Kamienice Talowskiego z ulicy Retoryka. Kamienica Pod Osłem, Festina lente, kamienica Pod Śpiewającą Żabą.
Peizażyści! - wy co nas karmicie złamanemi barwami co w szarych tonacjach - i brudnych światłach każecie się nam dopatrywać natury - i dajecie nam nic więcej tylko to na co co dzień patrzymy - ten widok od którego przy pracy będąc oka oderwać nie możemy - czemu dręczycie nas naszą nędzą bezbarwności i szarości, - a nie dacie nam nic z tego piękna nieskalanego - natury spokojnéj, szczęśliwéj - żyjącéj życiém zdrowém gdzie brukiem murawa zielona strojona wzorzystemi kwiatami - stropem błękit tkany niezmordowaną dłonią z barwy bławatu i niezapominajek, - a ściany gmachu rozsuwają się w malowidła coraz to inne - coraz to piękniejsze - a wszystkie grają całą gamą czystych barw świetlnych w złotem słońcu. -------
Stanisław Wyspiański*
Czuję irracjonalną sympatię do tego zdjęcia, które urąga wszelkim prawom perspektywy, podobnie jak moje pisanie (to może dlatego). Pokazuję je jako pierwsze, żeby uzasadnić trochę przewrotnie wybrane motto z Listów Wyspiańskiego. I cóż tu widać? Widać jak kamienice Talowskiego przy ulicy Retoryka zmierzają niebezpiecznie zbieżnymi liniami celując ku idealnie błękitnemu niebu. Widać jak błękit przegląda się w oknach i całe zdjęcie jest w dwóch kolorach: nieba i ziemi, bezchmurnego nieba w słoneczny, marcowy dzień i palonej cegły, w kolorach powietrza i gliny. Są jeszcze drzewa i wszelkie chaszcze i krzewy, których nie brak na szerokim zieleńcu ulicy Retoryka, ale zieleń jest jeszcze nieaktywna, zieleń jest tylko in potentia, drzewa i krzewy mają tylko kontury gałęzi i konarów, jakby rysowane tuszem.
Zawsze, gdy zaglądam na ulicę Retoryka i odwiedzam Talowskiego czuję się tak, jakbym wykraczała trochę poza przestrzeń miasta, jakby tkanka miasta mieszała się z bardziej intensywnym życiem przyrody, jest tu zawsze jakby więcej niż gdzie indziej powietrza - przestrzeni - błękitu. Dlatego nie widzę sprzeczności w sformułowaniu pejzaż Retoryki. Gdzieś za murami schowane są słynne ogrody Retoryki, które tylko na zdjęciach mogłam zobaczyć i o których marzę. Ale tutaj, pod stopami, jest bardzo konkretny wymiar, jest Retoryki większa od innych ulic szerokość, jest trawnik przecięty alejkami, pełen drzew, krzewów, gołębi i psów. Jeszcze niżej, zasklepiona i zamknięta, biegnie Rudawa - niewinna rzeczka, która w porze powodzi zmieniała Kraków w Wenecję. Komuś ta nazwa nazbyt egzotyczna się zdaje? Niech spojrzy dalej - tuż za rogiem, po drugiej stronie ulicy Wolskiej, na skwer wpływa ulica Wenecja (gdzie był budynek i zapewne jest nadal, w którym uczono mnie sztuki przekładu), zostawiam jednak Wenecję i dygresję, by zbyt daleko nie odpłynąć od Retoryki.
Powietrze i powietrzne przestrzenie. Ziemia i glina cegły kamienic. Woda Rudawy, podziemnej rzeki i Wenecja. Ogień? Ogniem niech będzie Myśl. Genialny architekt, który stworzył jedyne w swoim rodzaju projekty. Teodor Talowski, achitectus. Nie powiem "stworzył ex nihilo", bo jego wyobraźnia ożywia i miesza ze sobą litery dawnego, istniejącego już alfabetu architektury. Talowski tworzy nowy język architektury mając do dyspozycji litery tegoż alfabetu, dawne i mniej dawne, z bliższych i dalszych okolic, podobne do rozsypanych klocków. Albo do kartek pociętych nożyczkami i wrzuconych do słynnego kapelusza dadaistów. (To nawet nie najgorsze skojarzenie, bo przecie często myślę o nim: prestidigitator form i kształtów). Trzeba je wymieszać - zdając się na przypadek, le hasard objectif. Można przypadkowi pomóc, jeśli wystarcza talentu i wyobraźni - a nie można powiedzieć, by Talowski cierpiał na ich niedostatek.
Oto niderlandzki manieryzm, wąskie kamieniczki o wysokich szczytach jakby przeniesione znad jakiegoś północnego kanału, gdy jednak przyjrzeć się bliżej, to widać tu renesansową kamieniarkę okien, gzymsy i fryzy, tu znów ściany ceglanego gmachu, może posadowionego na skale, przebudowywanego, burzonego i wznoszonego na nowo, o czym świadczyć ma rozmaitość materiałów, kamień zagubiony wśród cegieł i sama faktura cegły - jakby dawnej, nierównej, chropowatej, o niejednolitych barwach. Tam jeszcze w ścianę wbita jest kula armatnia (to już nie przy Retoryka, tylko w Domu Pod Pająkiem), ślad dawnego oblężenia, któremu widać oparło się zamczysko, skoro nadbudowano nad nim nowsze, mieszkalne części - podobnie jak dawne dwory obronne zmieniały stopniowo charakter. Jest attyka jakby z Sukiennic, woluty i spływy wolutowe, są maszkarony, są kamienne balustrady z charakterystycznym prześwitem, lecz tuż obok gotyk walczy o swoje prawa, sięga wyżej, strzelisty, wysuwa się z lica ściany niespodziewanym wykuszem i czyni aluzję do Almae Matris. Cóż to jednak za stwór nad wykuszem? Czyjaż to głowa nad oknami wykuszu tak podobnego do Jagiellońskiej Librarii? Poczciwy osioł pobłażliwie patrzy na trudy interpretatorów i innych badaczów owadzich nogów (to z Miłosza, gdyby ktoś nie odczytał). Powszechnie podaje się, że osioł ma być ilustracją uporu w dążeniu do celu, co miałaby podkreślać sąsiednia inskrypcja: FABER EST SUAE QUISQUAE FORTUNE (każdy jest kowalem swego losu), mnie jednak się zdaje, że taka interpretacja nie byłaby pełna bez tego porozumiewawczego mrugnięcia okiem, bez aluzji do wykuszu, który jako żywo przypomina mi ten z Collegium Maius. Nie można zapominać, że kluczem do architektury Talowskiego jest nie tylko wyobraźnia, lecz także - humor. Dlatego warto czasem porzucić koturnową powagę i spojrzeć na to wszystko porozumiewawczo zmrużonym okiem (a jeśli już o oczach mowa - jakie piękne rzęsy ma ów słynny osioł, ach!). I myślę ponadto, że osioł jest raczej symbolem uporu w niedążeniu do celu, niż w jakimkolwiek dążeniu (caeterum censeo Carthaginem etc.)
Czy można z powagą spojrzeć na Żabę? Żabę grającą na mandolinie? Oto tam, wysoko, rozsiadła się stwora w nonszalanckiej pozie i wyśpiewuje na cały głos otwierając szeroko żabi pyszczek (prefiguracja Kermita, czy nie mówiłam, że Talowski był genialny?!) a wokół na fryzie rozrzucone nutki. Pamiętajmy, że tam, gdzie teraz uładzone trawniki i dwie nitki jezdni - tam płynęła sobie niemrawo Rudawa a w zaroślach nad brzegami żaby wieczorami dawały głośne koncerty. Smaczku tej scenie dodaje fakt, że żaby nie były jedynymi śpiewającymi stworami w okolicy, gdyż w budynku owym mieściła się... szkoła muzyczna dla panienek. O tym wszystkim na pewno powszechnie wiadomo, ale nie mogłam sobie odmówić powtórzenia tej historii, o której zresztą kiedyś, przed laty pisałam.
Jak zresztą pisać o Talowskim? Teraz, gdy stał się prawie modny, a w każdym razie rozpoznawalny, najrozsądniej zrobię nie pisząc zgoła nic. Pisałam wcześniej, gdy go odkryłam w maju 2009 roku (i za to zawsze będę wdzięczna nieocenionej Przewodniczce), teraz powstało już dużo artykułów, z większym lub mniejszym powodzeniem popularyzujących - i słusznie! - genialnego architekta. Kto mnie czyta dłużej, ten wie, że nie uznaję przepisywania treści z wikipedii i temu podobnych źródeł. Kto ma chęć - sam znajdzie, jeśli temat go zainteresuje. Kto ma oczy do patrzenia, niechaj patrzy i sam zbuduje swoje o Talowskim mniemanie. Dlatego chciałam pokazać - najlepiej jak potrafię chciałam pokazać, czym są dla mnie, albo jakimi jawią się te projekty. Kiedyś o nim pisałam więcej, ale zdjęcia przy tamtych pierwszych wpisach wołają o pomstę do nieba. O tych zdjęciach z dzisiejszego wpisu też tak kiedyś, mam nadzieję, powiem. Tymczasem niech zostaną i niech świadczą - jeśli nie o geniuszu Talowskiego, to o moim zachwyceniu, od lat niezmiennym. To taki spacer, chaotyczny jak wszystkie, przechadzka śladami Talowskiego. Jest Retoryka, i poezja Retoryki czyli architektura. Są cztery żywioły, niech to będzie ukłon w stronę teorii Bachelarda, o którym uczono mnie na Wenecji i niech to wszystko połączy się w jedną całość.
Mam więc powietrze, mam włoski błękit nieba nad głową, jest siódma rano i jest mi bardzo zimno, od Wisły wieje lodowaty wiatr. Mam powietrze, wokół siebie szeroką przestrzeń i wstępuję w Retorykę jak w ciemny kanion o wysokich ścianach pogrążonych w mroku. Oświetlona jest tylko ta najważniejsza zachodnia pierzeja ulicy, wszystko inne ginie w głębokim cieniu. Słońce jest bardzo jaskrawe i bardzo przejrzyste jest powietrze, teraz już wiem, że to niecodzienny urok Krakowa, a powiązać mogę tamtą przejrzystość z intensywnym wiatrem, jaki przez kilka dni wiał mocno, przewiał pył i smog; i rozdarł zasłony. Była więc jaskrawość - taka, jaką widuję tylko czasem w przyrodzie, rzadko zaś w mieście. Może dlatego, gdy przeczytałam wczoraj ten fragment listów szwajcarskich Wyspiańskiego, jakiś impuls kazał mi tutaj zapisać te słowa, choć przecież nie o miejskich pejzażach tam mówi a o jeziornych i górskich, choć też z domieszką cywilizacji, małych a schludnych miasteczek, ludzi krzątających się przy swoich pracach, ludzi podobnych do figurek wobec ogromu przyrody a może dlatego, że czułość widzenia patrzącego i perspektywa czy raczej swoista "przysłona" ustawione były wówczas do odbioru przestrzeni, nie detalu. I tak było u mnie, gdy w tamten zimny, marcowy poranek wchodziłam w kanion ulicy Retoryka mając za plecami wiatr od Wisły.
Zostanę zatem peizażystą, który nie będzie was karmił złamanemi barwami w szarych tonacjach -- bo cała poezja i przestrzeń Retoryki jawiła się wówczas w całej jaskrawości. Nigdy przedtem i nigdy potem nie widziałam tam tak wyjątkowo jaskrawych i czystych barw. O niebie nigdy nie za wiele mówić - ale teraz kolej na cegłę. Chropowata, nierówna o zmiennej fakturze, taka była cegła stworzona według własnej receptury przez Talowskiego (przepis na nią zabrał ze sobą do grobu - tak tysięcznym monotonnym głosem wołają internetowe strony i teraz nie mogę się uwolnić od tego makabrycznego obrazu i przykro mi trochę, że każdy o nim pisze tak samo). A przecież cegła to jest tkanka tych domów, pokrywa je jak kora, jest organiczna, jest z nimi zrośnięta.
Patrzę na domy Talowskiego jak na konstrukcje żywe, które zmieniały się w ciągu lat, jakby każda epoka czy każde pokolenie dorzucało coś od siebie, wprowadzało zmiany, coś reperowało a coś wznosiło na nowo, z nowych materiałów, w innym stylu. Taki swoisty palimpsest zapisany nie na pergaminie, ale w kamieniu i cegle. A czy nie taki jest Wawel? Czy nie podobne nawarstwienia stylowe znajduje się w starych krakowskich kościołach? Lubię patrzeć na kolejne warstwy, odczytywać je i widzieć w nich roczne przyrosty, kolejne słoje ogromnego drzewa-Kraków. I tak jest z domami na Retoryka i (choć w różnym stopniu) innymi projektami architekta. Oto moja teoria: najważniejszym z materiałów, z których Talowski budował swoje konstrukcje, jest Czas.
Czas utracony, czas odnaleziony. To wszystko zawsze ujęte w cudzysłów, opatrzone ironiczną gwiazdką, która odsyła do przypisów. Talowski, jak wytrawny poeta, nigdy nie mówi wprost, językiem poezji jest metafora, solą poezji jest ironiczny dystans. Jest Czas. Talowski jak archeolog odnajduje w dowolnie wybranych warstwach kulturowych takie czy inne artefakty a potem - z dezynwolturą Schliemanna zakładającego klejnoty Troi na szyję swojej pięknej żony, nomen omen Heleny - używa je tak, jak mu fantazja podpowiada. Bierze wykusz z Collegium Maius i attykę Sukiennic, bierze włoskie loggie, kradnie gotycką zendrówkę i kto wie, czy nie asyryjskie ściany zdobione mozaikami z glazurowanych cegieł (mógłby, to w jego stylu), bierze kolumny, bierze cały rejestr z antyku do renesansu przeniesionych ornamentów: kimationy, bukraniony (na pewno gdzieś są!), kartusze. Przywłaszcza sobie ornament okuciowy, podobny do metalowych wstęg, choć w kamieniu wykuty, zdobiący inskrypcje i kartusze. Nie waha się, by wprost z antyku, z rzymskiej architektury przenieść zdobniczy walor inskrypcji i rzuca je na ściany kamienic krakowskich statecznych mieszczan. Ci na pewno doceniają, że fasadę kamienicy, dorobku ich życia, zdobi ARS LONGA VITA BREVIS albo FESTINA LENTE czy wreszcie FABER EST SUAE QUISQUAE FORTUNE, z których ta ostatnia, miast opisywać kuty kamieniu biust tego czy innego słynnego męża, kieruje uwagę na... piękną, kamienną głowę osła. A może właśnie byli szczęśliwi mogąc zamieszkać w domach tworzonych przez tego oryginała? Choćby dlatego, że bardzo się cenił? Na pewno, gdy zdobył już renomę i stał się jednym najbardziej wziętych architektów Galicji, jego realizacje kosztowały majątek i właściciele mogli z dumą (niezależnie od własnych gustów) wskazywać na kartusz z podpisem: Theodorus Talowski fecit. Była to dumą pisana inskrypcja, niejako pieczęć artysty - Teodor Talowski uczynił - cóż poradzę na to, że ta fraza nieodmiennie przywodzi mi na myśl "Jam to, nie chwaląc się, sprawił" innego wielkiego oryginała...
Oto Retoryka i kamienice Teodora Talowskiego - tak jak je wtedy widziałam, w marcu 2014 roku, bardzo wcześnie rano, kiedy wchodziłam w cienisty wąwóz ulicy Retoryka, mając za plecami wiatr od Wisły, a cała ulica była w porannym cieniu poza tą najważniejszą, zachodnią pierzeję, rozsłonecznioną pod błękitnym niebem, pełną jaskrawych i czystych kolorów, gdzie blisko siebie stoi pięć jego kamienic. Kamienica Pod Śpiewającą Żabą (Retoryka 1), bezimienna kamienica (Retoryka 3), "Festina lente" (Retoryka 7) i Kamienica Pod Osłem albo "Faber est suae quisquae fortunae" (Retoryka 9) oraz kamienica "Długo myśl prędko czyń" (Retoryka 15), zaś w najbliższym sąsiedztwie, po drugiej stronie ulicy Wolskiej, pysznił się w słońcu gmach Sokoła, nie stworzony, lecz przebudowywany przez Talowskiego, w przecznicy zaś zwanej Smoleńsk stały kolejne dwie kamienice, którym przyglądałam się innego dnia, a na jednej z nich przysiadł smok. Oto Retoryka i kamienice Talowskiego
(...) a wszystkie grają całą gamą czystych barw świetlnych w złotem słońcu.
1. Retoryka w słońcu, niebo w oknach i problemy z perspektywą, uznajmy, że to perspektywa żabia, przemyślany zabieg zapowiadający Kamienicę Pod Żabą (to ta pierwsza z prawej) |
2. Kiedy wchodziłam w ciemny wąwóz ulicy Retoryka (na dole słynna kałuża) |
3. Gołębie uwielbiają to miejsce, przed tym uratował mnie refleks |
4. Ulica Retoryka w wodnych odbiciach (patrz zdjęcie nr 2) |
5. w wodzie przegląda się kamienica Pod Osłem, po lewej widać herbowy kartusz i charakterystyczne łuki loggi |
7. i nieco węższy kadr, tu widać przede wszystkim kamienicę Pod Osłem oraz jej sąsiadkę - Festina lente. Kto widzi wykusz? Kto widzi osła? |
8. Dwie poprzednio wspomniane kamienice już w całej (prawie) okazałości. Słynny wykusz i powyżej głowa osła |
9. inskrypcja kamienicy Pod Osłem czyli FABER EST SUAE QUISQUAE FORTUNAE każdy jest kowalem swego losu |
10. Taż sama inskrypcja z większą ilością błękitnego nieba nad ulicą Retoryka |
12. kartusz herbowy. Dobrze, że mam to zdjęcie, teraz po renowacji wygląda zupełnie inaczej... |
13. FECIT THEODORUS TALOWSKI ARCHITECTUS podpis dumnego architekta. Oraz: piękny teatr cieni, faktura cegieł, kamienne kartusze, inskrypcja |
14. trochę inne ujęcie podpisu Talowskiego z kamienicy Pod Osłem; to światło było przepiękne... |
16. Słynny wykusz zdobiący kamienicę Talowskiego Pod Osłem. I sam Osioł en personne. Inny dzień, inne światło... ale chciałam pokazać wykusz w całości. |
17. Kamienica pod nr 7 czyli FESTINA LENTE (spiesz się powoli) tu widoczna druga inskrypcja ARS LONGA VITA BREVIS której nie będę tłumaczyć, żeby nie obrażać moich czytelników ;-) |
18. Spiesz się powoli... i długo oglądaj piękne detale kamienicy Festina lente! cegła o bogatej fakturze i kamień, gzymsy i filar z ciekawym kapitelem, malowany fryz |
19. Inny dzień i inne światło, ale: kamienie wtopione w wątek różnobarwnej cegły (zendrówka) nieregularność form, kartusze i inskrypcja z datą oraz słynne FECIT T.T. ARCHITECTUS |
21. od lewej: nie Talowski, pośrodku Talowskiego bezimienna kamienica, po prawej kamienica Pod Śpiewającą Żabą kto widzi żabę? |
22. Kamienica pod Śpiewającą Żabą, róg ulic Retoryka i Piłsudskiego (dawniej Wolskiej) |
23. Kamienica pod Śpiewającą Żabą oraz cała słoneczna pierzeja ulicy Retoryka z kamienicami Talowskiego, których tu nie będę wymieniać po raz piąty |
24. Ulica Retoryka, kamienice Talowskiego w porannym świetle zdjęcie, z którego jestem dumna po prawej Śpiewająca Żaba, po lewej kadr zamyka wykusz i głowa osła z kamienicy Pod Osłem |
25. Malownicze woluty kamienicy Pod Śpiewającą Żabą taki widok tylko o przedwiośniu! Tylko żaby nie widać, co za niedopatrzenie... |
27. I znów kartusz, tym razem nie herb, lecz data powstania kamienicy w zapisie rzymskimi cyframi kto odczyta jaki to rok? Kartusz pochodzi, jeśli się nie mylę, z fasady kamienicy pod nr. 3 |
28. FECIT THEODORUS TALOWSKI Jam to, nie chwaląc się, uczynił! ;-) |
Jak moi dawni czytelnicy może pamiętają spacery śladami Teodora Talowskiego odbywam nie od dziś. W archiwalnych wpisach nie zdążyłam przywrócić jeszcze wszystkich opowieści o Talowskim, o jego kamienicach i grobowcu ze Sfinksem na Cmentarzu Rakowickim. Te, które są, można znaleźć w kategorii Retoryka i okolice, albo szerzej: Talowski, albo śladami Teodora Talowskiego. Sama ulica Retoryka ma również dość wąską, ale odrębną kategorię na blogu, natomiast w przyszłości, mam nadzieję, uda mi się poszerzyć dział "śladami Teodora Talowskiego" o jego inne krakowskie i poza krakowskie realizacje. To już kwestia czasu, zdobycia nowych zdjęć, etc. Są przecież inne krakowskie kamienice jego projektu, w tym słynna Pod Pająkiem (której zdjęcia straciłam wraz z poprzednim aparatem...), jest szpital Bonifratrów. I są podkrakowskie dwory, z których jeden (Cianowice) widziałam w ubiegłym roku w trakcie przebudowy i prac wszelkich, teraz już chyba olśniewająco jest nowy, inny w Michałowicach chciałabym odwiedzić tej wiosny a jeszcze inny - to rzecz po prostu niebywała - jest bardzo, bardzo blisko. Owszem, zniszczony ludzką ręką, ale wciąż jeszcze czytelny jest oryginalny projekt Talowskiego, poza tym to miejsce związane jest ze świetną i znaną krakowską rodziną. I jest tak blisko! Niewiarygodne, jak czasem szuka się daleko w świecie czegoś, co jest tuż obok.
I wiem, że o Talowskim pisze się teraz dużo, podróżuje, kręci filmy. Niemniej jednak na tym moim trochę outsiderskim blogu będę zawsze chodzić swoimi drogami, tak sobie obiecałam wracając tu po przerwie. Będę pisać o Talowskim na mój dyletancki sposób, jedyny jaki potrafię.
W dzisiejszym spacerze nie udało mi się pokazać wszystkich zdjęć, dlatego na następne spotkania pozostawiam gmach Sokoła przy ulicy Piłsudskiego (niegdyś Wolskiej) i nieco skromniejszy dom z inskrypcją "Długo myśl, prędko czyń". Mam też inne zdjęcia, które pokazują ulicę Retoryka w sposób może bardziej realistyczny i mam już dla nich wspólny tytuł, odczarowanie ulicy Retoryka nastąpi więc niebawem tak, aby nikt z potencjalnych, chodzących moimi śladami (chodzącej śladami Talowskiego) czytelników nie poczuł się rozczarowany, można się domyślać, że będzie to przyczynek do dyskusji o motoryzacji i liczbie samochodów parkujących na krakowskich ulicach. I jeszcze jeden przewidziany odcinek opowieści o ulicy Retoryka pokaże efekt ostatniej renowacji, dla mnie to smutne zdjęcia, ale pewnie będę w mniejszości. A zatem zdjęć jeszcze sporo, niemniej - lojalnie uprzedzam - te dzisiejsze są chyba najlepsze, niektóre z nich, te w światłocieniach.
I proszę! Nie napisałam o takiej ważnej rzeczy: jak światło i cień budują tę architekturę, jak fasady kamienic Talowskiego zatrzymują i odbijają światło, jak wspaniale budował płaszczyznę - są występy i nisze, są ryzality i loggie, są wykusze i wnęki rozdzielone gładkimi płaszczyznami muru, co sprawia, że przy odpowiednim oświetleniu, część niknie w cieniu, część oświetlona jest mocniej, cień nadaje głębię, światło wydobywa detale, cień dodaje tajemniczości, światło pozwala nacieszyć oko rozmaitością faktur i płaszczyzn, cień symbolizuje przeszłość i noc, światło - to dzień i jutro. Teatr cieni, teatr znaczeń. O ilu jeszcze sprawach nie zdążyłam napisać? I kto - o napisanych - przeczyta?
Listy Stanisława Wyspiańskiego do Lucjana Rydla, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979, ss 35-36.
Dziękuję Ci za Twoją wiedzę, piękne zdjęcia, za genialne kałuże, za to, że mi Kraków przysyłasz, gdy ja do niego nie mogę pojechać, za to że łagodzisz tęsknotę ogromną, za Twojego bloga, którego żal opuszczać...Basia z " 5 pór roku" w maleńkiej wiosce zamazanej deszczem...
OdpowiedzUsuńJa fascynację Talowskim i jego projektami zawdzięczam Tobie (ech, co ja bym zrobiła bez Ciebie i Przewodniczki, Wasza życzliwość przekracza wszelkie dopuszczalne normy;). A dzięki Talowskiemu i, nie zawaham się użyć tego słowa, metafizycznym! poszukiwaniom jego grobowca, odkryłam dla siebie Cmentarz Rakowicki ( pierwsza trójka ukochanych miejsc w Krakowie).
OdpowiedzUsuńWspominam o niej właśnie dlatego, że to był dla mnie początek takiej rozumnej fascynacji Krakowem (jeśli istnieje coś takiego jak oksymoroniczna rozumna fascynacja ;-) Do dziś pamiętam, jak zobaczyłam u niej zdjęcia kamienic Talowskiego, właśnie Pod Osłem i Festina lente i jak bodaj następnego dnia pojechałam, żeby je zobaczyć, choć pogoda była fatalna... To jest jak dług, którego nie można spłacić i trzeba przekazywać coś w zamian - innym. Bo i cóż ja o Krakowie mogę jej opowiedzieć?!
OdpowiedzUsuńByłaś na Retoryka, gdy kwitną bzy? To było moje pierwsze spotkanie, całkiem wyjątkowe miejsce, tak sobie pomyślałam wtedy - i ani trochę się nie myliłam.
I powiedz mi, proszę, kiedy ostatnio widziałaś kamienice Talowskiego, czy już po renowacji? Czy mam Cię jakoś specjalnie przygotowywać na szok poznawczy (nowy image naszego osła?)
Basiu, to ja bardzo dziękuję, że znajdujesz czas zaglądać tutaj i czytać. Bez tego mogłabym pisać sobie a muzom! (i wcale nie jest pewne, że Muzom to się podoba ;-)
OdpowiedzUsuńW moich podkrakowskich okolicach też szaro, ponuro i smutno...
Zostają na pocieszenie te jaskrawe i kolorowe zdjęcia!
Każda z Was opowiada o Krakowie w zupełnie inny sposób- dla mnie to bezcenne:)
OdpowiedzUsuńNa Retoryka byłam pewnie z rok temu. Widzisz, ja nie notuję. Niczego w ogóle (no może jedynie tytuły książek, które chcę przeczytać) więc data jest orientacyjna. To także jeden z wielu powodów dla których tak bardzo doceniam merytoryczność tekstów Twoich i Przewodniczki (którą muszą mocno piec uszy w związku z takim obgadywaniem za plecami;)
I czy słusznie myślę, że oprócz magnolii pod Wawelem, moją niespełnioną obsesją będą teraz bzy na Retoryka;)?
Ja byłam tam ostatnio 4 grudnia, pamiętam dobrze, bo najpierw szopki pod Krzysztoforami a potem spacer na Retoryka. I nie wiem, nie wiem... jak mam się przyzwyczaić do tych lśniących nowością, wymuskanych kamienic, do głowy białego (!) osła ;-)
OdpowiedzUsuńBzy na Retoryka, też koniecznie muszę je znów zobaczyć, bo to już dobrych parę lat.
A zobacz jeszcze ukryte ogrody przy ulicy Retoryka:
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=771668
to strona z forum, trzeba zjechać trochę na dół.
Jak ja bym chciała je kiedyś zobaczyć!
PS w ogóle to forum jest świetne, dopiero zaczynam je poznawać, ma dużo dobrych krakowskich wątków, potem poszukam i podeślę Ci jakieś linki.
Jak to białego??? Myślałam, że pisząc "albowiem takim jak teraz nie zobaczycie go już nigdy..." miałaś na myśli upływ czasu i że panta rhei...no ale tu widzę, że rzecz należy potraktować dosłownie i że w maju czeka mnie prawdziwe wyzwanie...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, za link. No jeśli tak wygląda ukryte oblicze Krakowa...:)))
Wiele osób jest zafascynowanych Gaudim, rozumiem, bo też go uwielbiam. My przecież mamy swojego Gaudiego. Równie wspaniałego ale bardzo mało znanego.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, jestem zauroczona architekturą Talowskiego. Pierwszy raz kamienice na Retoryka zobaczyłam przed renowacją. Miałam ze sobą o zgrozo, nienaładowany aparat fotograficzny. A kiedy stałam przed kamienicą Pod Osłem, odniosłam wrażenie, że głowa osła jest pełna smutku, rozpaczy. Bolałam wtedy, że takie ciekawe kamienice są tak bardzo zaniedbane. Teraz, po renowacji są bardzo piękne. Jedynie ta pod Nr 15 jest zaniedbana, zbiedniała, zapuszczona. Myślę, że i ona doczeka się szybkiej odnowy.
Och Adriano, nie myśl, że się przymilam ale Ciebie można czytać, czytać, czytać... Wspaniale piszesz. Proszę, wydaj "Przewodnik o Krakowie i okolicach". To pewniak, że odniesiesz sukces.
I kiedy czytam na Twoim blogu: "Będę pisać o Talowskim na mój dyletancki sposób, jedyny jaki potrafię", to popadam w totalne kompleksy.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Zapomniałam.
OdpowiedzUsuńKamienica Nr 3 powstała w 1891 roku:)*
Tak jest, zgadza się :-)
OdpowiedzUsuńŁucjo, pięknie dziękuję, przeceniasz mnie jak zwykle :-) I ogromnie się cieszę, że zwiększa się grono miłośników Talowskiego, jego oryginalny talent z pewnością na to zasługuje.
OdpowiedzUsuńNienaładowana bateria - koszmar, który zdarza się zawsze w najmniej odpowiednim momencie, skąd ja to znam ;)
Zgadzam się, że dom pod nr 15 z inskrypcją "Długo myśl, prędko czyń" wydaje się mocno zaniedbany i jak najbardziej rozumiem konieczność renowacji. Czasem tylko trudno jest mi się pogodzić z tym olśniewająco nowym widokiem. Chyba najtrudniej będzie mi się przyzwyczaić do nowego wyglądu kamienicy Pod Osłem, ta śnieżna biel, złocenia. Wierzę (mam nadzieję?) że były względy konserwatorskie i jest to odwzorowanie wyglądu z epoki, ale jednak czuję tu jakiś dysonans - przecież Talowski specjalnie nadawał swoim kamienicom specyficzny "postarzony" wygląd, moim zdaniem pozostawienie w jakimś stopniu wrażenia takiej "patyny czasu" byłoby korzystne.
Serdeczności i jeszcze raz dziękuję za - jak zawsze - wartościowy komentarz!
Tak, tak. Nasz Osioł odzyskał świeżość młodości :-)
OdpowiedzUsuńAle zobaczysz, jak ta biel będzie się pięknie prezentować w maju wraz z kwitnącym bzem ;-))
No cóż...nie mogę się wypowiadać, skoro nie widziałam, ale...nurtuje mnie jeszcze jedno pytanie. Mianowicie, czy biedny osioł, biedny biały osioł, wciąż ma przed oczami ten kabel od anteny?;)
OdpowiedzUsuńOto specjalna przedpremierowa odsłona, voilà - Retoryka Odczarowana! Oto biały osioł i jego nieodzowny kabel ;-)
OdpowiedzUsuńNo cóż...gdybym się nie bała sprawy sądowej, to napisałabym coś o zbieżności osoby decyzyjnej w sprawie kolorystyki z przedmiotem jej zabiegów...ale ponieważ nie mam w sobie tyle odwagi to napiszę tylko, że... kabel chyba też jakiś jaśniejszy, odświeżony;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie powyżej dyskutuję z Łucją, zwolenniczką renowacji i przedstawiam argumenty za pozostawieniem "patyny czasu", skoro Talowski sam, świadomie nadawał swoim budynkom wygląd postarzony tak, że od nowości wydawały się wiekowe. Ale to nie jest takie oczywiste i zdaję sobie sprawę, że kwestie estetyki to bardzo indywidualna sprawa.
OdpowiedzUsuńCzyli mówisz, że zachodzi tutaj "adequatio rei et intellectus". Przychylam się i nie mówimy nic złego, tylko dyskutujemy nad definicją prawdy wg św. Tomasza ;-)
Lepiej się z tego pośmiać, ale powiem Ci, że gdy zobaczyłam kamienicę pod Osłem w grudniu, właśnie taką, to nie było mi do śmiechu. I od tamtej pory już tam nie wróciłam... Może wrócę zrobić jakieś nocne zdjęcia i w ten sposób pogodzę się z nieuniknionym.
Dobrze, że jeszcze są ludzie, którzy znają Józefa... pardon, Tomasza.
Już na poważnie. Oczywiście rozumiem, że renowacja, że ochrona, że przyszłe pokolenia. Oczywiście, że nie znam się na metodach rewaloryzacji zabytków. Ale, na Boga, kamienica która ma ponad 100 lat, nie może wyglądać jak świeżo wybudowana! Wiem, wiem piszę jak dyletantka. No, ale mnie chyba rzeczywiście bliżej mi do świata Ani S:))) bo na ten świat, to wielkiej zgody we mnie nie ma.
OdpowiedzUsuńEh... Oczywiście, że tu sobie tak rozmawiamy po dyletancku i po amatorsku (obawiam się, że źródłosłów tego drugiego wyrazu jest obcy wielu specjalistom). Cokolwiek by nie powiedzieć - obawiam się, że jesteśmy w mniejszości.
OdpowiedzUsuńWkrótce ulice Krakowa uzyskają zuniformizowaną kostkę brukową, fasady kamienic będą tęczowe, wszystkie drzewa wycięte, place wybrukowane i zmienione na parkingi albo na jakąś nieokreśloną "przestrzeń". Podkrakowskie ruiny zamków na Jurze będzie się odbudowywać jak to urągowisko z klocków lego, nie wspomnę nazwy, żeby nie kusić.
Il faut cultiver son jardin, mówi Voltaire i tu się zgadzam z tym ironistą, uprawiam mój ogródek i nie powinno mnie już nic obchodzić. A jednak...
I coraz rzadziej bywam w Krakowie, a najbardziej lubię go wieczorami, wtedy te koszmary są mniej widoczne.
Mieszkam w mieście tęczy, palmy, masowo wycinanych drzew. I wieczór niczego tu nie zmienia. Kraków nie może tak wyglądać! Amen. Dobranoc.
OdpowiedzUsuńDlatego często wybieram: listy Wyspiańskiego, fotografie Kriegera, autochromy Rzący (te ostatnie są wspaniałe!) i mam Kraków taki, jakim go sobie wyobrażam.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy
Przykro mi i wstyd, że będąc tyle razy w Krakowie nie trafiłam na ulicę Retoryka żeby zobaczyć kamienice Talowskiego. Następnym razem to na pewno narobię, bo bardzo mnie do tego Twoja emocjonalna treść postu zdopingowała. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWarto, zdecydowanie! Wybierz się jeszcze koniecznie zobaczyć Dom Pod Pająkiem przy Karmelickiej, nie mam niestety jeszcze jego zdjęć, ale łatwo znajdziesz w necie. Jest wspaniały! Poza tym cały ten kwartał - Retoryka, Smoleńsk, Felicjanek, Piłsudskiego pełen jest ciekawych kamienic, detali architektonicznych.
OdpowiedzUsuńNajlepiej w słoneczny dzień - wtedy spacer będzie na pewno przyjemny.
A moją prywatną przyrodniczą obsesją są forsycje na Sarnim Uroczysku :) codziennie sprawdzam na swoim osiedlu, czy czasem nie zakwitły, bo wtedy już koniecznie muszę się tam wybrać :)
OdpowiedzUsuńBiały Osioł jest straszny najokropniejszą strasznością, toż on wygląda jak plastikowy różowy zając ooooooooooooooooooooooo będę chyba miała w nocy koszmary :(
Pod Pająkiem to moja kamienica! Trochę na wyrost powiedziane, ale był taki czas kiedy wpatrywałam się w nią codziennie.. W s p a n i a ł a !
OdpowiedzUsuńPo Twoim wpisie na pewno najbliższy spacer przez Retoryka będzie inny niż zawsze. Eh, co Ty robisz!:)
Dziękuję :)
Och, to koniecznie muszę zobaczyć, dla mnie forsycje to taki sztandar wiosny, mam w ogrodzie forsycjowe żywopłoty, czasem nawet sarny, ale Sarnie Uroczysko - jak to brzmi! Wydaje mi się, że przechodziłam kiedyś tamtędy, gubiąc i odnajdując drogę w stronę kopca Piłsudskiego.
OdpowiedzUsuńOdkąd go zobaczyłam (w grudniu), nie wróciłam już na Retoryka. Czekam aż mi smutek przejdzie...
Tak, czytałam u Przewodniczki - i zazdrość mnie podstępnie zżerała ;-) Wpatrywać się w nią codziennie! Tylko moje obowiązki mogłyby na tym ucierpieć, jak się znam... Muszę się wybrać w sprzyjających warunkach i odwiedzić znów Pająka. W takim popołudniowym słońcu; kiedyś widziałam co takie słońce robi z cegłą tej budowli! Czysta alchemia.
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :-)
ZAjrzałam jeszcze do linka Skyscrapercity (uwielbiam to miejsce). Powiem tak, chcę to zobaczyć na własne oczy! Masz jakiś pomysł?:)
OdpowiedzUsuńNawet kilka, ale potrzebne są: asertywność, aparycja, akredytacja i takie tam.
OdpowiedzUsuńWięc tak... wymyślę może coś innego :-)
Ale Ty: bierzesz kilka aparatów, wizytówkę z logo witryny, może mikrofon i inscenizujesz reportaż. Może być?
A wiesz, że kiedyś tak weszłam na wykład Ryszarda Kapuścińskiego? Dawne czasy, miałam tylko dwie rzeczy: stary dyktafon i tupet ;p
OdpowiedzUsuńTyle razy byłam w Krakowie, a nie miałam pojęcia o cudach, jakie można zobaczyć na ulicy Retoryka, na Smoleńsk też. Nie mogę przeboleć, że byłam tak blisko, mieszkałam na ulicy Smoleńsk przez kilka dni i nie dojrzałam smoka :( Jakie ja przewodniki czytałam. Zaraz z ciekawości zajrzę do moich książek, czy jest tam coś napisane na temat Retoryka, Smoleńsk, czy Talowskiego. Bo i to nazwisko usłyszałam po raz pierwszy od Ciebie, kiedy pisałaś o Smoku z ulicy Smoleńsk. Czyli przekazujesz pałeczkę w sztafecie dalej :) dzięki
OdpowiedzUsuńO Talowskim dowiedziałam się od Ciebie kiedy pisałaś o nim na poprzednim blogu i podzielam Twój zachwyt dla jego twórczości, pełnej pięknych i niebanalnych detali. Próbuję też sobie wyobrazić jego motywacje i fascynacje, które kazały mu tworzyć tak niezwykłe dzieła. Co do prac renowacyjnych również niezbyt mi się podobają takie przesadnie odświeżone kamienice, tym bardziej, jeśli nie taki był pierwotny zamysł artysty. Przyszło mi jednak do głowy, że złe krakowskie powietrze szybko rozprawi się z tą świeżością i biały osioł niebawem przestanie być biały (ze zdjęcia u Lucji wynikało, że miał barwe naturalną). Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńAdo, szłam tamtędy wczoraj do Jagiellonki i potem z powrotem na Rajską i przez tę chwilę pomyślałam nie o Talowskim, a o Tobie. Twoich eskapadach po zaułkach Krakowa. Powiem Ci, ze piękne są także wnętrza kamienic Talowskiego. Moja serdeczna przyjaciółka mieszkała w jednym z nich. Przestronne, ale też pełne zakamarków, małych drzwi na półpiętrach, mozaik. Uwielbiałam do Niej przychodzić albo od niej wracać i wypływać zza bramy na "chemiczny świat". Wszystko misterne i wygodne.
OdpowiedzUsuńZnów Łucja była pierwsza... (klątwa jakaś czy coś?)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak lata temu "odkryłem" ulicę Retoryka i stałem tam osłupiały nie bardzo wiedząc gdzie jestem i co tutaj robię. To było jedno z takich zdarzeń które skłoniło mnie do rezygnacji (częsciowej) z impetycznego na korzyść kontemplacyjnego stylu życia.
Światło wczesnego poranka bardzo odrealnia architekturę, zmierzchu też, ale poranka bardziej.
Nie a propos: z żalem odnotowuję brak informacji o połówce komentarza - a było to takie ładne, figlarne i nieomylnie Adriannowe!
OdpowiedzUsuń:-) Ja też polubiłam połówki i teraz mi bez nich nieswojo... A to był zresztą jedyny sposób na uniknięcie problemów z obocznościami odmiany słowa "komentarz". Właściwie, jak się teraz zastanawiam, to nie mam pojęcia, dlaczego mówi się dwa, trzy, cztery - komentarze (czyli nom.pl.) natomiast już od pięciu jest forma gen./ dopełniacza. I potem powrót przy liczebnikach złożonych. Bogowie, ależ ten język polski jest skomplikowany... może jakiś polonista mi tu przy okazji coś wyjaśni :-) No i masz, teraz się będę zastanawiać...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie "połówki" muszą wrócić!
Małgosiu, bardzo dziękuję! Dzięki takim komentarzom naprawdę zawsze odzyskuję chęć do pisania (zawsze się boję, że to jest takie pisanie sobie a muzom, że nikomu i niczemu nie służy, a potem z zaskoczeniem i radością zmieniam zdanie). A tu proszę, sztafeta :-) Bardzo mi się to porównanie podoba - ja zawdzięczam wiele innym, którzy mnie Krakowa uczyli i jestem szczęśliwa, gdy coś z tej wiedzy, uzupełnionej o moje spojrzenie, mogę przekazać dalej. Smok czeka i cała reszta bestiariusza również - mam nadzieję, że na wiosnę znajdziesz trochę czasu, by do Krakowa na chwilę zajrzeć. Bo Kraków wiosenny nie ma sobie równych!
OdpowiedzUsuńNo, chyba że letni, jesienny, albo zimowy, ale ciiiii! mamy wiosnę i ona jest najpiękniejsza!
Elżbieto, bardzo mnie cieszą Twoje metodyczne poszukiwania! Przyznam, że jeszcze nie widziałam filmu (i nie wiem, czy mogę się przyznać - obawiam się, że to trochę z zazdrości, że ktoś już jeździł szlakiem "mojego" Talowskiego... to niskie uczucie, które muszę przezwyciężyć ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo wielka szkoda, że nie dane mu było zrealizować jeszcze tylu innych pomysłów, które - jestem absolutnie pewna - obmyślał do końca. Zresztą, gdy czytam biografie tych znanych i mniej znanych ludzi XIX wieku uderzająca jest jednak ta długość (to znaczy krótkość) życia. Już nie wspomnę o Wyspiańskim, wiadomo. Ale na przykład Tomasz Pryliński, twórca odnowy Sukiennic i dokumentacji wawelskiej - nawet nie dożył 40 lat. I wielu, wielu innych tak około czterdziestego roku życia odchodziło, mając już za sobą poważny dorobek naukowy, lub inne osiągnięcia. Jednak czas jest względny, naprawdę - teraz ludzie 30-letni z okładem uważają się za młodych i panuje jakiś powszechny kult młodości, młodzieńczości, niedojrzałości.
Jakie to miłe, że ktoś mnie z Retoryką kojarzy i myśli o mnie - przemierzającej ulice Krakowa - przemierzając ulice. Trasa na Rajską "od zawsze" była moja, najczęściej z końca Krupniczej (gdzie już nie ma 9-piętrowego najbrzydszego budynku uczelni, a przecież ciągle pamiętam tak rozległe widoki z okien, wciąż są dla mnie realne i konkretne).
OdpowiedzUsuńCudny opis wnętrz kamienic Talowskiego! Tak właśnie je sobie wyobrażam. I zawsze gdy myślę o nich, widzę je całe w zieleni, w pnączach.
Zresztą wszystkie stare krakowskie kamienice wydają mi się takim tajemniczym światem, obserwowałam kiedyś blog poświęcony ceramicznym zdobieniom ścian, mozaikom, płytkom w sieniach i na klatkach schodowych kamienic. Inny znów wątek - witraże. Jakże warto to wszystko dokumentować, bo tych rzeczy ubywa w zastraszającym tempie.
Łucja jest niezrównana w odpowiedziach na moje zagadki, muszę się naprawdę postarać o trudniejsze ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Kraków o świcie, o poranku - właśnie za światło, przestrzeń, brak tłumów; światło wtedy jest niezwykłe. I jeszcze to przedwieczorne w słoneczne dni, to które nazywam "złotym popołudniem". Tylko wtedy trzeba szukać miejsc bardziej odludnych, albo ćwiczyć się w praktykowaniu samotności w tłumie ;-) Inna sprawa, że to dobry moment na fotografowanie tych wyżej położonych elementów, detali architektonicznych, okien, szczytów kamienic - to jedyny pomysł na bezludne kadry, a światło bardzo sprzyja.
Gdybyś chciał/ i miał okazję znów zobaczyć kamienice przy Retoryka, to najlepiej jednak wcześnie rano, w słoneczny dzień około 7. Wtedy słońce oświetla zachodnią pierzeję ulicy, gdzie cała piątka kamienic T.T. sobie stoi. Podobnie gmach Sokoła. Natomiast Dom Pod Pająkiem przy Karmelickiej najlepiej jest oglądać popołudniami albo tuż przed wieczorem.
Twoje "odkrycie Retoryki" bardzo frapujące, dzięki, że się nim podzieliłeś...
Aż miło się patrzy na takie zdjęcia...Gdy za oknem szaro i ponuro...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAdo, jesteś jako flaneur stale obecna w moich myślach. Tak Cię widzę "oczyma duszy mojej".
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że dotrę na retoryka tym razem, ale z nadzieja jest, wiadomo - pogoda płata figle, siedzę w domu, zamiast biegac po mieście;(
OdpowiedzUsuńZerknij tutaj:
http://wawel.krakow.pl/pl/op/165/Konkurs-fotograficzny-Odnalezc-Wawel
A ja nienawidzę wiatru. System nerwowy w rozsypce. Co prawda nie powinnam narzekać, w Warszawie jeszcze wiatr nie zrywa dachów. Też wyłączam komputer, włączam lampeczkę i lektura na uspokojenie. Wracam do starej, ukochanej, zaczytanej Tajemnicy Abigel. Na wichurę jak znalazł:) pozdrawiam Cię Ado najserdeczniej:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję i donoszę uprzejmie, że jak na razie obyło się bez jakichś problemów. Taki wiatr jest naprawdę straszny na takim trochę odludziu i ma się wrażenie całkowitej zależności od losu/ przyrody (można sobie zdawać sprawę, że ta zależność jest nieustanna, niemniej uświadomienie sobie tego w taki sposób jest zawsze dotkliwe. O systemie nerwowym nie wspomnę ;-) Nie spałam do czwartej rano, ale za to nadrobiłam zaległości czytelnicze. To znaczy udało mi się (nareszcie! po miesiącu odkładania książki! dokończyć "Młodości mej stolicę"... co w jakiś sposób na pewno mówi samo za siebie. Wzorzec sevrski nudy, jak już pisałam. Znasz?
OdpowiedzUsuńAle z rzeczy wartościowych i pięknych - skończyłam "Cmentarz Rakowicki w Krakowie" (oczywiście Karoliny Grodziskiej-Ożóg, takie piękne wydanie z 1989 r. przez WL, kwadratowy format, płócienna oprawa, obwoluta, zdjęcia (w tym S.) Wynotowałam sobie 33 punkty do (ponownego lub pierwszego) odwiedzenia.
Ciekawe ile jeszcze takich nocy, ten wiatr się ponoć prędko nie uspokoi.
To może dla odmiany odpowiem jakoś z sensem w przeciwieństwie do wczoraj ;-)
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że trafiła się taka pogoda, nie ma mowy o fotograficznych spacerach. Ale! Pozostają widoki z okien i jakieś ciekawe wnętrza (szczególnie gdy ma się aparat, który na to pozwala, mój bez słońca działa podobnie jak ja ;-)))
Dziękuję za informację; wyobrażam sobie ile będą mieli zgłoszeń! Musiałaby się we mnie dokonać poważna zmiana osobowościowa, żebym mogła kiedykolwiek wziąć udział w takim konkursie :-)
Dziękuję, to miło słyszeć! Wyjątkowo paskudny czas, muszę jeszcze poszukać jakichś zdjęć z prawdziwej wiosny!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się taki obraz podoba. Odkąd przeczytałam "Le peintre de la vie moderne" lubię się tak widzieć / czasem/ w lepszych chwilach.
OdpowiedzUsuńBaudelaire... tak. Ale też Walter Benjamin. Dal mnie chyba bardziej ten drugi. Twój blog jest zapisem wędrówki, podejmowanej fizykalnie, w przestrzeni ale też w świadomości, niematerialnie.
OdpowiedzUsuńDo Kudlińskiego miałam dwa podejścia, trzeciego raczej nie będzie.
OdpowiedzUsuńA co do Grodziskiej. Mam wydanie z 1983 roku, ale na Allegro widziałam dwa różna wydania. Przypuszczam, że Ty masz właśnie to drugie. Ale czym się one różnią? Ja w moim nie znalazłam zdjęcia S...ale szczerze przyznam, że książki jeszcze nie czytałam...
W takim razie przesyłam link do filmiku, który jest wart obejrzenia, rzeczowy i wcale nie amatorski https://www.youtube.com/watch?t=1125&v=puCYZOwicxs. razem z Twoim pięknym i poetyckim postem tworzy ciekawą całość.
OdpowiedzUsuńJuż wiem! Wiem!!! W "Zielu na kraterze" jest scena, w której Wańkowicz czyta córkom "Quo vadis" i dla większej uciechy wstawia w rozmaite miejsca białą mulicę, czekając, kiedy się dziewczynki zorientują.
OdpowiedzUsuń"Nie masz grzechu w miłości waszej - rzekł Piotr. A wtem ryknęła biała mulica."
Przypuszczam, że renowatorowi też czytano na dobranoc o białej mulicy i dtatego postanowił upamiętnić ją w ten sposób ;-)
Dziękuję. Napiszę więcej, gdy zobaczę film.
OdpowiedzUsuńW niedzielę udało mi się powiększyć moją skromną listę odwiedzonych a związanych z Talowskim miejsc o jeszcze jedno. Ciekawe, czy będzie o nim wzmianka w filmie...
Dziękuję! masz rację, 7 i 8 zachowują się dobrze :-) I jeszcze 24 jest niepewnym krokiem w stronę takiej fotografii, jaką chciałabym widzieć u siebie częściej.
OdpowiedzUsuńMiła połowo Głosów Herberta, jak ja żałuję, że tak mi brak teraz czasu na czytanie - Twoje ścieżki, szlaki i włóczęgi przywołują tyle wspomnień (Park w Oliwie! i gdy mieszkałam w Gdańsku, to Przymorze było "moją" stacją) i tyle wyobrażanych tylko miejsc. Do "przeczytania" po świętach!
Miła Allegro, Twoje imię niech dziś brzmi Alegría! Albowiem niesiesz radość zmęczonym i strapionym, którzy, niech mi świadkiem będzie biała mulica, wielce tego potrzebują :-))
OdpowiedzUsuńA wiesz, że dokładnie tego dnia, gdy rozmawiałyśmy z Moniką o tym biednym ośle, czytałam wieczorem listy Wyspiańskiego do Rydla i relację z francuskich podróży. Otóż w Chartres wybrał się był oglądać procesję Bożego Ciała, a oto co go do tego skłoniło:
"8ego od rana biły dzwony w katedrze a na placu przed moją gospodą wyły osły nadzwyczaj przeraźliwie - a dwa te głosy mięszały się ze sobą tak niezgodnie, że musiałem uciec z domu - nie chcąc doznawać tak zmąconych wrażeń - "
A zatem, jeśli niektórzy uważają, że pająk z Domu Pod Pająkiem nie jest jakimś tam symbolem czasu, przemijania etc., tylko - wystaw to sobie - tegoż historycznego prawie pająka, co to siecią misterną zasnuwszy wejście do jaskini Łokietka, onego władcę od czeskich żołdaków uchronił (tak...), to niniejszym będę odczytywać Paralelę Osła (Białej Mulicy) jako ilustrację Wyspiańskiego francuskich wojaży, pamiętając, że bez niego nie powstałoby Widzenie katedry/ procesyi w Chartres par Wyspiański.
Czyli nie mylił mnie gust jednak (co do "Młodości...") a już się obawiałam. Skończyłam pobieżnie czytając i omijając tu i tam. Nie każdy, kto wybiera karierę w bankowości a jednocześnie pisze, darem poetyckim przypomina Kawafisa, trzeba się z tym pogodzić!
OdpowiedzUsuńA "Cmentarz" - bardzo solidne wydanie w twardej oprawie, książka, jaką przyjemnie jest mieć w ręce, szyta, z wklejką (z planem cmentarza na końcu), zawiera ponad 70 fotografii. Może uda mi się w przyszłym tygodniu dokładniej ją opisać (choć nie wierzyłabym w to bardzo - zawsze gdy zamierzam pisać o książce, chcę to zrobić tak dokładnie, i wyczerpująco, i błyskotliwie, i najlepiej jak to możliwe, że zniechęcam się i nie piszę nic... Byłabym świetnym "blogerem książkowym" ;-)))
W zamian zrobiłam w wolnej chwili parę zdjęć, może na nich znajdziesz to, czym różni się to wydanie od Twojego:
Od dawna obiecuję sobie przeczytać W.B. Od czego zacząć, co może być dla mnie Twoim zdaniem najlepsze? Myślałam o "Pasażach".
OdpowiedzUsuńNo tak, wszystko jasne, przynajmniej na pierwszy rzut oka. To moje wydanie jest bardziej rysem historycznym, ma mniej zdjęć. No cóż...kolejny tytuł do nabycia.
OdpowiedzUsuńAle że Wyspiański koło Sfinksa?;)
Adrianno, zdecydowanie "Pasaże paryskie". To książka nieskończona, właściwie wybór spostrzeżeń, cytatów i zagadnień, którymi Walter Benjamin w kontekście Paryża się interesował. Nieziemska. Dobrze, ze ją przywołałaś. Muszę sięgnąć do notatek i może coś na bloga z tego urodzę.
OdpowiedzUsuńTak, tutaj też podstawą jest rys historyczny, typologia nagrobków, trochę kwestii artystycznych, lista znanych i zasłużonych osób pochowanych na cmentarzu Rakowickim. I właśnie - piękne zdjęcia. Już nie mogę się doczekać, kiedy wybiorę się do Krakowa, całkiem spokojnie i niespiesznie pospacerować, odwiedzić tych, których odwiedzam zwykle, odnaleźć innych: Emeryka Hutten-Czapskiego, Adama Chmiela (czy wiesz, jaka tu jest ciekawa płaskorzeźba?)
OdpowiedzUsuńJeśli Chmiel, to i Wyspiański, chociaż koło Sfinksa znalazł się z innego powodu :-)