W cieniu starych lip, na wzgórzu zwanym Zamczysko
Najpiękniejsze miejsce ze wszystkich, jakie widziałam dziś, nieoczekiwanie odkryte podczas improwizowanej wycieczki w trzeciomajowe popołudnie. I może właśnie jest tak, jak chciałam napisać w tytule, może jest to najpiękniejsze miejsce na Ziemi Miechowskiej. Tak dziś czułam, gdy siedziałam tam, wysoko, w cieniu bardzo starych drzew, pod dachem z jaskrawozielonych młodych liści. Ta zieleń nie ma sobie równych, jest tak młoda i świeża, jak bardzo stare są, bardzo głęboko w Czas sięgające korzeniami drzewa. Na wzgórzu zwanym Zamczysko, na cyplu opadającym stromo z jednej strony a z pozostałych otoczonym do dziś czytelnym zagłębieniem, dawną suchą fosą. Nad światem z jego problemami, z jego sprawiedliwymi i niesprawiedliwymi wojnami, nad polami bitewnymi sprzed ponad dwustu lat, na zapomnianych pozostałościach średniowiecznego grodziska - czas się zatrzymał. Był może 3 maja 2015 roku, może to było dziś, może w pamięci komórkowej zapisane mam już na zawsze ciepło tego popołudnia - a przecież to miejsce przynależy do innego czasu. Ile lat mają prastare lipy, ile pokoleń jeszcze starszych drzew rosło tu przed nimi? Kto tu postawił krzyż, kto wcześniej przychodził składać ofiary i kłaniać się dawnym bogom? Tutaj czuje się bezkres czasu, to jedno z miejsc, gdzie stoisz jak nad przepaścią a przed tobą z siłą lawiny osypują się w dół i pociągają cię ze sobą: lata, stulecia, epoki.
W cieniu starych lip, na wzgórzu zwanym Zamczysko. Na skraju przepaści, nad wielką rzeką czasu, w słońcu i cieniu, w najpiękniejszym chiaroscuro, kiedy czujesz na twarzy ciepło słonecznych promieni, opierasz się plecami o grubą korę drzewa (co widziało, czego było świadkiem, co oznacza liczba pięć, którą tworzy układ drzew, dlaczego to są właśnie lipy, czemu każda z z nich ma inny wiek i wielkość, czemu nie mogę tu zostać na zawsze). I chciało by się wrosnąć w tę ziemię, w drzewo, w chropowatość kory, spłynąć sokami aż do korzeni, dotknąć tego, co skrywa się w środku. Albo być zawsze w tym migotliwym, rozchwianym słońco-cieniu, żeby zawsze było majowe popołudnie, żebyśmy nigdy nie musieli stąd odchodzić, żeby nigdy nie starł cię czas, albo żeby ktoś o mnie pamiętał.
A i tak nie zostanie nic. O tym szumią lipy - było już wielu takich, którzy tu przychodzili, naiwni, z ich wielką dumą, żądzą sławy, wieczną młodością, niekończącą się miłością, jedyną taką, wiadomo. Teraz ich kości bieleją w mogiłach tej ziemi, a także ich synów, ich córek, ich prawnuków; każdy do nas przychodził z taką samą nadzieją. Jeden z nich odpoczywał po wielkiej bitwie pod inną lipą-siostrzycą tam w dole, gdy jego chłopskich wojaków, oderwanych do pługa, omamionych nadzieją ziemi - grzebali, był kwiecień, jeszcześmy nie miały tak pięknych liści jak dziś. Teraz i mogił tych nie ma, krzyże dawno zmurszały, zaorane przez następnych, następnych. Tyle znaczycie dla świata, ile wasz dotyk dla naszej chropowatej kory, czas wasz tutaj - jedno mgnienie słońca-cienia w naszych liściach, ciała wasze - słabsze od naszych liści, miłość wasza nie uchroni was przed czasem, czas rozetrze was na proch w wielkich kamiennych żarnach, byście mogli użyźnić ziemię, na której wyrosną nowe drzewa.
W górze dotykały się wzajem, łączyły w wielki baldachim z lekkim prześwitem nieba, otaczały mnie kręgiem, szeptały: nic, nic, nic.
Gdzie byłam dziś w to złote popołudnie, kto rozpozna, jakie to miejsce - ze zdjęć i wskazówek ukrytych w tekście? To chyba trudne. Jutro postaram się zapisać itinerarium mojej trzeciomajowej wycieczki. Miałam to zrobić dziś, ale ONE były ważniejsze.
Aktualizacja i ważne informacje (4 maja 2015)
Wzgórze zwane Zamczyskiem znajduje się w miejscowości Janowiczki koło Racławic, nieopodal historycznego terenu słynnej bitwy z 4 kwietnia 1794 roku. Tyle tylko wiedziałam wczoraj, natomiast sam kształt wzgórza, to, że to właśnie na jego szczycie usypano kopiec Kościuszki, i że nieopodal znajdę tajemnicze miejsce z pięcioma lipami - to wszystko było dla mnie niespodzianką i zaskoczeniem (ignorancja jednak jest zbawienna - ileż radości z odkrywania tego, co wiedzieć się powinno). Dziś znalazłam kilka informacji odnośnie samego grodziska i późniejszych założeń, które tam się znajdowały. Zamek został wzniesiony w początkach XIV wieku, ale oczywiście już wcześniej wykorzystywano to miejsce o wyjątkowych obronnych - istniała tam drewniana wieża mieszkalna na planie kwadratu, zastąpiona później przez murowaną kamienną budowlą o całkiem imponujących rozmiarach 19,5 na 14 metrów i o przeszło dwumetrowej grubości murów; zamek wspomniany jest jeszcze w jakimś dokumencie z 1404 roku, ale już w połowie XV wieku przestaje istnieć - dla zainteresowanych podaję link: zamek w Janowiczkach.
Największym zaskoczeniem była dla mnie informacja dotycząca tych starych drzew - pięciu starych lip, które coś mi tam szeptały nad głową w to majowe piękne popołudnie. Łączyłam je sobie w wyobraźni z tradycją jakiegoś dawnego miejsca kultu, może nawet przedchrześcijańskiego. Cóż, muszę się przyznać do błędu. Znalazłam dziś pierwszą tyczącą się tychże drzew informację - ale w internecie, na stronie, która nie podaje pod tym krótkim artykułem żadnych źródeł. Strona zresztą nazywa się wikimapia i nosi podtytuł "Mapa tworzona przez takich jak ty!" - i do tej pory nie wiem, czy to jest aby najlepsza rekomendacja. Mówiąc najzupełniej szczerze - wolałabym, żeby "tacy jak ja" nie tworzyli map, zważywszy na mój wyjątkowy talent do gubienia i odnajdywania (nie zawsze tej samej) drogi, dygresyjny umysł i brak naukowej ścisłości. Jakkolwiek by nie było przytoczę tutaj in extenso informację znalezioną na wyżej wspomnianej stronie:
I cóż... Moje rachuby okazały się mylne, ale przecież w jakiś sposób jest to również ciekawa i równie romantyczna propozycja (w duchu XIX wiecznego patriotycznego romantyzmu). Może wybór gatunku drzewa był podyktowany legendą, według której Kościuszko po bitwie odpoczywał w cieniu olbrzymiej (dziś) lipy rosnącej nieopodal dworu w Janowiczkach, w dole, nieopodal wzgórza? To taka moja teoria, ale by ją uzasadnić, na pewno trzeba by sprawdzić w wiarygodnych źródłach pierwszą tezę o patriotycznej proweniencji pięciu lip na wzgórzu zwanym Zamczysko.
Teraz jeszcze myślę sobie, że ta teoria zaskakująco dziwnie łączy się z tym, o czym mi nad głową szumiały lipy w tamto popołudnie. Wczoraj.
Aktualizacja i ważne informacje (4 maja 2015)
Wzgórze zwane Zamczyskiem znajduje się w miejscowości Janowiczki koło Racławic, nieopodal historycznego terenu słynnej bitwy z 4 kwietnia 1794 roku. Tyle tylko wiedziałam wczoraj, natomiast sam kształt wzgórza, to, że to właśnie na jego szczycie usypano kopiec Kościuszki, i że nieopodal znajdę tajemnicze miejsce z pięcioma lipami - to wszystko było dla mnie niespodzianką i zaskoczeniem (ignorancja jednak jest zbawienna - ileż radości z odkrywania tego, co wiedzieć się powinno). Dziś znalazłam kilka informacji odnośnie samego grodziska i późniejszych założeń, które tam się znajdowały. Zamek został wzniesiony w początkach XIV wieku, ale oczywiście już wcześniej wykorzystywano to miejsce o wyjątkowych obronnych - istniała tam drewniana wieża mieszkalna na planie kwadratu, zastąpiona później przez murowaną kamienną budowlą o całkiem imponujących rozmiarach 19,5 na 14 metrów i o przeszło dwumetrowej grubości murów; zamek wspomniany jest jeszcze w jakimś dokumencie z 1404 roku, ale już w połowie XV wieku przestaje istnieć - dla zainteresowanych podaję link: zamek w Janowiczkach.
Największym zaskoczeniem była dla mnie informacja dotycząca tych starych drzew - pięciu starych lip, które coś mi tam szeptały nad głową w to majowe piękne popołudnie. Łączyłam je sobie w wyobraźni z tradycją jakiegoś dawnego miejsca kultu, może nawet przedchrześcijańskiego. Cóż, muszę się przyznać do błędu. Znalazłam dziś pierwszą tyczącą się tychże drzew informację - ale w internecie, na stronie, która nie podaje pod tym krótkim artykułem żadnych źródeł. Strona zresztą nazywa się wikimapia i nosi podtytuł "Mapa tworzona przez takich jak ty!" - i do tej pory nie wiem, czy to jest aby najlepsza rekomendacja. Mówiąc najzupełniej szczerze - wolałabym, żeby "tacy jak ja" nie tworzyli map, zważywszy na mój wyjątkowy talent do gubienia i odnajdywania (nie zawsze tej samej) drogi, dygresyjny umysł i brak naukowej ścisłości. Jakkolwiek by nie było przytoczę tutaj in extenso informację znalezioną na wyżej wspomnianej stronie:
Średniowieczne grodzisko stożkowate, odcięte od zaplecza cypla wałem oraz suchą fosą. Na majdanie w XIV wieku istniała murowana wieża mieszkalno - obronna, po której nie zachował się żaden widoczny ślad.
Dziś na plateau grodziska rośnie pięć zabytkowych drzew - starych lip, posadzonych w roku 1894. Mają one symbolizować pięciu generałów powstania: Kościuszkę, Zajączka, Mangeta, Ślaskiego i Madalińskiego.
I cóż... Moje rachuby okazały się mylne, ale przecież w jakiś sposób jest to również ciekawa i równie romantyczna propozycja (w duchu XIX wiecznego patriotycznego romantyzmu). Może wybór gatunku drzewa był podyktowany legendą, według której Kościuszko po bitwie odpoczywał w cieniu olbrzymiej (dziś) lipy rosnącej nieopodal dworu w Janowiczkach, w dole, nieopodal wzgórza? To taka moja teoria, ale by ją uzasadnić, na pewno trzeba by sprawdzić w wiarygodnych źródłach pierwszą tezę o patriotycznej proweniencji pięciu lip na wzgórzu zwanym Zamczysko.
Teraz jeszcze myślę sobie, że ta teoria zaskakująco dziwnie łączy się z tym, o czym mi nad głową szumiały lipy w tamto popołudnie. Wczoraj.
Stare drzewa przechowują pamięć o dawnych latach. Co też działo się kiedyś w ich cieniu? Kto siedział w tym miejscu, gdzie Ty? Piękne spędziłaś majowe popołudnie.
OdpowiedzUsuńCiebie wczoraj zauroczyły lipy Wyżyny Miechowskiej, ja przyglądałam się starym dębom w parku przy opactwie cystersów w Rudach.
Moc starych drzew jest wielka.
Nie ma nic piękniejszego nad stare drzewa. To miejsce było dla mnie całkowitym zaskoczeniem - jego wygląd, położenie, widok, jaki stamtąd się rozpościera.
OdpowiedzUsuńA w dole jest dwór, bardzo ciekawy i stary, otoczony starodrzewem - tuż obok dworu ogromna lipa, większa jeszcze od tych, pomnik przyrody szacowany na około 300 lat. Pod nią ponoć odpoczywał Kościuszko po słynnej bitwie - bo to właśnie jest to miejsce, tam się wybrałam.
hmm - ten układ lip mnie dziwi. generalnie to lipy w takich miejscach sadzi się jednocześnie - mniej więcej metr - półtora od kapliczki (krzyża), jak dorastają to zaczynają wzajem się dotykać gałęziami, a potem oddalać od siebie (tat, tak drzewa umieją się poruszać, choć całkiem inaczej niż my) w efekcie mamy takie spektakularne V.
OdpowiedzUsuńAle jak było sadzone nierównocześnie, to efekt nie powinien mieć miejsca, a przynajmniej nie tak widowiskowy, bo to ta młodsza szukając światła, uległa by wykrzywieniu.
Piękna zieleń.
OdpowiedzUsuńPozazdrościłam Ci tej sielanki pod drzewem:)
Wiesz, ja mam taką teorię, że krzyż postawiono tam dużo później, jeśli był wcześniejszy, to niekoniecznie dokładnie w tym samym miejscu. Miejsce wygląda mi naprawdę na takie, którego historia sięga daleko w przeszłość, jeszcze przedchrześcijańską - nie mam nic na potwierdzenie tego mniemania, poza intuicją. Grodzisko było tam w średniowieczu, ale nie znalazłam dotąd wyczerpujących informacji - to są okolice kopca Kościuszki w miejscowości Janowiczki obok Racławic. Na górze zwanej Zamczysko, powyżej tego cypla, gdzie sa teraz lipy a gdzie było grodzisko, na naturalnym wzgórzu usypano kopiec (niewidoczny na tych zdjęciach, postaram się pokazać w jednym z następnych wpisów).
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe jest to, co piszesz o "zwyczajach motorycznych" drzew i w ogóle nieodmiennie podziwiam Twoją przyrodniczą wiedzę. Co myślisz o takiej teorii, że pierwsze lipy posadzone były jednocześnie, ale gdy któraś z nich ginęła ze starości, to na jej miejsce nasadzano nową? Albo - czy możliwe jest, że takie stare drzewo wypuści od korzeni nowy pęd, nowy pień? Widziałam u nasady tych wielkich drzew dużo mniejszych i większych pędów. Może to w jakiś sposób tłumaczy różnice w wielkości i wieku tych pięciu lip. Tylko że piszę to jako zupełny dyletant.
To może, gdy będziesz następnym razem w Krakowie na kilka dni, zaglądniesz na chwilę w okolice Racławic? To wzgórze Zamczysko w miejscowości Janowiczki. Obok jest piękny dwór a cała okolica bardzo malownicza i jeszcze spokojna. Postaram się dziś pokazać kolejne etapy tej niedużej podróży ;) może coś Ci się spodoba.
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w sedno!
OdpowiedzUsuńznam kilka podobnych miejsc. Faktycznie dawne grodzisko, być może coś na kształt opola, albo zwykłe "wsiowe" miejsce schronienia i plac gminny w jednym.
Lipy dosadzano tam późnij albo są to samosiejki i każda nowa "ucieka" od starszej, a gdy sama jest stara to młodsze "uciekają" od niej.
To udaną miałaś majówkę..Ta zieleń jest cudna...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :) Kilka starych lip rosnących w podobnym układzie (ale dużo bliżej, z daleka ma się wrażenie, że jest to jedno drzewo) mam kilkaset metrów od domu na niewielkim wzgórzu. Do niedawna stał tam drewniany, kilkusetletni krzyż. Niestety padł ofiarą modernizatorskich zapędów księdza proboszcza.
OdpowiedzUsuńMaciej, poszukałam trochę w internecie, źródła może niezbyt pewne, ale znalazłam kilka ciekawych informacji o tym miejscu. O zamku i o lipach. Edytowałam i zaktualizowałam wpis - jeśli będziesz miał czas i chęć dowiedzieć się jeszcze paru szczegółów, to zapraszam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę majową, świeżą zieleń, a to miejsce pod lipami jest naprawdę magiczne.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam majowo :-)
Dziękuję! Bardzo mi miło gościć nowego - nomen omen - Czytelnika :-)
OdpowiedzUsuńSkrzętni gospodarze parafii potrafią swoją gorliwością i w jak najlepszych zamiarach poczynić niepowetowane szkody ;-) Przychodzi mi na myśl przykład Jacka Łopackiego, archiprezbitera kościoła Mariackiego, który przejęty misją uporządkowania świątyni (tzn. barokizacji) ozdobił ją mnóstwem mniej lub bardziej udanych barokowo-rokokowych konstrukcji, po czym "chciał również zafundować mu nowy ołtarz wielki i zmienić okna "w starożytnym guście z kolorowych szyb układane", lecz dobry Bóg powołał go do swej chwały" i tylko dzięki temu mamy jeszcze gotyckie witraże i taki jeden ołtarz ;)
W takich miejscach zwykle tworzę wiersze, robię zdjęcia, żeby potem na płótnie przedstawić własną wizję tajemniczego piękna. Masz we mnie wiernego czytelnika i " oglądacza".
OdpowiedzUsuńTak to są widoki, które zapadają mocno w pamięć i chce się je jakoś zatrzymać, przetworzyć.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za odwiedziny, za wszystkie komentarze, nieodmiennie zapraszam!
Na pewno strona Polskie Zamki jest w pełni wiarygodna, często z nich korzystam podczas moich eskapad - weryfikując dane poprzez wydawnictwa książkowe - zawsze okazują się prawdziwe.
OdpowiedzUsuńWikimapia - no jak Wikipedia, zdarzają się brednie, ale generalnie nie jest to najgorsze źródło wiedzy, tym bardziej że o wielu miejscach trudno szukać informacji - wierz lub nie, ale bardzo często doczytuję sobie w starych przedwojennych przewodnikach, bo wtedy dane miejsce miało swoje znaczenie, podczas gdy po latach, mieć je przestało i ze współczesnych przewodników zniknęło.
Lipy - no wydaje mi się że to była chęć zaakcentowania polskości. W tym czasie już Niemcy dokonali "germanizacji" dębu, Buki nie chciały by tam rosnąć, Brzoza to jakaś licha taka a poza tym z Rusią się kojarzy, a topola wytrzyma czterdzieści lat i byle wiatr ją połamie...
O, widzisz, to świetnie, że Polskie Zamki rekomendujesz, będę tam częściej zaglądać. Bardziej wątpiłam w tę informację o pięciu lipach podaną przez Wikimapię, szkoda, że nie podają źródła. Bardzo lubię takie stare przewodniki, a czasem zdarza mi się czytać taki słownik geograficzny polskich miejscowości, bodaj XIX wieczny, jest tam i historia, i właściciele wsi/ miasteczek, bardzo bogata publikacja.
OdpowiedzUsuńA lipy to rzeczywiście szlachetne drzewo i przecież nobilituje je też obecność w literaturze, poezji, wiadomo - gościu, siądź pod mym liściem etc. I chyba było w zwyczaju sadzenie lipy, by upamiętnić narodziny szlacheckiej córki, a dębu - dla syna.
Uwielbiam usiąść w cieniu starych drzew a one cichutko opowiadają mi przeróżne historie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w ostatnich czasach tak bardzo są ogałacane. Dobrze, że ominęło to, Twoje stare lipy.
Pozdrawiam:)*
Z roku na rok widzę coraz więcej okaleczanych drzew, albo wycinanych - pod byle pozorem. Ciekawe, czy kiedy człowiek zostanie wreszcie w betonowo-asfaltowej pustyni to osiągnie to upragnione szczęście... Mało co denerwuje mnie aż tak, jak bezmyślne niszczenie przyrody.
OdpowiedzUsuńA tamto miejsce naprawdę przepiękne. Podobnie - okolice, pokażę niebawem więcej zdjęć.
Pozdrawiam!