Skała 502 albo krajowidoki Małopolski

Dobrze, zostawmy kwestie przypadku, zbiegu okoliczności i tego, co za nimi stoi (lub nie); dziś będzie przestrzeń, powietrze, błękitne niebo, białe skałki i widoki. Krajowidoki! Czy to piękne słowo nie zasługuje na przywołanie? Zdarzyła się seria trzech albo czterech słonecznych dni po długiej, szarej zimie, zdarzyła się kolejna z serii moich mikropodróży - były dwa dni w Ojcowie, była Dolina Bolechowicka a pomiędzy nimi - jak myślnik albo wykrzyknik - pojawiła się Skała 502. To było dokładnie przed tygodniem, ósmego marca; oglądam te zdjęcia teraz, z perspektywy kilku szarych i zimnych dni z niedowierzaniem - tyle błękitu, słońca! 

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa

Uczciwie też trzeba powiedzieć, że poza słońcem i błękitem niewiele więcej znajdzie się na tych zdjęciach i w całej tej historii. To była taka improwizacja i doskonale to widać - nie zrobiłam nawet zdjęcia skały z oddalenia, a przecież tak pięknie się prezentuje. Mogłam zrobić wspaniałe zdjęcia - na południe rozpościera się piękny widok, często rysują się nawet Tatry; ale do tego potrzebny jest lepszy aparat i inna pora niż wczesne popołudnie; zresztą w sieci dobrych zdjęć jest mnóstwo, tu mogę polecić przede wszystkim wpis na blogu Moje klimaty (trochę inna skała, ale za to jak widać Tatry!). Kiedyś, obiecuję sobie, wrócę tam jeszcze w słoneczny dzień, wcześnie rano i może wtedy uda mi się zobaczyć i sfotografować Tatry. Tymczasem zostaje jak zwykle wspomnienie, wrażenie, zapis paru chwil stanu dziwnego prawie-szczęścia. (Spokój, spokój, prawie szczęście. To zdanie z Iwaszkiewicza często mi towarzyszy).

Skała 502, oprócz tego, że jest to świetny punkt widokowy, intryguje również nazwą. Tak naprawdę nosi enigmatyczną nazwę Skałka albo Grodzisko (tak pewnie, żeby wprowadzić więcej zamieszania w toponomastykę okolic Krakowa, gdzie Skał, Skałek i Grodzisk jest trochę), dlatego najbardziej lubię jej nazwę potoczną - właśnie Skała 502. Wspaniała nazwa, która odsyła idealnie do samej rzeczy, marzenie tych, którzy poszukują języka ścisłego, którego pojęcia idealnie, bez niejasności nazywają przedmioty i zjawiska. Cóż z tego, kiedy Skała 502 kłamie w swojej nazwie! Piękne nazwanie, które tak idealnie ją opisuje, tyczy się stanu rzeczy z nieaktualnych już badań i pomiarów, kiedy tak właśnie wymierzono jej wysokość n.p.m. "Według ostatnio wydawanych map topograficznych (cytuję za J. Partyka, 2006) jest to najwyższe wzniesienie Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej i ma nie 502 lecz 513 m n.p.m." Gdzie indziej czytałam znów, że jest to - owszem - najwyższe wzniesienie, lecz jedynie Wyżyny Olkuskiej, gdyż albowiem Wyżyna Krakowsko-Częstochowska kulminuje swe niebotyczne wzniesienia całkiem gdzie indziej. Nie chce mi się sprawdzać gdzie, przepraszam. Zresztą i tak może się za chwilę okazać - jako że pewnie wciąż trwa orogeneza - że to znów nieaktualne. To mnie trochę zniechęca do szlachetnej nauki geografii, przyznaję (już przeczuwam, kto teraz się na mnie oburzył ;-) Macieju, nie złość się! Umysły ścisłe proszę niniejszym o wyrozumiałość.

A zatem Skałę 502 widziałam ostatnio, w ubiegłą niedzielę, gdy liczyła sobie 513 m n.p.m.; wydawała się dość stabilna. A już mówiąc poważnie - to cała okolica jest przepiękna! Falujące pola, trawiaste nieużytki, rozległe przestrzenie, tu i ówdzie zbiegające ku dolinom potoków, nad którymi zieloną nieregularną plamą rozłożyły się lasy. Puste przestrzenie usiane są tam i sam skałami o fantastycznych kształtach, które przypominają, gdy patrzeć na nie z góry - wielkie, prehistoryczne zwierzęta, które wyszły na chwilę z wody czy cienistego lasu i wygrzewają się w słońcu. Och, no dobrze - "szlak biegnie przez rozległą wierzchowinę jurajską (...) usianą w tym miejscu licznymi skałkami. Są to grupy tzw. ostańców jerzmanowickich, odosobnionych form skałkowych o wysokości względnej ok. 50 m." - podaje nieoceniony przewodnik J. Partyki. Szlak, o którym tu mowa, to niebieski Szlak Warowni Jurajskich, którego fragment biegnie przez Ojcowski Park Narodowy właśnie w okolice Jerzmanowic i obok naszej Skały 502 w stronę Doliny Będkowskiej i dalej... Dalej nie pójdziemy, bo Skała 502 wydaje się doskonałym miejscem, żeby zatrzymać się dłużej i powygrzewać się w taki słoneczny dzień jak wtedy.

Jest też miejscem chętnie odwiedzanym - miałam to szczęście, że przez prawie godzinę byliśmy tam całkiem sami, ale po tym czasie zjawiła grupa kilku osób. Sądząc po ilości śmieci na skale, jest to chętnie wybierane miejsce pikników... naprawdę przeraża mnie to wszystko, jak można? Jakie niedostatki wyobraźni mieć trzeba, o empatii już nie wspominam, wystarczyłaby szczątkowa inteligencja - żeby nie wyrzucać śmieci w takich miejscach, w przyrodzie - już przecież niedługo nie zostanie ani skrawka czystej przestrzeni. Tracę wiarę w gatunek ludzki jako całość, tylko jednostki ratują to jeszcze. Przygnębia mnie odwiedzanie takich pięknych miejsc - zaśmieconych, brudnych. Ale cóż, takie będą rzeczypospolite itd., itd.

Poniższe dwa zdjęcia przedstawiają jedną z sąsiednich skałek, tuż obok naszej autotelicznej. Jako się rzekło doznałam niewytłumaczalnego zaćmienia i nie sfotografowałam tym razem skały 502 z oddalenia, choć tak efektownie wygląda. Zostają sąsiadki:



A tu już moja piękna, autoteliczna skała, widziana bodaj od południa. Zwraca uwagę charakterystyczny element, wieżyczka triangulacyjna - jak podaje J. Partyka - jest to "nieestetyczny betonowy słup z czasów ostatniej wojny". Ileż dyskusji w internecie o tym słupie! A czy on jest polski, czy niemiecki, czy triangulacyjny, czy jest to "polski znak topograficzny" jak podaje Wikipedia a może znów była tu stacja nasłuchowo-zagłuszająca Wermachtu, jak gdzieś czytałam? Nie podejmuję się nawet rozstrzygać tej kwestii a zainteresowanych skłaniam do poszukiwań.

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa

Słup, czymkolwiek by nie był, zbliża się coraz bardziej i jedyne z czym łatwo jest mi się zgodzić: niewątpliwie jest nieestetyczny. Ale za to nie sposób pomylić skałki 502 z jakąkolwiek inną - a tych przecież nie brakuje w okolicy. Jako punkt orientacyjny sprawdza się więc doskonale i raz uchronił mnie przed ewidentnym zabłądzeniem podczas którejś z pieszych wycieczek w okolicach Doliny Będkowskiej (tzn. przed sporym nadłożeniem drogi). Tak więc słup w całej okazałości a zanim zobaczyłam go z bliska - to cała ta awangarda, przedwiosenne forpoczty, kwitnąca leszczyna, pączki na kolczastych krzewach. Na skale rośnie sobie roślinność ciepłolubna (i wcale się jej nie dziwię, najchętniej też bym tam została), "roślinność ciepłolubna złożona z muraw naskalnych i zarośli" (J.P. 2006)

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa

A oto już tenże nieestetyczny betonowy słup w całej okazałości, z bliska oraz ze sztafażem ludzkim - li i jedynie dla pokazania rzędu wielkości, ma się rozumieć.

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa

Poniżej element ludzki prezentuje odzież trekkingową, w szczególności zaś kurtkę firmy B. (o konotacjach filozoficznych) o kolorze, który do tej pory wzbudzał we mnie żywą niechęć, dopóki nie odkryłam jego prawdziwego zastosowania - otóż kurtkę tę nosi się w słoneczne dni na wapiennych skałach, siedząc sobie nonszalancko na tle błękitnego nieba. Producent o tym nie pisał, szkoda, ale dobrze, że po tak długim czasie wreszcie to odkryłam.



Kiedy patrzysz w otchłań...


... otchłań patrzy w ciebie ;-)))


A teraz już, proszę Państwa, widoki i krajowidoki. Co tu dużo mówić - nie wiem, czy zdjęcia to oddają, ale było przepięknie!

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały


Tutaj poniżej mają moi PT Czytelnicy zestaw siedmiu zdjęć w większym formacie, które najlepiej będzie sobie oglądać w formie pokazu slajdów (klik w zdjęcie)

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały

Skała 502 k. Jerzmanowic, okolice Ojcowa, widok ze skały

I wreszcie na koniec pożegnanie z zimą - jest to mam nadzieję ostatnie pole śniegu, jakie widziałam tej wiosny:


Na autoteliczną, fałszywą i piękną Skałę 502 weszła, powygrzewała się w słońcu i powędrowała dalej, pisząca dla was (i egoistycznie dla siebie) tę relację, nie lubiąca błękitnego koloru (z ważnymi wyjątkami), wyglądająca fatalnie na zdjęciach, jakkolwiek wyglądająca na szczęśliwą, bo tak było w istocie -
Wasza A.


PS 1
Firma outdoorowa na literę B., ani żadną inną literę alfabetu nie sponsorowała tego tekstu ;-)
PS 2
Ten wpis miał się pojawić wieczorem, ale niedługo wybieram się jednak do Krakowa i kto wie, kiedy wrócę, więc zostawiam coś do poczytania i pooglądania pod moją nieobecność. Miłej niedzieli!

Komentarze

  1. Wyglądasz uroczo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego nie mogę umieścić komentarza podpisując nie jako gość Ewa, tylko użyć mojego profilu Google. Tych komentarzy z nie amoniowym profilem nie da się opublikować na Twoim blogu..

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy o ten wpis pytałaś:
    http://ikroopka.blogspot.com/2014/02/ostance-czyli-popoudnie-w-otulinie.html
    A teraz oddaję się lekturze Twojego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Maja Wąchała15 marca 2015 14:14

    Ado, do twarzy Ci w ciepłej ironii. Ciekawy wpis. Mnie najbardziej podoba się zdjęcie otchłani i Skały 502 vel 513 z oddalenia. Skała 502 najpierw skojarzyła mi się luźno z numerem levisów ;).
    Mam Koleżankę w pracy, która podobnież jak Ty nie trawi niebieskiego, odwrotnie do mnie. Uśmiałyśmy się pod koniec roku z tego serdecznie. Był to czas rozdawania kalendarzy na nowy rok - taki nasz muzealny standart. W tym roku były dwa kolory - kobaltowy i tabaczkowy. Gdy zobaczyłam tabaczkowy u Marzeny, stwierdziłam, że rewelacyjnie do niej pasuje, mimo że nie mogłabym spojrzeć na ten kolor w swoim otoczeniu. A ona, że kobaltowy do mnie. Nie cierpi tego koloru, ale uznała, że jest mój.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wracam;
    wychodzi na to, że obie byłysmy w tych okolicach wczesną wiosna/póżna zima, ale ja nieco wczesniej - i w czasie, i w przestrzeni, bo w lutym 14 i w Czajowicach.
    Tobie pogoda sie bardziej udała, więc i zdjęcia są niemal wiosenne, mimo tej połaci sniegu:)
    Do twarzy Ci z ostańcami:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty 8 marca podziwiłaś skałę 502 i widoki wokół, a ja byłam w Niegowonicach i w Łutowcu i tam napawałam się krajobrazami. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kris Beskidzki15 marca 2015 19:02

    Piękna i pouczająca wycieczka opatrzona ciekawymi fotkami. A tak nawiasem mówiąc, najwyższe wzniesienie na Jurze to ponoć Góra Janowskiego w Podzamczu obok zamku Ogrodzienieckiego ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie wyglądasz w kurtce w kolorze niebieskim. Zastanawiam się dlaczego wzbudzał u Cibie żywą niechęć?
    Zazdroszczę tych wszystkich marcowych wypadów. Marzec mam imprezowy; urodziny, imieniny.
    Marzy mi się wypad w skałki.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. guciamal (małgosia)15 marca 2015 20:24

    Spokój, spokój, prawie szczęście- zawsze doceniałam ten stan, a dziś doceniam podwójnie, poczwórnie, a może i jeszcze więcej. Z wiekiem maleje zapotrzebowanie na wszystko inne, a wzrasta na spokój :) Nie lubisz niebieskiego- to jest coś co nas różni :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Magdalena Jastrzębska15 marca 2015 21:15

    Jaki tam spokój... jaka cisza... i nasza Przewodniczka, która twierdzi, że nie lubi błękitnego... a tak ładnie wygląda na tle błękitów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dziękuję! To właśnie ten link, ale jaka pamięć jest jednak zawodna - byłam przekonana, że byłaś na skałce 502 i tej nazwy szukałam w wyszukiwarce, potem Jerzmanowice i nic. Zapamiętałam tylko, że wspaniały był widok na Tatry :-) Ale to dobrze, dzięki temu wiem, gdzie się wybrać następnym razem - i jednak właśnie rano albo późnym popołudniem, żebym mogła fotografować kierunek południowy - wtedy nie mogłam, bo całkiem pod światło. Ja 14 czy 15 lutego byłam w sumie niedaleko, bo w Grodzisku, ale tym koło Skały (ach, te nazwy - każdego przyjezdnego mogą wprowadzić w błąd, bo przecież ta Skałka, też podobno nazywa się Grodzisko ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, na razie nie wiem, jak Ci odpowiedzieć. Ale poszukam jakiegoś rozwiązania i odezwę się tutaj w najbliższym czasie. Na pewno można z łatwością utworzyć profil na Disqus i podpiąć pod niego adres swojego bloga, to trwa dwie minuty i potem już komentuje się bardzo łatwo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zdecydowanie widzę Cię w kobaltowym kolorze i wszelkich pochodnych błękitu! Natomiast ja podchodziłam do niego bardzo nieufnie i nosiłam raczej z konieczności.
    Skojarzenia jeansowe rewelacyjne, jak mogłam o tym nie pomyśleć?! I też mamy błękit. A obok biegnie niebieski szlak... no, to już nie może być przypadek ;-))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej, nawet nie wiem, gdzie to jest, muszę sprawdzić na mapie - zawsze dzięki Twoim wycieczkom i relacjom dowiaduję się czegoś nowego! W każdym razie pogodę mam nadzieję też miałaś piękną!

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję, wiedziałam, że ktoś tu mi wreszcie coś podpowie :-)) Aż sobie sprawdzę ile ta Góra Janowskiego wynosi według ostatnich doniesień, bo naprawdę im więcej czytam, tym bardziej to wszystko jest skomplikowane.
    Pozdrowienia!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Łucjo, dziękuję! Jakoś tak błękit wydawał mi się zawsze stworzony dla eterycznych blondynek, nie dla ich przeciwieństw ;-)
    W takim razie przesyłam moc życzeń! I przypomniałaś mi, że i ja przecież mam marcowe imieniny, tzn. miałam, bo to 5. i tak to sobie w plenerze świętowałam razem z dniem kobiet :-) Spełnienia marzeń życzę!

    OdpowiedzUsuń
  17. Małgosiu... Czuję, że mnie rozumiesz - dla mnie każda z takich chwil, o których sobie tutaj rzekomo beztrosko piszę - jest po prostu na wagę złota, więcej, stokroć więcej, cóż mi po złocie. I dlatego tak mnie to Jarosławowe "prawie szczęście" ujęło i trafia prosto w serce.
    No właśnie nie wiem, jak z tym niebieskim - granat lubię już bardzo i chętnie noszę, tylko ten błękit jaskrawy na tej właśnie kurtce, w której przechodziłam wszystkie moje jesienne wycieczki odcinając się niekorzystnie od tła wszelkiego - tylko ten jadowity błękit jakoś mnie raził i nie przystawał. Ale bo cóż! Brakowało mi tła lazurowego nieba!

    OdpowiedzUsuń
  18. Ach bo to było, Magdaleno, takie podniebne, trochę niebiańske, trochę niebieskie miejsce :-) Dziękuję :-)
    I rzeczywiście spokojnie - nikt chyba się nie spodziewał takiej eksplozji pięknej i ciepłej pogody - a cała inwazja krakowskich turystów skierowała się na Ojców, skąd przez to musieliśmy wcześniej uciekać i dlatego zobaczyłam takie piękne miejsce (i Dolinę Bolechowicką, też wspaniałą).

    OdpowiedzUsuń
  19. Jest błękit przestrzeń i wiosennie, ale dopiero gdy wybuchnie kwieciem, zielonością onieśmieli aż, wtedy będzie zapierało dech w piersiach ;) Czekam już na te momenty!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten błękit jest piękny...Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Sam często posługuję się kotami (nie! nie wieszam kotów na pagórkach) jak opisuję znajomy ten czy ów szlak, lub ciekawe miejsce. to lepsze niż nazwy, bo niekiedy funkcjonują dwie lub trzy na określenia tego samego miejsca i różnie to na różnych mapach wygląda.

    O "orogenice" tych obszarów prawdę powiedziawszy nie słyszałem - zresztą biorąc pod uwagę że średnio 80% przyrostu wysokości na skutek ruchów górotwórczych biorą diabli za sprawą ciotki Erozji, to mailibyśmy tu efekt rzadko bywałego w dziejach kataklizmu geologicznego powodującego wypiętrzenie blisko stumetrowe w przeciągu kilku lat ;-). Zaiste trudno było by przeoczyć ;-)
    Skąd zatem problem? Otóż trzeba pamiętać o jednym - poziom morza jest równy... ale tylko w teorii! Nawet na Bałtyku mamy spore różnice wysokości, a miedzy Bałtykiem a Morzem Śródziemnym jest tego bodajże metrów nawet kilkanaście. Na zdrowy rozum przyjąć trudno ale... trzeba brać pod uwagę różnice w zasoleniu, temperaturze i polu magnetycznym - oraz to że woda przemieszcza się z stosunkowo niewielka prędkością, więc nigdy nie jest w stanie zniwelować różnic i zadziałać jak w laboratoryjnych naczyniach połączonych. Ale do czego zmierzam - otóż nie wiem kto prowadził stare pomiary, ale można założyć że byli to Austriacy lub Niemcy i bazowali na poziomie nie Bałtyku, lecz morza Północnego lub Śródziemnego i efekt widzimy...
    Obecnie poziomuje się wszystko na podstawie pomiarów GPS (z uruchomionymi poprawkami biorącymi pod uwagę efekty relatywistyczne opisane przez Einsteina) a średni poziom morza - praktycznie nigdzie na wybrzeżu nie jest obserwowany i możliwy do uchwycenia. Tyle stara dobra, szlachetna geografia.

    Ten słup arcyciekawy - coś podobnego widziałem w Norwegii w okolicach Trondheim. Przyglądnę się, może coś wyszperam.

    Okolica piękna, też lubię stać na klifie i patrzeć w przestwór otwartej doliny.

    Kurteczka OK. Sam miałem błękitno czarnego goretexa ale już od dłuższego czasu gustuję w czerwonych - z daleka widać że turysta (czyli dziwak, czyli daj pan spokój niech se lezie).

    OdpowiedzUsuń
  22. W obu tych miejscach są urokliwe wapienne skałki, które lubisz. Pierwsze miejsce jest w pow. zawierciańskim, a drugie w pow. myszkowskim,w pobliżu zamków Mirów i Bobolice. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. O, wtedy to będzie prawdziwie wiosenny spektakl! Ale lubię też takie zapowiedzi, chwilę, kiedy coś zmienia się w powietrzu, kiedy znika śnieg a dni stają się coraz dłuższe. Lubię ten czas "pomiędzy".

    OdpowiedzUsuń
  24. Błękit nie ma sobie równych! Szkoda, że jakoś tak ostatnimi laty rzadko pojawia się od jesieni do wiosny.

    OdpowiedzUsuń
  25. To dobrze, że żaden kot nie ucierpiał przy górskich opowieściach ;-) A poważnie - to jest całkiem dobry sposób, szczególnie w natłoku tych "Grodzisk", "Skał" i "Skałek", "Sokolic", w jakie obfitują choćby podkrakowskie okolice.
    Ruchy orogeniczne to był mój wymysł, rzecz jasna, jako wyraz niepewności wobec zmiennych wartości krajobrazu, które powinny być stałe, skoro opisuje je poważna nauka! Zdaję sobie sprawę, że ostańce skalne na wierzchowinie powstawały w zgoła inny sposób i w innym czasie, ale ta niestabilność wysokości podkusiła mnie do złego.
    Teraz pojmuję, skąd te błędy! Nie zdawałam sobie sprawy z "relatywizmu" poziomu morza, uznałam to za aksjomat. A zatem te nowe pomiary oparte na GPS (+poprawki) mogą już gwarantować jednolite i spójne pomiary i nic się nie będzie zmieniać? To pocieszające! Lubię mieć jakieś stałe punkty odniesienia :-)


    Słup w istocie ciekawy i na pewno jak będziesz miał czas, to znajdziesz wiele informacji, które łatwiej ode mnie przesiejesz pod względem prawdopodobieństwa.
    Okolica obfituje [w] ostańce ;-)



    Przy następnym zakupie rozważę jednak barwy trochę bliższe przyrody, tak żeby choć trochę stopić się z krajobrazem, to był zawsze mój zestaw wyprawowych barw i nie wiem, co za licho mnie z tym niebieskim podkusiło. Błękit i czerwony strasznie są jaskrawe i z daleka widoczne, chyba wolę coś w barwach ochronnych.

    OdpowiedzUsuń
  26. Pięknie dziękuję za informacje! Te zamki ciągle na mnie czekają... i jeszcze Lipowiec, aż nie wiem, od którego zacząć.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  27. A ja postaram się znaleźć Twoje Grodzisko:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ewo, próbowałam wylogować się z Disqusa i zalogować za pomocą konta google, po potwierdzeniu, że zezwalam na wykorzystanie użycia adresu @ moje konto google zostało połączone z Disqusem. Nie potrafię powiedzieć, jak to wygląda dla osoby, która konta na Disqusie nie posiada.
    Jeśli to nie jest duży kłopot, to najlepiej jest założyć konto, formalności potrwają chwilkę i potem komentowanie jest już jak najprostsze, dostajesz mailowe powiadomienia o odpowiedziach itd. Nie mogę nic więcej pomóc, niestety. Na razie anonimowe komentarze są jak najbardziej dozwolone, nie ma moderacji, ale gdyby musiała kiedyś się pojawić, to wówczas znajome mi osoby posiadające konto na Disqusie będą zawsze mogły zamieszczać komentarze bez moderacji, w rzeczywistym czasie (dzięki opcji tzw. "białej listy").

    OdpowiedzUsuń
  29. Możesz dojechać samochodem od strony Skały, kierując się na Wolbrom i potem skręcając w lewo na Grodzisko (jeśli mowa o tym ze słoniem, oczywiście :-) Wersja pieszego podejścia jest dużo bardziej malownicza i zdecydowanie ją polecam - tylko niestety spory kawałek idzie się szosą, a ta trasa jest paskudna dla pieszych (spory ruch samochodowy i wąsko).

    OdpowiedzUsuń
  30. Maja Wąchała17 marca 2015 16:50

    Ado, bo to może być tak. Ty jesteś ziemią, która się wyrywa ku niebu, a ja mogę być niebem, co raz po raz musi schodzić na ziemię.

    OdpowiedzUsuń
  31. Owszem GPS podaje bardzo dokładne dane co do wysokości i położenia - tak jego rola. Na bieżąco korygowane są dane uzyskiwane chociażby za pomocą altimetrów ciśnieniowych (te to dopiero nakłamać umiały - jak ktoś źle ustalił warunki początkowe, to potem mógł zajść "bardzo wysoko"), ale swego czasu były niezastąpione.
    Zatem jeśli zdecydujesz się przyjąć że kula ziemska de facto przypomina ziemniaka i to bardzo nieregularnego, to masz już jeden "stały punkt odniesienia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  32. Miło Cię było zobaczyć na tle błękitu, z którym Ci jednak do twarzy, mimo iż jak piszesz nie lubisz go..ale skoro z wyjątkami to ten na nieboskłonie chyba jednak lubisz....

    Pozdrawiam wieczorowo....

    OdpowiedzUsuń
  33. Dziękuję, Natanno :-) Ma się rozumieć, że błękit nieboskłonu to jeden z tych istotnych wyjątków, o których wspominam. Niebo błękitne to coś, co bezwarunkowo wprowadza mnie w dobry nastrój - i tylko żałuję, że tak rzadko zdarzają się takie piękne dni.

    OdpowiedzUsuń
  34. Wspaniale! Wobec tego skała 502 zostaje dla mnie skałą 513 i nie będę się obawiać, że za miesiąc coś się zmieni ;-)
    Jeszcze raz dziękuję za cierpliwe wyjaśnienia!

    OdpowiedzUsuń
  35. Coś w tym jest...
    W końcu Panna jest znakiem ziemskim (choć oczywiście astrologię przywołuję tu ze stosownym dystansem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  36. I mnie zawsze błękitne wprawia nieodmiennie w zachwyt i dobry nastrój...

    OdpowiedzUsuń
  37. Piękne skałki i Pisząca fantastycznie wygląda...

    OdpowiedzUsuń
  38. Masz szanse na rewanż.
    czy w łacińskiej nazwie grzyba
    Uszak bzowy (Auricularia auricula-judae)
    0wo judae nalezy tłumaczyć jako "judaszowy" czy jako "żydowski"?
    Ciotka Wiki tłumaczy jako "judaszowy", ale ja pamiętam dawniejsze atlasy i tam był Uszak nazywany też Uchem Malchusowym (znaczy tego sługi arcykapłana co mu Piotruś ucho odciął) - i teraz jestem w kropce.

    OdpowiedzUsuń
  39. Dziękuję za miłe słowa :-)

    OdpowiedzUsuń
  40. Niesamowita praca!
    Teraz to już wiem wszystko na temat. Pozostaje tylko zapamiętać ;-).
    Dzięki serdeczne.

    Ps. Na żywym bzie powiesić się faktycznie trudno, ale martwy wysycha i staje się bardzo twardy.

    OdpowiedzUsuń
  41. No właśnie bardzo mi się to wydało niepraktyczne ;-) Aż sprawdzałam, czy na pewno francuskie "sureau" to jest bez (nazwy botaniczne to nigdy nie była moja specjalność), ale tak, bez wątpienia, angielskie elder tree też to potwierdza.
    Wyjaśniłam to sobie, że u mnie nad rzeką ten bez to dość młode, bo regularnie przycinane/ wycinane krzewy i może gdyby tak trafić na jakiś stary okaz, to nadałby się do tego celu. Jakkolwiek mając do wyboru tyle starych i odpowiednio solidnych drzew oliwnych... czegóż on sobie ten bez upodobał. No ale to legenda, nie będę podważać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  42. Legenda legendą, ale zauważ że czarny bez ma zarówno wydźwięk symboliczny (bo potrzebny jest obumarły, wyschnięty konar) jak i może nawiązywać do okoliczności jakoby Judasz powiesił się przy urwisku (skarpie) a tam drzewa oliwne nie wyrastają, za to dziki bez owszem.

    OdpowiedzUsuń
  43. Jakoś nie czytałam wcześniej specjalnie dużo o Judaszu, tylko jakieś wzmianki. Przed chwilą dopiero przeczytałam, że owszem, powiesił się nad urwiskiem, ale sznur się przerwał (?), pękła gałąź (?) i runął w dół roztrzaskując się o skały. No, powiedziałabym, że do tego to czarny bez idealnie się nadaje!

    OdpowiedzUsuń
  44. Dzień dobry. Cieszę się, że trafiłam na Twój blog. Pięknie opisujesz moje okolice. Korzenie mojej rodziny wrosły w ziemię niedaleko skałki 502. Chociaż trochę mi przykro, że coraz rzadziej słyszę już jej "prawdziwą" nazwę. Mój ojciec, ciotki, a kiedyś babcia zawsze mówili o skałce Wyjrzoł. Dla większości miejscowych tak nazywa się nadal. A co do słupa, faktycznie pochodzi z czasów wojny. Na Wyjrzole stacjonował oddział Niemców, znajdowała się tam jak mówili miejscowi radiostacja. Według opowieści starszych członków rodziny byli to "ludzcy" Niemcy, żyli w zgodzie z miejscowymi, a u mojej babci mielili zboże, żeby mąkę wysłać swojej rodzinie w Niemczech. Podobno komendant radiostacji często chronił tutejszą ludność przed represjami, nie chciał mieć wrogów w pobliżu. U podnóża skały można zobaczyć jeszcze stalowe resztki konstrukcji rozsadzone wybuchem, to Niemcy wysadzili swoją radiostację kiedy uciekali przed Rosjanami.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry! Bardzo dziękuję za tak obszerny i wartościowy komentarz, to dla mnie bardzo cenne. Zawsze interesuje mnie historyczny kontekst odwiedzanych miejsc - a któż może lepiej znać taką historię w skali "mikro", tę najważniejszą, konkretną i mówioną, jak nie najbliżsi mieszkańcy? I jeszcze mogłam poznać prawdziwą nazwę! W ogóle nie mogłam się przekonać do tej geograficzno-wysokościowej i odtąd dla mnie skałka 502 zawsze już będzie nosić tę prawdziwą i właściwą nazwę. Trzeba chronić takie wspomnienia, pojęcia, nazwy, opowieści... póki się je powtarza, póty żyją. Jeśli nie będziesz mieć nic przeciwko temu, to w nowym wpisie o tym miejscu zacytuję Twoje wspomnienia, niech trwają. Jeszcze raz ogromnie dziękuję!
      Serdecznie pozdrawiam
      Ada Grzegorzewska

      Usuń

Prześlij komentarz