Salwator. Spacer nad Wisłą i zmierzch na Salwatorze.

Wieczór i od dawna już noc. Wspominam inne wieczory, inne zapadające zmierzchy i noce. Bez żalu wspominam a tylko ze zdziwieniem, że minęły prawie bez śladu innego niż zdjęcia, które znalazłam niedawno i to dziwne, że są tak zupełnie puste. Nic do mnie nie mówią, nie kryją w sobie żadnych historii. Przemierzałam wtedy kilometry nadbrzeżnych dróg dębnicką i zwierzyniecką stroną znajdując spokój w marszu i w fotografowaniu. Był 7 marca 2013 roku i tylko data folderu zdjęć pozwala mi przeprowadzić jakieś prawie archeologiczne wykopaliska pamięci. Niechętnie wracam do tamtego czasu, ale zdjęcia odkryłam ze zdziwieniem - nie są złe, podoba mi się ich koloryt i światło. Nie wiem, dlaczego wybrałam się wtedy nad Wisłę, skąd szłam, dokąd wracałam (może wiem, ale wolałam zapomnieć) nie zostało nic poza zdjęciami, ani słowa. Nulle dies sine linea - to powinnam sobie w ślad za autorką "Dzienników" obiecać. Kraków pomagał mi wtedy, niewiarygodne weduty krakowskie, nadwodne miejskie pejzaże. 



Pokazywałam je we fragmencie ostatnio, w drugiej odsłonie wieczornych zagadek krakowskich. Woda, woda, jakieś mieniące się w wodzie kolory, zarys murów, suche trawy nadbrzeżne.


Pomyślałam, że winna jestem tym moim czytelnikom, którzy może jeszcze mniej niż ja znają Kraków, przybliżenie i rozwinięcie tamtych wodnych widoków niejasnych, kiedy porównywałam Kraków do Aleksandrii. I czy słusznie? Pewnie nie - i tylko na chwilę wszedł zwierzyniecki klasztor w rolę murów helleńskiego miasta. Co wtedy widziałam naprawdę? Jakie mury przeglądały się w wodzie, gdy szłam szybko dębnickim brzegiem? O tym wszystkim opowiedzą dzisiejsze obrazki, odszukane w archiwach, polubione na nowo. Trasa mojego spaceru biegła pewnie od Grunwaldzkiego albo Dębnickiego mostu wzdłuż Wisły na zachód, dębnickim brzegiem, gdzie kiedyś, w jeszcze dawniejszej przeszłości niż ta, którą tu wspominam, mieszkałam. To wszystko już dawno minęło, nie ma już śladu po tamtym dniu, gdy szłam dębnickim brzegiem w stronę Mostu Zwierzynieckiego, właściwie bez żadnego celu, tylko przed siebie, dalej od siebie. Ale jeśli ta droga zaprowadziła mnie pośrednio tu, gdzie jestem teraz, to dobrze i choćby dlatego warto ją wspomnieć, bo zawsze warto pisać o dobrych drogach.

Nie-aleksandryjskie lecz zwierzynieckie mury. Pod pięknym i czystym niebem, w niewiarygodnie czystym kolorycie przedwiośnia. Pejzaż bez zieleni, ledwie budzący się po zimie. Nigdy potem powietrze nie ma takiej przejrzystości i mury, kościoły, mosty, wieże - rysowały się ostrą kreską. Wysoko leciały łabędzie. Czy to nie piękny widok? Jakby Kraków z jego zgiełkiem nie istniał zupełnie; czuję na tych zdjęciach wielką ciszę.






Ostatnie zdjęcie to Most Zwierzyniecki, widok na Salwator po lewej, po prawej dębnicki brzeg Wisły, pośrodku byłby mój cień, gdybym skierowała obiektyw trochę niżej, nad wodę. Potem był spacer brzegiem zwierzynieckim i jeszcze trochę wyżej aż pod kościół Najświętszego Salwatora i granatowy zmierzch, i sylwetę Gontyny.





Dobrej nocy!


Lubię spokój, męczy mnie zgiełk, hałas i tłum. Eksperyment z Facebookiem uznaję niniejszym za zakończony. Mam nadzieję, że nieliczne osoby, które czytały coś tam na mojej stronie i poświęcały swój czas na rozmowy ze mną nie będą miały mi za złe tej decyzji i zechcą od czasu do czasu napisać coś tutaj. Jak dotąd, jak przedtem. Jest wiele różnych powodów, ale nie będziemy o nich mówić. Trudno, jestem staroświecka.


Komentarze

  1. Wybacz mi Ado moje nauczycielskie zapędy wyrażające się również w zadawaniu prac domowych, ale po 30. latach jestem usprawiedliwiona...
    Z Twoim postrzeganiem świata, Twoją poetyckością, Twoimi zbiorami i wiedzą i Twoim ukochaniem Krakowa, koniecznie wydaj taką książkę, w tej formie, w jakiej piszesz posty, będzie cudowna, ja już stoję pierwsza w kolejce...Jestem Twoją fanką i już :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, dziękuję :-) Ale wiesz na pewno, jak wpływają pochwały na uczniów "leniwych a zdolnych"? ;-)
      Cieszę się, że mam tutaj czytelników, którzy czytają, wracają, taka mała grupa jest najlepsza, to w zupełności mi wystarczy.
      Nawet ostatnie doświadczenie z FB przekonało mnie, że nie chcę docierać do szerszych kręgów czytelników, to niepotrzebne a i dla mnie stresujące. Tak czy inaczej dziękuję za dobre słowo - wracaj i czytaj, gdy znajdziesz czas i chęć :-)

      Usuń
    2. Moje miłe, to byłaby spektakularna finansowa klapa ;-) Inwestujcie w lepszą literaturę ;-))

      Usuń
    3. To będzie prawdziwy bestseller a nie żadna finansowa klapa !!! Wydaj talony, my je wykupimy.
      Będziesz miała pieniądze na wydanie książki.
      Widzisz ile masz fanek? ja też się zapisuję do tego grona:)*

      Usuń
    4. Mam swoje sposoby na " leniwych, a zdolnych" :-))))))
      Kropla drąży skałę, więc ikroopka, Łucja i ja...zobaczysz, będziesz mieć trzy matki chrzestne dla Twojego dzieła!
      O jeszcze Czereśnię poprosimy!

      Usuń
  2. Popieram...Twoje posty Ado, czyta się jak książkę...Są tak pięknie napisane...Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "...moim czytelnikom, którzy może jeszcze MNIEJ NIŻ JA znają Kraków..." he, he, he;-)

    No cóż mogę napisać...Salwator- moja Mekka...

    a tu gdzie jestem "nuda i bieda,myszy, deszcz i Polska" lub, w starszej wersji;-) ''a tu pospolitość skrzeczy,
    a tu pospolitość tłoczy".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, no przecież to szczera prawda :-) Wiesz sama jak to z moją znajomością Krakowa jest, więcej w niej wrażeniowości niż wiedzy.

      Wiedziałam, że Salwator Cię tu przyciągnie, tak sobie pomyślałam, że w taki paskudny, deszczowy, szary, mokry i grząski dzień przyda się wysłać na Północ kilka słonecznych obrazów znad (niby) tej samej rzeki. Taki "list znad rzeki, która płynie przez kraj daleki" I nawet to, co pisałam o deszczu się zgadza :-)

      Usuń
  4. Zamiast DOBREJ NOCY przeczytałam DOBREJ MOCY- i coś jest na rzeczy :o)
    Mieszkałam kiedyś na Zwierzyńcu, więc to były też moje trasy spacerowe, moje migawki i wspomnienia. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to nie może być zwykła pomyłka w czytaniu; już surrealiści, których swego czasu byłam wiernym i zachwyconym apologetą, widzieli w takich przejęzyczeniach i nad-czytaniach prawdziwe życie tekstu :-)
      Mieszkać na Zwierzyńcu - moje niegdysiejsze marzenie. To ja dziękuję za odwiedziny :-)

      Usuń
  5. Dawno nie zapędzałam sie w tamte rejony nadwislańskie, musze to nadrobić;
    człowiek chodzi ciagle tymi samymi drogami, jak ten koń, trzeba impulsu, zeby to zmienic - znalazłam:)

    Rozwijam się, czytaj douczam, czytając Twoje posty, piekna sprawa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od końca: nie masz pojęcia, jak mnie to cieszy!
      Ja zawsze mam tendencję takiego zamykania się w ulubionych miejscach, trasach, szlakach, i owszem, to piękne. Ale wyrwanie się z tej rutyny jest zawsze świetnym doświadczeniem, przynosi świeże i żywe odkrycia - jak "moje" Ponidzie, o którym tak niewiele zdążyłam tu napisać.

      Usuń
  6. Ostatnie zdjęcie coś mi przypomniało, jakąś chwilę, kilka sekund identycznych, dokładnie takich, tak jakby moje oczy "robiły" to zdjęcie.
    Niby nic takiego, a jednak zadumałam się chwilę... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest tajemnica fotografii... Nieraz i mnie tak się zdarza, w mgnieniu oka, na chwilę prawie-przypomnienia.
      Drobiazgi, właśnie je lubię najbardziej.

      Usuń
  7. Podziwiam pierwsze Twoje zdjęcie i mam wrażenie, że oglądam świątynią Izydy na świętej wyspie, Philae (File)
    Muszę się znowu kiedyś zapuści w pokazywane przez Ciebie strony. Muszę Ci powiedzieć, że dzięki Tobie poznałam już Kossakówkę.......
    Faktycznie, ten dworek jest w bardzo opłakanym stanie.
    Ja też nie eksperymentuję z Facebookiem.
    Pozdrawiam serdecznie:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, więc jednak to porównanie starego Krakowa w tym miejscu, gdzie zwierzynieckie mury schodzą nad wodę i takich czy innych orientalnych, lewantyńskich, helleńsko-egipskich miejsc ma w sobie coś. To pięknie :-)
      Los Kossakówki strasznie smutny, ale są nadzieje na poprawę.
      Serdeczności :-)

      Usuń
  8. Zawitałam tutaj do Ciebie,Ado i cieszę się,że znów Kraków,Kraków w każdej odsłonie;dziennej,nocnej;słonecznej czy szarej;zawsze piękny.
    Kto kocha to miasto,zawsze zachwyci swym spojrzeniem fotografa,innych-na to nie ma mocnych!
    Wieczory,noce krakowskie,mistyczna bajka:-),dla wtajemniczonych jeszcze barwniejsza,piękniejsza.
    Dziękuję Ci za ten Blog,na FB już Ciebie nie odnalazłam,więc szukałam...
    FB mi niezbyt odpowiada,tylko pojawić się na moment i...znikać!
    Co do Kossakówki,mam zdjęcia z wiosny 2011r.,gdy w ogrodzie.niegdyś uroczym,,tonącym w bzach i zieleni,jak wspominała Lilka:-)poetessa -złociły się już tylko krzewy forsycji,poza tym pustka,smutek przemijania...
    Pozdrawiam Cię,Ado serdecznie i wędruj nadal wieczorami po krakowskich zaułkach:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mario, nie masz pojęcia, jak bardzo mnie ucieszył Twój komentarz i Twoja wizyta u mnie! Rozmowy z Tobą, podziwianie uroków i ogrodów "Twojego" pałacu, rozmowy z Magdaleną i kilka, dosłownie dwie może istotne wymiany zdań - to było wszystko, co "trzymało mnie" na FB.
    To był eksperyment, chciałam przekonać się na własnej skórze czym wszyscy się zachwycają i... cóż, co mam zrobić jeśli "nie zachwyca"? :-)
    Blog to jednak całkowicie inna przestrzeń, mam dużo większy wpływ na to, co tu się pojawia, a przede wszystkim ogromnie mnie cieszy, że nie wygasła sztuka rozmowy. Nieszczęsne "lubię to" niszczy umiejętność dyskusji. I natłok informacji, wciąż coś nowego, jakiś taki pośpiech, powierzchowność wszystkiego. Nie mówiąc już o tym, jaki to pożeracz czasu!
    Bardzo mnie cieszy, że wciąż odwiedza mnie tutaj kilka osób, z którymi lubimy wymieniać poglądy. Czy to będzie Kraków, czy przydrożne kapliczki, czy mój ogród, czy jakaś książka - zawsze o czymś sobie tutaj rozmawiamy. Albo milczymy, co też jest dobre. Ale bez presji, bez statystyk, bez liczby "polubień".
    Wspaniale, że chciało Ci się poszukać mnie w blogowej przestrzeni, to naprawdę dużo dla mnie znaczy!
    A gdybyś jeszcze miała swój blog z tymi pięknymi zdjęciami ogrodów... Tak tylko sugeruję :-))
    Serdeczności wielkie i czuj się zawsze mile widzianym gościem tutaj!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz