Jama Michalika - pożegnanie. Świetlik i witraże.
Pora pożegnać się z Jamą Michalika. Fotograficzne wrażenia z kawiarni Michalika i kilka ciekawych witraży pokazywałam już ostatnio, na koniec - a może, zważywszy na charakter miejsca powinnam powiedzieć: na deser zostawiłam przepiękne witraże zdobiące świetlik.
Dopełnieniem niezwykłej całości jest ogromny kulisty żyrandol - światło elektryczne łączy się ze słonecznym w splątaną sieć blasku, koloru, interferencji i refleksów. Jest baśniowo!
[Witraże i świetlik w Jamie Michalika są wspaniałym uzupełnieniem, więcej! myślę, że grają pierwsze skrzypce w tej kompozycji wystroju - bez nich te wnętrza nie miałyby podobnego nastroju i uroku. Jak pięknie światło buduje klimat, współgra z obiciami, kotarami, przytłumionym blaskiem kinkietów! Światło filtrowane przez witraże ukrywa i odsłania, rzuca barwne refleksy, czaruje. Całkowite odrealnienie rzeczywistości. Dlatego właśnie tak lubię witraże - te najsłynniejsze, projektowane przez wielkich dzieła sztuki, jak i te skromne, tworzone przez artystów i zdolnych rzemieślników z kręgu Polskiej Sztuki Stosowanej. Ten ostatni akapit dopisuję po kilku latach, jest 2015 r. i cieszę się widząc, jakieś pokrewieństwo z osobą, która pisała to wtedy, fotografowała, zaczynała świadomie patrzeć na Kraków, na sztukę.]
Wszystkie wpisy poświęcone witrażom - krakowskim i nie tylko - będzie można znaleźć na blogu Kraków i okolice w osobnej kategorii WITRAŻE
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was taką serią witraży, dziękuję za spotkanie i blogowe rozmowy w/ o Jamie Michalika
PS Ja właściwie powinnam to potraktować jako relaksacyjną terapię światłem - jak pewnie zauważyliście, większość zdjęć z mojego blogu zniknęła, teraz wstawiam je na nowo... Przestrzegam wszystkich, którzy mają bloga na Bloggerze - nie zmieniajcie niczego w 'blogowym' albumie Picasy - ja przez nieuwagę go skasowałam. Straciłam wszystkie zdjęcia na blogu, poza tymi, które kiedyś wstawiałam z zewnętrznego serwera (Imageshack). Eh... I teraz mam wspaniałe zajęcie - przypominać sobie, których zdjęć użyłam, wklejać je na nowo, zmieniać rozdzielczość. Życzcie mi powodzenia...
Ależ skąd! Witraże są wspaniałe, szkoda, że to już koniec:)
OdpowiedzUsuńTwoja witrażowa seria posłużył nam nawet za inspirację, wybraliśmy się do jednego z sądeckich kościołów i zrobiliśmy zdjęcie witrażowi - bez statywu:D i nawet się nie rozmazało - niedługo będzie pewnie do obejrzenia u nas na blogu, może nawet jutro, kto wie:)
Co do tych witraży z dzisiejszego posta - są bardzo piękne, podobnie jak i cała Jama - bardzo klimatyczne miejsce, do tego znakomicie zrecenzowane:)
No i oczywiście życzymy powodzenia w uzupełnianiu ubytków (tzn. zdjęć, który się zbuntowały i postanowiły zniknąć:))
Miłego tygodnia, pozdrawiamy,
m_m
Koniec z serią 'michalikową', ale witraże na pewno jeszcze będą i to nawet 'klasyka gatunku', już niebawem :) Bardzo się cieszę, że będę mogła i u Was zobaczyć początek witrażowej serii - na pewno na jednym nie poprzestaniecie ;)
OdpowiedzUsuńI dziękuję za wsparcie - szczęście w nieszczęściu, że moja głupota objawiła się dość wcześnie, mam zaledwie miesiąc wpisów do uzupełnienia. Równie dobrze mogłam to popsuć za rok ;) Dobrze, idę się napić melisy ;) i wracam do zdjęć.
Trzymam kciuki za zdjęcia:) Co do witraży to liczę na parę innych jeszcze. Witraże to taki temat który nie może znudzić!
OdpowiedzUsuńI dzięki za ostrzeżenie:)
Życzę Ci udanego tygodnia i pozdrawiam ciepło:)
Joo, dziękuję, trzymanie kciuków mile widziane i bardzo potrzebne :)
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem dostałam maila od Picasy z powiadomieniem, że zaistniał błąd i linki do moich zastrzeżonych folderów zostały porozsyłane. Oczywiście tłumaczenie, że pracują nad tym etc. etc. Zirytowałam się i skasowałam kilka katalogów z Picasy, tych zastrzeżonych właśnie, no i omyłkowo ten z blogspota, gdzie system umieszcza nasze opublikowane na blogu zdjęcia. No i dziś miałam niespodziankę: puste ramki zamiast zdjęć. W ogóle trzeba pamiętać o robieniu kopii zapasowych na Bloggerze - nigdy nie wiadomo, co może się stać.
I ja pozdrawiam :)
Une café qui date de l'an 1895 qui a toujours été un sanctuaire bohème. Est-ce qu'on peut toujours y acheter une verre d'absinthe?
OdpowiedzUsuńMam więcej zaufania do Picassy niż do Imageshacka. Ten ostatni potrafił mi skasować zdjęcia bez ostrzeżenia (choć po dłuższym czasie).
OdpowiedzUsuńŻyczę dobrej pogody, której nie trzeba będzie leczyć witrażami. Wszystkim! (Bo sobie też ;) )
I ja życzę pogody (pogody ducha przede wszystkim - o nią chyba łatwiej, przynajmniej tu mamy jakiś wpływ :)
OdpowiedzUsuńImageshack też nie jest niezawodny, to prawda. Wina jest po mojej stronie (w dużej mierze, bo jednak powinno być wyraźne ostrzeżenie, że usunięcie akurat tego albumu zniszczy zdjęcia na blogu). Poza tym Picasa udostępniła linki do moich zastrzeżonych zdjęć - i przez to wszystko się zaczęło. No ale nic, staram się nie tracić cierpliwości ;)
AB - tu as raison, c'est un endroit exceptionnel! Par contre, en ce qui concerne l'absinthe il faut que je me renseigne ;)
Ado, dzisiaj mimo deszczu idę po pracy do Jamy. To wszystko dzięki Tobie, bo tak to bym się ociągała w niepamięć. I będę już wiedziała na czym się skupiać. I bez aparatu idę, po co mi :) lepszych ot Twoich nie zrobię, są piękne, a ja mam taki tyyyci aparacik i umiejętności tyycie :)
OdpowiedzUsuńPicasa i mi wysłała link i zdjęcia poznikały, tzn. zdjęcia na albumie picasa są, tylko musiałam na nowo do bloga je powkładać (jeszcze nie skończyłam). Nie kasuj nigdy folderków które mają tytuł Twojego bloga, ale pewnie już to wiesz...
A deszcz ja lubię, zwłaszcza siedząc w pracy, bo wtedy nie czuję, że coś tracę...
Elenuke - wielkie dzięki za wsparcie i dobre słowo :) Ogromnie się cieszę, że moja pisanina zachęciła Cię do secesyjnego i dekadenckiego spaceru. Napisz koniecznie, jak wrażenia! A czy mogłabyś sprawdzić w karcie, czy serwowany jest absynt? ;)) Zapytał właśnie o to w komentarzu jeden z moich blogowych znajomych, a ja zajęta zdjęciami nie zwróciłam wtedy uwagi, co tam w Jamie z napojów podają.
OdpowiedzUsuńI czy dobrze zrozumiałam - Twoje zdjęcia też znikły z blogu, mimo, że nie kasowałaś albumu blogowego na Picasie? C'est grave, to już poważna sprawa!
uwielbiam krakowskie klimaty. Twój blog jest doprawdy niezwykły. Odbywam z Tobą wędrówki po Krakowie i podoba mi się to:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) To się nazywa umieć poprawić nastrój :) Zapraszam jak najczęściej na spacery po Krakowie!
OdpowiedzUsuńJuż uzupełniłam chyba wszystkie brakujące zdjęcia, kryzys zażegnany ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTa zawszepiekna, to jakiś dziwny profil gmail na komputerze mojego kochanego. Podejrzane :) Więc ja elenuke piszę że:
OdpowiedzUsuńByłam, zobaczyłam, się zachwyciłam. Veni vidi...:) Więc po pierwsze absyntu nie ma, tylko pod koniec karty jakaś ulotka reklamowa m.in. z wódką na bazie piołunu, ale to nie to. Niestety, karta jest pozbawione dekadentyzmu :)
Wnętrze cudne, klimat też, oprócz obsługi :) (sztaniarki zwłaszcza). Cóżczasy PRLu poczyniły swoje ...
Witraże cuuudne!!! Solska przepiękna (lepiej jej tam niż było w rzeczywistości - :P)
Ado, czy wypada napisać, że zazdroszczę wrażeń doznanych na żywo w Jamie? :) Piękne witraże! I jak dla mnie wcale nie dość. :) Więc jeśli masz coś jeszcze na bis - to ja chętnie. :)
OdpowiedzUsuńCo do bloggera, wiesz... ach, szkoda słów. :(
Elenuke, dziękuję za wrażenia (i poszukiwanie absyntu ;) Byłam przekonana, że nastrój Ci się spodoba (przed szatniarką i personelem lojalnie ostrzegałam w komentarzach ;)) Lata PSS Społem robią swoje.. Może przeczyta to nowy właściciel i bardziej się postara ;) Zresztą, to nieładnie mówić tak w trzeciej osobie, a zatem: Drogi Panie, robimy tutaj wspaniały PR Jamie Michalika, może niech pan rozważy, czy by nie wysłać personelu na kurs, a może podwyżka coś pomoże?
OdpowiedzUsuńAle - najważniejsze, że witraże piękne! Kiedyś może mi się uda uwiecznić ten z Solską - to jeden z piękniejszych. Ostatnio czytam książkę Błońskiego o Witkacym, więc tym bardziej mi to konweniowało.
Miłego wieczoru i miłego czytania 'Fondamenti..'
Ado, przeczytaj zatem "Listy" Solskiej. Są bardzo liryczne. Wymyśliłam nawet po tych listach, że jej córka nie jest córką Solskiego :)
OdpowiedzUsuńJescze taki malutki link na temat http://dawny-krakow.blogspot.com/2008/10/zgorszenie-w-krakowie.html
I podążam do Wenecji :) Dobrej nocy!
Małgosiu - wypada :)) Bardzo się cieszę, że - na razie wirtualnie - wybrałaś się ze mną do ulubionego miejsca młodopolskiej bohème. Światła filtrowanego przez miodowo-złote witraże nie oddadzą moje zdjęcia - ale zawsze to jakaś namiastka :) Kiedyś wybiorę się tam jeszcze raz, został jeden wspaniały witraż do sfotografowania!
OdpowiedzUsuńA blogger, no cóż, na razie musi zostać. Jeszcze nie umiałabym sobie poradzić z budowaniem własnej strony, na to potrzebować będę mnóstwo czasu - a już niedługo zacznie mi go brakować na takie zabawy. W każdym razie siedziałam nad przywracaniem zdjęć prawie całą noc...
Elenuke, dziękuję! Nie znam - ale już wiem, że w takim razie 'Listy' koniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńAB - je connais la réponse (grâce à Elenuke qui est allée aujourd'hui dans ce café pour voir des vitraux) - eh bien non, l'absinthe ne se sert pas ici, Monsieur :) C'est bien cela les 50 ans de communisme.
No wlasnie, ja w swoim albumie nic nie zmienialam i wczoraj sprawdzam, a tu caly album blogerra zostal skasowany!!! Nie wiem czemu, nie wiem moze jakis serwer picasy padł? jestem totalnie zalamana!!
OdpowiedzUsuń