Dzień poezji. Julia Hartwig. Najpiękniejsze jest to co jeszcze nieskończone.

Julia Hartwig, Poetessa. Dla mnie to Dama polskiej poezji. Jest w niej młodzieńczość dwudziestej wiosny życia i mądrość dojrzałego wieku, jest erudycja, której sprostać niełatwo a każdy wiersz staje się wyzwaniem dla intelektu i ducha. Mistrzyni ceremonii przywołująca duchy nieobecnych - starego mistrza płaczącego (a jest to rok kiedy odeszła jego towarzyszka życia i dawno przetliły się dionizyjskie ognie młodości), kompozytorów i malarzy i bliskich memu sercu Francuzów - tego Niekochanego (i jego piękną Rudowłosą) i tego nieszczęśliwego, który odszedł pewnej czarno-białej nocy na ulicę de la Vieille-Lanterne. I tego samotnika, mizantropa, który stroniąc od ludzi układał swoje Zielniki i marzył. (Czy zatopiony w marzeniu nad Jeziorem Bienne/ Rousseau był tam gdzie był/ czy tam gdzie go nie było?) Zresztą - ileż Francji w jej wierszach, takiej jaką pamiętam czy tylko sobie wyobrażam, Francji artystów i nadmorskich pejzaży.

Jej wiersze anegdotyczne często mają za punkt wyjścia jakiś szkic, scenę z życia tego czy innego artysty, w tym przypomina mi czasem malarza miniatur, ilustratora - cierpliwego, starannego w dbałości o szczegół, bo każdy ze szczegółów miał znaczenie, każdy odsyłał wyżej, do innego porządku. Bracia Limbourg ilustrujący słynne Les Riches Heures... tak właśnie tworzyli porządek świata. Zadziwiająca jest erudycja poetki. Znać, że pisze o ludziach jej bliskich i nieistotne czy żyli w tym czy innym stuleciu - czuć w tym wspólnotę, do jakiej prowadzi długie czytanie, myślenie, tłumaczenie dzieł tego czy innego pisarza, poety, zachwyt malarstwem, muzyką, mający swe źródło w przeżyciu, odczuciu, lecz także wiedzy. Jest w tym podobna do średniowiecznych badaczy przyrody, którym naukowe narzędzia nie przeszkadzały dostrzegać piękna wszelkiego stworzenia i głosić chwałę tego, który stworzył.

Nie wstydzi się uczuć, nie skrywa za maską cynizmu, jej ironia łagodna, jej współ-czucie, współ-odczuwanie są bezgraniczne. Snuje nici opowieści i tworzy z nich tkaniny o niewiarygodnych barwach. Mistrzyni przyrodniczych miniatur, buduje ze słów i niedopowiedzeń wielkie weneckie lustro, w którym przegląda się przyroda, w którym wiosna (widzi jak) wybucha, zieleń pełznie i skrada się i biegnie; a przebudzony przebiśnieg budzi poetkę, by opisała przebudzenie wiosny i swoje własne tak, by mogły się w tym obrazie rozpoznać inne wiosny, innych ludzi. Mistrzyni szkicu, zarysu, esquisse - pisze piórem zawieszonym w powietrzu, w którym wybrzmiewają jeszcze ostatnie nuty może napisanych, może tylko pomyślanych słów. Najpiękniejsze jest to co jeszcze nieskończone.

Julia Hartwig jest czułym obserwatorem tego wspaniałego i strasznego świata. Delikatność uczuć i ostry intelekt, przenikliwe a pełne współczucia spojrzenie na ludzkie bycie-w-świecie.



Osaczona

Śledzę jak sparaliżowana wiosenny krwiobieg zieleni. Ciemną żyłą nabrzmiewa pień drzewa. Bucha od korony kaskada liści.
W ślad potoku biegną bose trawy jak pielgrzymi. Młodziutkie łodygi potykają się w biegu.
Popryskane zielenią spiree. Na staw skrada się rzęsa w milczeniu.
Zieleń pełznie, zieleń zajmuje drzewa. Jest w zieleni zaraźliwy płomień.
Bluszcz zuchwale oplątuje mi nogi. Stoję, białe popiersie nieme.





Po omacku

Najpiękniejsze jest to co jeszcze nieskończone
Niebo pełne gwiazd niezapisane jeszcze przez astronomów
szkic Leonarda i urwana wzruszeniem piosenka
Ołówek pędzel zawieszone w powietrzu




Androgyne

Podwójna bywa wiosna i podwójne lato Zmienna jesień
Wiatr ochroni kruche kwiaty zimy Z twarzą boleśnie ściągniętą
rządzi Androgyne na polu maków Pod ziemią święci się obrzęd fatalny
Niech słabość która jest w tobie poszuka we mnie schronienia
Ty panuj nad moim płaczem i rządź radością ciemną
Tak czworo świat nasz dzielimy mocą którą nam dano
a szum daleki płomienia podgrzewa noc by nie zgasła


Na wieczorze autorskim ktoś powiedział
że moje wiersze są pełne rozpaczy

Zaprzeczyłam.
Być może z poczucia, że zaprzeczyć powinnam.
Bo cóż jest warta sztuka oddychająca rozpaczą?
Ale on pozostał przy swoim zdaniu.
Zapewne odnalazł w tych wierszach to, czego szukał.
Rozpacz się nie starzeje. Młoda i stara jednakowo żarłoczna.
Nie przebiera i chwyta co pod ręką.
Szerzy się jak noc i nie jest przywilejem dusz wybranych.
One tylko bywają wymowniejsze.
A przecież na przekór jej wołam: Radość! Joy!
Stan błogosławieństwa i lunapark dziecinny.
Iść koleiną losu w śpiewie niewidzialnych stworzeń.
Radość twarda jak diament, niezawisła i nikomu nic nie dłużna.
Sprzeczność jest moim żywiołem, prawem, o które wojuję.


***

Wiersze Julii Hartwig, które tutaj pozwoliłam sobie zamieścić, by uświetniły mój prywatny - co roku świętowany - dzień poezji pochodzą z tomu:
Julia Hartwig, Wiersze wybrane, Wydawnictwo a5, Kraków 2010 (Wydawnictwo a5 Ryszarda i Krystyny Krynickich będę chwalić bezustannie za trud wydawania wielkiej polskiej poezji)
- tomiku poezji, który dla mnie jest bezcenny, bo opatrzony dedykacją Autorki i przypomina mi o rozmowie z Nią, a takie wspomnienia to czysta radość! Joy! na przekór rozpaczy.

I mogłabym więcej cytować, długo w noc czytam dziś jej wiersze, każdy prawie łączy się dla mnie z jakimś wspomnieniem, obrazem, przeżyciem. I teraz jeszcze poczytam chwilę, choć noc jest późna, lecz przecież:

Nie idźmy

Nie idźmy jeszcze spać
póki tak pięknie gra muzyka
nie idźmy jeszcze spać
póki nie świta
Póki umiemy stąpać za krokami nocy
w ciemności z którą szukamy braterstwa
Nie idźmy jeszcze spać
dopóki dźwięki gubią czas
Nie idźmy jeszcze spać
Nie idźmy spać

***

Do zdjęć pozowały - pokazując, że najpiękniejsze jest to co jeszcze nieskończone: dereń na Plantach tuż obok kościoła św. Anny i oczywiście magnolie na Wawelu, które mają już całą fotograficzną dokumentacje na moim blogu (cóż, uporczywość przywiązań), gdy przywrócę wszystkie magnoliowe archiwalne wpisy, całość będzie można oglądać w kategorii krakowski szlak magnolii.
Wiersz Androgyne ilustruje fotografia bramy prowadzącej na wewnętrzny dziedziniec Wawelu.

Komentarze

  1. Jesteś niezwykle wrażliwą osobą! Twój odbiór poezji mnie zachwyca...Bez poezji nasz świat byłby bardzo ubogi, a może nie mógłby istnieć...

    OdpowiedzUsuń
  2. O, jakże was kochałam, wy, rzeczy zbyteczne,
    przyjaźń, miłość bez granic, poświęcenie, cnoty
    spotykane tak rzadko, opłacane drogo,
    i jak opłakiwałam każdą zdradę, każde
    sprzeniewierzenie, każde nadużycie.

    O, jakże was kochałam, rzeczy niekonieczne,
    obrazy, słowa, kwiaty, urodziwe twarze,
    każdą łąkę kwitnącą, zachody i świty,
    o jakże was kochałam, ponad siły prawie,
    i jakże mnie gniewało to, że tak zbyteczne.



    To mój ulubiony wiersz Julii Hartwig, przynajmniej na ten moment:) Niedawno przeczytałam też dwie niezwykle ciekawe rozmowy z Poetką panów Cieślara i Mikołajewskiego. No i dwa tomy Dzienników...Oraz dla mnie rzecz niebagatelna. Julia Hartwig przyjaźniła się z Moniką Żeromską;) Napisała zresztą o Żeromskiej i o innych Wielkich, małą, ale niezwykle ciekawą książeczkę Wybrańcy losu. Piękny Człowiek:) chyba nadużyłam wielkich liter w tym komentarzu. Ale czuję, że tak ma być. Dla mnie Hartwig i ci opisani przez nią to przedstawiciele odchodzącego świata prawdziwych wartości.


    A w Warszawie śnieg...no boże ty mój boże...jak żyć pytam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ada, a mówi Ci coś nazwa Zaułek Hartwigów?
    Zerknij tu:


    https://lh4.googleusercontent.com/-iaRKXbydOgw/UbysSCMjVmI/AAAAAAAAbPs/o1s-lGdvbHo/s720/lu67a.jpg

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję! Wspaniałe, czemu tego nie wiedziałam wcześniej?! Ale naprawdę wspaniale wygląda na starych zdjęciach, koniecznie trzeba zobaczyć pod linkiem poniżej, jak to miejsce wyglądało w obiektywie Edwarda Hartwiga.
    Niech mi ktoś przy okazji wyjaśni, skąd ta umiejętność degradacji przestrzeni miejskiej, jaką spotyka się wszędzie, na każdym kroku? Jakie to było piękne miejsce w latach 50.
    Warto porównać, przy okazji ciekawy tekst:
    Zaułek Hartwigów w Lublinie w obiektywie Edwarda Hartwiga
    Ikroopko, wielkie dzięki jeszcze raz!
    Ciągnie mnie w tamte strony, oj ciągnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem. To znaczy - zgoda na pierwsze, moja (nad)wrażliwość często utrudnia mi życie, ale ma swoje dobre strony. A czy możliwy byłby świat bez poezji? Myślę, że świat większości ludzi funkcjonuje idealnie bez poezji, jest jednak garstka takich dziwolągów, dla których świat dzięki poezji utrzymuje się w chwiejnej równowadze i wydaje się trochę lepszym miejscem, by żyć.
    Dziękuję za dobre słowo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest piękny i mądry. Jej wiersze mają zdolność opisywania świata - czy raczej tworzenia obrazu takiego świata - w którym można się odnaleźć, są trochę jak mapa. Dziwna i przejmująca jest taka możliwość odnalezienia się w świecie tworzonym przez kogoś, jakaś wspólnota odczuwania.


    I jak zwykle u Ciebie cała seria cennych tropów literackich - dziękuję, jesteś nieoceniona! Zaniedbałam trochę moje czytanie na okołoliterackie tematy, więc wzmianka o rozmowach dla mnie ważna. A Dzienniki... koniecznie muszę je przeczytać!
    Całkowicie zgadzam się - żyjemy w schyłkowych czasach, urodziłam się za późno i teraz za jakąś karę muszę patrzeć jak wszystko rozpada się i zamiera, a rzeczywistość wynaturza się w jakiś świat, w którym nie rozpoznaję się ani trochę.
    Za dużo wielkich liter? Nigdy! Zobacz na mój tekst :-)
    O ile straszliwie mnie drażni mania pisania z wielkiej litery o ludziach zwykłych, w potocznym kontekście, albo - o zgrozo - o sobie, to przecież, voyons, to jest Dama Polskiej Poezji. Poetessa.

    OdpowiedzUsuń
  7. I jeszcze takie dopełnienie. Właśnie skończyłam czytać rozmowy Remigiusza Grzeli zawarte w zbiorze Obecność. Ostatnia rozmowa była właśnie z Julią Hartwig. Jak zwykle o rzeczach najważniejszych. O odchodzeniu własnym i innych, kochanych i ważnych, o zachwycie nad światem, o niezwykłej zupełnie ciekawości świata i pogodzie ducha. I, coś dla Ciebie, o Paryżu." Chętnie bym wróciła na rue de Tournon [...]. Jestem ciekawa, czy jeszcze sprzedają kwiaty na straganach, które pamiętam. A jeśli nie ma [...] straganów? Rozpaczy nie ma. Ale mogę powiedzieć: to było". I coś co mnie szczególnie poruszyło, wyznanie, że powodem odsunięcia się w samotność była straszna ilość słyszanych w ciągu dnia banałów. " Właściwie, po co mi to?". Rozmowa krótka, ale pełna treści. Mądrych treści. Wszystkie cytaty pochodzą z książki Remigiusza Grzeli "Obecność" wydanej przez Drzewo Babel.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moniko, dziękuję. Czuję - nie! jestem przekonana, że na tę książkę jest właśnie miejsce w mojej nieobszernej, ograniczonej do rzeczy najważniejszych - półce na książki Istotne.
    "Ale mogę powiedzieć: to było" - to chyba lekarstwo na mój smutek, że to wszystko (wszystko!) przemija i Kraków, jaki lubiłam, i poeci, i czas.
    A propos banałów - rozumiem i czuję podobnie. Jak unikać nie odsuwając się w całkowitą samotność, czy to musi być cena? "Hölderlin w wieży..." w jednym z wiersz Hartwig, którego teraz nie mogę znaleźć.
    Niemniej jednak - zaglądaj tu jeszcze, jeszcze na pewno da się coś przesiać. Jeszcze (czasami/ z niektórymi ludźmi ) udaje się prowadzić "rozmowy istotne". Chciałabym, żeby to miejsce mogło czasem temu służyć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ado, dobrze wiesz, że dla mnie Kraków i okolice to Blog Istotny. I źródło bardzo istotnej znajomości:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co do znajomości jestem pewna i odwzajemniam :-) Ale blog czasem (?) trudno jest przed banałem uchronić. Nic to, trzeba się starać, po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś dla siebie zbyt surowa:) A jak jak zwykle okazałam się mistrzynią czarnowidztwa. Bo pomimo porannego śniegu, zimna, jest PIĘKNIE! Bo jest słońce, słońce, słońce. To jak pięknie musi być na Plantach, w okolicach Najświętszego Salwatora, czy nad Wisłą...no i oczywiście last but not least na Placu Centralnym w Nowej Hucie;) pięknych wrażeń!:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję! Może trochę z tego słońca znajdę w Krakowie, bo na razie jest szaro i ponuro... Ale trudno, zresztą będzie Kraków wieczorem i światła :-)
    Miłej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochasz poezję, to dobrze, bo dzięki temu Twój świat jest piękniejszy i chyba większy, niż jest w rzeczywistości. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetnie to określiłaś! Właśnie, jest to jak najbardziej jakieś poszerzenie świata.

    OdpowiedzUsuń
  15. Elżbieta Przymenska23 marca 2015 02:46

    Poetessa, Dama i po prostu Mądry Człowiek.... Piękne wiersze a Twoje zdjęcia wspaniale podkreślają ich nastrój, jest w nich coś z rytmu letniego deszczu uderzającego o dach, którego słuchamy siedząc samotnie w pokoju w towarzystwie tykajacego zegara...Tak mi się skojarzyło. Dzięki, Ado.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję. Skojarzenie-obraz piękne, rytm przyrody i rytm czasu, jakaś organiczna samotność człowieka w świecie. I cisza, mimo tych dźwięków.
    Pamiętam wieczór poezji Julii Hartwig sprzed dwóch, może trzech lat, to było jesienią. Na spotkaniu, kiedy czytała wiersze, było właśnie coś z takiej niewypowiedzianej ciszy.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zainspirowałas mnie;)
    Własnie ściagnęłam sobie "Największe szczęście, największy ból. Jarosława Mikołajewskiego rozmowy z Julią Hartwig."
    Odezwę się, jak przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Szczerze polecam i będę bardzo ciekawa Twojej opinii:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz