by nie zacząć tej relacji ab urbe (et orbe) condita? Ocean Tetydy, sinice i gąbki, skałotwórcze organizmy, tworzenie się skał wapiennych a później procesy krasowe i wielka, nieskończona transformacja krajobrazu, wtedy, jak sądzę, powstają jaskinie o fantastycznych labiryntach, nabierają kształtu skalne ostańce, natura tworzy się w nieustannym stawaniu, w mutacjach, w zmienności, wielkie stwarzanie (się) świata w każdej chwili.
Ktoś mógłby pomyśleć, że wymyśliłam ją sobie, tę piękną dolinę o uwodzącej nazwie. Owszem, to zawsze jest pokusa. Stworzyć ex nihilo taką Wielką Spokojną Dolinę otoczoną wzgórzami jak z renesansowego włoskiego malarstwa albo flamandzkich tapiserii. A jednak istnieje naprawę i tylko ją odkryłam. Uwaga, oto pole konkretnych faktów: Dolina Wodąca biegnie na rubieżach Małopolski, na pograniczu krakowsko-śląskim, że tak to nieprecyzyjnie ujmę. A teraz precyzyjnie: dolina należy do dwóch gmin - Pilicy i Wolbromia, drogą biegnącą dnem doliny przebiega granica tychże gmin a także powiatów - zawierciańskiego i olkuskiego; i jednocześnie województw - małopolskiego i śląskiego.
Cóż tam jednak znaczą ludzkie administracyjne podziały wobec 150 milionów lat historii Doliny Wodącej i piękna jej przyrody. Wśród otaczających ją lasów, na jednym ze wzgórz znajduje się zamek Pilcza w Smoleniu, na innym ślady dawnych grodzisk, skalne ostańce skrywają jaskinie, w których znajdują się ważne stanowiska archeologiczne. A te nazwy! Masyw Skał Zegarowych, Skała Biśnik (od biesów) z jaskinią Psią i jaskinią w Biśniku, Grodzisko Pańskie i Grodzisko Chłopskie, Jaskinia Jasna w Skałach Zegarowych i sama Jaskinia Zegarowa, z którą związana jest mroczna legenda, a dalej w polach Skała Kyciowa i Krzywość, a dalej jeszcze Jaskinia Jasna w Strzegowej, od której zaczęłam tę przydługą relację. Ileż tam wątków historii, prahistorii, ile splątanych człowieczych śladów. A sama przyroda... rezerwat pod zamkiem w Smoleniu, kserotermiczna roślinność na skałkach, lasy, polany, śródleśne łąki, pola jak wiejski kilim. A poznałam to wszystko późną jesienią i niezimową zimą, może w najmniej sprzyjającym czasie, co będzie wiosną? Jaka Dolina ukaże się latem a jaka złotą jesienią? Cóż więcej pisać. Wybierzmy się razem w Dolinę Wodącą. Oto moja Wielka Spokojna Dolina.
Najpierw jest droga wąska i kręta, niewiele szersza od samochodu. Prowadzi u stóp zamku Pilcza w Smoleniu w stronę niewielkiego przysiółka, wiedzie tuż obok gospodarstw, prawie przez podwórka, mija ostatni dom i tam się kończy pod wielką jabłonią. Tutaj kończy się świat ludzkiego gospodarowania i otwiera się wielka księga Doliny.
Meandry drogi wśród pól i lesistych wzgórz.
Nad wierzchołkami drzew górują Skały Zegarowe. Z tej perspektywy trudno się domyślić, jakie skalne labirynty, jakie ciekawe formy skalne kryją się wśród drzew. Warto podejść tam przez łąkę i las, ale tym razem chcę iść dnem doliny. W słońcu!
Skały Zegarowe całe w błękicie, ostre od mrozu.
A tam, gdzie nie padało słońce - całe połacie łąk, leśnego poszycia i skał niebieskie i białe od szronu. Nietrwałe władanie chimerycznej zimy. Powyżej widać wyniosły Biśnik, Bieśnik, Skałę Biesów.
A tu już widok, który mnie zachwycił, kiedyśmy prosto ze słonecznej polany weszli w las i gdy droga skryła się w cieniu. Baśniowy las.
I takie miejsca, i takie widoki mijaliśmy po drodze. Nie sposób opisać ani tego lasu ani tej ciszy.
A potem skręciliśmy w stronę Grodziska Pańskiego, szło się wśród buków o srebrnej korze po miękkim dywanie z jesiennych liści.
Mijając tu i tam niewielkie skalne formacje, wapienne posągi nie-ludzką-ręką-uczynione, świadków dawnej historii, gdy na górze trwała strażnica, toczyły się walki, trwały oblężenia.
Droga prowadzi dość stromo w górę, czego prawie wcale nie oddają zdjęcia.
I wreszcie cel jest już blisko, oto Grodzisko, oto wapienna kulminacja całego wzniesienia.
I już na szczycie. Jestem tutaj drugi raz, dopiero jesienią poznałam to miejsce, ale wtedy, w listopadzie wchodziliśmy inną drogą, szlakiem z przeciwnej strony. Opiszę to kiedyś, trudno sobie wyobrazić dwa tak odmienne dni, dwa tak różne wrażenia z tego samego miejsca. Była godzina przed zmierzchem, pochmurno, mgliście, mokro i ślisko, ścieżki w lesie gubiły się, mgła zmieniała skałki i krzewy w jakieś fantastyczne stwory. Las jak z niemieckiej baśni, ponury i groźny. A dziś tyle słońca!
Jest też widok. I trzeba mi wierzyć, że jest piękny, jako że zdjęcia nie oddają tego w najmniejszym nawet stopniu. Jest pięknie, przestrzennie, napowietrznie i słonecznie. Tak jak powinno być. Tu da się oddychać, wzrok biegnie daleko i dopiero tutaj czuję, jak bardzo brakuje mi gór i rozległych tatrzańskich widoków.
Z widoków niedługo nie zostanie nic, przysłonią je gałęzie drzew. Wielka szkoda! Wysokie punkty to takie istotne elementy przestrzeni. Skąd będę oglądać moje krajowidoki, patrzeć na moją mapę świata?
Na koniec wyjątkowo złe zdjęcie zamku w Smoleniu. Przeklęte chaszcze! I mówi to z całą odpowiedzialnością wielka miłośniczka przyrody. U stóp zamku zaczęła się ta wycieczka i droga zaprowadziła nas aż tutaj. Tak było w południe, 31 grudnia 2015 roku.
Co będzie dalej? To już wiadomo - droga wśród pól od Doliny Wodącej aż do Jaskini Jasnej w Strzegowej, czyli część pierwsza relacji. A po wyjściu z Jasnej? To już następnym razem. Będzie powrót przez pola i skały, będzie wielkie złote popołudnie, będzie zgubienie drogi i jej odnalezienie, będą Skały Zegarowe...
Tymczasem zostaję jeszcze chwilę na Grodzisku. Wielkie słońce, przestrzeń i spokój.
A oto część trzecia i ostatnia relacji z tamtego dnia i wędrówek wokół Doliny Wodącej:
W poszukiwaniu Skał Zegarowych. Zapraszam!
PS
Przepraszam za nieprzyzwoitą ilość zdjęć. Proszę oglądać co drugie ;)
A oto część trzecia i ostatnia relacji z tamtego dnia i wędrówek wokół Doliny Wodącej:
W poszukiwaniu Skał Zegarowych. Zapraszam!
PS
Przepraszam za nieprzyzwoitą ilość zdjęć. Proszę oglądać co drugie ;)
Pokazujesz nam cudowne obszary, piękno ukryte dla "szukających sztucznych ogni", a otwarte dla " patrzących sercem". Dziękuję za te wędrówki niezwykłe...
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję Ci za lekturę i bardzo ciekawą uwagę.
UsuńSpojrzałam dziś tak z boku na te zdjęcia i tak naprawdę to wieje z nich nudą, bo i cóż - dróżka, las, jakiś widok zza drzew. Trudno uwierzyć, że dla mnie to był jeden z najpiękniejszych dni tamtego roku.
Kocham taką " nudę"...
UsuńJa też :) Dla mnie to spokój, wartość bezcenna!
UsuńAle miałas piękną pogodę! Ja bardzo, bardzo proszę - narysuj na mapie google tę trasę; przeszłabym się chetnie:)
OdpowiedzUsuńPogoda była wspaniała, naprawdę wyjątkowy dzień w tej niesłonecznej przecież końcówce roku.
UsuńZamierzałam w ostatniej części relacji zamieścić jakąś mapkę i już zaczęłam nawet mozolnie coś rysować, ale szczęśliwie przypomniałam sobie o pewnej stronie, na której kiedyś znalazłam informacje o Dolinie Wodącej. Jest tam bardzo dużo konkretnych informacji, mapki i plany, tylko zdjęcia nie wyświetlają mi się dobrze, nie wiem dlaczego. Zalinkuję ją dziś w nowym wpisie, ale już teraz podaję dla Ciebie:
relacja z Doliny Wodącej
Ciekawe, czy link będzie działał, czy znów coś zamieszałam ;)
Mapki są ważne, bo szlaki są tam fatalnie oznakowane. Co ciekawe autor strony zgubił drogę w tym samym punkcie co my ;)
Bardzo, bardzo zachęcam. To ciekawe i (w miarę) puste, nie zadeptane jeszcze okolice. Oczywiście nie każdy doceni, ale myślę, że Ty tak - w czasie jakiejś letniej eskapady.
Działa, wielkie dzieki:)
UsuńI pomyśleć, że w marcu ubiegłego roku mogłam zobaczyć Zegarowe Skały, Dolinę Wodącej... Tak niewiele brakowało. Nigdy nie byłam w Bydlinie. Wiedząc, że są tam skromne ruiny zameczku, postanowiłam je w końcu zobaczyć. Kilka dni wcześniej, oglądałam u Gigi piękne zdjęcia warowni w Smoleniu po renowacji.
OdpowiedzUsuńHmm, jak nie "upiec dwie pieczenie na jednym ogniu". Tereny nieznane, najlepiej skorzystać z GPS-a. Nastawiłam na trasę krótką. Nie zwróciłam uwagi na czas. I tutaj dałam się wpuścić w maliny. Znalazłam się w lesie, gęstym lesie na rozjeżdżonej, błotnistej drodze i wtedy się zakopałam w głębokich wykoleinach. Do najbliższych domostw spory kawał. Na szczęście wyciągnęli mnie leśnicy jadący traktorem po ścięte drzewa. Tam, w lesie widziałam tabliczki informacyjne o Zegarowych Skalach i Dolinie Wodącej. Zrobiłam im nawet zdjęcia bo nie miałam pojęcia czego dotyczą.
Teraz widząc Twoje piękne zdjęcia, nabrałam ogromnej ochoty aby zobaczyć Dolinę ale od "Twojej strony".
Pozdrawiam serdecznie:)
Łucjo, co za historia! Rzeczywiście przyjdzie mi kiedyś uwierzyć, że w tych lasach, wertepach, wśród tych wzgórz i jaskiń błądzi się chyba jakoś częściej niż gdzie indziej. Nie na darmo jest tam skała Biśnik ;) Gdy przeczytasz w wolnej chwili mój najnowszy wpis o zagubieniu drogi gdzieś wśród pól i lasów po drugiej stronie Skał Zegarowych, to przyznasz mi rację. Co ciekawe, znalazłam jeszcze jeden blog, który linkuję, a którego autor zgubił drogę na wycieczce rowerowej dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ja i też musiał przedzierać się przez jary, wąwozy i chaszcze. To trochę pocieszające :)
UsuńTak czy inaczej okolica jest przepiękna i bardzo gorąco Cię zachęcam do odwiedzin. Zamek w Smoleniu przepiękny, byłam już dwa albo trzy razy. A ruin w Bydlinie też jeszcze nie odkryłam... bo zgubiłam drogę :)
Byłem rok temu na zamku w Smoleniu. Przepiękne ruiny. Samą doliną nie szedłem, ale musi być pięknie! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńZamek w Smoleniu odkryłam dopiero tej jesieni, faktycznie jest piękny. Już zakończono wszystkie prace i trzeba przyznać, że efekt robi wrażenie. Doliną idź koniecznie, warto podejść spod zamku najbliższą drogą i potem ścieżką przez łąkę w stronę Skał Zegarowych (to zdecydowanie łatwiejszy wariat od opisanego tutaj ;)
UsuńDziękuję za odwiedziny, zapraszam i pozdrawiam :)