Wisła, Salwator i klasztor Norbertanek widziane z pokładu. Rejs z Wawelu na Salwator.

Wczoraj Wawel oglądaliśmy z poziomu Wisły, a dziś - jak prawdziwi turyści - popłyniemy sobie statkiem w stronę klasztoru Norbertanek, czyli na zachód, w kierunku Tyńca. O Tyńcu możecie przeczytać tutaj - moi stali goście już tam byli, ale może ktoś z nowych czytelników chciałby tam trafić - będzie mi miło, jeśli jakiś z moich tynieckich wpisów zachęci do wyjazdu i zobaczenia tego wyjątkowego miejsca na mapie Krakowa.

Przypomnijmy sobie, jak wygląda prawdziwe lato... Zapomnijmy o deszczach, zimnie i tej fatalnej pogodzie, wybierzmy się na beztroską wycieczkę. Gotowi? To w drogę!



Przepiękny klasztor sióstr Norbertanek (konsekrowany prawdopodobnie w roku pańskim 1181!) i kościół św. Augustyna i św. Jana Chrzciciela - miejsce tak ważne dla historii Krakowa, że trzeba mu poświęcić osobną wyprawę. Zawsze mam wrażenie, że klasztor widoczny jest jakby zza mgły, niewyraźny, o nieostrych konturach - to pewnie oddech minionych wieków, opary legend i opowieści.
... Albo mgła znad wody, dość tych romantycznych bzdur!

Przyglądam się murom klasztornym - od strony Wisły:



A tutaj do Wisły wpływa sobie spokojnie Rudawa:




Trudno uwierzyć, że kiedyś była groźną rzeką - zanim jeszcze nie skierowano jej dolnego biegu właśnie tutaj, płynęła m.in. wzdłuż Błoń i dalej ulicami miasta (ulicą Retoryka). W czasie wielkich powodzi, które w XIX wieku poczyniły ogromne zniszczenia w Krakowie, wezbrane wody Wisły wdzierały się w koryto Rudawy i zmieniały Kraków w Wenecję, a ulice w kanały. Trochę o tym pisałam jakiś czas temu przy okazji ulicy Retoryka.

I jeszcze spojrzenie na mury klasztorne - chyba po raz pierwszy widziałam je z tak bliska!


A teraz odwróćmy się za siebie, żeby zobaczyć, jak na horyzoncie rysuje się Wawel:


Trzy wieże Wawelu w zielonej ramie:


I tutaj kończy się nasza wyprawa - szkoda, że nie można popłynąć do samego Tyńca. A może się mylę? Może coś się zmieniło od ubiegłego roku? Poczytam sobie w międzyczasie "Trzech panów w łódce, nie licząc psa" - może to mnie wyleczy z pasji do rejsów...

Kategorie:

Komentarze

  1. fantastic blog, and nice review...
    pls your comment my blog!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna wyprawa i komentarz. Ciekawe zdjęcia:) A tymczasem deszcz pada i pada... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Vous etes prets? Alors, en route, on y va!

    Nous allons en bateau?

    P.S. Merci pour le texte français. Néanmoins, j'apprends lentement la langue polonaise - "Prześlij komentarz", "Publikuj komentarz", "Podgląd".

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękny klasztor, przepiękna rzeka, przepiękne niebo! A tu leje szaro!!!
    Pozdrawiam zachowując resztki optymizmu.

    OdpowiedzUsuń
  5. A nas dziś bezchmurne niebo i 26 stopni na ten moment:)

    Bardzo piękna wyprawa, nie wiedziałem, że Wisła oferuje takie wspaniałe możliwości żeglugi śródlądowej:) A widoki - przepiękne, Kraków z zupełnie nowej perspektywy!

    Pozdrawiamy,
    m_m

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że spodobała się Wam ta prawdziwie letnia wyprawa! Dziękuję za tak miłe komentarze :)

    U mnie oczywiście - szaro, ponuro i dla odmiany... pada deszcz ;) Ale nie traćcie nadziei-
    Joo, Mimo - już niedługo wyjrzy słońce, to pewne! Jeszcze trochę optymizmu :)

    m_m - szczęściarze! :) To dobry znak, słoneczna pogoda przyjdzie z południa niedługo i do nas.
    Ja też lubię oglądać znane miejsca z nowej perspektywy - może kiedyś, gdy zbiorę się na odwagę, a pogoda będzie piękna, zdecyduję się na perspektywę z góry (ten kontrowersyjny balon nad Wisłą) zanim go nie zlikwidują ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. AB merci :) Oui, en bateau - ce qui donne l'opportunite de voir des endroits bien connus d'une nouvelle perspective.

    En ce qui concerne la traduction - j'essaierai tout doucement de traduire des entrees plus anciennes pour faire de ce blog un endroit un peut plus 'friendly' a l'egard des visiteurs francophones - ca les encouragera peut-etre a visiter Cracovie un jour.

    Je vois que tu es un vrai polyglotte (et non, je ne plaisante pas, j'envie tes connaissances).

    OdpowiedzUsuń
  8. Miło popatrzeć na te widoki, siedząc sobie bezpiecznie w niedzielne południe w domku :)
    Ja ostatnio robiłam ,z wody właśnie zdjęcia dawnego ujścia Rudawy przy Retoryka, kiedyś tam je pokażę :)
    A Trzech panów... to jedna z ulubionych książek!

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja pamiętam Twoje zimowe zdjęcia klasztoru Norbertanek, z błękitnym niebem i błękitną Wisłą - poezja :)

    "Trzech panów w łódce..." to idealna lektura na taki deszczowy czas, chyba sobie przypomnę :)
    Pozdrawiam słonecznie - a Słońce właśnie nieśmiało wygląda - może już skończy się ta pora deszczowa?

    OdpowiedzUsuń
  10. zdecydowanie krakow jest najbardziej urokliwym miastem w polsce. szkoda, ze troche maly...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ado, po pierwsze zazdroszczę, że mogłaś bezkarnie wsiąść na pojazd pływający i odbyć przejażdżkę wśród pięknej zieleni. Mnie choć marzy się od dawna podobna przeprawa trójmiejskimi wodnymi drogami - to strach odbiera chęci. Głównie za przyczyną choroby morskiej, którą miałam okazję przeżyć w latach zamierzchłych. ;-) Jeśli się kiedyś w końcu odważę - to nie omieszkam się i ja podzielić tym faktem na blogu. :)
    A teraz co do Twojej wycieczki...ach! jakież piękne widoki skrywa na swych brzegach Wisła! Miło popatrzeć nawet wirtualnie. :) Czy na klasztorny brzeg wyszłaś również? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Małgosiu, widzisz, nawet się nie zastanawiałam, czy mogę wsiąść bezkarnie - pewnie to mnie uratowało ;) Spróbuj odważyć się kiedyś, przy okazji, a najlepiej bez okazji, ot tak, pod wpływem impulsu, nie ważąc za i przeciw - już sobie wyobrażam, jakie piękne zdjęcia powstaną podczas Twojej morskiej wyprawy :) Bardzo się cieszę, że wybrałaś się ze mną w tą wirtualną podróż! A na brzeg niestety zejść się nie dało - rejs zorganizowany, rutyna, tam i z powrotem, do brzegu przybijać nie wolno ;) Co gorsza niełatwo się tam dostać i lądem - zresztą muszę się wybrać na rozpoznanie. O klasztorze pisać będę jeszcze na pewno, bo to miejsce wyjątkowe.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przecudny post!
    I optymistycznie donosze, ze w siostrzanej Norymberdze piekne slonce! Pozdrawiam cieplo - Grüss Gott!
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ado, cudne ujęcia!

    Dziękuję za "odsyłacz", będę musiała w takim razie poszukać coś nowego na temat powodzi w ówczesnym Krakowie (zwłaszcza, że ostatnio to jedno z najczęstszych haseł z google na które wchodzą do mojego bloga - dziwne).
    Co się tyczy pływania po Wiśle - jest już tramwaj wodny. Link: http://www.zis.krakow.pl/TramwajWodnyJuzPlywa.html

    Oczywiście jak zawsze zachęciłaś mnie do takiej wycieczki :) Mam nadzieję, że sezon deszczowy ala Macondo już minął i wkrótce popłynę i ja.

    OdpowiedzUsuń
  15. Miło popatrzeć i poczytać. Pozdrawiam z Warmii.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tribudragon dziękuję za odwiedziny :) Myślę, że z perspektywy Tajlandii może wydawać się nieco odległy i rzeczywiście nieduży :) W każdym razie - tym lepiej! Zaglądnij tu czasem z wielkiego świata :)

    Fio, szczęściaro :) A ja Cię pocieszam myśląc, że Ty w deszczowych Gliwicach mokniesz ;) Baw się dobrze, korzystaj ze słońca, bo u nas takie efemeryczne trochę :)

    Elenuke - dziękuję :) Za miłe słowa i... za link do wodnego tramwaju! Zaraz zobaczę, czy to jest ten rodzaj dziwnych łodzi a la gondole, które wypatrzyłam kiedyś.

    A Twój opis powodzi jest wspaniały - co innego czytać o tym w nudnych książkach, a inna rzecz zobaczyć takie zdjęcia, tak dobrze opisane.
    Natomiast system wejść z Google wykracza poza moje zdolności pojmowania ;)

    Zbyszek - dziękuję, miło Cię gościć :) Zobaczmy, co tam na Warmii słychać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz